Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2020, 21:10   #80
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
Versana już chyba przywykła do tych cotygodniowych sprzeczek pomiędzy córką Węża a synem Rzeźnika. Z czasem swoją drogą zaczęły być one w sumie dość zabawne. Dzisiaj jednak konflikt nabrał wyjątkowo ostrej barwy. Przez moment w głowie kultystki zaświtała myśl czy nie wtrącić w tą utarczkę swojego błyszczącego stalowego kosika. Na szczęście Starszy trzymał wszystkich w ryzach i jedno jego słowo wystarczyło by obie strony konfliktu przywrócić do porządku. Trudno jednak zgadnąć jak to wszystko by się zakończyło gdyby nie ingerencja mistrza. Wszyscy wrócili więc znów do spokojnego obradowania. Głos postanowił zabrać Karlik. Po nim zaś nadeszła pora na młodszych stażem kultystów. To na tą chwilę czekała brunetka.

- Nam również udało się zdobyć parę miejmy nadzieję istotnych informacji. - brunetka dość żwawo wstała chcąc podzielić się wszystkimi zebranymi do tej pory nowinkami - Hmmm… Tak więc po koleji. Jeżeli chodzi o plan nad, którym rozmyślaliśmy w trakcie ostatniego zboru. Poza małymi komplikacjami dopięty został na ostatni guzik. - Ver mówiła niemal z żołnierską wprawą. Zupełnie tak jakby składała raport w trakcie wieczornej odprawy. W sumie jakby się nad tym głębiej zastanowić to właściwie był raport tyle że wojsko dość nietypowe. Z innej zaś strony wszyscy kultyści należeli do armii chaosu będąc pod bezpośrednim dowództwem Starszego.

- Uwiedziony przeze mnie klawisz wspominał o kilku dość istotnych rzeczach. - czuła, że wszyscy zgromadzeni pod pokładem Adele kultyści uważnie jej słuchają - Po pierwsze. Co może wydać się dość oczywiste. Do środka można wejść posiadając glejt, który wydaje sąd bądź ratusz. Takowy posiada również będący na etacie miejskich władz owiany nie najlepszą sławą hycel - Hetzwig. Swoją drogą ponoć kawał skurwiela z niego. - starała się zacząć od najmniej ciekawej w jej ocenie sprawy - Po drugie. Kobietami zajmuje się niejaka Leona. Niestety nie udało się nam o niej dowiedzieć niczego więcej. W tygodniu postaram się jednak zgłębić ten temat. - pomimo iż oczy pozostałych kultystów skierowane były w jej kierunku to żadne spojrzenie nie było w nią wbite tak mocno jak to należące do przywódcy zboru - Po trzecie. Mój kochaś wspominał o czymś jeszcze. Mianowicie każdego Festagu w progach kazamat zjawiają się kapłanki tej całej gołębicy aby odprawić nabożeństwo i wyspowiadać skazanych. - po sali przebiegła fala cichych szeptów, której zamaskowany mężczyzna zdawał się nie zauważać - Postanowiłam więc zbadać ten trop i udałam się do ich przybytku pod pretekstem chęci pomocy potrzebującym i pomimo początkowych oporów jedna z tych świętojebliwych srok z czasem zaczęła śpiewać zupełnie jak kanarek. - brunetka delikatnie zachichotała, gdyż porównanie, którego użyła zdało się jej być dość zabawne - W każdym razie aktualnie w kazamatach przebywa tylko jedna kobieta, której jak to określiła kapłanka "dowód winy zdaje się być dość oczywisty". Zaś na moje pytanie czy ów skazana jest mutantką. Użyła sformułowania, że "chyba można tak to ująć". - szepty nagle ucichły tak jakby wszyscy zgromadzeni ponownie zaczęli jej słuchać - Z tego co mi wiadomo to kilka dni temu ktoś z członków grupy tego psa Olega zatrzymał jakąś kobietę w jednej z karczm. Nieszczęśniczka okazała się być wybranką wielkiego Tzeentcha i jak na mój gust może to być ta sama osoba, której szukamy. Są to jednak tylko przypuszczenia. - Ver uważnie rozejrzała się po zgromadzonych licząc się z ewentualnymi pytaniami bądź obelgami jak to miało miejsce w przypadku Łasicy.

Reszta nie przerywała koleżance tak samo jak i szef całej grupy. Versana jak na razie nie zarobiła sobie osobistych animozji z kimś z grupy ani nie miała z kimś na pieńku z powodu drastycznych różnic ideologicznych czy charakteru jak mieli do siebie Silny i Łasica. Ich konflikt nie wiadomo od jak dawna się ciągnął ale jak pierwszy raz każdy z nowych doszedł do grupy to już trwał. Chociaż zazwyczaj ograniczał się do złośliwych uwag i ripost i nie eksplodował słowną utarczką jak to miało dzisiaj która nie wiadomo czym by się skończyła gdyby nie interwencja mistrza. Ten na razie trawił informacje przez nią przekazywane, kiwał głową co niejako wykosrzystała reszta grupy.

- Hetzwig. Kojarzę. Wredny skurwiel. Dawno ktoś powinien zrobić z nim porządek. - Silny pokiwał głową na znak, że kojarzy o kogo chodzi i ta postać nie jest mu całkiem obca. I nie ukrywał, że nie darzy tego najemnego łapsa na usługach ratusza sympatią.

- A co z tym jego glejtem? - Starszy skorzystał z okazji aby zapytać o to co go najbardziej interesowało w tej sprawie.

- Może mieć. Długo już dla ratusza pracuje a oni wydają takie glejty. - mięśniak wzruszył swoimi potężnymi ramionami na znak, że aż tak dokładnie to owego najemnika nie poznał ale przypuszczenie mogło być słuszne.

- No ciekawe. Z takim glejtem można by podziałać ciekawe rzeczy w tych kazamatach. - Starszy zamyślił się chwilę nad tą opcją, złożył ręce za plecami i przespacerował kilka kroków w poprzek pokładu jak to miał w zwyczaju gdy się nad czymś zastanawiał.

- Dobrze by było dowiedzieć się czegoś o tym Hetzwigu. I jego glejcie. Może potrzebuje asystenów? Albo udałoby się zdobyć jego glejt. Albo nawet uzyskać nowy w ratuszu. To by nam dało całkiem nowe możliwości. - Starszy nie zwracał się do nikogo szczególnego więc wyglądało, że te sugestie są adresowane do tych co się czują na siłach zająć się tą sprawą. I faktycznie przy stołach zapanowało małe poruszenie gdy ludzie zaczęli się drapać po głowach i zastanawiać się nad tymi swoimi możliwościami w tym względzie.

- Ja wiem który to jest. Mogę mu dać w łeb i zabrać mu ten glejt. - Silny zaoferował swoje usługi i typowe dla siebie bezpośrednie rozwiązanie.

- Nie wiadomo czy nosi ten glejt przy sobie. Ani jak on wygląda. To może być cokolwiek. Łańcuch, pierścień, papier, pieczęć albo po prostu wszyscy wiedzą, że on to ma i go po prostu wpuszczają. - Karlik pokręcił głową na znak, że z tym glejtem może nie być tak prosto jak to się wydaje na pierwszy rzut oka.

- No to co? W łeb mu mogę i tak dać. - mięśniak wzruszył ramionami nie ukrywając swych ciągot do używania przemocy.

- Ciekawe kto komu. On nie na darmo tak wielu wytropił i dorwał. Nie może być ani tępy ani słaby bo tyle razu nie mogło mu się po prostu udać fartem. - Łasica nie powstrzymała się od ostudzenia zapału najmniej lubianego przez siebie kolegi w ich grupie. Wyglądało jednak jakby przed miejskim łapsem czuła jakiś respekt.

- Możemy się spróbować. - jej adwersarz spojrzał na nią prowokując ją wzrokiem i bezczelnym tonem a brzmiało to trochę jak wyzwanie rzucone właśnie jej.

- Spokojnie moje dzieci, nie działajmy pochopnie. A ta Leona? Ktoś coś o niej wie? - Starszy w porę interweniował i tym razem na groźnych spojrzeniach obojga przeciwników się skończyło.

- Mogę spróbować się dowiedzieć czegoś od strażników. Może nawet ona będzie? Jakby się okazała jakąś interesującą osobą to nawet bym się chętnie koło niej zakręciła. - zaproponowała łotrzyca i nawet zaśmiała się cicho gdy wspomniała o tym co by było gdyby ta Leona okazała się “interesująca”.

- Interesująca propozycja moja droga. - Starszy chyba się uśmiechnął słysząc tą ofertę podwładnej ale tak oszczędnie, że przez maskę trudno było odczytać charakter tego uśmiechu.

- Ale tą kobietę którą zgarnął Oleg i jego bandę widziałam. To akurat było przy mnie. Miała na boku błogosławieństwo odmiany ale poza tym wydała mi się dość zwyczajną szarą myszką. - ośmielona i zachęcona tymi słowami łotrzyca skorzystała z okazji by rozwinąć ten wątek schwytanej przez łowców czarownic mutantki.

- Widziałaś ją? - ten fakt bardzo zainteresował zamaskowanego lidera. Zwłaszcza jak rozmówczyni potwierdziła skinieniem swojej granatowej głowy.

- No trochę się bałam o siebie to może coś przegapiłam ale ta co ją zabrali nie wydała mi się jakoś wyjątkowa. Taka myszka. - nożowniczka ostrożnie dobierała słowa ale jednak pozwoliła sobie na wyrażenie swojego zdania.

- Może ma dar ukrywania swojego prawdziwego oblicza… A może to nie ta której szukamy… Porozmawiamy o tym później. - mistrz zgrupowania zastanawiał się na głos. Niestety miał do identyfikacji tylko tą krótką relację więc widocznie postanowił wypytać łotrzycę podczas późniejszej rozmowy z nią. Ta skinęła głową co niejako zakończyło ten wątek.

- Ja się mogę spróbować czegoś dowiedzieć o tym glejcie Hetzwiga. Ale niczego nie obiecuję. - Karlik krótko nawiązał do tego o czym była mowa przed chwilą a Starszy mu na to zezwolił skinieniem głowy. I przeglądał resztę grupy czy ktoś ma jeszcze jakieś pomysły jak można by się zabrać za tropy o jakich wspomniała Versana.

- A i jeszcze jedno. W sumie to dwa.- kobieta wtrąciła nim usiadła dając tym samym możliwość reszcie do wyrażania swoich pomysłów - Po pierwsze to szefem nocnej straży w kazamatach jest niejaki Buldog. Nic o człowieku nie wiem. Postaram się jednak w tym tygodniu to zmienić. W sumie to wokół tego hycla i Leony też powęszę. Ptaszki różne rzeczy ćwierkają. Ja zaś nie lubię pozostawiać spraw niedokończonymi. - oznajmiła niejako biorąc na siebie odpowiedzialność za zinwigilowanie całej trójki - Po drugie. Wiemy, w których lokalach po służbie biesiadują strażnicy. W jednym z nich zaś oni wiedzą, że ja to Ida. - dodał bez większej krępacji związanej z tematem puszczania się za "coś w zamian".

Widząc iż żaden ze zgromadzonych nie garnie się do zabrania głosu. Ver postanowiła poruszyć jeszcze jedną dość istotną kwestie.

- Mam jeszcze jedno pytanie. - przerwała tą panującą przez moment ciszę - Jak wygląda sprawa tych gołębi pocztowych? Skrzydlaci posłańcy byliby naprawdę przydatni.

- Czekają na odebranie. Będą wracać do tego starego młyna w porcie. - Karlik odpowiedział szybko i chętnie skoro koleżanka pytała o jego prywatną inicjatywę z zeszłego tygodnia. Stary młyn rzeczywiście był w porcie i to nawet było go widać z pokładu “Starej Adele”.

- Jak się okocą tutaj to będą wracać tutaj. No ale na razie do tego młyna. Ja tamtędy i tak chodzę raz dziennie to mogę sprawdzać czy który nie wrócił. - Kurt pokiwał głową dopowiadając coś o swojej roli w tym przekazywaniu informacji.

- Pozwól więc, że zgłoszę się do ciebie jak będziemy się już rozchodzić. - oznajmiła chcąc mieć pewność, że chociaż jeden pierzasty przyjaciel trafi w jej ręce. - Jeżeli zaś chodzi o te dostawy wina. - dodała niemal tak jakby coś się jej przypomniało - Niezbyt się widzę w takiej roli. To chyba raczej męski zawód i widok kobiety rozładowującej przesyłkę mógłby wzbudzić podejrzenia. Z drugiej też strony strażnicy znają Ide a tym samym znają też trochę mnie. - ciągnęła temat dalej wyrażając swoje obawy - Niby pamiętałam wtedy o kamuflaż. Nie zmienia to jednak faktu iż prawdopodobieństwo dekonspiracji jest zbyt duże. Ja zaś nie mogę sobie na to pozwolić.

---

"Jak on to robi?" To to pytanie pojawiało się w głowie Versany za każdym razem gdy widziała jak pozostali kultyści bez względu na ich patrona i temperament grzecznie spacerują obok Starszego. Zamaskowany mężczyzna emanował tak niewytłumaczalną i silną energią, że nie sposób było się jej przeciwstawiać. Kolejność rozmów z guru wyznaczał dwie rzeczy. Staż i pozycja jaką zajmowało się w szeregach kultu. W końcu jednak nadeszła pora na ciemnowłosą intrygantkę.

Szli obok siebie. Straszy był jednak o niespełna krok przed Versaną. Z boku wyglądało to zapewne podobnie do widoku samicy podążającej tuż za samcem alfa, który przewodził danej wataszy. Zupełnie tak jak miało to miejsce w świecie zwierząt. Brunetka w skupieniu słuchała słów, które kierował do niej jej przełożony. Nie odważyła się wtrącić nawet jednego słówka i potulnie czekała na moment w którym zamaskowany mężczyzna pozwoli jej mówić. Po kilku miłych zwrotach przywódcy pod adresem podopiecznej chwila ta w końcu nastała.

- Tak. Próbowałam według twoich zaleceń mistrzu. Zarówno sama jak i wraz z tą młodą Kamilą. - odparła zgodnie z prawdą patrząc w miejsce w którym powinny znajdować się oczy. Nie dostrzegła ich jednak. Otwory w masce wręcz ziały pustką i mrokiem. Nie zmieniało to faktu iż wdowa czuła na sobie wzrok tajemniczego mężczyzny. Mimo wszystko nie krępowało jej to. Wręcz przeciwnie. Mogłaby nawet przysiąc, że gdzieś z tyłu głowy słyszała niski i stanowczy męski głos motywujący ją do dalszej wypowiedzi. Postanowiła więc posłuchać go i z najmniejszymi szczegółami opowiedziała guru o tym co widziała w obu snach. Nie oszczędziła również swojemu mistrzowi detali związanych z bujającą głową w obłokach Kamilą. O tym jak dość wyróżniający się element mary okazał się mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości. Wspomniała również o słabościach i pociągach młodej arystokratki

- Jeżeli zaś chodzi o tą drugą smarkule. - ton brunetki nagle nabrał goryczy i dość cierpkiego smaku. - Wraz z porucznikiem Markusem wybieram się dziś do niej na koncert. Tam też zamierzam podać jej odpowiednią dawkę eliksiru, który mi ofiarowałeś mistrzu. Mam nadzieję, że pomoże mi w tym Łasica i pewien fortel. - kultystka ponownie otworzyła się przed swym idolem. Nawiązała do snu i domysłów związanych ze złotą monetą oraz nielegalnymi walkami. Mówiąc to była niemal pewna, że nie myli się w tej kwestii i że rozmowa w cztery oczy z urokliwą damulką tylko potwierdzi jej przypuszczenia. Przy okazji będąc już przy temacie areny postanowiła opowiedzieć również o tym co się tam wydarzyło a było o czym. Impresario, Peter, Bydlak i najważniejsze - Norma. Ciemnowłosa kobieta nie ukrywała iż liczy na radę Starszego. Dlatego wyznała jak ona by załatwiła sprawę związaną z odbiciem Norsmanki zarówno uciekając się do podstępu jak i metod bardziej drastycznych. Zaznaczyła jednak iż nie chciałaby mieszać w to Silnego. Uważała tą sytuację za dość delikatną mimo raczej twardej powierzchowność samej kobiety z północy.

W pewnym momencie kultystka zdała sobie sprawę iż trochę odbiła od tematu. Nie smuciło jej to jednak. Gdyż i tak miała w końcu zamiar poruszyć te tematy w trakcie rozmowy z mistrzem. Mimo wszystko zamilkła natychmiast wyczekując jego słów wciąż krocząc pół kroku za nim.

- Moja droga proszę idź obok mnie. Tak się swobodniej rozmawia. No i ktoś bardziej podejrzliwy mógłby uznać, że zamierzasz użyć noża i mogłoby się zrobić nerwowo. - przez maskę lidera zboru przeszedł nieco rozbawiony głos. Chociaż przez tą zasłonę nie do końca można było mieć pewność czy to aby na pewno tylko żart. Ale tym już się mistrz zboru nie przejmował tylko spacerowym tempem podążał do przeciwnej burty wśród lekko skrzypiącego, starego drewna statku i rozmyślał nad tym co powiedziała młodsza kultystka.

- Czyli eliksir działa. To dobrze. Bardzo dobrze. To chyba powinno pomóc ci spotkać się z tym dwiema ślicznotkami bez świadków. Pamiętaj jednak, że one mogą być zaskoczone za pierwszym takim spotkaniem. Ale tak samo jak ty mogą potem coś pamiętać z takiego snu. Bacz więc by nie powiedzieć więcej niż trzeba. - przestrzegł przed tym skutkiem ubocznym tej podarowanej w zeszłym tygodniu mikstury. Ogólnie jednak wydawał się zadowolony z relacji użytkowniczki czy to ze względu na działania specyfiku czy jej działania czy może i to i to.

- A więc panna van Zee jest romantyczna, lubi przygody i czuje się artystką. No, no… Czego się tu o córce kapitana portu można dowiedzieć. - zamaskowany mężczyzna podsumował to co usłyszał o młodej van Zee i wyrażał się o tych informacjach z uznaniem i zaciekawieniem.

- W takim razie chyba zostaje ci podtrzymywać tą znajomość. I dostarczać tej młodej damie namiętnych wrażeń których tak poszukuje. Jeśli się nie opamięta, a mam nadzieję, że nie, to będzie w końcu nasza. Prędzej czy później. Artyści to ulubieńcy Węża, każdy ma potencjał by wsłuchać się w jego aksamitny szept. Myślę, że tutaj pośpiech nie jest wskazany. Niech te jedwabne nici oplątają tą ślicznotkę, powolutku i delikatnie. Jedną nić można łatwo zerwać. Ale nie gdy cały splot otacza ciało. Nawet jeśli ktoś by już chciał to jest za późno by się wyrwać. Dlatego kontynuuj tą znajomość, zabawiaj tą młodą damę, dostarczaj jej rozrywki i podniety, tak by sama zaczęła szukać twojego towarzystwa, byś stała się jej nieodzowną partnerką i powierniczką. Już samo to powinno otworzyć wiele drzwi których do tej pory progi są zbyt wysokie jak na wdowę po kupcu. - Starszy mówił płynnie i aksamitnie. Jak mistrz intryg i marionetek. Jakby takie rozgrywki miał opanowane na wylot. I roztaczał scenariusz jak by mogła Kamila van Zee wpaść w ich sidła. Wcześniej. Lub trochę później. O ile będą działać z finezją i wyczuciem.

- Z tym Marcusem to uważaj. Bądź ostrożna. To nie jest tylko mężczyzna. To także człowiek o nietuzinkowej przenikliwości. - przestrzegł Versanę przed lekceważeniem porucznika jaki ją zaprosił na dzisiejszy bal do van Hansenów.

- A sama Froya no ciekawe z tą monetą, ciekawe. Coś może być na rzeczy. Mam nadzieję, że uda wam się użyć na niej eliksiru. Może nawet we trzy. O ile to będzie możliwe. Wtedy będziecie we dwie z Łasicą a ona jedna. Albo jak jednej z was się nie uda to chociaż ta druga się z nią spotka we śnie. - Mistrz zasugerował pewne rozwiązanie chociaż widocznie zdawał sobie sprawę, że na spotkaniu z tak wieloma niewiadomymi to trudno coś zaplanować więc ryzyko, że coś pójdzie nie tak jest tak duże, że tylko głupiec nie brałby go pod uwagę.

- I jeszcze odnalazłaś tą arenę. No ciekawe, ciekawe… Ciekawi goście muszą tam się zjeżdżać. Nie spodziewałem się, że organizują to na plaży. No ale jak ktoś się tyle postarał nad zachowaniem tego w dyskrecji to pewnie łatwo nie odda takiej tajemnicy. Froya van Hansen pewnie też nie jeśli naprawdę bierze w tym udział. Chociaż nie spodziewałem się tego po niej, że interesują ją takie podniety. Interesujące. - lider zespołu popatrzył na burtę przed jaką stanął jakby był zdziwiony, że nagle znalazł się przed nią. Albo zatopiony w swoich myślach w ogóle jej nie widział. Ale to chyba tylko złudzenie bo zaraz zrobił nawrót i zaczęli wracać z powrotem.

- I mówisz Norma tak? Ha! Wilk z północy okazał się wilczycą z północy! - roześmiał się jakby coś nagle mu się wyjaśniło wreszcie. Ruszył w trasę powrotną nieco żwawszym tempem. - Widziałem wilka. Przed Strupasem. Czułem, że nasze kroki się skrzyżują. Ale do tej pory sądziłem, że to chodzi o prawdziwe wilki jakie może spotkać w lesie. To tylko dowód, że wizje się nie mylą, w końcu są zsyłane przez bogów, a tylko element śmiertelny jest taki omylny. - zaśmiał się nieco smutno jakby życie po raz kolejny pokazało mu, że najbardziej zawodni są śmiertelnicy.

- I ta wilczyca jest u tych węglarzy? Nie, nie, to tak nie może zostać. Musimy ją sprowadzić do nas. Hmm… - Starszy pokręcił głową na znak, że obecny stan rzeczy jest nie do zaakceptowania. Przeszedł kilka kroków w milczeniu myśląc intensywnie nad tym zagadnieniem.

- Powiem Kurtowi by znalazł dla niej miejsce. Coś znajdzie. Dogadajcie się potem w tej sprawie. A ta dzielna wojowniczka powinna być w naszych szeregach. Dobrze by było jakbym za tydzień mógł z nią się spotkać i porozmawiać. - Starszy widocznie nie miał nic przeciwko sprowadzeniu Norsmanki w ich szeregi chociaż zalecał ostrożność. Ale i dawał wolną rękę na zorganizowanie przybycia tej wojowniczki do ich strefy wpływów.

- Zrobię jak mówisz mistrzu. - odparła gdy tylko Starszy skończył swoją wypowiedź - Zgrywanie koleżanki Kamili idzie mi całkiem sprawnie. Głowę zaprzątają mi raczej te smołuchy. Mam dylemat co z nimi począć. Z jednej strony jakaś część mnie podpowiada mi abym skorzystała z pomocy Sebastiana, który powiedziałby im że Wilczyca jak najszybciej powinna trafić pod jego dach. - kobieta postanowiła podzielić się swoimi wątpliwościami z guru - Druga zaś radzi bym potruła ich i pozostawiła na pastwę losu. Niestety obie opcje niosą ze sobą pewne niedogodności i zagrożenia. Co w takiej sytuacji byś mi zalecił mistrzu? - brunetka radziła się tak jak córka radzi się ojca. Ojca, którego nigdy nie było dane jej poznać i o którym słyszała jedynie barwne ploteczki.

- Ciekawa kwestia. - zamaskowany mężczyzna skinął swoją głową jakby zagadnęła go o jakieś ciekawy aspekt filozoficzny. Swoim zwyczajem nie odpowiedział od razu tylko zastanawiał się chwilę nad omawianym tematem.

- Można sprawę załatwić definitywnie. Wtedy zostawiamy za sobą trupy i cierpienie. Rozsiewamy strach i chaos. Ale zostawiamy jakiś ślad. Jak kamień rzucony w taflę wody. - lider uniósł jedną dłoń przed siebie gdy prezentował wady i zalety takiego rozwiązania. - Gdy postawić na spryt i finezję wówczas atmosfera pozostaje prawie niezmieniona. Nie ma takiego wrażenia jak przy pierwszej opcji. Takiego zamieszania. Ale też nie zostawia tak wyraźnego śladu. Pozwala dalej rozciągać kurtynę przed ostatecznym uderzeniem. Tak jak brutalne rozwiązanie stanowi początek uwertury przed głównym finałem. - tłumaczył łagodnie i co brzmiało jakby się rozmawiało z jakimś filozofem, mistykiem czy mędrcem.

- W gruncie rzeczy to nie jest pytanie o węglarzy. Tylko o ciebie. O nas. Kim jesteśmy? Jaką drogą podążamy do celu? Odpowiedzi na te pytania dadzą nam odpowiedź o nas samych. - zaśmiał się cicho z jakimś sentymentalnym uśmiechem jakby nie po raz pierwszy przerabiał podobny zestaw pytań czy sam czy z kimś.

- Cokolwiek wybierzesz przybycie Wilczycy nas wzmocni. Tak samo jak dobór metod. Oczywiście lepiej by wszystko poszło zgodnie z planem ale skoro ty masz go wykonać to najlepiej się będziesz orientować w sytuacji. - Starszy zakończył swoją wypowiedź chyba celowo nie chcąc ingerować w zadanie o jakim nie wiedział zbyt wiele a jakie mieli wykonać jego podwładni. A może też ciekaw był jak sobie poradzą z tym zagadnieniem.

Słowa Starszego z pozoru nie mówiły nic zarazem mówiąc wszystko. Zmuszały ją one przy okazji do ponownego przeanalizowania całej tej dość zagmatwanej sytuacji. Szła więc chwilę tuż obok mistrza pochłonięta w swoich myślach. Starała się skompletować wszystkie fakty i rady a następnie ułożyć z nich spójną całość. Brunetka nie lubiła działać pochopnie i zazwyczaj trzykrotnie się nad czymś zastanawiała nim przystąpiła do działania. Tak było i tym razem. Deski pod ich nogami skrzypiały niczym nienaoliwione zawiasy. Oni jednak stawiali krok za krokiem wędrując to w jedną to w drugą. Tym razem ciszę pierwsza przerwała kupiecka wdowa. Podziękowała przełożonemu za te cenne i dość nietypowe rady. Wszak niosły one ze sobą dwojaką wartość. Po pierwsze i co dość oczywiste były wskazówką. Po drugie jednak kryły specyficzny komplement. Nie były jednoznaczne i zmuszały ich adresata do myślenia. Pokazywały więc iż Starszy ceni swoją podopieczną za jej intelekt i błyskotliwość. Stawiając tym samym na jej inicjatywę i samodzielność. Famme fatale bardzo to schlebiało motywując do dalszego działania. W tym momencie jednak jedyne co jej pozostało prócz podziękowań to spytać się zamaskowanego mężczyzny czy nie przewiduje dla niej jakiegoś dodatkowego zadania a następnie jak wzorowa uczennica wrócić do szeregu.

---

Koniec zboru zbliżał się wielkimi krokami. Każdy z kultystów odbył już indywidualną rozmowę ze Starszymi i teraz powoli szykował się do wyjścia. Ver miała jednak do załatwienia jeszcze kilka spraw. Skierowała się więc do Sebastiana aby wraz z nim ponownie odwiedzić Bydlak. Cyrulik był mocno zaskoczony widząc leżącego w klatce dwugłowego psa. Wiele już w swym życiu przeżył. Nic jednak nie było w stanie go przygotować na widok tego dość oryginalnego okazu. Młody mężczyzna wykazał się jednak pełnym profesjonalizmem i przystąpił do działania wedle dostępnej mu wiedzy i sztuki lekarskiej. Po wszystkim oboje ruszyli w stronę wyjścia. Versana potwierdziła jutrzejsze spotkanie przekazując cyrulikowi adres swojej kamienicy i poinformowała go że do rozmowy a propos węglarzy i tajemniczej kultystki wrócą jutro.

Kolejnym punktem, który brunetka musiała odhaczyć była rozmowa z Karlikiem w związku z gołębiami. Tu szczęście również jej sprzyjało. Brzuchaty jegomość nie opuścił jeszcze pokładu rozmawiając o czymś na boku z jednonogim kapitanem. Urocza kultystka poczekała więc jak obaj skończą konwersacje a następnie zagadała skarbnika.

Czas ją gonił ona jednak przed powrotem do domu musiała porozmawiać jeszcze z Kurtem. Nie było w tym na szczęście nic skomplikowanego bo tak naprawdę miała do przekazania mu rozporządzenie, które wydał jej przełożony. Stary wilk morski nie sprawiał problemów. W sumie to informacja o wojowniczej kobiecie z północy mocno go pobudziła i zainteresowała. Możliwe też że rozbudziła ona jego fantazję i spowodowała iż młodzieńcze wspomnienia kiedy to jednonogim kapitan dryfował po morzach i oceanach ożyły odmładzając tym samym go o kilka bądź kilkanaście lat. Kultystka więc odsłonił przed nim rąbka tajemnicy tak aby zaostrzyć jego apetyt i zdobyć nieco więcej sympatii i zaufania. Z resztą żyli raczej w dobrych relacjach. Mimo swej surowość i prostolinijności mężczyzna posiadał w sobie coś takiego, że po prostu nie dało się go nie lubić.

Gdy była już na stałym lądzie dostrzegła przed sobą skrywającą się w pół roku Łasice. Postanowiła więc dołączyć do niej i w drodze powrotnej zamienić kilka zdań. Gryzły ją trzy rzeczy i koniecznie chciała teraz wszystkie wyjaśnić. Zaczęła więc od ich ostatniego spotkania a w sumie od jego końcówki. Widziała wtedy niezbyt zadowoloną minę swojej kochanki oraz wyczuła w jej głosie ewidentny wyrzut i rozczarowanie. Postarała się więc na spokojnie wytłumaczyć jej swoja aktualna sytuacje i to, że musi być wyjątkowo uważana, że wiele osób na nią spogląda i że maska, którą nosi na codzień jest elementem gry jaką prowadzi dla dobra ogółu. Dodała również, że nie zrobiła tego po złości oraz, że wszystko jej zrekompensuje. Drugą rzeczą o której chciała porozmawiać z siostrą była ich wojownicza przyjaciółka. Opowiedziała jej o swoim pomyślę związanym z Sebastianem oraz o uwagach jakie przekazał jej Starszy. Na koniec zaś młoda wdowa postanowiła się upewnić czy na pewno widzą się dzisiaj na koncercie u van Hansenów a nazajutrz w "Kocie" na umówione z Louisą randce.
 

Ostatnio edytowane przez Pieczar : 27-09-2020 o 20:33.
Pieczar jest offline