Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2020, 09:09   #353
Rebirth
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
Przyparty do ściany Smirnov, uznawał sytuację za wyjątkową porażkę. Ze wszystkich możliwych i przyjaznych kontaktów, mogących zapewnić mu kryjówkę, jedyny który odpowiedział na prośbę okazał się Aleksiej Smitschuk, prowadzący najbardziej obskurny i ponury lokal, chyba nie tylko w historii Northside. Bo niby dlaczego nie? Pralnia Nikity była zawsze otwarta dla każdego, sęk w tym, że każdy kto znał to miejsce niekoniecznie był chętny tam przychodzić. Jej właściciel - niejaki "Nikita", którego prawdziwa tożsamość była owiana tajemnicą, doskonale o tym wiedział. Po prostu nie szedłeś tam z brudnymi ciuchami, a z brudną przeszłością, która nieczęsto stawała się jeszcze brudniejsza po wyjściu z tego owianego kiepską sławą przybytku. Ale jak to jego tatko - zapalony szachowiec mawiał, gra się tymi figurami, które pozostały ci na planszy. A ta stawała się dla ich drużyny co raz bardziej przetrzebiona, na tyle że szach-mat był możliwy przy choćby najdrobniejszym błędzie. Zresztą nawet gdy szli piechotą przez budzące się do życia miasto, Vadim miał nieustanne wrażenie, że złowroga figura czycha tylko by jedynym ruchem zakończyć tę partię.

Zaplecze "Pralni Nikity" , 5 listopada 10:53

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=4CCwktUjG0E[/MEDIA]

Wąskim ciemnym i zagraconym korytarzem, ekipa wyszła na niewielkie, mocno zaniedbane podwórko i podeszła pod żelazne, pordzewiałe i ledwo widoczne drzwi. Nie miały żadnej tabliczki, oznakowania, a raczej przypominały tylne wejście do dawno opuszczonego przybytku. Nic nie zdradzało ich faktycznej wartości. By się otworzyły, należało zapukać w odpowiedni sposób i poczekać cztery minuty. Co więcej, gdzieś pomiędzy okolicznym złomem były ukryte mikrokamery, które o gościach wiedziały na długo przed tym, nim ci pojawili się przed drzwiami. Vadim dowiedział się o skrytym monitoringu przypadkiem, pijąc wódkę z jednym ze strażników, choć oczywiście taka rzecz wydawała się być oczywista i bez pół-oficjalnego potwierdzenia. Żyła nie był nawet pewien, czy po wysttukaniu szyfru ktokolwiek w ogóle otworzy, gdyż umawiając spotkanie, nie napomknął o towarzyszach. Aleksiej co najmniej nie będzie zadowolony.
Vadim wyjaśnił kolegom o co biega z tą procedurą, po czym zapukał odpowiednią ilość razy w odpowiednim rytmie. A potem nastała dłużąca się i przytłaczająca cisza. Jak gdyby zapukał do wrót ciemności, a ta obudzona otaczała ich i próbowała pochłonąć. Wystające tu i ówdzie żelazne pręty, serpentyny krat i pourywanych drabin przeciwpożarowych, stosy worków z zawartością, której nikt nigdy nie chciał już sprawdzać, oraz walająca się wszędzie porzucona elektronika. I oczywiście przeżerający wszystko smród stęchlizny i gnijących zwierzęcych odchodów. Te 4 minuty wydawały się wystarczające, by ktoś przypadkowy zniknął stąd i nigdy tu nie wrócił. Dla Vadima i reszty te 4 minuty wydawały się dłużącą się męką. Nie zdziwiłoby go, gdyby Dickens wydalił właśnie ledwo co strawionego burgera.
W końcu z przeraźliwym, przeciągniętym skrzekiem, żelazne wrota uchyliły się nieznacznie. Nie było widać kto za nimi stoi, ale jego głos od razu zdradzał wschodnie pochodzenie:

- Smirnov. Nikt więcej.
- Oni są ze mną... - spróbował zaoponować Żyła, ale nie zdażył dokończyć nawet zdania.
- Smirnov. Nikt więcej - powtórzył głos zza drzwi, tonem bardziej stanoczym i zniecierpliwionym, a w zasadzie dającym ostatnią szansę na jakąkolwiek wizytę.

Fikser odwrócił się w stronę towarzyszy i wzruszył lekko ramionami.

- Zaczekajcie tutaj. Załatwię to - po czym wzdychając ciężko ruszył do środka. Drzwi ze stalowym hukiem zamknęły się i znów nastała niepokojąca cisza. Tym razem ekipa musiała uzbroić się w większą cierpliwość. Jak widać, negocjacje Vadima trwały dłużej niż przypuszczali. Mogli w ten czas naradzić się i porozmawiać bez jego obecności, czy też zwyczajnie obrobić mu dupę za plecami.

Długie oczekiwanie w końcu przyniosło rezultat. Vadim wyszedł do nich z nietęgą miną, wyglądając jak sprzątacz w miejskim burdelu kończący właśnie swoją zmianę.

- Słuchajta rebiata. Znaczy, koledzy. Mamy wejście grupowe, ale nie liczcie na miłe przywitanie. Raczej będę musiał się Aleksiejowi wytłumaczyć i zamówić do tego ze skrzynkę dobrej wódki. Albo dwie. No i robi to trochę za plecami szefostwa zapewne, więc musimy być gotowi do szybkiej ewakuacji. Zarządzam cię, Abrahamie kierownikiem ewakuacji, gdyż pewnie nie raz spierdalałeś przed mężem wcześniej wracającym z pracy - spróbował zażartować na koniec swej wypowiedzi, ale chyba niezbyt drużynie było do śmiechu.

Wnętrze zaplecza pralni też nie wróżyło luksusu. Ściany były pokryte brudnymi materacami, świeciła się może co trzecia lampa led na suficie, choć większość i tak co jakiś czas migotała, bzycząc przy tym spięciami elektrycznymi. Ciemny korytarz prowadził ku emanującej fioletowym neonem salki, z której swawolnie snuła się niczym żmija cienka narkotyczna ścieżka dymku, o lekko marihuanowej nucie, z dodatkiem jakiegoś paskudnie metalicznego syfu. Cienie postaci majaczyły na ścianie z oddali, a im bardziej się zbliżali, tym narastały stłumione mocno beaty popsy, rosyjskiego tanecznego disco. Przeplatane były niezrozumiałymi pokrzykiwaniami w rosyjskim dialekcie i szklanymi stukotami. Sala do której weszli była wypełniona porozwieszanymi łachami, pralkami pamiętacymi lata 80 i postsowieckimi, żelaznymi meblami, które po numeracji Vadim określił jako własność Armii Czerwonej. Była też brudna i poplamiona smarem kanapa i połowa fotela przyparta brakującym oparciem do ściany. Lampy LED zmieniały barwy co jakąś minutę, toteż fioletowa poświata zdążyła zmienić się w zieloną, czerwoną i ciemnopomarańczową. Parter pralni był oczywiście tylko przykrywką, bowiem najgrubsze i najciemniejsze interesy robiło się na pierwszym piętrze. Na drugim był za to całkiem tani dom publiczny, choć czasami ponoć trafiało się na "leżaka", czyli pracownicę która przedawkowała i zaliczyła zgon, czasami nawet taki naprawdę. Vadim liczył, że Aleksiej pozwoli im zająć choć jeden pokój tam właśnie, choćby taki najbardziej obskórny. Na wygody przyjdzie jeszcze czas gdy rozbiją bank z neseserem, a wszelkie poświęcenie miał nadzieję będzie tego warte. Jeden z rosyjskich drabów nakazał im czekać. Zapewne poszedł zdać raport Smitschukowi. Vadim szykował się na trudne negocjacje.
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 27-09-2020 o 09:18.
Rebirth jest offline