Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2020, 19:49   #83
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 24 - 2519.I.15; agt (7/8); wieczór

Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; ulica Złota; rezydencja van Hansenów
Czas: 2519.I.15; Agnestag (7/8); wieczór
Warunki: cisza, ciepło, jasno, gwar rozmów na zewnątrz ciemno, powiew, pogodnie, s.lodowato


Versana


- No to chyba jesteśmy na miejscu. - głos mężczyzny z jakim wystrojona brunetka dzieliła kabinę powozu promieniał życzliwym ciepłem. O tak, porucznik Marcus Fink jako towarzysz sprawdzał się bez zarzutu. Na pewno nie było wstyd kobiecie ze średnich warstw społecznych pokazać się z nim w towarzystwie. Zwłaszcza, że wdowa po kupcu który nie był jednym z największych potentatów handlu morskiego w tym mieście nie bardzo miała co liczyć na to, że któryś z wyżej urodzonych kawalerów zniży się by przyjść na imprezę towarzystką tego formatu z kimś niższą od siebie rangą.

Tak to już było na tym świecie, że człowiek czy nawet nie-człowiek był innym równy ale tylko wewnątrz swojej warstwy. I te warstwy kiepsko się ze sobą mieszały. A zwłaszcza dostać się do tych wyższych było trudno. Na takich spotkaniach młoda i atrakcyjna dama mogła się jeszcze dostać jako partnerka jakiegoś dżentelmena no ale im różnica w pochodzeniu była większa tym kandydatów brakowało. Pod tym względem porucznik Fink wydawał się odpowiednim kandydatem dla wdowy van Drasen. Oboje mieli podobną pozycję towarzyską w tym mieście więc dla żadnego z nich nie było ujmą pokazać się właśnie z takim partnerem. Chociaż należało oczekiwać, że na balu tego formatu, wystawianym przez jeden z najmożniejszych i najbardziej wpływowych rodów to pewnie i tak będą prezentować się skromnie. Kto wie? Może gdyby to nie była impreza organizowana przez Froy’ę to w ogóle nie byliby na liście gości? Właścicielkę jednego magazynu czy oficera śledczego na pensji ratusza raczej trudno było uznać za atrakcyjnych czy równorzędnych partnerów dla van Hansenów. Ale widocznie jakoś zainteresowali Froy’ę na tyle by dostać zaproszenie.

A mimo to, że Versana była pewna, że dzięki swoim kobiecym atrybutom i intuicji uda jej się zmanipulować oficerem śledczym to uświadomiła sobie, że właściwie wie o nim bardzo niewiele. Niewiele więcej niż to co pewnie inni o nim wiedzieli. Nigdy nic nie mówił o swojej pracy więc i dzisiaj też nie. Nic nie wiedziała o jego życiu towarzyskim czy prywatnym poza tym, że był stanu wolnego i chyba robił sobie nadzieję, że młoda wdowa odda mu atencję jaką jej okazywał. Nie wiedziała skąd wziął ten powóz jakim zajechał pod jej kamienicę a teraz przed rezydencję van Hansenów. Raczej nie należał do niego i na pewno nie był to powóz mogący się równać z tym jaki mieli van Zee. Ale był. I spełniał swoje transportowe i towarzyskie funkcje.

Ledwo zdążyła gdy ten powóz zajechał niedawno przed jej kamienicę. Po zborze miała naprawdę niewiele czasu by wrócić do domu, przebrać się i naszykować na wieczorny koncert. Właściwie to porucznik Fink musiał poczekać na dole aż gospodyni której asystowała Brena ostatni raz się muśnie tu i tam wreszcie schodząc na dół do swojego towarzysza. I tam porucznik, chociaż już nie młokos to na galowo prezentował się na pewno całkiem nieźle. Schludny, zadbany ubiór może nie mógł się równać z tym czym nosiły się wyższe szarże i klasy ale i tak nie przynosił wstydu ani właścicielowi ani swojej partnerce. Właściwie to Versana nawet wyczuła, że zrobił wrażenie na Brenie. Chociaż pokojówka wydawała się przeżywać ten bal jakby sama miała się tam udać. A dla zwykłej pokojówki taki oficer to już był ktoś z wyższych sfer jak dla niego van Hansenowie czy van Zee. Zresztą po tym jak Greta życzliwie się do niego zwracała dało się poznać, że na niej też musiał zrobić przyzwoite wrażenie a przecież nie była już młodą trzpiotką. No a potem porucznik Fink zabrał swoją partnerkę tego wieczoru na ten wieczór traktując ją z galanterią i zostawiając za sobą obie służki które na pożegnanie życzyły im udanej zabawy i pomachały na pożegnanie.

A jeszcze wcześniej, jak już opuszczała “Starą Adele” udało jej się porozmawiać z kuternogą. Właściwie sam ją zaczepił. Wcześniej pewnie rozmawiał ze Starszym więc mógł jej przekazać adres kryjówki do jakiej mogła sprowadzić Normę. Nie była tak daleko od zacumowanej krypy. Przeszli się z początku we trójkę gdy stary wilk morski kuśtykał obramowany przez dwie młode kobiety a one uprzejmie szły jego tempem by nie jego kalectwo mu nie przeszkadzało. Pokazał im które to drzwi, otworzył je i ukazało się wnętrze chyba niewielkiego urzędu czy biura. Tak na jedno biurko. Ale na zapleczu była mała izba. Na mieszkanie dla jednej osoby było w sam raz. Na koniec jeszcze oddał Versanie klucz aby mogła tam przetransportować toporniczkę kiedy będzie trzeba. No i jak będzie no to niech da znać to on spróbuję co zapomniał ze swojej znajomości kislevskiego. Przy okazji okazało się, że Normę do miasta sprowadził Strupas i on ją zostawił u węglarzy którzy byli jakimiś jego znajomkami.

Potem pożegnały się z Kurtem no i zostały we dwie. Obie też wracały z portu, podobnie jak tydzień temu. Ale praktycznie od początku Łasica dała odczuć, że jest wkurzona na Versanę jak jasna cholera. Brakowało tych jej żartów, flirtów i radosnego szczebiotu jakimi w ciągu ostatniego tygodnia zasypywała koleżankę. Słuchała, czasem pokiwała głową ale nie dało się nie zauważyć tej chłodnej rezerwy z jaką traktowała rozmówczynię. Zwłaszcza w porównaniu z życzliwą atencją jaką okazywała młodej wdowie przez ostatnie parę dni. Zamiast tej zabawnej, nieskrępowanej flirciary jakiej pasowała rola uległej kochanki teraz Versana miała do czynienia z profesjonalną złodziejką, włamywczaką i oszustką z jaką mają wspólne biznesy do załatwienia. No ale pod tą rezerwą wyczuwała świeżą ranę jaką sprawiła jej Versana ostatniej nocy. Żal, rozczarowanie, rozgoryczenie, odrzucenie i złamane zaufanie. To je teraz oddzielało i stało między nimi. I jeśli tego jakoś nie naprawią to groziło, że zostanie to na stałe i może z czasem zniknie a może rozrośnie się jeszcze bardziej.

Ale mimo wszystko Łasica nie odmówiła swojej pomocy. Powiedziała, że będzie na tym koncercie van Hansenów i powinna być jako jedna z kelnerek na głównej sali balowej. Wydawało się, że “na logikę” to do Łasicy nawet dociera skąd takie a nie inne zachowanie kupieckiej wdowy ostatniej nocy. I po kupieckiej wdowie nawet by się spodziewała czegoś takiego. No ale nie po swojej kochance, przyjaciółce i siostrze w wierze. Przecież mogła się zmyć nad ranem i nawet by nikt nie wiedział o tej wizycie! I jeszcze po tych kazamatach jak idiotka kazała sobie prawie w środku nocy uszykować kąpiel by zrobić dobre wrażenie i niespodziankę swojej siostrze, celebrować z nią jej nowego węża. Ale “siostra” ją spławiła w sam środek mroźnej nocy! No tak. Trudno się było przebić przez ten świeży żal wyływający ze świeżej rany łotrzycy. No ale żadna z nich nie bardzo miała czas to rozstrząsać. Musiały się rozstać i każda na własną rękę miała dotrzeć do siebie i dotrzeć do rezydencji van Hansenów. Wedle planu powinny się już spotkać na sali bankietowej.

A na razie byli na miejscu. Już było sporo po zmierzchu więc mimo pory wczesnego wieczoru panowały zimowe ciemności. Na zewnątrz panował siarczysty mróz chociaż dla kogoś w zimowym ubraniu nie był aż tak dokuczliwy. Zwłaszcza jak się tylko szło kawałek od powozu do głównego wejścia rezydencji. Zdeptany śnieg chrzęścił pod butami a porucznik Fink jak wypadało na dżentelmena podał partnerce ramię by mogli razem wejść do środka. Tam już czekał na nich kamerdyner w liberii van Hansenów wiający gości.



Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; pustostan; kryjówka Strupasa
Czas: 2519.I.15; Agnestag (7/8); wieczór
Warunki: wnętrze domu, półmrok, chłodno na zewnątrz ciemno, powiew, zachmurzenie, s.lodowato


Strupas



No i wreszcie we własnych śmieciach. Strupas po paru dniach wizyty wśród odmieńców mógł wreszcie rozłożyć się we własnym barłogu. Nadal był zziębnięty i zmęczony. Chociaż wizyta na “Adele” pomogła mu zregenerować siły to jednak była zbyt krótka by znacząco zmienić sytuację. Ale przyjemnie było posiedzieć w cieple i wśród przyjaznych twarzy.

Dziś już nie miał za bardzo siły na nic. Ale mimo, że położył się w swoim ulubionym miejscu do zmęczonego ciała i umysłu sen nie przychodził tak od razu. Te wszystkie spotkania, słowa, rozmowy w jakich brał udział i był świadkiem jakoś same wracały do zdeformowanej głowy.

- Ah, to ty sprowadziłeś Normę do miasta? A znasz tych węglarzy? Może byś pomógł załatwić by Norma znalazła się u nas. Łasica i Versana już się zajmują tą sprawą ale skoro znasz tych ludzi to twoja pomoc byłaby na miejscu. - tego chyba Starszy się nie spodziewał z tą toporniczką jaką garbus parę dni temu spotkał na swojej leśnej drodze ale gdy się do tego przyznał ich mistrz wydawał się bardzo z tego zadowolony. No i chyba liczył na jego pomoc w tej sprawie. Wyglądało na to, że los jakoś splótł koleżanki ze zboru z wilczycą z północy tylko nie miały pojęcia, skąd się wzięła w mieście i, że był w to zamieszany ich garbaty kolega ze zboru. Ale jak miał znajomości u węglarzy no to powinno być teraz łatwiej.

- Ciekawe, ciekawe… bardzo ciekawe… - natomiast wieści jakie przyniósł Starszemu z jaskini odmieńców zaciekawiły mistrza. Ta niespodziewana nadpobudliwość ich kopytnych kuzynów w wierze i to co się działo w osadzie Kopfa.

- Ta Opal musi być bardzo interesującą osobą. - zamaskowany lider zboru wydawał się być zaintrygowany wieszczką odmieńców. Z ciekawością słuchał i wypytywał co dokładnie powiedziała garbusowi gdy z nią rozmawiał.

- Widzę, że jesteś zmęczony Strupasie. Wracaj do siebie i odpocznij. Nabierz sił. To musiała być ciężka podróż w samym środku zimy. Przyjdź na początku tygodnia jak już nabierzesz sił. Kurt przekaże ci nowe wytyczne. Z tą wymianą podoba mi się ten pomysł ale to trzeba zorganizować jak należy a to trochę czasu może zająć. Ale skoro nasi bracia mają takie kłopoty nie możemy pozostać obojętni. - Starszy wydawał się doceniać i był zadowolony z takich wieści i inicjatywy jaką wykazał się garbaty kultysta. Zupełnie jak ojciec ze swojego syna. Niemniej pewnie obecnie Strupas wyglądał gorzej niż zwykle więc musiał uznać, że należy mu się trochę odpoczynku.

- I widzę Strupasie, że ta podróż była dla ciebie oczyszczeniem. Twój płomień wiary rozgorzał prawdziwym żarem. Dobrze. Bardzo dobrze! Cieszy mnie to niepomiernie. A z tymi gołębicami to bardzo ciekawy pomysł. Ale też trzeba na to czasu. No i sił. Na razie więc odpoczywaj i nabieraj sił mój synu. - Starszy pożegnał się z nim przyjaźnie i ciepło. Głos ociekał mu troską i życzliwością. Jakby Strupas był dla niego najważniejszy. A pewnie i był integralną częścią zadań o jakich mówili. Na razie jednak dał mu wolne by wróciły mu siły po tej ciężkiej, zimowej przeprawie. I pomysł był chyba dobry. Jutro, jutro będzie nowy dzień i nowe szanse. Także by odzysać siły. Do czasu aż Starszy go jakoś nie wezwie albo sam nie zgłosi się do Kurta to miał czas odpocząć albo zająć się swoimi sprawami. I gdzieś na tych wnioskach powieki garbusa w końcu skleiły się na dobre i zapadł w błogą ciemność.



Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; ulica kwiatowa; kryjówka Sebastiana
Czas: 2519.I.15; Agnestag (7/8); wieczór
Warunki: cisza, ciepło, jasno na zewnątrz ciemno, powiew, zachmurzenie, s.lodowato



Sebastian klęczał właśnie my dorzucić do pieca. Wychłodziło się przez jego nieobecność. Trzeba było napalić by się rozgrzać. Pacierz czy dwa i znów będzie przyjemne ciepło ale na razie to było dość chłodno. Dorzucając kolejne drwa do pieca młody cyrulik miał okazję przetrawić spotkanie na “Starej Adele”. Pierwsze w nowym roku w jakim brał udział.

Po spotkaniu opuścił krypę jako jeden z ostatnich. Kurt odprowadził go do krawędzi burty, poczekał aż zejdzie po czym wciągnął drabinę na górę czyniąc z miejsca dostęp do starej krypy dużo trudniejszym. Został z nim dłużej bo musiał sprawdzić na spokojnie stan Bydlaka. A Kurt mu się przydał. Po pierwsze to właśnie kuternoga dotąd dbał o czworonożnego odmieńca, po drugie ten odmieniec już trochę się z nim oswoił a po trzecie był ciężki więc druga osoba była bardzo przydatna by tam unieść to czy tamto aby można było obejrzeć rany i się nimi zająć. Okazało się, że Kurt ma całkiem niezłą wprawę albo talent w takiej opiece. Ale stan Bydlaka był ciężki. Jeszcze nie zdechł. Ale mógł to zrobić w każdej chwili.

Na ile się cyrulik zorientował to przyczyną tego stanu rzeczy były liczne ugryzienia. Pewnie od innych psów czy czegoś o podobnym rozstawie szczęk. No i duża utrata krwi. Nie wiadomo czy nie nazbyt duża. Organizm balasnował na granicy wydolności. Dlatego nie było pewne czy zwierz przeżyje. Każda godzina była dla niego walką o przetrwanie. Leżał na boku ciężko dysząc i ledwo reagując na to co się wokół dzieje. Skamlał, żałośnie albo warczał groźnie gdy próbowali go odwróćić na drugi bok czy unieść.

Kurt posmarował mu rany ziołową maścią na miodzie. Co wydawało się słuszne. Powinno pomóc na leczenie ran. Cyrulik mógł zalecić od siebie podawanie krwi i wątroby. Coś co mogło pomóc odtworzyć utraconą przez ogara krew. I można było tylko modlić się by jego bebechy działały na tyle podobnie do ludzkich by to zadziałało. Ludziom mógłby założyć bandaże no ale Kurt odradzał. Twierdził, że i tak je zerwie jako ciało obce. Niemniej jeśli by cyrulik chciał spróbować to mu nie zamierzał przeszkadzać. No i szwy. Musiał założyć szwy. Tam i tu Kurt pozszywał co niektóre rany ale dość topornie. W końcu był bosmanem a nie cyrulikiem. Tutaj Sebastian miał więc pole do popisu.

Więc trochę im zeszło. Na odchodne i stary wilk morski przekazał mu wieści, że ci węglarze u których jest ta topornczka z pónocy to jacyś znajomi Strupasa. A w ogóle to się okazało, że właśnie garbus przyprowadził ją do miasta i do nich. A potem Sebastian samotnie wrócił do swojej kryjówki. Ledwo wszedł do domu, rozpłaszczył się i właśnie dokarmiał ogień w piecu gdy usłyszał pukanie. Okazało się, że przyszedł Lucas.

- O, jeszcze nie śpisz. Dobrze, bo nie byłem pewny. A z portu wracam to zaszedłem. - przywitał się robotnik portowy. No to weszli do tej jeszcze dość chłodnej izby więc Lucas się nie rozbierał. Zresztą nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Żadnym magów nie znalazł. I bardzo dobrze! Kto by chciał mieć maga za sąsiada czy pod dachem? To porządny port jest a nie jakieś wciórności jak tam w stolicy. Zresztą obaj zdawali sobie sprawę, że właściwie nie bardzo wiedzą po czym rozpoznać takiego magistra sztuk tajemnych. Jedynego jakiego znał Sebastian to Aaron. A on nie prezentował się zbyt godnie i nie wyglądał zbyt imponująco. A z tego co mówił Lucas to doker nie znał żadnego. Tylko tyle co wszyscy, że spiczaste czapki, togi, gwiazdy, księżyce, brody… No to nikogo takiego nie kojarzył ani nikt kogo zapytał.

- A nie ma się co dziwić. Zima jest. Nie ma ruchu, ze dwa tygodnie jak jakiś statek wpłynął do portu. Większość stoi od miesiąca i będzie tak stać do wiosny czekając na nowy sezon. Roboty nie ma. Sam szukam czegoś po jakichś magazynach czy co. - przyznał niechętnie Lucas. Zima to był widocznie trudny czas dla kogoś kto żył z morza i portu. No a bez tego to i nie było wieści by jakiś statek wpłynął do portu i coś w nim rozładowywał. Nawet jeśli to musiało być jak jeszcze statki kursowały czyli z parę tygodni temu, pod koniec jesieni. No i o żadnych pływających łabędziach też Lucas ani jego znajomi nie słyszeli. Te nazwy jakie powtórzył Sebastian już słyszał także i w kapitanacie dziś rano.

- Jak to coś niezgodnego z prawem to pewnie zawieźli to na wyspę przemytników. Trzeba by przemytników popytać. Chyba, że to towar na zamówienie ktoś przywiózł albo na przeładunek na inny statek. - sądząc z tego co i jak Lucas mówił to chyba był sceptycznie nastawiony co do takiego szukania igły w stogu siana. A jak by to miało być jakieś czarostwo to jak na bogobojnego obywatela Imperium nie miał ochoty się tym zajmować.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline