Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2020, 16:56   #14
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację

Bolało ją… wszystko.

Ręce, nogi, plecy, brzuch. Głowa. Żołądek. Podbrzusze. Ale ten ból był niczym wobec tego, który odczuwała gdzieś w środku. Nie w środku ciała. Nie chodziło o śledzionę ani nic takiego. Choć miała wrażenie, że śledziona tez ją boli.( I nawet fakt, że Agnieszka nie ma pojęcia, gdzie ta śledziona jest, wcale jej nie przeszkadzał boleć.)

Leżała nieruchomo, próbując ogarnąć, nazwać to uczucie, którego źródła nie była w stanie zidentyfikować. Jedyne skojarzenie które generował jej otumaniony czymś – lekami ? wspomnieniami? doznaniami? – mózg, było tak niedorzeczne, że nie chciała go dopuścić do świadomości. Ale było uparte. Nie poddawało się, uderzając raz za razem, próbując przebić się z obrębu pola świadomości, z tego „tyłu głowy”, gdzie za wszelką ceną próbowała je zepchnąć. Bo jak może boleć coś, czego nie ma? A może jest? Ta chwila zawahania spowodowała, że straciła czujność i skojarzenie przedarło się przez barierę świadomości.

Bolała ją dusza.

Wsunęła dłoń za czarną kotarę z napisem Veritas. Poczuła chłód, dojmujący, przenikający do szpiku kości. Jakby ktoś wyssał całe ciepło, całe życie i zostawił pustkę. Mroźne NIC. Mimo to nie cofnęła się, być może, gdyby pomyślała, gdyby ten cholerny podkomisarz nie stał za jej plecami, taki opiekuńczy, troskliwy, wspierający… Tak podobny do Jean-Luca, że aż się przestraszyła. Gdyby miała chwilę na zastanowienie się, pewnie by odpuściła.
Ale ilość doznań, obrazów, okrucieństwa przytłoczyła ją i w zetknięciu z fizyczną tęsknotą za Jean-Luciem, uśpionym pożądaniem, i tym nagłym, nieoczekiwanym ciepłem, które poczuła od Kostrzewskiego, zaburzyła jasność myślenia.

Dlatego dała krok do przodu.

Nie potrafiła rozróżnić, co było realnym wspomnieniem, a co wytworem przeciążonego mózgu.

Obrazy i towarzyszące im emocje nakładały się na siebie, kreując niestrawną, drażniącą mieszankę. Krew, odrąbane części ciała, cierpienie, wnętrzności. Szaleniec z tasakiem, odprawiający jakiś rytuał. Esesman w mundurze od Hugo Bossa, rozczłonkowane ciało kobiety. Za dużo. Nie mogła w sobie tego wszystkiego pomieścić. Miało ochotę wymiotować, wyrzucić z siebie to wszystko, oczyścić się. Wejść do oceanu i płynąc przed siebie, aż do utraty tchu, aż będzie miała silę tylko na to, aby położyć się na plecach i pozwolić unosić falom. Kochać z Jean-Luciem. Kochać się z Brunem.. Gadać z Baśką przy winie, najlepiej w jacuzzi…

Tak.

Sięgnęła na szafkę obok szpitalnego łóżka, i krzywiąc się bólu, ruch był zbyt gwałtowny, wzięła telefon.

- Cześć – powiedziała, kiedy Basia odebrała w końcu, po siedmiu sygnałach, co nie było szczególnie dziwne biorąc pod uwagę, że dochodziła 3 w nocy. – Strasznie się popieprzyło…
Przez kolejne 40 minut mówiła, płakała, złościła się i słuchała pocieszających słów przyjaciółki. A potem – trochę przed czwartą – w końcu zasnęła, już spokojniejsza, snem bez koszmarów, bez rozczłonkowanych ciał i katowanych kobiet. I dospała do rana.



- Mamo – Agnieszka starała się brzmieć poważnie i groźnie (co nie jest łatwe, kiedy człowiek leży na kanapie w salonie rodziców, totalnie upupiony, w pościeli w jednorożce, otoczony szklankami z rumiankiem, melisą i domowym bulionem) – Bardzo, ale to bardzo cię proszę, nie nazywaj więcej pana Kostrzewskiego „moim dobroczyńcą” ani „bohaterem” – starała się oddychać głęboko i mówić spokojnie, ale nie do końca jej się to udawało. – Bo mnie zaraz nagły szlag trafi! – chciała dodać, ale nie dodała. – Bardzo proszę!
- Ale Agusiu!
– mama usiadła obok . – Oglądałam Wiadomości, a nawet Polsat. Wszędzie mówią to samo: spanikowany tłum, stratowane osoby, ciemność, zamieszanie… Podobno ktoś zasłabł, ktoś też mówił, że rozpylono jakiś gaz. Halucynogenny? Pan Komisarz wyprowadził cię a chyba nawet wyniósł, byłaś nieprzytomna, gdyby nie on… - kobieta załkała, przyciskając do siebie córkę. – Tata, a teraz… nie wiem… jakim sobie poradziła, gdybyś ty….

Agnieszka zesztywniała, a potem ogarnął ją obezwładniający chłód, kiedy wyobraziła sobie siebie wynoszoną przez Kostrzewskiego… I obrzydzenie. Wiedziała już, że musi się z nim skonfrontować, dopytać…
Przytuliła się mocniej do matki, obejmując ją.
- Wiem mamo, wiem. Ale już wszystko dobrze. Nic mi nie jest nie martw się. Wszystko będzie dobrze. – zapewniała na raz i matkę, i siebie.

Po chwili kobieta uspokoiła się, zabrała puste i prawie pełne szklanki i kubki, aby zaraz donieść nowe.
- Mamo – zaczęła Agnieszka. – Bo chciałabym jeszcze spytać o coś… To trochę wstydliwe. Chyba. Czy my mieliśmy kogoś w rodzinie, dziadków, nie wiem, którzy działali na rzecz Rzeszy? Znaczy nazistów?

Matka spojrzała, zdziwiona na Agnieszkę.
- Nic o tym nie wiem, córuś. A skąd takie pytanie?
- Tam chyba było jakieś zdjęcia z esesmanem, coś mi się skojarzyło.. nieważne. Odpocznę trochę, dobrze?
Chciała jeszcze dopytać o dziwne wspomnienie, ojca każącego matce urodzić TO dziecko. Czy chodziło o nią? Nie , to przecież absurd, matka nie mogła rozważać aborcji… Nie znalazła odwagi.
- Dobrze, kochanie – pani Wanda zaczęła zbierać naczynia. – Podjadę do taty, a ty odpoczywaj.

Kiedy kobieta wyszła, Agnieszka podniosła się. Najpierw przejrzała swoje dokumenty wypisowe ze szpitala - stłuczenia, otarcia, siniaki to wszystko jest opisane w akcie przyjęcia. Dodatkowo opisane było omdlenie i uderzenie w głowę. Zalecano odpoczynek, ograniczenie aktywności, obserwację i rezonans na kontroli za tydzień. W jakiś sposób zgadzało się to z opowieścią matki. Choć nie tłumaczyło zachowania Kostrzewskiego.

Włączyła komputer, sprawdzając na raz informacje na fb, Instagramie, tvn 24, BBC i kilka innych stron informacyjnych
Media ogólnokrajowe od kilku dni żyły tym, co wydarzyło się w czasie wernisażu Krausego. W pewnym momencie wybuchła panika wśród widzów. Według jednych jej powodem było zasłabnięcie kilku widzów oraz przerażenie wywołane zdjęciami Krausego. Wedle innych relacji, ktoś zaczął krzyczeć, że ulatnia się gaz.
Media oczywiście podchwyciły tę pierwszą wersję i mocno akcentują, że to obrazoburcze fotografie spowodowały wybuch paniki wśród widzów.
W efekcie paniki kilka osób zostało rannych, kilka zasłabło, a sama wystawę zamknięto.
Następnego dnia organizacje katolickie zorganizowały protesty pod zamkiem domagając się całkowitego zamknięcia wystawy, a co bardziej radykalni nawet chcieli publicznego zniszczenia zdjęć.
Krause nie zabrał publicznie głosu w tej sprawie. W mediach występuje za to Filip Górski, przyjaciel Krausego i kurator wystawy. Lekceważąco odnosi się do wybuchu paniki i zrzuca to na karb nieprzygotowania widzów na odbiór dojrzałej sztuki i uleganie instynktem stadnym. Narzeka na purytanizm Polaków, na ich zaściankowość i brak zrozumienia zasad rządzących współczesną sztuką. Wraz z kilkoma krytykami domaga się ponownego otwarcia wystawy, aby każdy mógł przekonać się na własne oczy, a nie opierać na opinii innych.
Minister Kultury, który oficjalnie jest patronem i współfinansuje wystawę także nie zabrał głosu w tej sprawie. Ustami rzecznika tylko zapewnił, że w Polsce zagwarantowana jest wolność słowa, ale trzeba też liczyć się możliwością obrazy uczuć religijnych. Mowa trawa z której nic nie wynika. Ewidentnie czynniki rządowe chcą poczekać, aż burza wokół wystawy ucichnie.

Na FB i Instagramie Krausego jest tylko zdjęcie zamkniętych policyjna taśma drzwi prowadzących do sali, gdzie była wystawa i podpis “Nie zamkniecie nam ust” #freedom #wolnesłowo #wolnasztuka
Na FB Jean-Luca jest informacja o zamknięciu wystawy jego przyjaciela Olgierda Krausego. Namawia on wszystkich artystów, ludzi ceniących wolność i niezależność do podpisywania petycji zmuszającej polskie władze do ponownego otwarcia wystawy. Zamieszczonych jest też kilka zdjęć z wystawy, głównie z części zielonej “Illusio”.
Na Instagramie Jean-Luca pojawiło się kilka nowych zdjęć, które rzuciły się w oczy Agnieszce ze względu na miejsca. Są tam kamieniołomy w Rogoźnicy oraz okolice pałacu Jedlinka.
Na swoich kontach FB, Instagramie i innych mediach firmowych Agnieszka dostała jedną i tę samą wiadomość.
"Musimy porozmawiać o Dyrektorze Czesławie Więcku, Prokuratorze Jerzym Szackim i kluczu."
Nadawcą jest Wojciech Grzegorczyk.
Oraz mnóstwo zapytań o jej stan zdrowia, A także propozycja sesji zdjęciowej do nowej kampanii społecznej „Stop przemocy wobec kobiet”.


Przekopanie się przez to wszystko zajęło jej prawie godzinę. Dwie rzeczy uznała za ważne.

Przede wszystkim - na Instagramie Jean-Luca pojawiło się kilka nowych zdjęć, które rzuciły się w oczy Agnieszce ze względu na miejsca. Były tam kamieniołomy w Rogoźnicy oraz okolice pałacu Jedlinka. Zdjęcia dodane zostały kilka dni temu Czy możliwe, że Jean-Luc był w Polsce?! I to niecałe pól godziny jazdy samochodem stąd?

Na swoich kontach FB, Instagramie i innych mediach firmowych Agnieszka dostała jedną i tę samą wiadomość.

"Musimy porozmawiać o Dyrektorze Czesławie Więcku, Prokuratorze Jerzym Szackim i kluczu."

Nadawcą był Wojciech Grzegorczyk. Sprawdziła jego konto – świeżutkie i bez dwóch zdań fejkowe. Wywaliła wiadomości do spamu a gostka zablokowała.

Klucz. Klucz do skrytki. Tkwił w tym samym miejscu, gdzie go znalazła i gdzie go potem zostawiła, dochodząc do wniosku, że jeśli znów będą go szukać, to na pewnie nie wrócą do raz sprawdzonych miejsc. Na pewno umieścił go tam ojciec.. ale kim byli ONI, którzy chcieli go znaleźć? Spotkanie z Rawiczem mógłby wyjaśnić, lub chociaż naświetlić, sprawę, ale zdjęcia Jean-Luca miały już kilka dni… Musiał je wrzucić wtedy, jak leżała nieprzytomna, inaczej by zauważyła.. czy ciągle przebywa w tych okolicach? Czy może ryzykować kolejny dzień zwłoki?

Wiedziała jedno: przede wszystkim musi spotkać się z Kostrzewskim, dopytać pieprzonego, kurwa, bohatera, o co w tym wszystkim chodzi. Co się stało, skąd się tam wziął i czemu zniechęcał ją do wejścia za kotarę.
Posłała sms. Odpowiedź przyszła po paru minutach Z największa przyjemnością, pani Agnieszko. Bistro przy rynku, za godzinę?”
Z największą, kurwa, przyjemnością. Potwierdziła.

Zostało jej 40 minut. Posłała wiadomość do Krause: w szczebiotliwym tonie prosiła o spotkanie, jest zachwycona wystawą, zniesmaczona hejtem i bardzo żałuje, że nie mogła poznać Autora i ominął ją afterek.
Wiadomość w podobnym stylu posłała do tego jego rzecznika, Górskiego, błagają o pomoc w kontakcie z Artystą.
Pozostałe pól h wykorzystała na powolne – szybsze ruchy nie kończyły się dobrze – ubieranie się i próby zamaskowania zsinień na twarzy.

W niewielkim bistro przy rynku o tej porze było dość gwarno i tłoczno. Zebrani tutaj ludzie toczyli przyjacielskie rozmowy, odpoczywali, czytali książki lub po prostu spoglądali za okno. Wszystko oczywiście nad filiżanką dobrej kawy, której oszałamiający aromat wypełniał całą kawiarenkę.

Podkomisarz Kostrzewski przyszedł punktualnie i bez słowa dosiadł się do stolika, który zajęła Agnieszka. Kiwnął dłonią na kelnerkę, po czym skupił wzrok na Szackiej.
- Miło widzieć panią w dobrej formie.
- Dziękuję
- odpowiedziała odruchowo.
Podkład i puder zakryły zsinienia i otarcia na twarzy. Golf z długim rękawem i wąskie spodnie szczelnie zakrywały całe ciało.
- Matka twierdzi, że powinnam panu podziękować - rzuciła w przestrzeń.
- Mamy trzeba słuchać - odparł uśmiechając się kącikiem ust - I dlatego chciała się pani ze mną spotkać?

Poszukała spojrzeniem jego oczu.
- Chciałam wiedzieć, co się tam naprawdę wydarzyło.
- Na zamku? -
spytał Kostrzewski - Wybuchła panika. Nie do końca wiemy dlaczego. Nie zdradzę żadnego sekretu, gdy powiem, że moi koledzy prowadzą w tej sprawie dochodzenie. Pani miała to nieszczęście, że została przez ten przerażony tłum poturbowana.
Szacka popatrzyła uważniej na mężczyznę. Intuicja podpowiadała jej, że podkomisarz nie jest wobec niej do końca szczery. Coś ewidentnie ukrywał, a raczej przemilczał - jakby mówił jej kawałek prawdy.
- Oczywiście - odpowiedziała. - Oglądałam wiadomości. To jednak nie wyjaśnia, dlaczego powstrzymywał mnie pan przed pójściem dalej. Wiedział pan, że wybuchnie panika? - strzeliła na ślepo.
- Ludzie są słabi - odparł filozoficznie - Ilość okrucieństwa, jaka została im podana złamała ich psychikę. Mam wrażenie, że panu artyście właśnie o to chodziło. Nie potrzeba daru jasnowidzenia, żeby coś takiego przewidzieć. A pani… no cóż.. też przecież ma nadszarpniętą psychikę przez ostatnie wydarzenia. Chciałem oszczędzić pani dodatkowych ciosów.

Pokręciła głową, powoli.
- Zachęcał mnie Pan, żebym przyszła następnego dnia... Nie chodziło o wystawę. Co się działo za kotarą?
Policjant spuścił wzrok, jakby w zawstydzeniu, że został przyłapany na kłamstwie. Po chwili podniósł głowę i spojrzał na Agnieszkę. No nie, tylko nie to. Znowu te jego cholerne oczy, zaczęły świdrować jej duszę. Poczuła ukłucie strachu i nieprzyjemny dreszcz przeszedł jej po ciele.
- Pani Agnieszko - rzekł po dłuższej chwili namysłu. - Pragnie pani prawdy. To piękne i szlachetne, ale bardzo zwodnicze. To największy mit ludzkości. Prawda was nie wyzwoli. Proszę mi uwierzyć.
- Nie rozumiem
- potrząsnęła głową, znów zaniepokojona jego spojrzeniem.
- Z zawodowego doświadczenia wiem, że prawda rani i niszczy. Ludzie nie chcą prawdy i przeważnie przed nią uciekają. I mają rację, bo ona potrafi zabić.
Przewróciła oczami.
- Nie pytam o pana filozofię życiową. Wygląda na to, ze wiedział pan, co się będzie działo na wystawie. Czy komisarz o tym wie? Wie, z kim współpracuje?

Przez twarz Kostrzewskiego przebiegł dziwny grymas. Zdziwienie mieszało się ze strachem i wściekłością. Milczenie policjanta trwało zbyt długo, żeby nie kryło ono w sobie czegoś więcej niż zwykłe zmieszanie.
- Co ma pani na myśli? - zapytał patrząc wprost w oczy Szackiej. W jednej chwili jej dłonie utraciły całe ciepło. Palce skostniały, a wokół paznokci pojawiła się sina obwódka.

Zamarła na sekundę, poruszyła kilka razy palcami, aby przywrócić krążenie, chciała ogrzać dłonie o filiżankę, ale ta była już pusta. Owinęła się szczelnie ramionami, wsuwając ręce pod pachy. To był ten sam chłód, który poczuła dotykając kotary. Pamiętała teraz dokładnie.

A potem – trochę jakby wbrew sobie, bo przecież nie planowała tego ani nie w tym celu spotkała się z Kostrzewskim, jakby to doznanie upewniło ją, że jest na dobrej drodze, uaktywniło jakieś skojarzenia w mózgu – przeszła do ataku:
- Widziałam esesmana w mundurze od Hugo Bossa – powiedziała. – I okaleczona kobietę. Potwornie okaleczoną. Czyżby to była pana żona, Anna? Za to wyleciał pan z ABW? Wszystko utajnili… ale ojciec uważa, że książka tego kabalisty Menahem Azariah da Fano jest ważna, a Teichberg była córką cadyka… Żydzi naziści, Awa… wszystko się przeplata i wiąże z panem. Dziwne, prawda?

Na te słowa Kostrzewski rozejrzał się, jakby bał się, że jest przez kogoś obserwowany. Nachylił się w stronę modelki, opierając łokcie na kawiarnianym stoliku. Jego oczy wpatrywały się w nią dosłownie penetrując każdy zakamarek jej ciała. Znieruchomiała, jak łania namierzone przez okrutnego myśliwego. Nie tylko bała się poruszyć, ale po prostu nie mogła. Nie potrafiła. Ciało przestało słuchać impulsów płynących z mózgu. Mężczyzna zbliżył twarz do jej twarzy. Poczuła zapach jego wody po goleniu świeży, drzewno-korzenny. Hugo Boss? Zakręciło się jej w głowie, czuła, jak wszystkie mięśnie napinają się jej, do granicy bólu, ale nie mogła odsunąć ciała.
- Pani Agnieszko - szepnął - Jest pani w wielkim niebezpieczeństwie. Musi pani wyjechać z miasta. Zapomnieć o tym wszystkim. Zajrzała pani z czarną kurtynę i myśli pani, że wszystko już wie. Nic pani nie wie i lepiej niech tak pozostanie. Prawda was nie wyzwoli.

Po tych słowach wstał, sięgnął do kieszeni marynarki i wyciągnął portfel i rzucił na stolik nowiutką, szeleszczącą stówkę. Agnieszka poczuła się , jak tania dziwka, której po skończonej robocie rzuca się w twarz należność. I choć wiedziała, że ten gest nie mógł mieć takiego znaczenia, to nie mogła wyrzucić z głowy tej okropnej myśli.
- Dobrze radzę, niech pani wyjedzie z miasta.

Choć dziwna niemoc w ciele ustała, Agnieszka nie zrobiła nic, żeby zatrzymać Kostrzewskiego. Poczekała, aż wyjdzie, a potem dołożyła 20 zł za swoją kawę do leżącej na stoliku stuzłotówki. Psychicznie poczuła się lepiej. Zabrała torebkę i zmusiła ciało do podniesienia się.

Rześkie powietrze na zewnątrz odurzyło ją, uderzyło w nią z mocą. Zakręciło się jej w głowie, przysiadła na doniczce z tują.
„Potrzebuję odpocząć.. oderwać się” pomyślała.
„- Dobrze radzę, niech pani wyjedzie z miasta.”
„- Zaleca się odpoczynek, ograniczenie aktywności…”
„ kamieniołomy w Rogoźnicy oraz okolice pałacu Jedlinka”


Wyjęła komórkę, znalazła telefon do Zespołu Pałacowo - Hotelowy Jedlinka. Zarezerwowała najlepszy pokój, zapewnili ją że jacuzzi jest czynne i nie mają dużego obłożenia.

Jeszcze tylko ściemni coś matce o wywalczonej dodatkowej konsultacji u światowej klasy specjalisty , na którą jest umówiona z samego rana, chwilę po 7 we Wrocławiu, więc musi tam przenocować i może jechać.
Odpocznie trochę na miejscu, zje obiad, odwiedzi miejsca ze zdjęć Jean – Luca, popyta. Miał charakterystyczną urodę, ludzie powinni go zapamiętać.

To był dobry plan.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 28-09-2020 o 17:40.
kanna jest offline