Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2020, 18:46   #197
Lua Nova
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
Post stworzony przy współpracy pozostałych graczy i MG.

Pierwszy tydzień Apriusa 816.M41, sala narad Błysku Cieni

Drzwi otworzyły się z sykiem. Potężna postać schyliła się przechodząc przez śluzę. Tym razem Ramirez przeszedł samego siebie. Jego twarz skrywał hełm. Mimo tego, że nie było żadnego alarmu bojowego. Żadnej informacji o wrogu. Nie było na statku niczego, co uzasadniałoby konieczność poruszania się w pancerzu.

Na domiar złego nie ograniczył się do zbroi. Miał ze sobą swój ciężki hellgun oraz wiszący przy pasie topór mocy. Jakość broni kontrastowała z pancerzem wyraźnie. Choć techkapłan włożył wiele starań w doprowadzenie pancerza do porządku, ale i tak miał on za sobą najlepsze czasy. Nawet położona w Port Wander specjalna czerwona farba zaczynała się łuszczyć powoli odsłaniając srebrzyste elementy. Silnikowidz wszedł stając przy stole.

Nie przywitał się. W zasadzie nic nie powiedział. Tylko jego hełm odwracał się to w stronę Amelii, to w stronę Barcy.

Na widok techkapłana Amelia uniosła tylko lekko brew, ale nie skomentowała tego słowem. Zerknęła tylko ukradkiem jak zareagował Barca. Choć zaczynała się zastanawiać, czy zwoływanie narady podczas lotu przez osnowę, to na pewno był dobry pomysł.

Seneszal nie skomentował niepokojącego wyglądu techkapłana ani jednym słowem, nieco zaskakując swoją powściągliwością. Zamiast tego uczynił coś, co dla znających jego maniery towarzyszy było równie szokujące jak wojownicza aparycja Ramireza - sięgnąwszy do kieszeni wyjął z niej bowiem coś niewielkiego i zaczął to żuć nie robiąc sobie niczego z niestosowności takiego zachowania.

Bel pojawiła się o czasie. Wyszła dużo wcześniej wiedząc, że przy narastającym bólu głowy spacery po okręcie sprawiają jej coraz większą trudność. Nie pomógł też fakt, że gdy tylko weszła do sali obrad w jej nozdrza uderzył zapach jedzenia. Osłoniła usta i nos rękawem spoglądając na już zgromadzonych członków załogi. Chwilę stała oparta o framugę spoglądając na pancerz Ramireza. Jakże żałowała, że sama teraz nie ma podobnego na sobie. Jakże pomógłby zwalczyć mdłości. Przynajmniej była pewna, ze to nie tech kapłan spożywał posiłek, bo nie byłoby to w jego obecnym stanie wykonalne.

Powoli, stąpając cicho podeszła do stołu.
- Witajcie. - Szepnęła i zajęła miejsce obok tech kapłana, nie chcąc się nazbyt zbliżać do źródła spożywczych zapachów.

Pierwsza powitała Bel krzepiącym uśmiechem. Zadbała, żeby przynajmniej ona sama nie pachniała jedzeniem. I tak nie była w stanie dziś nic przełknąć. Bardzo współczuła astropatce dolegliwości i patrząc na Christo i Ramireza, chyba nie tylko ona odczuwała pewne niedogodności. Westchnęła cicho. Mam nadzieję, że chociaż Tytus jest w lepszym stanie.

- Dzień dobry pani Bellitto, mam nadzieję, że czujesz się choć nieco lepiej? - Zwróciła się ze szczerą troską do astropatki.

W tym momencie drzwi otworzyły się ponownie, a do pomieszczenia dosyć pośpiesznie wparował Tytus Garlik. Jego mundur, choć zawierający odpowiednie dystynkcje był ubrudzony sadzą, spodnie miały gdzieniegdzie wypalone dziury, a płaszcz był rozpięty i poszarpany. Na głowie miał założoną maskę tlenową, która teraz spoczywała na jego obecnie chaotycznie zmierzwionych oraz poplamionych włosach. Twarz okalał pierścień sadzy wokół czystego, choć zroszonego potem, obszaru, gdzie maska była wcześniej najwidoczniej założona. W rękach wciąż ściskał gaśnicę z której piana powoli kapała na podłogę. Jego ruchy cechowała duża energia i gwałtowność, sam wyraz twarzy oraz przyspieszony oddech zdradzały wciąż krążącą w żyłach pilota adrenalinę.
Po krótkim zastanowieniu odstawił z brzękiem gaśnicę przy drzwiach i szybkimi skokami zajął miejsce w fotelu siłą rozpędu obracając go by spojrzeć na zebranych.
Spojrzał z rozbawieniem na Wizjonera Silnika oraz ściskaną przez niego broń i udał zatroskany ton:

- Czyli to tego typu spotkanie? Zastrzegam, że nie wolno ruszać nawigatora, aż do ukończenia podróży, bo… - przerwał pociągając głośno nosem i odwrócił się w stronę Barcy - ooo, dosłownie umieram z głodu, masz więcej?

Seneszal i tym razem nic nie odpowiedział, przyciągnął w zamian ściskającą energetyczny batonik dłoń do piersi i zmierzył Nadsternika mało życzliwym spojrzeniem.

Bel zemdliło i już zasłoniła dłońmi usta czując, że zaraz zwymiotuje.

Widząc to, pani komandor szybkim ruchem wyciągnęła spod stołu kubełek na kostki lodu, w jakim zwykle chłodzi się wino i podsunęła astropatce. Zrobiła to w ostatnim momencie i zawartość żołądka Bel wylądowała w wiaderku. Następnie zwróciła się do nowo przybyłego Nadsternika.

- Panie Garlik, widzi pan, że pani Bellitta nie najlepiej się czuje. Proszę się powstrzymać przed spożywaniem czegokolwiek, przynajmniej do czasu zakończenia spotkania. Potem będzie się mógł pan najeść do syta.

Potem zwróciła się w stronę Christo i westchnęła cicho. Do czego to doszło, żeby ona musiała mu zwrócić uwagę na dobre maniery.

- Panie Barca, pana proszę również o powstrzymanie się od jedzenia.

W końcu zwróciła się do astropatki.

- Pani Bellitto, jeżeli nie czuje się pani na siłach wziąć udział w tym spotkaniu, może pójdzie pani odpocząć? - Amelia wyglądała na zmartwioną stanem Bel.

Z vocodera pancerza wydobył się metalicznie zmieniony głos:

- Skoro Mistrz Infernus i Mistrz Sternik przybyli to możemy zaczynać, czy czekamy na kogoś jeszcze?

Jednocześnie hełm odwrócił się w stronę Amelii.

Bel przytaknęła ruchem głowy pochylając się nad wiaderkiem. Chciała być przy Amelii i teraz uśmiechnęła się do niej z podziękowaniami.

Pierwsza spojrzała na Ramireza zaskoczona. Ale tylko zagryzła wewnętrzną stronę policzka. Skup się na tym co masz im przekazać. Szybko. Przeciąganie sprawy naraża tylko Bel na dalsze nieprzyjemności. Wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić.

- Tak, możemy zaczynać. - Odpowiedziała techkapłanowi. - Zebrałam was tutaj, ponieważ mam do przekazania istotną informację, dotyczącą rodu Corax. Powinnam przekazać ją już podczas zebrania dotyczącego spotkania z Lady Aspyce i bardzo żałuję, że tego nie zrobiłam. Jednakże nie cofnę już czasu. Informacje te mogłyby mieć wpływ na naszą decyzję dotyczącą owego spotkania. Zataiłam je, ponieważ chciałam chronić Lady Winter, co nadal pragnę czynić. Niestety stan Lady się nie poprawia, a załoga jest coraz bardziej niespokojna. - Czuła jak zaczynają jej drżeć dłonie, więc zacisnęła pięści pod stołem. Wzięła głęboki oddech i podniosła wzrok na zebranych przy stole oficerów. - Lady Winter i Mauricio nie są jedynymi żyjącymi Coraxami - Mówiła powoli, widać, że mówienie o tym sprawia jej trudność. - Lord Gunar miał jeszcze jedno dziecko. - Czuła jak zaciska się pętla na jej szyi. Teraz nie ma już odwrotu.

- Powiedz im Amelio. - Astropatka odezwała się z trudem.

- "Powiedz" co? - odezwał się nienaturalnie, jak na niego, poważnym tonem Tytus i nachylił się nad stołem.

- Tym dzieckiem jestem ja. - Powiedziała cicho, ale wyraźnie arcymilitantka.
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...
Lua Nova jest offline