Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-09-2020, 21:50   #191
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
Post stworzony z Aiko

Aprius 816.M41, Pokład Błysku Cieni, kwatery Amelii

Bel przyglądała się Amelii przez dłuższą chwilę bez słowa, wodząc palcami po szklance, nadal połowicznie wypełnionej wodą. Emocje pierwszej nieco zbiły ją z tropu. Powoli przeniosła wzrok na talię, zebrała karty i położyła zakryty stosik przed sobą.
- Ufam twemu doświadczeniu Amelio i nigdy nie miałam wątpliwości, że służysz Lady całą sobą. - Położyła jedną dłoń na talii. - Nie widzisz jednak przyszłości. To nie ciebie obdarzono darem spoglądania w karty, a nawet gdyby… - Bel odwróciła wierzchnią kartę. Spojrzała na nią znajoma postać Odkrywcy, tak która ją samą ostatnimi zdawała się prześladować. - Nawet Imperator nie mówi wprost. Daje nam znaki, wskazówki niestety spoglądają jednak na nie nasze słabe ludzkie umysły i tak długo jak tak pozostanie… nie możemy być pewni przyszłości.

Astropatka westchnęła i spojrzała wprost w oczy pierwszej, swymi pozbawionymi źrenic oczami.
- Tak długo jak czynisz wszystko co w twej mocy, wierna i Coraxom i Imperatorowi… nie musisz mieć wyrzutów sumienia.

- Nie znam przyszłości, to prawda, ale gdybym nie zataiła tego, co wiem przed spotkaniem z Chordą… Nie zmienię już tego co było. Ale postanowiłam, że nie będę się dłużej wahać. Wypełnię mój obowiązek najlepiej jak mogę. Dlatego chciałabym zwołać naradę i wyjawić reszcie kadry oficerów co wiem. Najpierw jednak chciałam podzielić się tym z tobą. przyznam, że mam obawy jak zareagują.

- Barca zapewne uzna to za jakiś twój spisek… reszta… mogłaby poczuć nawet nadzieję, że jest ktoś z rodu Corax kto mógłby zaopiekować się Błyskiem Cieni. - Bel zasłoniła z powrotem kartę. - Amelio… czy nie sądzisz, że wtedy.. przed spotkaniem z Chordą nie mieliśmy wyboru. Bo co gdyby Lady Corax odmówiła spotkania? Czy nie wzbudziłoby to zbyt wielu podejrzeń?

Amelia ponownie wstała i podeszła do biurka., Otworzyła jedną z szuflad i wyciągnęła z niej mały nośnik danych. Następnie wsunęła go do czytnika leżącego na blacie biurka i wystukała coś na klawiaturze. Wróciła do stołu, przy którym siedziała Bel i położyła go przed nią.
- Nie mam złudzeń, że Barca będzie doszukiwał się podstępu, Ale jestem w stanie udowodnić, że mówię prawdę. Lord Gunar miał jeszcze jedną nieślubną córkę. Wynik romansu z pewną szlachetnie urodzoną damą. Dziewczynka urodziła się na Błysku Cieni ponad trzydzieści lat temu. - Mówiąc to Pierwsza odwróciła czytnik wyświetlaczem w stronę astropatki. Na monitorze widać było wyniki badań genetycznych, potwierdzających, że Amelia de Vries jest biologiczną córką Gunara de Corax.- Oczywiście badanie trzeba będzie powtórzyć, nie mam wątpliwości, że Barca i Ramirez będą chcieli to zweryfikować. - Usiadła za stołem i dodała ze smutkiem w głosie.. - Ten sekret ciążył mi przez połowę mojego życia.

To szczerze zaskoczyło Bel wpatrywała się przez chwilę w dane na monitorze by po dłuższym czasie przenieść wzrok na zdjęcie dwóch małych dziewczynek.
- Czy Lady wiedziała iż ma przyszywaną siostrę?

Pierwsza pokręciłą przecząco głową.
- Nie sądzę. Nigdy jej nie powiedzieliśmy, więc jeżeli nie dowiedziała się w jakiś inny sposób, to raczej nie. Nie umiałam jej tego powiedzieć. Bałam się, że nasze relację się zmienią, że mnie odrzuci. Tym bardziej, że ja znałam ojca i spędziłam z nim dużo czasu, a ona nigdy go nie spotkała. Zawsze uważałam, że to ona powinna zostać dziedziczką Rodu, więc postanowiłam pozostać w cieniu.

- Przyznaję, że nie znam dziejów rodu Corax. - Bel odwróciła wzrok od zdjęcia chowając talię do pudełeczka. - Ale też… wybacz Pani ale jakoś ciężko mi uwierzyć byś to ty uczyniła zamach na życie Lady. Choć karty wskazywały ta kogoś z rodu…. kogoś od wewnątrz. Czy mógł to uczynić Maurice?

Na bladej twarzy Amelii powoli zaczęły wracać kolory, oddech się uspokoił. Znów pokręciła przecząco głową i spokojnie zwróciła się do Bel. Jej głos był rzeczowy i spokojny.
- Zdaję sobie sprawę jak to może wyglądać. Ale nie miałam nic wspólnego z zamachem na Winter. Zawsze chciałam ją ochraniać. Dlatego też wymusiłam na ojcu przydzielenie mnie do jej osobistej ochrony. To było po nieudanym zamachu na nią na Scintilli, dziesięć lat temu. Zginęła wtedy moja matka. - Dodała smutno. - Gdybym chciała przejąć władzę, przyznałabym się do swojego pochodzenia od razu po śmierci ojca. Nigdy nie chciałam być na świeczniku. - Zwróciła twarz w stronę fotografii, na której obejmowała Mauricio. - Nie wierzę też by Mauricio miał coś z tym wspólnego. Zawsze był dla mnie jak brat. Opiekował się mną, kiedy zaczęłam służyć na Błysku. Opiekował się też Winter, kiedy przybyła na statek. Była dla niego ważna, myślę, że też ją kochał. Naszą małą Oiselet. To przecież Mauricio ostrzegł nas przed zamachem. Nie wiem kto mógłby za tym stać. Być może to ktoś, kto służył ojcu, Rodowi Corax. Miał wielu wrogów. Bezkompromisowy sposób bycia ojca jednał mu przyjaciół, ale też zrażał wielu. Możliwe też, że istnieje ktoś jeszcze z samego Rodu. Sam ojciec prowadził dość swobodny tryb życia. Co nie jest rzadko spotykane wśród szlachty. Może miał jeszcze jakiegoś potomka, albo kuzyna. Jakąś odnogę Rodu, zapomnianą. Skoro udało się zataić moje istnienie, może ktoś inny też się ukrył.

- Nie obawiasz się jednak, że osoba która wykonała zamach na Lady może chcieć zaatakować też ciebie gdy dotrze do niej wieść o kolejnej dziedziczce? - Bel spojrzała na swą rozmówczynię pytająco. - Nie to bym nie ufała reszcie załogi. Nawet Barca mimo swej jawnej słabości wierny zdaje się być rodowi jednak… to takich słabość sie obawiam. Im więcej osób wie tym większe zagrożenie dla ciebie.

- Nie boję się swojej śmierci. Każdy kiedyś umrze. Nawet teraz lecąc przez osnowę możemy zginąć. Jestem żołnierzem, szkolono mnie do walki, do radzenia sobie z zamachowcami. Jeżeli się pojawią, będę gotowa. To może być szansa by ich dopaść i wymierzyć im sprawiedliwość. - Przez chwile twarz Amelii stężała, a w oczach pojawił się błysk gniewu. Jakby wyobraziła sobie, że wymierza tą sprawiedliwość. Ale po chwili otrząsnęła się i znów zwróciła do swojej rozmówczyni, pewnym, łagodnym tonem. - To na czym mi zależy, to ludzie, załoga Błysku i sam statek. Urodziłam się tutaj, to moja rodzina, to mój dom i chcę go chronić. Chronić Ród Corax i jego dobre imię. Próbowałam uciec od tego obowiązku wmawiając sobie, że się do tego nie nadaję, ale to były wymówki. Więcej się nie zawaham. Imperator mi świadkiem, że zrobię wszystko co w mojej mocy, by wypełnić ten obowiązek. - W głosie Amelii słychać było zdecydowanie i determinację. - To dlatego postanowiłam się ujawnić. Błysk Cieni potrzebuje kapitana. Bez dziedzica rodu ci wszyscy ludzie będą skazani na straszny los, poniewierkę. Nigdy nie pragnęłam władzy. Mimo, że jestem szlachcianką, nigdy nie umiałam żyć jak oni. Trzymałam się z daleka od intryg i hipokryzji arystokratów. Chciałam tylko być blisko swojej rodziny. Ale w tej sytuacji nie mam wyboru. Chcę służyć Imperatorowi i tym ludziom, być ich opoką.

- Pani… - Bel pozwoliła sobie na ciężkie westchnienie celowo zwracajac się do Amelii tytułem. - Nie mnie decydować jak postąpisz i nic ci nie przyjdzie z gniewu na me słowa. Jeśli gotować jesteś wysłuchać mojej porady to pozwól…

Astropatka przyglądała się przez chwilę Pierwszej.
- Powściągnij emocje, one przesłaniają nam widok na sprawy istotne. Nie spoglądaj na przeszłość. - Bel wskazała na zdjęcie Amelii i Winter. - Błędy, które miały miejsce już i tak zbierają swe żniwo, tak jak i słuszne decyzje przynoszą owoce. Przed tobą też jest czas i wiedz, ze jakiejkolwiek decyzji nie podejmiesz będzie ona zagrożeniem nie tylko dla ciebie, ale też ludzi, których na żołnierzy nie szkolono. Jeśli to kim jesteś dręczy cię nazbyt i uniemożliwia jasne myślenie to ujawnij się, gdyż tego statku nie może spotkać nic gorszego niż dowództwo przytłoczone emocjami. Miejsc jednak świadomość, że nie tylko siebie narażasz… gdy się ujawnisz pojawią się pytania. Czy wtedy przyznamy się, że lady została zaatakowana jakiś czas temu. a ty się pod nią podszyłaś.. czy też uznamy że jej stan wynika z wydarzeń z osnowy… nie mnie o tym decydować. Jednak są osoby sprawniejsze ode mnie w czytaniu ludzkich myśli, a to co się wydarzyło z dziedziczką rodu Corax mogą chcieć zweryfikować nie tylko ludzie z Błysku Cieni.

- To nie twoje słowa wywołały mój gniew Bellitto, a poczucie krzywdy i straty. Zawsze chętnie wysłucham twojej rady. - Dodała już spokojnie. - Zgadzam się, że emocje nie są najlepszym doradcą. Będę więc trzymać je od tej pory na wodzy. Teraz kiedy wyrzuciłam je z siebie i oczyściłam umysł, mogę iść dalej, już bez tego ciężaru. Dziękuję ci, że mnie wysłuchałaś i napomniałaś. Nie zamierzam też ślepo szukać zemsty. Bezpieczeństwo załogi Błysku jest dla mnie najważniejsze. - Westchnęła cicho. - Postanowiłam ujawnić tobie, Barce, Ramirezowi i Tytusowi prawdę, ponieważ liczę na to, że razem znajdziemy właściwe rozwiązanie.

- Nie twej zemsty się obawiam Amelio… ale tych, którzy sprowadzili ten los na WInter. - Bel upiła jeszcze nieco wody. - Ktoś ewidentnie chciał się pozbyć Lady… nie powiodło mu się. A co do reszty…. myślę, że będą dobrymi doradcami… - Po chwili zawahania dodała cicho. - Szczególnie Ramirez w swej mechanicznej prostocie.

- Z pewnością, ten kto stoi za zamachem, będzie próbował uderzyć raz jeszcze. Niesie to ryzyko dla całej załogi. Moje ujawnienie na pewno go sprowokuje, ale tak samo jak udawanie Winter. Widać nasz przeciwnik nie spocznie dopóki nie zniszczy Coraxów. Nie wiemy czego szukamy. Trzeba przeprowadzić dokładne śledztwo, zebrać wszystkie informacje. Możliwe, że coś przeoczyliśmy.

- Ja… mogę przyjrzeć się pustce kosmosu.. wsłuchać się w jego szepty ale… gdy wyjdziemy z osnowy. - Bel odezwała się cicho.

Amelia skinęła głową.
- Już i tak zdecydowanie za długo nadwyrężyłam twoje zdrowie tą rozmową. Wyglądasz na bardzo osłabioną. - Dodała z troską. - Czy pozwolisz się odprowadzić do swoich kwater?

- Będzie to dla mnie zaszczyt. - Bel podniosła się powoli odstawiając pustą szklankę po wodzie i zabierając swoją talię.

Pierwsza podała ramię Bel, by astropatka mogła się na niej wesprzeć i powoli opuściły kwatery pani komandor. Szły w milczeniu. Amelia starała się nie nadwyrężać towarzyszki bardziej. Kiedy doszły do siedziby Chóru, oddała Bellittę pod opiekę Melchedialowi. Jeszcze raz podziękowała za rozmowę, wyraziła nadzieję, że Bel wkrótce poczuje się lepiej i powoli, jakby z ociąganiem wyszła na korytarz. Wracając do swoich kwater jeszcze raz przetwarzała w głowie rady astropatki.
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...

Ostatnio edytowane przez Lua Nova : 29-09-2020 o 10:07.
Lua Nova jest offline  
Stary 22-09-2020, 08:28   #192
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Trzecie oko Nawigatora tuż za cienką sferą pola Gellara widziało rzeczy od których normalny ludzki umysł w najlepszym wypadku oszalałby przywiedziony przez kosmiczne koszmary chaosu. Rzeczy nie mieszczące sie w pokładach ludzkiej wyobraźni, wstrząsające sałbymi, ludzkimi jestestwami swym niezmierzonym horrorem. Tak piękne, że aż budzące grozę, tak okrutnie straszne, że wpędzające w szaleństwo, tak wyuzdane, że niszczące umysły.

I wszystko to było częścią tego z czym obcowali trenowani przez całę swoje życia nawigatorowie. Tolerowani tylko dlatego, że ich unikalne zdolności i straszne trzecie oczy, były jedynymi rzeczami, które pozwalały podróżować przez Otchłanie ku chwale Imperatora.

Nie znaczyło to, że dla tej specyficznej kasty, równie nienawidzonej, jak i respektowanej, nawigowanie stanowiło przyjemność. W otchłani tylko najwyższym wysiłkiem siły woli utrzymywali się na krawędzi umysłowej poczytalności, odpierając atakujące jaźń pokusy i horrory na sobie znane tylko sposoby.

Visscher nie był w tym wyjątkowy. Dekady morderczego treningu nauczyły go przygotowywać umysł do wypraw w morza chaosu. Opróżniony z pokus ciała i duszy przez ascetyczny tryb życia, regularne posty, cielesne umartwianie, wstrzemięźliwość a nade wszystko nie podlegającą najmniejszym choćby nawet wątpliwościom wiarą w moc Imperatora stawiał czoła koszmarom Otchłani.

Tego rejsu czystość nawigatora została wystawiona na próbę. Istota Otchłani próbowała użyć umysłu Visschera, aby dostać się przez taki portal do wnętrza statku by siać wyuzdaną, koszmarną rozpustę. Nawigator boską wolą Impoeratora wyczuł subtelny atak i wzmocnił swój śpiew. Psalm ku czci Imperatora rozległ się głośniej, tak iż nawet co poniektóre wokodery na Tempteście zawtórowały mu cichutko. Byt otchłani, przestał się kryć ze swoją obecnością i zaatakował otwarcie. Przez jaźń Barthelema zaczęły przemykać podsycane złą wolą istoty obrazy tak wyuzdanych perwersji, że zwykłego człowieka w najlepszym razie wprawiłyby w orgazmiczne szaleństwo. Szczęściem dla wszystkich nawigator pozbawiony nasienia a tym samym cielesnych żądz stłumił złe i rozpustne myśli, mogąc skupić się na swym odpowiedzialnym zadaniu.

Został zaatakowany z innej strony. W umyśle zaczęły się rodzić szalone wizje jego potęgi, dorównującej wpierw samej pani Corax, potem całemu rodowi Visscher, aż w końcu mocom dorównującym samemu boskiemu Imnperatorowi. Takiej herezji było Visscherowi zbyt wiele. Wyrzucił schizmatyczne wizje z umysłu intonując kolejny w psalm opiewający potęgę i poświęcenie Imperatora. Teraz już niemal wszystkie głośniki na Tempteście podjęły mantryczny zaśpiew Nawigatora.

Podniesiony na duchu psalmem i bezsprzecznie blaskiem Astronomiconu zaatakował sam wysyłając w pustkę uporządkowany w binarnym kodzie zaśpiew modlitwy o harmonii Imperium, równocześnie pchając obrazy niezmąconego ładu, idealnego porządku i niezmąconej niczym wiary w Imperatora. Teraz już nawet wokodery serwitorów zainicjowały psalm, a Błysk Cieni utonął w spokojnym zaśpiewie tysięcy głosów, podniecanych przez pokładowych kapłanów.

Byt odpuścił. Może wyzwanie nie było warte zachodu, może po prostu kapryśna chaotyczna dusza zainteresowała się czymś innym, a może po prostu umknęła porażona ładem i porządkiem. Visscher nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Nie pozwolił sobie nawet aby przetrzeć dłonią spocone czoło, posostając stuprocentowo skupiony na trudnym zadaniu, jakie miało potrwać jeszcze wiele długich dni.
 

Ostatnio edytowane przez 8art : 24-09-2020 o 15:01.
8art jest offline  
Stary 23-09-2020, 17:00   #193
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Aprilius 816.M41, Błysk Cienia pokład Morderczych Serwitorów

Przed oczami Ramireza co jakiś czas pojawiały się cienie. Zawsze tak samo. W czasie gdy o nich nie myślał. Gdzieś na skraju widzenia. Poruszały się szybko. Na początku myślał, że to jakieś zwierzęta. Z czasem cienie coraz bardziej rysowały się jako ludzkie sylwetki.

Przestał na nie reagować dopiero po trzech dniach podróży. Obawiał się, że Auger 201 i jego opóźnione wyłączenie pozostawiło ślad w jego postrzeganiu zmysłowym. Z czasem stał się bardziej czuły na światło. Wolał przesiadywać w półmroku, a nawet w ciemności.

Większość swoich obowiązków zrzucił na Magosa Fortunusa. Napedmistrz przyjmował je z pokorą. Podczas gdy Śilnikowidz Ramirez zaszywał się na całe doby w znanych tylko sobie częściach okrętu.

Jedną z takich części był sektor serwitorów-morderców. Sektor w którym w czasie lotu w pustce były całkowicie odłączone systemy podtrzymywania życia. Ramirez musiał ręcznie wpompować do wnętrza powietrze, zanim wszedł pomiędzy równe rzędy cybernetycznych morderców. Następnie pokonał śluzę.

Każdy z robotów wisiał zablokowany. Mimo braku grawitacji żaden z nich nawet nie drgnął. A może drgnął?

Z pancerza wspomaganego techkapłana był snop światła, który pobudzał falujące cienie. Cybernetyczne twarzoczaszki uśmiechały się złowieszczo.

Dłoń Ramireza zakuta w pancerz wspomagany mknęła po ostrzu jednego z setek piłomieczy. Tak wyglądało prawdziwe piękno. Prawdziwe cuda technologii. Nawet na Lathe już nie produkowano takich servitorów.

W pomieszczeniu nie pracowało ogrzewanie. Po czterech dniach w osnowie na większości powierzchni już osadził się szron. Ramirez pomagał sobie mechadendrytami w czasie przemieszczania się po sekcji. Dotarł do panelu kontrolnego. Konsola nie ożyła pod jego dotykiem. Konsola diagnostyczna potrzebowała energii, a tej nie było w sekcji. Pomieszczenie pełne robotów zabójców było martwe niczym wnętrze Space Hulka.

I wtedy znów jakiś cień przebiegł na granicy snopu światła.

Ramirez pochwycił swój hellgun i ruszył szukać źródła tego dziwnego ruchu. I wtedy na rękawicy zamrugała kontrolka jego micro beadu. Otrzymał wezwanie na spotkanie zwoływane przez Amelię. Nie było mu to na rękę, ale odłożył broń. Poprawił chwyt magnetyczny swojego topora i ruszył na spotkanie.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 24-09-2020, 22:08   #194
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Pierwszy tydzień Apriusa 816.M41, sala narad Błysku Cieni

Amelia de Vries zwołała zebranie członków koterii cztery godziny po tym jak wyjątkowo potężny wstrząs okrętu zdewastował integralne elementy systemu manewrowego Tempesta. Ekipy techniczne wciąż walczyły z towarzyszącymi temu wypadkowi pożarami, ale wstępne prognozy uszkodzeń już dotarły na biurko seneszala i nie nastrajały go optymizmem.

Christo Barca nigdy nie uważał się za eksperta w kwestiach pilotażu kosmicznych statków ani tym bardziej sztuki nawigowania w Morzu Dusz, ale dzięki latom życia spędzonym na pokładzie Błysku wiedział doskonale, że wyprawa na Nowe Światy była jednym z największych wyzwań stojących przez Coraxami w przeciągu ostatniej dekady. Infobrokerzy z Port Wander opowiadali o tej części Ekspansji Koronusa z wyraźną niechęcią, uparcie powtarzając skąpe w szczegóły plotki o klątwie furii Kotła oraz zagładzie wielu dzielnych ludzi próbujących zapuścić się w tamtejszą kipiel Immaterium.

Barca cenił sobie punktualność, dlatego zjawił się przed salą narad godzinę przed wyznaczonym przez arcymilitantkę terminem. Strzegący drzwi pomieszczenia czterej żołnierze straży przybocznej Winter powitali go niemymi spojrzeniami słanymi zza opuszczonych przyłbic hełmów. Wszyscy mieli na sobie smoliście czarne karapaksy ze szklistym symbolem obsydianowego kruka na naramiennikach. Dzierżone w ich ceramitowych rękawicach energetyczne włócznie skrzyły się migotliwą aurą mocy.

Kiedy rozstąpili się na boki czyniąc przejście seneszalowi, Christo zadał samemu sobie w duchu pytanie, gdzie leżała właściwie lojalność tych ludzi - czy wciąż jeszcze po stronie uwięzionej w kapsule podtrzymywania życia dziedziczki rodu czy błyskawicznie zdobywającej popularność wojskowych załogantów arcymilitantki. Paranoiczny umysł Barcy nie potrafił odepchnąć od mężczyzny tej ledwie jednej z rozlicznych trapiących go trosk, ale w tym momencie nie mógł sobie pozwolić na zgubną dekoncentrację. Walcząc z poczuciem irytującego osamotnienia przekroczył próg otwartych przed nim drzwi, po czym przystanął w miejscu zaskoczony widokiem siedzącej za konferencyjnym stołem postaci.

Okręt zadygotał w tym samym momencie, z oddali dobiegł szczekot alarmowych klaksonów. Konieczność wsparcia się ręką o ścianę pomieszczenia dała Christo szansę ku temu, aby na czas zastąpić wyraz zdziwienia na swej twarzy grymasem bezsilnej frustracji.

Amelia de Vries powitała seneszala zdawkowym ruchem głowy, odprowadziła go wzrokiem, kiedy ruszył w stronę zajmowanego przez siebie miejsca.

- Trudy podróży zdają się panu mocno doskwierać - powiedziała pierwsza spoglądając na notabla wzrokiem, który sprawiał wrażenie autentycznie zatroskanego, a zatem będącego dla Christo czymś z miejsca bardzo podejrzanym. Rozkładając na blacie stołu kilka przyniesionych ze sobą elektronotesów, Barca dał skąpym skinięciem dłoni do zrozumienia, że nie czuje potrzeby podjęcia niezobowiązującej konwersacji. Widząc to, Amelia nie drążyła więcej tematu.

Obserwując się wzajemnie w milczeniu, arcymilitantka i seneszal czekali cierpliwie na nadejście pozostałych członków koterii.






Chcąc zaspokoić w końcu ciekawość odnośnie tymczasowej fobii seneszala zajrzałem do podręcznika na str. 296 i odkryłem, że nie ma tam tabelki, tylko trzeba sobie ową fobię wymyślić samemu. Nie zastanawiając się długo postanowiłem zatem, że Barca będzie odczuwał obsesyjną potrzebę podjadania w trakcie odprawy i co chwila będzie wyciągał z różnych kieszeni kanapki pałaszując je bez zwracania uwagi na resztę koterii... zwłaszcza Mistrzynię Chóru!
 

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 24-09-2020 o 22:29.
Ketharian jest offline  
Stary 24-09-2020, 22:40   #195
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
Pierwszy tydzień Apriusa 816.M41, sala narad Błysku Cieni

Komandor de Vries siedziała za długim stołem konferencyjnym. Ubrana była jak zwykle w mundur, a czarne włosy miała zaplecione w długi czarny warkocz, którego końcem właśnie się bawiła, obracając go wokół swojego palca. Od dzieciństwa robiła tak, kiedy była zdenerwowana. Stawiła się na umówionym spotkaniu długo przed czasem. Nie mogła usiedzieć na mostku. Najchętniej rzuciłaby to wszystko i pobiegła do gaszenia pożarów, ale wiedziała, że im dłużej będzie zwlekać z tą rozmową, tym będzie jej trudniej. Dość wymówek Amelio, wyrzucała sobie w duchu.

Kiedy usłyszała zbliżające się kroki, puściła koniec warkocza i wyprostowała plecy. Do pomieszczenia wkroczył Barca, jak zawsze przed czasem. Nie wyglądał dobrze, widocznie nie tylko Bel podróż przez osnowę dała się we znaki, a może było to coś innego? Oczywiście zbył jej troskę. Zawsze miała wrażenie, że jej nie lubi. Nie była zdziwiona i nie miała żalu. Byli zupełnie inni. Christo wszędzie wietrzy podstęp, zawsze szukał drugiego dna. Nie będzie z nim łatwo. Ale przygotowała się na to. Jego reakcję mogła przewidzieć, pozostali natomiast byli jedną wielką niewiadomą i to napawało ją większym lękiem.

Postanowiła zaczekać na pozostałych w milczeniu. Nie będzie się narzucać seneszalowi. Skupiła się na swoim oddechu, by wyciszyć się i uspokoić emocje. “Nie wolno się bać, strach zabija duszę. Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie. Stawię mu czoła. Niech przejdzie po mnie i przeze mnie. A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę. Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic. Jestem tylko ja.”
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...

Ostatnio edytowane przez Lua Nova : 24-09-2020 o 22:42.
Lua Nova jest offline  
Stary 25-09-2020, 10:05   #196
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
alternatywna nitka przyszłości oczami demona Tzeentcha

Pierwszy tydzień Apriusa 816.M41, sala narad Błysku

Zaproszeni na spotkanie dygnitarze Coraxów nie mieli pojęcia, co było jego tematem, chociaż w głowach wielu pojawiły się pewne sprzeczne hipotezy. Kiedy jednak Amelia de Vries przemówiła skupiając na sobie pełną zatrożenia uwagę zebranych, ich względnie uporządkowany świat zadygotał znienacka w posadach.

- Wiem jak głębokim wstrząsem będzie dla was ta wiedza – oznajmiła arcymilitantka przemawiając z pozycji stojącej i mając przez wzgląd na to przewagę wysokości nad słuchaczami – Niemniej dowody są niezbite i nie podlegają zakwestionowaniu. Ten nośnik danych zawiera wszystkie informacje niezbędne do pozytywnej weryfikacji moich roszczeń.

Położony na krawędzi stołu, niewielki pozłacany chip przyciągnął wstrząśnięte spojrzenia wszystkich gości niczym potężny magnes.

- Znajdziecie na nim potwierdzenie faktu, że jestem pełnoprawnym klonem Maurice’s Coraxa, a zatem dziedziczką jego praw do sukcesji Glejtu. Nie bez powodu Stalowy, tak bowiem zwykłam go zwać w prywatnych relacjach, przez cały czas nosił na twarzy maskę. I nie bez powodu przyjmował sterydy, aby zmienić brzmienie swego głosu. W rzeczywistości Stalowy – przez was znany jako Maurice – był kobietą. A ja jestem jego genetyczną kopią.

W sali narad zapadła cisza absolutna. Nikt nie ważył się odetchnąć, nikt nawet nie mrugał; wszyscy próbowali nie ugiąć się pod ciężarem szokującego wyznania arcymilitantki. Ciszę tę przerwał dopiero głośny szelest. Blady jak śnieg Christo Barca, wpatrzony szeroko otwartymi oczami w stojącą u szczytu stołu Amelię, wyciągnął spod blatu trzęsącymi się rękami papierowy pakunek, rozdarł go niezgrabnie, po czym niczym w transie zaczął sobie wpychać do ust wielkie kawałki kanapek z majonezem.

- Zachowanie kompulsywne – wymamrotał ledwie zrozumiale trzęsąc się jak osika, ale jednocześnie nie przestając wpychać do ust jedzenia – To niemożliwe...

Mistrzyni Chóru zerwała się ze swojego miejsca przewracając na posadzkę krzesło, zgięła się wpół, po czym wyrzuciła z siebie całą zawartość żołądka. Szapiące nią torsje nie ustawały, co nie robiło jednak najmniejszego wrażenia na wciąż jedzącym bez opamiętania seneszalu.

- To nie może być prawda! – krzyknął autentycznie wstrząśnięty Wieszcz Napędu – Co ja paczam?! Moje oczy zmutowały, przekazują mi fałszywe bodźce wzrokowe!

Ruchliwe macki mechandrytów świsnęły w powietrzu, okręciły się wokół torsu techkapłana niczym rozzłoszczone węże, a potem wbiły się prosto w oczodoły Ramireza wyłuskując z nich oczne gałki techkapłana. Jedna z nich, ciągnąca za sobą nitkę połączenia nerwowego, doturlała się przed kiwającego się w napadzie sierocej choroby seneszala, a ten bez chwili zastanowienia natychmiast włożył ją do ust i zaczął z lubością przeżuwać. Widząc ów przerażający spektakl kanibalizmu, Bellitta zaczęła ponownie wymiotować, tym razem już samą żółcią.

Ogłuszający huk wystrzałów wstrząsnął ciasną przestrzenią sali narad. Christo przewrócił się razem z fotelem, kiedy boltowy pocisk rozerwał mu klatkę piersiową, lecz chociaż umarł w ułamku sekundy, jego szczęka nadal poruszała się w rytmie miarowego żucia. Mistrzyni Chóru uderzyła o ścianę ciśnięta w tył impetem pocisku, zsunęła się po niej rozmazując za sobą smugę krwi i wymiocin.

Prezbiter utrzymał się na nogach jeszcze kilka sekund po tym jak wystrzelone przez Amelię pociski urwał mu głowę, potem jednak runął na blat stołu łamiąc go w połowie.

Ściskając w dłoni dymiący pistolet Amelia de Vries przeniosła spojrzenie na skamieniałego z wrażenia Tytusa Garlika, siedzącego bez ruchu w swoim fotelu.

- To były ewidentne objawy spaczenia mocą Chaosu – oznajmiła arcymilitantka – Ekstremalne przypadki choroby Osnowy. Ocaliłam właśnie ich dusze, zanim nie uległy całkowitemu zatracenia. A ty dobrze się czujesz?

- Doskonale – odpowiedział Nadsternik unosząc bardzo powoli obie ręce, w uniwersalnym geście mającym dowodzić braku złych intencji – Nigdy nie czułem się lepiej. Nie powinnaś mieć żadnych obaw co do bezpieczeństwa mojej duszy.

Klon Mauric’a Coraxa skinął z aprobatą głową, opuścił dymiącą broń wodząc wzrokiem po ciałach zabitych członków koterii. Wciąż poruszając się bardzo powoli, Tytus wyciągnął z kieszonki na piersi małpkę, odkorkował ją i wychylił haust mocnego alkoholu.

Boltowy pistolet huknął ponownie, mosiężna łuska uderzyła z trzaskiem w posadzkę.

- Picie na służbie – sarknęła Amelia – Obrzydliwość. Severion, słyszysz mnie? Przyślij tu ekipę sprzątającą. Ja muszę iść wyciągnąć z gniazdka jeszcze jedną wtyczkę.


KONIEC
 
Ketharian jest offline  
Stary 28-09-2020, 18:46   #197
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
Post stworzony przy współpracy pozostałych graczy i MG.

Pierwszy tydzień Apriusa 816.M41, sala narad Błysku Cieni

Drzwi otworzyły się z sykiem. Potężna postać schyliła się przechodząc przez śluzę. Tym razem Ramirez przeszedł samego siebie. Jego twarz skrywał hełm. Mimo tego, że nie było żadnego alarmu bojowego. Żadnej informacji o wrogu. Nie było na statku niczego, co uzasadniałoby konieczność poruszania się w pancerzu.

Na domiar złego nie ograniczył się do zbroi. Miał ze sobą swój ciężki hellgun oraz wiszący przy pasie topór mocy. Jakość broni kontrastowała z pancerzem wyraźnie. Choć techkapłan włożył wiele starań w doprowadzenie pancerza do porządku, ale i tak miał on za sobą najlepsze czasy. Nawet położona w Port Wander specjalna czerwona farba zaczynała się łuszczyć powoli odsłaniając srebrzyste elementy. Silnikowidz wszedł stając przy stole.

Nie przywitał się. W zasadzie nic nie powiedział. Tylko jego hełm odwracał się to w stronę Amelii, to w stronę Barcy.

Na widok techkapłana Amelia uniosła tylko lekko brew, ale nie skomentowała tego słowem. Zerknęła tylko ukradkiem jak zareagował Barca. Choć zaczynała się zastanawiać, czy zwoływanie narady podczas lotu przez osnowę, to na pewno był dobry pomysł.

Seneszal nie skomentował niepokojącego wyglądu techkapłana ani jednym słowem, nieco zaskakując swoją powściągliwością. Zamiast tego uczynił coś, co dla znających jego maniery towarzyszy było równie szokujące jak wojownicza aparycja Ramireza - sięgnąwszy do kieszeni wyjął z niej bowiem coś niewielkiego i zaczął to żuć nie robiąc sobie niczego z niestosowności takiego zachowania.

Bel pojawiła się o czasie. Wyszła dużo wcześniej wiedząc, że przy narastającym bólu głowy spacery po okręcie sprawiają jej coraz większą trudność. Nie pomógł też fakt, że gdy tylko weszła do sali obrad w jej nozdrza uderzył zapach jedzenia. Osłoniła usta i nos rękawem spoglądając na już zgromadzonych członków załogi. Chwilę stała oparta o framugę spoglądając na pancerz Ramireza. Jakże żałowała, że sama teraz nie ma podobnego na sobie. Jakże pomógłby zwalczyć mdłości. Przynajmniej była pewna, ze to nie tech kapłan spożywał posiłek, bo nie byłoby to w jego obecnym stanie wykonalne.

Powoli, stąpając cicho podeszła do stołu.
- Witajcie. - Szepnęła i zajęła miejsce obok tech kapłana, nie chcąc się nazbyt zbliżać do źródła spożywczych zapachów.

Pierwsza powitała Bel krzepiącym uśmiechem. Zadbała, żeby przynajmniej ona sama nie pachniała jedzeniem. I tak nie była w stanie dziś nic przełknąć. Bardzo współczuła astropatce dolegliwości i patrząc na Christo i Ramireza, chyba nie tylko ona odczuwała pewne niedogodności. Westchnęła cicho. Mam nadzieję, że chociaż Tytus jest w lepszym stanie.

- Dzień dobry pani Bellitto, mam nadzieję, że czujesz się choć nieco lepiej? - Zwróciła się ze szczerą troską do astropatki.

W tym momencie drzwi otworzyły się ponownie, a do pomieszczenia dosyć pośpiesznie wparował Tytus Garlik. Jego mundur, choć zawierający odpowiednie dystynkcje był ubrudzony sadzą, spodnie miały gdzieniegdzie wypalone dziury, a płaszcz był rozpięty i poszarpany. Na głowie miał założoną maskę tlenową, która teraz spoczywała na jego obecnie chaotycznie zmierzwionych oraz poplamionych włosach. Twarz okalał pierścień sadzy wokół czystego, choć zroszonego potem, obszaru, gdzie maska była wcześniej najwidoczniej założona. W rękach wciąż ściskał gaśnicę z której piana powoli kapała na podłogę. Jego ruchy cechowała duża energia i gwałtowność, sam wyraz twarzy oraz przyspieszony oddech zdradzały wciąż krążącą w żyłach pilota adrenalinę.
Po krótkim zastanowieniu odstawił z brzękiem gaśnicę przy drzwiach i szybkimi skokami zajął miejsce w fotelu siłą rozpędu obracając go by spojrzeć na zebranych.
Spojrzał z rozbawieniem na Wizjonera Silnika oraz ściskaną przez niego broń i udał zatroskany ton:

- Czyli to tego typu spotkanie? Zastrzegam, że nie wolno ruszać nawigatora, aż do ukończenia podróży, bo… - przerwał pociągając głośno nosem i odwrócił się w stronę Barcy - ooo, dosłownie umieram z głodu, masz więcej?

Seneszal i tym razem nic nie odpowiedział, przyciągnął w zamian ściskającą energetyczny batonik dłoń do piersi i zmierzył Nadsternika mało życzliwym spojrzeniem.

Bel zemdliło i już zasłoniła dłońmi usta czując, że zaraz zwymiotuje.

Widząc to, pani komandor szybkim ruchem wyciągnęła spod stołu kubełek na kostki lodu, w jakim zwykle chłodzi się wino i podsunęła astropatce. Zrobiła to w ostatnim momencie i zawartość żołądka Bel wylądowała w wiaderku. Następnie zwróciła się do nowo przybyłego Nadsternika.

- Panie Garlik, widzi pan, że pani Bellitta nie najlepiej się czuje. Proszę się powstrzymać przed spożywaniem czegokolwiek, przynajmniej do czasu zakończenia spotkania. Potem będzie się mógł pan najeść do syta.

Potem zwróciła się w stronę Christo i westchnęła cicho. Do czego to doszło, żeby ona musiała mu zwrócić uwagę na dobre maniery.

- Panie Barca, pana proszę również o powstrzymanie się od jedzenia.

W końcu zwróciła się do astropatki.

- Pani Bellitto, jeżeli nie czuje się pani na siłach wziąć udział w tym spotkaniu, może pójdzie pani odpocząć? - Amelia wyglądała na zmartwioną stanem Bel.

Z vocodera pancerza wydobył się metalicznie zmieniony głos:

- Skoro Mistrz Infernus i Mistrz Sternik przybyli to możemy zaczynać, czy czekamy na kogoś jeszcze?

Jednocześnie hełm odwrócił się w stronę Amelii.

Bel przytaknęła ruchem głowy pochylając się nad wiaderkiem. Chciała być przy Amelii i teraz uśmiechnęła się do niej z podziękowaniami.

Pierwsza spojrzała na Ramireza zaskoczona. Ale tylko zagryzła wewnętrzną stronę policzka. Skup się na tym co masz im przekazać. Szybko. Przeciąganie sprawy naraża tylko Bel na dalsze nieprzyjemności. Wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić.

- Tak, możemy zaczynać. - Odpowiedziała techkapłanowi. - Zebrałam was tutaj, ponieważ mam do przekazania istotną informację, dotyczącą rodu Corax. Powinnam przekazać ją już podczas zebrania dotyczącego spotkania z Lady Aspyce i bardzo żałuję, że tego nie zrobiłam. Jednakże nie cofnę już czasu. Informacje te mogłyby mieć wpływ na naszą decyzję dotyczącą owego spotkania. Zataiłam je, ponieważ chciałam chronić Lady Winter, co nadal pragnę czynić. Niestety stan Lady się nie poprawia, a załoga jest coraz bardziej niespokojna. - Czuła jak zaczynają jej drżeć dłonie, więc zacisnęła pięści pod stołem. Wzięła głęboki oddech i podniosła wzrok na zebranych przy stole oficerów. - Lady Winter i Mauricio nie są jedynymi żyjącymi Coraxami - Mówiła powoli, widać, że mówienie o tym sprawia jej trudność. - Lord Gunar miał jeszcze jedno dziecko. - Czuła jak zaciska się pętla na jej szyi. Teraz nie ma już odwrotu.

- Powiedz im Amelio. - Astropatka odezwała się z trudem.

- "Powiedz" co? - odezwał się nienaturalnie, jak na niego, poważnym tonem Tytus i nachylił się nad stołem.

- Tym dzieckiem jestem ja. - Powiedziała cicho, ale wyraźnie arcymilitantka.
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...
Lua Nova jest offline  
Stary 03-10-2020, 22:15   #198
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Pierwszy tydzień Apriusa 816.M41, sala odpraw Błysku

Coś upadło z głośnym stuknięciem na podłogę sali. Poszarzały na twarzy seneszal poruszył się raptownie, zaczął schylać pod stolik chcąc podnieść upuszczony bezwiednie batonik, potem wyprostował się nie kończąc poprzedniej czynności.

- To… niemożliwe… - wykrztusił wpatrując się z niedowierzaniem w Amelię - Gunar nigdy o tym nie wspomniał! Nawet podczas rozmów tyczących się sukcesji Winter, a przecież musiał by to uwzględnić…

Oświadczenie arcymilitantki odarło Christo całkowicie z resztek opanowania, wystawiło na szwank jego zdrowy rozsądek. Udając się na spotkanie pewien był, że jego tematem okaże się wielka awaria systemu silników korekcyjnych okrętu, toteż słowa Amelii kompletnie zbiły go z tropu i skonfundowały. Na co dzień nie mający kłopotu z trzeźwym myśleniem, teraz znajdujący się pod wpływem choroby tranzytowej mężczyzna potrzebował dłuższej chwili, aby w pełni dotarło do niego znaczenie wypowiedzi arcymilitantki.

Tym bardziej poczuł się zatem wstrząśnięty, kiedy w chaosie wypełniających jego umysł sprzecznych emocji zaczął się formować obraz prawdziwie zatrważający, chociaż być może balansujący niebezpiecznie blisko krawędzi paranoi.

Zniknięcie bez śladu Maurice’a Coraxa, niepokojące wieszczenie Pani Chóru uczynione na prośbę seneszala w pokładowej świątyni i sugerujący istnienie czynnika zdrady w otoczce ostatnich wydarzeń, wreszcie uzbrojona straż osobista rodu stojąca przed wejściem do sali odpraw… straż zaprzysiężona Winter, ale wierna od dawna rozkazom Amelii. Gdyby teraz ludzie ci weszli do pomieszczenia, nikt poza Amelią nie miałby nad nimi żadnej władzy.

Czyżby każde wypowiedziane od tego momentu słowo miało zadecydować o życiu i śmierci, o zachowaniu status quo rodu albo diametralnych przetasowaniach w układzie sił?

Nie potrafiąc powstrzymać drżenia rąk Barca sięgnął do kieszeni eleganckiej kurtki, wyciągnął z niej kolejny pokryty srebrną foliową baton i zaczął go bezceremonialnie rozpakowywać mierząc arcymilitantkę wstrząśniętym wzrokiem.

- W jaki sposób… jak zamierzasz udokumentować swoje pochodzenie? - zapytał celując proteinową przekąską w Amelię niczym w strzelecką tarczę.
 
Ketharian jest offline  
Stary 05-10-2020, 22:29   #199
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
Post stworzony przy współpracy pozostałych graczy i MG.

Pierwszy tydzień Apriusa 816.M41, sala odpraw Błysku

Ramirez rozejrzał się po pozostałych zebranych. W końcu rzekł:
- Co to zmienia w obecnej sytuacji?

- Nic - wtrącił się Garlik nagle, a jego wzrok wodził od astropatki do pierwszej oficer podejrzliwie. Po chwili dodał - o ile nie będziemy w stanie tego jakoś usankcjonować. Panie Barca, czy może Pan nas oświecić jak wygląda procedura w takim przypadku? Osobiście wiem tylko o wzorcu genetycznym, ale chyba przespałem większość teorii.
Tytus wlepił wzrok w seneszala uśmiechając się w swojej zwykłej nonszalanckiej manierze.

Christo drgnął mimowolnie słysząc swe nazwisko, nie zdążył jednak nic powiedzieć, albowiem ubiegła go sama arcymilitantka.

Amelia zwróciła się do seneszala.
- Nie wspominał, bo prosiłam go o to. Nigdy nie chciałam by to wypłynęło. Mauricio również milczał na moją prośbę. Zawsze uważałam, że Winter się bardziej do tego nadaje i nie chciałam podważać jej praw. - Sięgnęła pod stół i wyjęła spod niego nieduży, czarny neseser. Położyła go na blacie i wyjęła z niego teczkę oraz mały nośnik danych. Następnie wsunęła go do czytnika leżącego na stole i wystukała coś na klawiaturze. Potem podsunęła czytnik Barce. Na monitorze widać było wyniki badań genetycznych, potwierdzających, że Amelia de Vries jest biologiczną córką Gunara de Corax.
- Badania trzeba będzie powtórzyć, te są sprzed czternastu lat. - Wyciągnęła z teczki plik pożółkłych papierów. - To są moje dokumenty, panie Barca, w tym akt urodzenia, z którego wynika, że jestem córką Marii de Vries i Gunara de Corax i urodziłam się na Błysku Cieni trzydzieści lat temu. - Na nośniku danych jest to wszystko w wersji elektronicznej. Natomiast jeżeli sprawdzi pan stare rejestry pokładowe Błysku, znajdzie pan informacje o moich narodzinach i biologicznych rodzicach. - Ponownie wystukała coś na klawiaturze. - Proszę, tutaj. - Znowu podsunęła seneszalowi urządzenie. - Pana poprzednik postarał się, żeby nikt nigdy nie zadawał zbędnych pytań. Oficjalnie moja matka wyszła za mąż za Victora Madoxa, szefa ochrony Lorda Gunara. Większość ludzi, którzy pamiętają mnie z dzieciństwa już nie żyje. To Mauricio sprawdzał mnie i resztę ochrony Lady WInter, kiedy po raz pierwszy Winter przybyła na statek, więc bez trudu mógł zataić kim jestem.

Pancerz wspomagany syknął wypompowując z wnętrza zużyte powietrze.
- A Mauiricio pozostaje rodowi w stu procentach lojalny, tak?
Hełm odwrócił się w stronę Belity. W powietrzu wisiała nie tylko dawna przepowiednia jaką astropatka przedstawiła, ale też jej rozmowa z techkapłanem. Wszak przepowiednie były nieomylne.

Bel wzięła kilka głębszych oddechów nim udało się jej odezwać.
- Pytałam o losy Mauricio… karty nie wskazały by był on dla nas zagrożeniem… - Słychać było, że astropatka mówi z trudem. - Nie wiadomo jednak… ile dzieci miał naprawdę Gunar de Corax.

Tytusa rozbawiła ostatnia uwaga. Rozłożył się na krześle wygodnie i założył dłonie za głowę. Rozbawionym tonem potwierdził:
- Jeśli chodzi o to, to słyszałem plotki i przyznam, że jego lordowska mość był moim bohaterem.
Szybko jednak zmienił ton na bardziej poważny i kontynuował poprzednią swoją wypowiedź:
- Nie jest ważne jednak czy to prawda czy nie ile ważne jest to czy jest to sankcjonowalne? Czy te dokumenty mogą być traktowane jako wystarczające do sukcesji? Bo inaczej możemy równie dobrze powiedzieć, że mamy klona samego prymarchy, ale jeśli ktoś tego nie przyklepie to... - Tytus urwał nagle gdy na jego twarzy pojawiło się zrozumienie.
Wydusił po chwili:
- "trzydzieści lat temu"? - zacytował i gwizdnął z aprobatą - Dobrze się trzymasz.

- Powinniśmy spróbować potwierdzić jeszcze raz pokrewieństwo Amelii. - Bel przełknęła to co próbowało jej się wydostać z gardła. - Pytanie.. czy możemy to zrobić w obrębie statku?

Christo milczał przez dłuższą chwilę żując jednocześnie w szaleńczym rytmie wciśnięty do ust baton. Uświadomiwszy sobie, że większość spojrzeń zatrzymała się na jego postaci, seneszal przełknął wymuszony irracjonalnym impulsem posiłek i otarł rękawem usta.
- Ta dokumentacja wymaga dokładnego skontrolowania - wymamrotał głosem zdradzającym stan wciąż utrzymującego się wysoko poruszenia - Trzeba będzie zweryfikować jej autentyczność, aby wykluczyć podejrzenia o manipulację danymi albo fałszerstwo. Co więcej, oficjalne, czyli usankcjonowane prawnie uznanie więzi rodowych będzie wymagało procesu nadzorowanego przez sądy wyższej instancji Administratum. To będzie oznaczało wszczęcie odpowiednich procedur administracyjnych na świecie o statusie co najmniej stolicy podsektora. Jeśli mielibyśmy w konsekwencji uznania pochodzenia rozważać również prawo do majątku rodu, dla zażegnania wszelkich oskarżeń o brak legalności roszczeń musielibyśmy dokonać usankcjonowanego badania kodu genetycznego za pośrednictwem mistrzów genetyki Adeptus Mechanicus, ponieważ jego techminencja prezbiter Ramirez z powodu oczywistych powiązań z rodem Coraxów musiałby się liczyć z kwestionowaniem wyników jego własnych testów. Lecz zanim rozważymy dostępne warianty działania, muszę zadać pewne istotne pytanie.
Barca wbił swoje czarne oczy w twarz wciąż stojącej u szczytu stołu arcymilitantki.
- Przybyłaś na pokład Błysku wraz z lady Winter oraz Mauriciem posiadając pełną wiedzę na temat swojego pochodzenia ,a mimo to zataiłaś to przed nami, oby w dobrej wierze. Czy lady Winter Corax, pełnoprawna dziedziczka Glejtu oraz kapitan Błysku Cieni wie o twoim pokrewieństwie?

Amelia uniosła wzrok na seneszala.
- Nie wydaje mi się by wiedziała. Ja jej nie powiedziałam, Mauricio też raczej nie. Jeżeli dowiedziała się w inny sposób, to nigdy nie dała po sobie poznać. Milczałam, ponieważ zawsze uważałam, że to jej należy się dziedzictwo rodu Corax. Moje ujawnienie wprowadziłoby tylko zamieszanie. - Westchnęła cicho. - Przyznaję też, że zwyczajnie się bałam, że mnie odtrąci. Przyjaźniłyśmy się od dziecka, nie chciałam by widziała we mnie rywalkę, którą nigdy nie chciałam być. - Ponownie spojrzała na Barce. - Nie zawsze się zgadzamy, ale obojgu nam zależy na dobru rodu Corax.

Nadsternik wysłuchał uważnie tej wymiany obserwując przymrużonymi oczami rozmówców. W końcu odezwał się powoli wypowiadając każde słowo :
- Jak rozumiem, dopóki nie dolecimy do którejś stolicy podsektora to została nam wiara w przedstawiony scenariusz… - uciął marszcząc brwi w zamyśleniu. Po chwili kontynuował już spokojnym tonem.
- Trzeba pamiętać o obecnej sytuacji, z której sądzę wszyscy zdajemy sobie sprawę. Zbliżamy się nieuchronnie do bycia koterią oskarżoną o zagarnięcie glejtu. Pewnie Pan Barca potrafiłby podać konkretne liczby, ale ja wiem, że o takich rzeczach dyskutuje się, na razie w formie półżartu, w kuluarach. I nie łudźmy się, niezależnie od naszych intencji, nie są to plotki dalekie od prawdy.

Seneszal przygryzł nieznacznie usta na dźwięk słów Garlika, ale bynajmniej nie zaprzeczył, pokiwał w zamian nieznacznie głową.

- Nie znam się na tym… - Bel mówiła coraz ciszej, potworny ból głowy uderzał ją w skronie. - Czy jesteśmy jednak potwierdzić to tutaj? Mamy Lay Winter, która jest.. jest dziedziczką… Amelię… chyba ich pokrewieństwo da się sprawdzić?

Jakby w odpowiedzi na słowa Belity nad lewym ramieniem techkapłana pojawił się mechadendryt wijąc się z gracją gotowej do uderzenia kobry. Kilka syknięć tłoków i zgrabne ruchy mechanizmów poprzedziły szybki wizg uruchamianego piłoskalpela na zakończeniu tego przyprawiającego o strach, ale jakże skutecznego urządzenia.
Ramirez postąpił o krok w stronę Amelii.
- Potrzebujemy próbkę komórek. Niestety mamy tylko podstawowe laboratorium medyczne, dlatego wyniki mogą być obarczone błędem. Myślę, że zajmie to kilka dni, ale będziemy mieć jakieś 70 do 82% skuteczności. Zbyt mało, żeby być podstawą przekazania glejtu. Badania będzie trzeba powtórzyć i to bez mojego udziału, ale na tym etapie powinny nam dać wystarczająco dużo pewności.
Mechadendryt z piłoskalpelem zbliżał się do Amelii.
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...
Lua Nova jest offline  
Stary 11-10-2020, 18:22   #200
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Pierwszy tydzień Apriusa 816.M41

Tempest przemierzał Osnowę niczym drewniana łupina ciśnięta na rozszalały bezkres oceanu. Życiodajne światło Astronomicanu z trudem przebijało się przez gęstą esencję Immaterium na tak odległych od Terry krańcach galaktyki, toteż monitorujący biometryczne dane Nawigatora służbici regularnie modlili się do Złotego Tronu o łaskę miłosierdzia. Ekspansja Koronusa nie bez powodu uchodziła za niebywale zamierzchły rejon Mlecznej Drogi, konający ze starości, jeśli rozważało się tę agonię w skali parametrów wszechświata. Były w jego obrębie systemy, których słońca już umarły i które na zawsze miały trwać w lodowatych ciemnościach kosmosu. Były miejsca na samym krańcu Ekspansji, gdzie przestały już obowiązywać znane ludzkości prawa fizyki i matematyki.

Morhant był specjalistą pierwszej klasy w dziedzinie komatozy tranzytowej i z definicji nie miał dostępu do danych astrokartograficznych, ale że w świcie Domu Visschera nie można było uniknąć przepływu informacji, specjaliści wiedzieli na temat światów Ekspansji dość wiele, by czuć niepokój za każdym razem, gdy wręgi okrętu trzeszczały pod naporem zgniatającej bańkę Gellara miazmatycznej masy.

Siedzący przed baterią instrumentów pomiarowych mężczyzna drgnął widząc rosnące szybko tętno Bartholema. Rozsądek podpowiadał mu wstrzyknięcie w krwiobieg Nawigatora środków uspokajających, ale doświadczenie zdecydowanie to odradzało: tylko sam Visscher wiedział, co takiego go poruszyło i co jego nadludzki wzrok dostrzegł w otchłani Osnowy.

- Imperator strzeże, Imperator strzeże - powtarzał niczym mantrę Alessio Morhant opierając opuszki palców na klawiszach konsolety i nie odrywając nawet na sekundę wzroku od ekranów prezentujących parametry życiowe człowieka, w którego przysłowiowych rękach spoczywał los wszystkich śmiertelników należących do załogi Błysku.
 
Ketharian jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172