Wojownik wykorzystał czas aby zebrać swój ekwipunek z zajmowanego pokoju. jak sprawdził pobieżnym rzutem oka, nic nie zginęło z jego zapasów. Zatknął oba toporki do rzucania za pas, okrągłą, zakharyjską tarczę przewiesił za pomocą paska w poprzek pleców, poprawił kolczugę i luźne elementy ubioru, aby nic nie mogło przeszkadzać ani zawadzać w czasie walki.
Hassan nieco rozczarował się posiłkiem. Zamiast porządnej uczty, dostali jakieś bułeczki które nijak nie mogły ugasić jego głodu. Uwielbiał dobrą kuchnię, i zawsze będąc w obcych krajach próbował nowych smaków, czy to z ulicznych jadłodalni, czy też w lepszych karawanserajach. Tu, mimo, iż byli gośćmi którzy odbili z lasu nadwornego sługę, nie ugoszczono ich jak należy. Brwi wojownika marszczyły się więc groźnie, a twarz wyrażała niezadowolenie z powodu złamania jednego z najświętszych praw, obecnych w wielu kulturach, znanej nie tylko w rodzimej Zakharze, ale również jak słyszał w barbarzyńskiej północy, rządzonej twardą ręką przez czczących demony Zhentów. Prawu gościnności.
Wojownik lubił proste rozwiązania i obce mu były wszelkie intrygi i spiski. Wiedział, że jeśli oni byli powodem niezadowolenia gospodarzy, należało zachować ostrożność i przygotować się do walki. Poprawił więc uchwyt na glewii i wyszedł z pokoju, natykając się na swoich towarzyszy. Niestety, Itona nie było w pobliżu i wojownik, mimo, iż niespecjalnie polubił pochodzącego z Mulmaster człowieka, czuł pewien rodzaj konfraterstwa, który właściwy byłby raczej dwóm piratom na tonącej łajbie.
Wzmianka o białym płaszczu początkowo całkowicie mu uleciała. Dopiero, kiedy Sheva kąsliwie skomentowała stwierdzenie psiego strażnika, wojownik ocknął się z zadumy. Podszedł do strażnika, i spoglądając na niego spod zmrużonych powiek mruknął cicho - Nie interesuj się, bo kocia morda ci wyrośnie - wojownik stanowczym tonem zasygnalizował, że temat białej szaty maga, przywiązanej do jego plecaka jest dla niego zamknięty.