421.830.M41, rezydencja Wysokiego Domu Oxmee
Pamięć mięśniowa zadziałała bezbłędnie. Powtarzając wielokrotnie ćwiczone ruchy, nawet w kontakcie z bronią posiadaną od niedawna, Graig Fenoff w ułamku sekundy złożył się do strzału. Jego perspektywa zwęziła się do szczytu schodów, do stojących na nich Nawigatorów mordujących z tak przerażającą łatwością szturmowców Ordo.
Przeraźliwy radiowy pisk przestał dla agenta istnieć, zepchnięty na dalszy plan niewzruszoną stalą siły woli.
Carnodon drgnął w ściskających go oburącz dłoniach próbując wyrwać się z uścisku funkcjonariusza, kiedy wielkokalibrowy pocisk opuszczał komorę zamkową broni.
Starszy z pary Nawigatorów, ten pozbawiony większości genetycznych deformacji towarzysza, na ułamek sekundy uniósł się w powietrze pod wpływem uderzenia bryły ołowiu otulonej płaszczem z hartowanej stali. W ułamku chwili zniknął z pola widzenia arbitratora odrzucony impetem trafienia.
Drugi Nawigator - ten młodszy i zeszpecony mnóstwem deformacji - musiał ulec na sekundę dekoncentracji, bo odwrócił głowę w ślad za swoim upadającym towarzyszem. Uwolnieni w ułamku chwili od jego psionicznego ataku, ci szturmowcy, którzy wciąż jeszcze trzymali się na nogach zasypali szczyt schodów strumieniami laserowych wiązek. Wzięta w krzyżowy ogień postać stanęła w płomieniach, upadła na najwyższy stopień bez najmniejszego jęku.
Szczęk laserów ucichł w jednym momencie i w holu rezydencji zapadła dzwoniąca w uszach cisza przerywana jękami rannych i trzaskiem trawiących zwłoki płomieni.