Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-09-2020, 19:58   #191
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
421.830.M41, rezydencja Wysokiego Domu Oxmee

Pchnięte silnymi barkami szturmowców masywne drzwi rezydencji otworzyły się z przeciągłym zgrzytem zaniedbanych zawiasów. Graig wszedł do holu pierwszy, z podniesioną głową i prawą dłonią dzierżącą dymiącego Carnodona. Wzrok arbitratora przesunął się po pomalowanych na biało ścianach, wyblakłych obrazach dawno temu zmarłych magnatów i dwóch wielkich palmach w drewnianych donicach, usytuowanych przez wejściu na podwójne schody wiodące łukami ku pierwszemu piętru budowli. Słoneczne światło wpadało do środka przez niewielkie kolorowe witraże osadzone w niewielkich okienkach u wypukłego sklepienia holu.

- Gdzie jest pani domu? – zapytał Fenoff dostrzegając następnego stojącego w kącie serwitora. Półludzka hybryda nie odpowiedziała budząc rosnącą irytację agenta.

- Boski Imperatorze... – jęknął nagle sierżant Drake, potężnie zbudowany i zakuty w osobisty pancerz dowódca szturmowców. Jeden z podkomendnych złapał go odruchowo za ramię, podtrzymał, otworzył szerzej oczy widząc strużkę krwi sączącą się spod hełmu podoficera.

- Zdradzili go... – wymamrotał nieskładnie Drake, zrywając nieporadnie hełm z głowy i gapiąc się przed siebie pustym wzrokiem – Ten ból... te istoty... skazani na udrękę bez końca...

U szczytu pozornie opustoszałych schodów pojawiły się nagle dwie ludzkie sylwetki, obie w ciemnych strojach i długich płaszczach. Ich twarze skrywały się w cieniu naciągniętych na głowy kapturów, dłonie spoczywały w powłóczystych rękawach.

Żołnierze Ordo nie czekali na żadne dodatkowe rozkazy, momentalnie wycelowali w nieznajomych lufy swych laserów zastygając w kompletnym bezruchu.

Ukryte pod anonimowymi szatami sylwetki na szczycie schodów tkwiły w takim samym bezruchu, aczkolwiek ściskający kurczowo swą broń Graig gotów był przysiąc, że czuje przenikające go na wylot lodowate spojrzenia.
 
Ketharian jest offline  
Stary 14-09-2020, 21:48   #192
 
BigPoppa's Avatar
 
Reputacja: 1 BigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputację
Wnętrze rezydencji było w jeszcze bardziej żałosnym stanie, niż fasada. Z każdego kąta, każdego skrawka ściany i centymetra sufitu, wylewała się beznadzieja. Uczucie końca i nihilizmu, krążyło w powietrzu wraz z tumanami kurzu.
Zostali tylko serwitorzy, jako niemi strażnicy szkieletu..

I w moment pojmuję. W jednej sekundzie rozumiem, dlaczego jestem właśnie tutaj i dlaczego właśnie ten ród. Któryś z nich, feralnej kadry Nefrita, musiał zaszkodzić Wielkiemu Domowi Oxmee. Ich działania doprowadziły do tego, że ścigany przeze mnie psyker, poprzysiągł zemstę i wybrał ród Oxmee jako swoją przykrywkę.
Równie dobrze, to wszystko jest jeszcze większą maskaradą i psyker postanowił użyć rodu Oxmee jako przykrywki dla swojej działalności, wiedząc, że nie ruszymy na Malfi, mając go na wolności. W środku Sibellusa, stolicy Scintilli, głównej planecie sektora. Sercu Calixis. W moim domu.

Serwitory nie reagują na moje polecenia, co pozwala mi zadawać pytanie oto, od jak dawna owa rezydencja jest opuszczona.
- Sekcja Montesino meldujcie. - wyrzucam rozkaz wprost w połączenie. Zamiast meldunku, dostaję nieskładne słowa, które płynną zza moich pleców. Szybko obracam się i widzę jak sierżant Drake słabnie w oczach. Ten potężny żołnierz, którego sylwetka wzmocniona pancerzem powinna budzić respekt oraz strach, zaczyna słabnąć i opiera się na jednym z swoim podwładnych. Jego słowa układają się w bełkot, bez większego logicznego znaczenia. Pojedyncza stróżka krwi zaczyna wypływać spod hełmu, a zerwanie tej części pancerza i ujawnienie bladej twarzy, tylko utwierdza mnie w przekonaniu.

W kolejnej sekundzie pojmuję, co się dzieje i co za chwilę się stanie. Widzę dziesiątki scenariuszy i możliwości, każde inne, każde dziwne w skutkach.
- Imperatorze, chroń. - wyszeptuje pod nosem, bowiem rozumiem powagę sytuacji. Stan sierżanta staje się nagle oczywisty. Tak samo jak sprawcy całego wydarzenia. Nie mam nawet krzty zwątpienia, że postaci które właśnie pojawiły się u szczytu schodów, to sprawcy całego zamieszania. Źródło bólu sierżanta Drake'a. Źródło manipulacji, która zawładnęła Bajerem. Początek kłopotów w Nekropoliach. Iskra, która spaliła na popiół szczątki kadry Nefrita.
Moja nemezis. A nawet dwie.

Szturmowcy wycelowali swoją broń, czekając na mój jeden rozkaz. Chciałbym, aby laserowa kanonada, ta ściana oczyszczającego światła, strumienie energii z imperialnej technologii, zmyły herezję, ale nie mogę być tego pewny. Nie, gdy widzę ich zdolności na żywo. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak wygląda ich dar piromancji.
Przełykam ich spojrzenie, które utkwiło teraz na mnie.
- Zaskoczyliście mnie, nie sądziłem, że aż dwie osoby są w to zamieszane. - zaczynam. Nie mam zamiaru długo mówić, nie oto w tym chodzi. Nie po to tutaj przybyłem. Już zrozumiałem, że tylko jedna ze stron wyjdzie z tego żywa. Pojąłem, że nie dadzą się schwytać, choć byłoby to najlepszym rozwiązaniem. Jeśli mam dzisiaj umrzeć, niech tak się stanie. Już raz Złoty Tron ocalił moje życie, więc nie będę uciekła przed moim przeznaczeniem. Od tamtego wydarzenia, przestałem bać się śmierci.
- Nie będę się przedstawiał, bo mam wrażenie, że doskonale wiecie kim jestem. Wiem, że nie pójdziecie ze mną dobrowolnie, ale szczerze powiedziawszy jest mi to nawet na rękę. - uśmiecham się najpaskudniej jak tylko umiem. - W imieniu Ordo Hereticus, skazuje was na śmierć.- tym samym daję znać żołnierzom, by zaczęli strzelać. Podrzucam moją strzelbę do góry, gotowy do strzału.
 
__________________
Ayo, 'sup mah man?

Ostatnio edytowane przez BigPoppa : 14-09-2020 o 23:44.
BigPoppa jest offline  
Stary 17-09-2020, 18:13   #193
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
421.830.M41, rezydencja Wysokiego Domu Oxmee

- W imieniu Ordo Hereticus, skazuję was na śmierć! – w głośnikach hełmu sierżanta Montesino rozległ się okrzyk Graiga Fenoffa.

Weteran podniósł bezwiednie lufę trzymanego w ręku lasera wyczuwając w głosie agenta Ordo głęboki wstrząs, będący połączeniem bezgranicznego zdumienia i kontrolowanej zimnej furii. Montesino monitorował transmisje radiowe drugiej sekcji, toteż zdał sobie sprawę, że Drake ii jego zespół natrafili zaraz za progiem pałacyku na kłopoty w liczbie mnogiej – bo z wypowiedzi agenta wynikało jednoznacznie, że zamierzał unieszkodliwić więcej niż jedną osobę. Sierżant nie wchodził nikomu do tej chwili w eter uważając, że nagła komunikacja radiowa mogła towarzyszy niepotrzebnie dekoncentrować, ale teraz otworzył usta chcąc zasięgnąć obszerniejszych informacji na temat poziomu zagrożenia.

Tyle tylko zdołał zrobić: otworzyć usta.

W słuchawkach modułów łączności rozległ się przeraźliwy pisk – tak intensywny i wysoki, że Montesino odniósł wrażenie jakby mu ktoś wsadził w mózg dwa rozpalone do czerwoności szpikulce, prosto przez uszy. Sierżant zatoczył się i przypadł na jedno kolano bezwiednie upuszczając wiszący na pasku laser i ściskając kurczowo palcami hełm. Wszędzie wokół słyszał stłumione okrzyki bólu szturmowców, dobiegające niczym spod powierzchni wody, rozmyte szokiem wywołanym radiową interferencją. Ludzie przewracali się na jego oczach porzucając broń i łapiąc się za głowy, próbując jak najszybciej zdjąć z nich hełmy.

Montesino zrobił to samo, wydarł słuchawkę z ucha ciągnąc za nią z całej siły, cisnął wtyczką o podłogę kuchennego zaplecza. W jego głowie wciąż rozbrzmiewało echo upiornego radiowego pisku, ale szybko cichło, zniknęły też natychmiast wirujące przed oczami mroczki.

W zamian gdzieś z głębi pałacyku dotarł do uszu weterana ledwie słyszalny trzask wystrzałów i coś, co kojarzyło mu się wyłącznie z ludzkimi krzykami.

Przerażającymi w swej niebywale wysokiej tonacji krzykami.
 
Ketharian jest offline  
Stary 18-09-2020, 11:59   #194
 
BigPoppa's Avatar
 
Reputacja: 1 BigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputację
Sierżant usłyszał w słuchawce ostatnie słowa Arbitratora, sugerujące, iż doszło do spotkania z celem. Wykonywał rozkazy skrupulatnie, przedzierając się przez opuszczone pomieszczenia rezydencji Wielkiego Domu Oxmee.

Majestat tego miejsca wyblakł już dawno temu, pozostawiając szarość, beznadzieję oraz drobiny kurzu, które unosiły się w powietrzu. Jedynymi świadkami były serwitory, rozmieszczone w różnych miejscach. Sprawdzali je dokładnie, ale za każdym razem kończyło się identycznie - były nieaktywne, wręcz martwe.
Montesino nie zadawał zbyt wielu pytań, wykonywał swoje rozkazy. Minęło wiele lat, nim wyciągnięto go z Gwardii Imperialnej, prosto z regimentu Szturmowców, wprost w szeregi Inkwizycji i widział wiele rzeczy, służąc Ordo, jednak pierwszy raz czuł coś dziwnego co emanowało z każdego kąta tego budynku.

Miał zamiar prosić o dokładną lokalizację, otwierając usta do wydania z siebie pierwszych słów, gdy nieokreślony i potężny w sile pisk przeszył jego głowę. Źródło kakofonii pochodziło z słuchawki radia, którą miał wetkniętą w ucho. Upadając na kolana, dostrzegł tylko, że jego ludzie przeżywają podobne katusze, próbując pozbyć się problemu. Zrzucił z głowy hełm, który upadł na bogato zdobioną podłogę i zaczął wyszarpywać urządzenie z swojego ucha. Wyrwał je z furią, a następnie zniszczył rzucając o posadzkę.
Soniczne świdry zniknęły, choć echa bólu jeszcze przez chwilę kołysały się w jego głowie. Dostrzegł, że jego ludzie zaczynają się szybko zbierać, co było dobrym znakiem. Założył hełm i zebrał wszystkich.
Pomimo wytłumienia dźwięków, jakie zapełniał mu hełm, sierżant bez problemu rozpoznał trzaski laserowego ognia oraz krzyki. Przerażające krzyki umierających.

- Bravo-2, potrafisz określić ostatnie położenie drużyny Drake - pierwsze polecenie rozlało się po szturmowcach. Wywołany żołnierz, znowu w anonimowej prezencji za pancerzem i hełmem, kiwnął głową.
- Sir, ostatni meldunek od Fenoffa mówił o natarciu przez główne wejście, jednocześnie dostaliśmy rozkaz ruszenia. Sądzę, że drużyna sierżanta Drake'a nie dotarła zbyt daleko i wciąż mogą być w przedniej części.
Wyciągnął dataslate i wyświetlił mapę budynku. Bravo-2 wskazał miejsce, które jego zdaniem było ostatnią znaną lokalizacją drugiej grupy.
- Idziemy po nich. Na hełmach noktowizja, szpica szpera po termowizji. Ślady walki powinny być widoczne w spektrum. Lasery w gotowości, nastawcie na wzmocnione strzały. Naprzód. - nie potrzebował instruować swoich ludzi, bo służyli razem nie od dzisiaj.
Znając rozkład pomieszczeń, ruszyli do głównego holu, gdzie jak sądzą, znajduje się grupa sierżanta Drake'a i Arbitrator.
 
__________________
Ayo, 'sup mah man?
BigPoppa jest offline  
Stary 20-09-2020, 11:31   #195
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
421.830.M41, rezydencja Wysokiego Domu Oxmee

Przygotowani do otwarcia ognia szturmowcy Ordo byli weteranami wielu podobnych akcji, ustawicznie doskonalącymi swoje umiejętności, mogącymi śmiało uchodzić za perfekcjonistów w sztuce żołnierskiego rzemiosła. Lecz nawet oni nie poruszali się równie szybko, wręcz nadnaturalnie szybko, jak para stojących na szczycie schodów postaci, które zdjęły z głów kaptury w tej samej sekundzie, w której Fenoff wykrzyczał swój rozkaz.

Wstrząśnięty arbitrator nie wierzył własnym oczom, nie potrafił oderwać wzroku od twarzy dwóch stojących na schodach mężczyzn. Obaj musieli być Nawigatorami, dobitnie świadczyły o tym wypukłości w kształcie guzów na ich czołach. Ten po lewej, starszy wiekiem, nosił na swym obliczu przerażające blizny świadczące o brutalnych okaleczeniach: szpeciły go plamy starych oparzelin, kikut obciętego nosa, identyczne resztki po małżowinach usznych, ziejący pustą prawy oczodół. Mimo tych okropnych ran mężczyzna wciąż zachował jakieś pozostałości po utraconej urodzie; w jego rysach, w linii podbródka i sposobie unoszenia głowy widać było cień dawnego patrycjuszowskiego wyglądu.

Drugi mężczyzna, znacznie młodszy, stojący na prawej nitce schodów, miał dziwnie zdeformowaną twarz, zeszpeconą przez przesuniętą o centymetr w bok dolną szczęką. Jego oczy – znacznie większe niż u normalnego człowieka i smoliście czarne - sprawiały wrażenie dwóch bezkresnych dziur wiodących do pozawymiarowej otchłani, hipnotycznie przyciągających wzrok.

Mimo to jednak Graig z miejsca dostrzegł podobieństwo w rysach twarzy obu Nawigatorów, zaskakujące i przerażające zarazem.

Potok myśli płynących przez umysł naciskającego spust strzelby agenta urwał się w sekundzie po zdjęciu przez psioników kapturów, przecięty w brutalny i niezwykle bolesny sposób.

Radiowa interferencja wypełniła przeraźliwym piskiem słuchawki wszystkich komunikatorów, porażając zmysły ludzi na podobieństwo ładunku prądu o niezwykłej mocy przepuszczonego wprost przez głowę. Graig dosłownie zgiął się wpół targnięty szpilami potwornego bólu wbijającymi się w mózg, rozpaczliwie próbując złapać palcami za wsadzoną w ucho wtyczkę komunikatora. Świat rozmazał mu się w oczach, toteż dopiero po chwili pojął, że spadający na jego oczach ciemny kształt jest ciałem jednego ze szturmowców próbującego wbiec na schody. Żołnierz Ordo znajdował się najbliżej Nawigatorów i widać albo stracił przytomność albo zmarł od wylewu, w każdym bądź razie przeleciał bezwładnie przez barierkę schodów uderzając z hukiem w marmurową posadzkę.

Agent wyszarpnął wtyczkę, odrzucił ją od siebie niczym jadowitego węża próbując jednocześnie nie wypuścić z dłoni strzelby. Wszędzie wokół na posadzce klęczeli lub leżeli słudzy Świętego Oficjum, rozpaczliwie próbując dojść do siebie. Jakiś szturmowiec zdążył pozbyć się słuchawki prędzej od Graiga, uwolniony od sonicznego ataku podniósł chwiejnie lufę lasera i wypalił w stronę mentatów. Jaskrawa krecha laserowej energii trafiła w poręcz schodów topiąc ją pod wpływem ciepła skumulowanego ładunku. Drugiego strzału żołnierz już nie oddał, nim bowiem nacisnął palcem przycisk spustowy broni, całą jego postać spowiły od butów po hełm nienaturalnie zielone płomienie.

Wciąż klęczący Fenoff usłyszał przeraźliwe wycie palonego żywcem człowieka, wwiercające się w umysł równie boleśnie jak pisk radiowych zakłóceń.

- Podróż jeszcze nie skończona! – krzyczał strasznym głosem sierżant Drake nie wiedząc chyba nawet, że krew tryska strumieniami z jego nosa i uszu – Każdy spłaci swój grzech! Osnowa czeka na ich dusze!
 
Ketharian jest offline  
Stary 20-09-2020, 13:49   #196
 
BigPoppa's Avatar
 
Reputacja: 1 BigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputację
Mój rozkaz utknął w powietrzu, choć czułem, że Szturmowcy walczą za pomocą swojej woli, by nacisnąć spust. Moment w którym dwie postaci odsłoniły swoje twarze, by ukazać tożsamość, zmroził wszystkich. Najbardziej chyba mnie.
Nie mogę uwierzyć, że to oni. Dwójka Nawigatorów, których szukałem. Dwójka, która była pierwszymi podejrzanymi w mojej układance. Pomimo deformacji, licznych ran oraz oparzeń, które mogłyby zatrzeć ich tożsamość dla niewprawnego oka, rozpoznaję tą dwójkę. Nie widziałem ich na oczy, ale wiem, że to oni.
Tyvan Lomb i Gerrit Verdell.

Mój szok przerywa pierwszy trzask lasera, który przecina powietrzę. Kolejne karabiny zaczynają się odzywać, tnąc przestrzeń pomiędzy nami, a nimi. Podrzucam strzelbę i wypuszczam z luf dwa pociski wprost w jednego z Nawigatorów. Piekielne sztuczki sprawiają, że trafiamy w pustkę, paląc ściany i odłupując kawałki tynku.
Łamię strzelbę i ładuję kolejne pociski, gdy potężny ucisk zwala mnie z nóg. Upadam na kolana, targany potwornym bólem. Tysiące małych szpil próbuje wbić się w mój mózg, wprost przez słuchawkę radia. Zdjęty cierpieniem, próbuje walczyć o każdy centymetr ruchu moich mięśni, zmusić je do posłuszeństwa mimo potwornego bólu.
Widzę jak jeden z Szturmowców bezwiednie przelatuje przez barierkę schodów i upada bez życia na posadzkę. Przeklęte moce zabiły dobrego człowieka w ułamku sekundy, bez ostrzeżenia, bez gestu czy mimiki na twarzy sprawcy.
Jeden z nich nawet strzela w stronę Nawigatorów, ale kończy równie gwałtownie, jak gwałtowny był jego atak. W ferii ognia, stając się żywą pochodnią i dodając jeszcze więcej upiornych krzyków.

Podpieram się strzelbą, starając się ignorować to, co mówił sierżant Drake. W jakiś sposób go kontrolują, uznając go za największe zagrożenie, wyłączyli go z gry. Mogli to zrobić ze mną, ale tej lekcji już nie odbiorą. Z kabury wyszarpuję Carnodona, odbezpieczając pistolet. Potężna broń, wykonana z dobrej jakości stali o zwartym, wręcz surowym wyglądzie, która kiedyś uratowała mi życie. Potężny argument w walce z przestępcami i heretykami.
- Tyvan Lomb i Gerrit Verdell! - krzyczę ile mam sił w płucach, by przebić się przez kakofonią. Całym sobą staram się skupić i zebrać w sobie całą moją siłę, za pomocą nieugiętej woli Arbitatora. Stawiam jeden krok, potem drugi. Powoli, ale pewnie. Prostuję się i patrzę prosto na nich.
- Tyvan Lomb i Gerrit Verdell! - powtarzam, krzycząc ponownie. Skupiam się by oddać dwa strzały. Dwa pociski, przeznaczone dla nich. Jeden po drugim. W myślach zaczynam odmawiać modlitwę do Złotego Tronu. Prowadź moją rękę, Imperatorze.
- Oni nie żyją, wszyscy. Sprawdziłem i prześledziłem ich życie. Zasługiwali na śmierć, wszyscy. Dokonaliście swojej zemsty, godne podziwu. - robię kolejny krok i skupiam się na tym jednym, jedynym zadaniu. Zimno płynące ze stali Carnodona przenika przez rękawice i rozlewa się po całym moim ciele, chłodząc i uspokajając je z każdą sekundą. To mój czas i moje przeznaczenie.
- Mandrigal został stracony w polowej egzekucji, przeze mnie osobiście. Nie macie powodów do dalszego powodowania kłopotów oraz zamieszania. Oni wszyscy nie żyją, a ogromne śledztwo obejmujące ich żyjące rodziny właśnie rusza, ale kadra Wolnej Floty Nefrita nie żyje. - ostatnie słowa niemal cedzę przez zaciśnięte usta.
Wzbiera we mnie gniew. Słuszny gniew. Nienawiść do tych, którzy łamią Lex Imperialis. W jednym przebłysku widzę niemal stos kartek, które będą zapisane ilością artykułów, które złamała ta dwójka. Ogromną część z nich potrafię w obecnej chwili wyrecytować.
- Ale wy.. wy też musicie zginąć, nikt nie może łamać Lex Imperialis i chodzić bezkarny. - zrywam się i przyjmuję postawę, kierując Carnodona w określonym wektorze. Chwyt jest pewny, palec ląduje na spuści i zaczyna go ściągać. Nim oddaję oddaję pierwszy strzał, wykrzykuję ostatni przekaz.
- JA.JESTEM.PRAWEM! - separuję każde słowo, by położyć na nie odpowiedni nacisk. Z chwilą, gdy ostatnia sylaba opuszcza moje usta, wypuszczam powietrzę by ustabilizować celowanie po raz ostatni. Spust poddaje się mojej woli, czuję jak broń jest mi posłuszna i gotowa do skoku. Wyczuła swoją ofiarę i zaraz śmiertelnie ugryzie.
Kopnięcie, potężny huk i bliźniaczy pokaz świetlno-akustyczny, gdy dwa pociski opuszczają lufę mojej broni.

Ja jestem prawem
 
__________________
Ayo, 'sup mah man?
BigPoppa jest offline  
Stary 29-09-2020, 18:09   #197
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
421.830.M41, rezydencja Wysokiego Domu Oxmee

Pamięć mięśniowa zadziałała bezbłędnie. Powtarzając wielokrotnie ćwiczone ruchy, nawet w kontakcie z bronią posiadaną od niedawna, Graig Fenoff w ułamku sekundy złożył się do strzału. Jego perspektywa zwęziła się do szczytu schodów, do stojących na nich Nawigatorów mordujących z tak przerażającą łatwością szturmowców Ordo.

Przeraźliwy radiowy pisk przestał dla agenta istnieć, zepchnięty na dalszy plan niewzruszoną stalą siły woli.

Carnodon drgnął w ściskających go oburącz dłoniach próbując wyrwać się z uścisku funkcjonariusza, kiedy wielkokalibrowy pocisk opuszczał komorę zamkową broni.

Starszy z pary Nawigatorów, ten pozbawiony większości genetycznych deformacji towarzysza, na ułamek sekundy uniósł się w powietrze pod wpływem uderzenia bryły ołowiu otulonej płaszczem z hartowanej stali. W ułamku chwili zniknął z pola widzenia arbitratora odrzucony impetem trafienia.

Drugi Nawigator - ten młodszy i zeszpecony mnóstwem deformacji - musiał ulec na sekundę dekoncentracji, bo odwrócił głowę w ślad za swoim upadającym towarzyszem. Uwolnieni w ułamku chwili od jego psionicznego ataku, ci szturmowcy, którzy wciąż jeszcze trzymali się na nogach zasypali szczyt schodów strumieniami laserowych wiązek. Wzięta w krzyżowy ogień postać stanęła w płomieniach, upadła na najwyższy stopień bez najmniejszego jęku.

Szczęk laserów ucichł w jednym momencie i w holu rezydencji zapadła dzwoniąca w uszach cisza przerywana jękami rannych i trzaskiem trawiących zwłoki płomieni.
 
Ketharian jest offline  
Stary 30-09-2020, 13:45   #198
 
BigPoppa's Avatar
 
Reputacja: 1 BigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputację
Ciągle stojąc w postawie strzeleckiej, widzę każdą najmniejszą część sekundy, od momentu naciśnięcia spustu. Potężny pistolet, który trzymam oburącz kopie z niesamowitą siłą, którą redukuję poprzez odpowiednie ułożenie. Czuję jak siła odpycha broń w tył i podbija ją delikatnie w górę. Jak zamek cofa się do tyłu, wyrzucając łuskę w koziołkującym tańcu naznaczonym światłem, odbijanym od łuski. Smród ładunku miotającego i jęzor ognia wypychają pocisk z lufy, popychając go w wskazanym przeze mnie wektorze.

W ciągu jednego mojego mrugnięcia okiem, ołowiane remedium na herezję przemierza odległość i wyrywa z jestestwa starszego z nich, który pchnięty siłą pocisku upada w tył. To wystarczyło, by drugi Nawigator stracił swoją koncentrację, przerywając manifestację swoich plugawych mocy.
Ci z Szturmowców, którzy najlepiej znieśli echo piekielnych sztuczek, niemal wypalili heretyka na wylot za pomocą ściany oczyszczającego światła.
Łapię haust powietrza, które równie szybko wypuszczam. Siłą woli ponownie się prostuję i ruszam przed siebie.
- Wezwijcie aerodynę, nawiązać kontakt z Trójrożcem. Zajmijcie się rannymi, natychmiast! - wydaję krzykiem rozkazy do pozostałych na nogach komandosów, przywołując ich do porządku.

Ostrożnie wchodzę na schody, cały czas celując w miejsce, gdzie byli Nawigatorzy. Znajdując się na takiej wysokości, która pozwala mi oddać strzał, strzelam jeszcze raz z Carnodona w przepalone laserami ciało Lomba. Dla pewności.
To samo zrobię z Verdellem. Kolejna kulka, tym razem prosto w czaszkę, uspokoi mnie i odeśle plugastwo tam, gdzie było. Nie miałem innego wyjścia, jak oczyścić to miejsce z herezji.
 
__________________
Ayo, 'sup mah man?

Ostatnio edytowane przez BigPoppa : 30-09-2020 o 14:57.
BigPoppa jest offline  
Stary 12-10-2020, 20:58   #199
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
421.830.M41, rezydencja Wysokiego Domu Oxmee

Czterech szturmowców zginęło w pierwszych sekundach upiornego starcia, dwóch najciężej poparzonych miało najpewniej nie przeżyć najbliższych godzin. Świadomy swej bezsilności w kwestii ratowania ich życia, Fenoff zajął się zatem tym, co mogło mu przynieść przynajmniej namiastkę satysfakcji. Poruszając się ze zrozumiałą ostrożnością wspiął się na szczyt schodów, po czym dokończył wspólnego dzieła całej grupy przestrzeliwując dla całkowitej pewności głowy obu leżących na półpiętrze Nawigatorów.

Przesycone zapachem ozonu powietrze wydawało się wibrować aurą gasnącej mocy, budząc swym dotykiem i wonią zimne dreszcze. Starając się nie dotykać obu ciał, arbitrator przykucnął pomiędzy zwłokami przyglądając im się w skupieniu. Strawiony częściowo wiązkami laserów młodszy psionik cuchnął odrażającym fetorem spalonego mięsa, ale potworne rany przynajmniej po części zamaskowały jego groteskowe deformacje twarzy.

- Tyvan Lomb i Geert Verden - mruknął agent podnosząc się z kucek na dźwięk licznych stóp dobiegających z parteru, na którym pojawiła się drużyna sierżanta Montesino - Wasze bluźniercza egzystencja dobiegła końca. Nie życzę wam, byście podążyli za światłem Imperatora, boście tego niegodni, ale smażąc się w piekle miejcie świadomość tego, że niemal dopięliście swego. Zniszczyliście wszystkich prócz dwóch zdrajców. Może to przyniesie wam namiastkę ulgi.

- Zabezpieczyć całą posiadłość - rzucił ponad balustradą schodów spoglądając w dół na żołnierzy Ordo - Przygotować do transportu zwłoki heretyków. Odszukać i aresztować każdego człowieka, który być może się tu kryje, a jeśli ktoś będzie stawiał opór, zabić.


Pozwoliłem sobie w imieniu gracza wydać kilka dodatkowych rozkazów, ale jeśli kolidują one z pomysłami BG, bez problemu zmodyfikuję post. Pytanie podstawowe na teraz to dalszy plan działania: Big Poppa, zostawiasz wszystko w rękach wsparcia, które niebawem przybędzie z Trójrożca czy ładujesz trupy Nawigatorów do jednej z aerodyn i wracasz z nimi do fortecy? Inne idee?


 
Ketharian jest offline  
Stary 13-10-2020, 16:38   #200
 
BigPoppa's Avatar
 
Reputacja: 1 BigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputację
Wspinam się po schodach, ostrożnie stawiając krok za krokiem, nauczony poruszania się przez moich preceptorów w Scholi Progenium. Cały czas Carnodon obserwuje przedpole, głodny i wyczekujący kolejnej ofiary.
Będąc już na poziomie, z którego obaj heretycy dokonali manifestacji swoich ohydnych mocy, oddaje dwa mierzone strzały prosto w czaszki mężczyzn.
Dwa huknięcia roznoszą się po pomieszczeniu, a w czaszkach heretyków pojawiają się potężne otwory, które niemal rozrywają je na strzępy od siły pocisku. To dla pewności, bardziej mojej, niż kogoś innego.

Potężny pistolet chowam do kabury pod pachą, jednocześnie kucając w pobliżu zwłok. Nie zmasakrowaliśmy je tak bardzo, aby mój śledczy instynkt został wyprowadzony w pole. To, co nie podobało mi się i nadal nie podoba, to fakt ich wyglądu. Uznani za zaginionego jak i zmarłego, wyglądali na żywych, o ile tak można było powiedzieć. Odrażające deformacje, a wręcz degradacje ich twarzy oraz puste oczodoły, wskazujące brak życia, niepokoją mnie najbardziej. Poruszali się niczym ludzie, manifestując swoją moc, ale technicznie rzecz ujmując.. obaj byli trupami.
Umiem rozpoznać kadawera, znam się na tym i widziałem setki, jeśli nie tysiące takowych. Jeśli jest coś, co niepokoi i jednocześnie wzbudza moją zawodową ciekawość bardziej, niż fakt, że moje pierwsze przypuszczenia okazały się prawdą, a sami Nawigatorzy byli w stanie operować takimi mocami, to jest to jedno: kto faktycznie nimi sterował?

Echo kroków podniosło mnie z klęczków. Grupa sierżanta Montesino pojawiła się nagle, ale na tyle w porę, by pomóc reszcie przy kolejnych czynnościach. Wydaje krótkie rozkazy co do kolejnych kroków. Dopiero teraz dociera do mnie, że zniszczyłem ognisko herezji, z ogromną pomocą oraz poświęceniem Szturmowców Inkwizycji. Gdybym wyruszył tu sam.. tak, zapewne spotkałbym się z światłem Złotego Tronu, nie mogłem się nawet łudzić. Jakkolwiek by nie było, każdy z nas wykonał swoje zbożne dzieło w wyplenieniu herezji.
Ostatni raz nachylam się przy zwłokach i butem próbuję ściągnąć rękawy ich szat. Jakaś ciekawość nie pozwala mi zignorować tego wszystkiego. Zbyt wiele połączeń.
Dobra, robię co następuje: 1) przeszukuję ich, bo podejrzewam o noszenie tych bransolet. Najlepiej tak, jak to zrobiłem wyżej; 2) po wezwaniu i wylądowaniu aerodyn, pierwsza z nich ma priorytet do startu z rannymi. Do drugiej ładuje ciała heretyków i używam voxa, by połączyć się z inkwizytor Stane. Melduje jej o wszystkim. 3) przez vox kontaktuje się z Kae, prosząc by Divisio Immoralis zabezpieczyło swoimi pieczęciami Dom Oxmee na czas, dopóki nie przybędą tutaj ludzie Inkwizycji by dokonać rytuału oczyszczenia; 4) jeśli Stane zabroni mi przylatywania z zwłokami, zostanę z nimi tutaj.

 
__________________
Ayo, 'sup mah man?
BigPoppa jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172