30-09-2020, 13:45
|
#198 |
| Ciągle stojąc w postawie strzeleckiej, widzę każdą najmniejszą część sekundy, od momentu naciśnięcia spustu. Potężny pistolet, który trzymam oburącz kopie z niesamowitą siłą, którą redukuję poprzez odpowiednie ułożenie. Czuję jak siła odpycha broń w tył i podbija ją delikatnie w górę. Jak zamek cofa się do tyłu, wyrzucając łuskę w koziołkującym tańcu naznaczonym światłem, odbijanym od łuski. Smród ładunku miotającego i jęzor ognia wypychają pocisk z lufy, popychając go w wskazanym przeze mnie wektorze.
W ciągu jednego mojego mrugnięcia okiem, ołowiane remedium na herezję przemierza odległość i wyrywa z jestestwa starszego z nich, który pchnięty siłą pocisku upada w tył. To wystarczyło, by drugi Nawigator stracił swoją koncentrację, przerywając manifestację swoich plugawych mocy.
Ci z Szturmowców, którzy najlepiej znieśli echo piekielnych sztuczek, niemal wypalili heretyka na wylot za pomocą ściany oczyszczającego światła.
Łapię haust powietrza, które równie szybko wypuszczam. Siłą woli ponownie się prostuję i ruszam przed siebie.
- Wezwijcie aerodynę, nawiązać kontakt z Trójrożcem. Zajmijcie się rannymi, natychmiast! - wydaję krzykiem rozkazy do pozostałych na nogach komandosów, przywołując ich do porządku.
Ostrożnie wchodzę na schody, cały czas celując w miejsce, gdzie byli Nawigatorzy. Znajdując się na takiej wysokości, która pozwala mi oddać strzał, strzelam jeszcze raz z Carnodona w przepalone laserami ciało Lomba. Dla pewności.
To samo zrobię z Verdellem. Kolejna kulka, tym razem prosto w czaszkę, uspokoi mnie i odeśle plugastwo tam, gdzie było. Nie miałem innego wyjścia, jak oczyścić to miejsce z herezji.
__________________ Ayo, 'sup mah man?
Ostatnio edytowane przez BigPoppa : 30-09-2020 o 14:57.
|
| |