Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2020, 23:51   #54
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Poranek… był bolesny… głównie dla pleców.
Spanie na podłodze z klepek nie było najlepszym sposobem na spędzanie nocy. Bolesne jęki Almais potwierdzały, że półelfka zgadza się z nią tym w względzie. Elizabeth z trudem podniosła się siadając na podłodze.

Czyli jednak wróciła. Spojrzała na swoje ciało, ciekawa czy po dziwnej przygodzie pozostał jakikolwiek ślad. Niczego nie dostrzegła.Nie było obolałych obszarów tam gdzie być powinny.
- Cóż… niezupełnie na taki… efekt liczyłam.- zamruczała Almais.
- To był tylko sen prawda? - Elizabeth spytała niepewnie wstając z podłogi i wyciągając dłoń by pomóc półelfce.
Rudowłosa usiadła i milczała przez chwilę rozglądając się dookoła. Wstała z pomocą czarodziejki i… znów milczała przez chwilę.
- Nie wiem.- wybąkała w końcu.
- Trafiłam do krainy pełen wróżek…. bardzo wyuzdanych wróżek. - El podeszła do porzuconego ubrania, czując jak jej plecy protestują.
- Cóż… nie znam się za bardzo na wróżkach.- mruknęła cicho rudowłosa.- Moja kraina była podobna… tylko mnie wyuzdana, jak sądzę. Ech… chyba to zioło nie było dobrym pomysłem.
- Ja… chyba będę nieco tęsknić. To były ciekawe istoty. - El założyła majtki i zabrała się za mocowanie pończoch.
- Z pewnością znajdziesz sobie jakieś pocieszenie… z taką pupą będzie ci łatwo.- mruknęła z lubieżnym błyskiem w oku półelfka i podeszła do szafy, by wybrać sobie odzienie na nowy dzień.- Jeszcze służysz mi tego dnia, więc myślę o posiłku dla nas obu, a potem jesteś wolna.
- Mogę się udać do kuchni po coś. - Elizabeth nałożyła wybraną poprzedniego dnia sukienkę. Zamyśliła się na chwilę sznurując swój gorset, który uniósł wyraźnie jej piersi. - Cały czas… hm… pamiętasz wspominałam ci o tej azjatce, na którą wpadłam. Mówiłaś, że to jakaś masażystka.
- Nie jakaś. Bardzo droga. I tak, chcę byś udała się do kuchni. Pamiętaj byś wspomniała że to posiłek dla mnie. W innym przypadku mogą ci nie wydać..- odparła z uśmiechem Almaisa zawiązując pasek satynowego szlafroku, którego duży dekolt zostawił spore pole dla wyobraźni, nawet jeśli piersi półelfki do olbrzymich nie należały.
- Oczywiście. - Elizabeth dopięła gorset i narzuciła na ramiona płaszcz. - Drogie… czy każdego maga stać na coś takiego? Mimo wszystko nie widuję ich często.
- No… w sumie każdego wykładowcę by było stać, o ile odłoży odpowiednią sumę.- zadumała się Almais i wzruszyła ramionami.- Ceny nie są zaporowe, acz… to nie jest tania rozrywka. A ja mam swoje wydatki, więc nigdy specjalnie się tym nie interesowałam. A czemu pytasz? Chciałabyś spróbować?
- Odrobinę.. tak. Ale byłam też ciekawa kto gustuje w takich rzeczach. - Elizabeth uśmiechnęła się do Almais. - Pójdę po to śniadanie.
- W zasadzie to nie wiem. Nigdy się tym nie interesowałam, bo mam własne wydatki.- odparła półelfka na pożegnanie sama kierując się do łazienki.
Elizabeth opatuliła się płaszczem i ruszyła w kierunku kuchni. Będzie musiała się gdzieś przyczaić i podpatrzeć, kogo odwiedzają azjatki.


W kuchni o tej porze było zaskakująco gwarno. Być może dlatego, że jaśnie państwo magowie jeść lubili. Podobnie jak uczniowie. Służba… cóż… śniadania i kolacje musiała we własnym zakresie organizować. Elizabeth złapała kogoś z obsługi i poprosiła o śniadanie dla Almais i jej gościa. Musiała przez chwilę poczekać, nim ta prośba dotarła do szefowej tego cyrku poprzez łańcuszek posługaczy przekazujących owo polecenie coraz wyżej w hierarchii. Potem… nieco dłużej musiała czekać, aż polecenie to zostanie w postaci naleśniczków obficie oblanych masłem orzechowym i ozdobionych “leśnymi” owocami. Było to całkowite przeciwieństwo przesadnie tłustych i prostych potraw serwowanych służbie. Aż trudno było uwierzyć że wyszło spod tej samej ręki co knedle ze skwarkami i pieprzem, które sama El mogła oczekiwać na obiad.
Elizabeth skłoniła się przyjmując tacę. Przez ten czas oczekiwania z zaciekawieniem przyglądała się temu jak funkcjonowała kuchnia, by w końcu ruszyć w drogę powrotną.
Była to tyrania zarządzana przez wrzeszczącą półorczycę pośrodku kuchni, ale… skuteczna tyrania. Wszyscy tu szybko i pewnie wykonywali jej polecenia, jak i obowiązki… każdy doskonale wiedział co ma robić. I każdy godził się potulnie na rządy rozwrzeszczanej baby pośrodku… bo zarządzała kuchnią i była świetną kucharką. Czego dowód El niosła na tacy.


Podczas przygotowania śniadania Almais wykąpała się i teraz uroczym miękkim szlafroczku czekała na swoje śniadanie. Mokre włosy przełożyła przez lewe ramię nie martwiąc, że moczą gruby miękki materiał.
- Są naleśniki… przyznaje, że poprosiłam porcje dla siebie. - Elizabeth ustawiła posiłek na stole, zdjęła płaszcz i zabrała się za nalewanie kawy.
- Nie szkodzi. Nie lubię jeść sama.- zachichotała Almais bawiąc się kosmykiem włosów i obserwując czarodziejkę. - Muszę przyznać, że to zioło zapewnia intensywne doświadczenia, ale nie jestem pewna czy to było naprawdę realne doświadczenia czy może majaki senne. Szare futra i ich szamani nie słyną z potęgi magicznej.
- Tak.. ale te wróżki, powiedziały, że pojawiają się u nich ludzie od nas, ale zazwyczaj sami wracają do siebie.
- Ale jeśli to sen i twoja podświadomość to chyba to chciałabyś usłyszeć?- zapytała Almais zabierając się za jedzenie.
- Wolałam usłyszeć, że to las obok New Heaven. - Elizabeth dosiadła się do półelfki i także zabrała za posiłek. - Ech… czemu nam tak nie gotują.
- Jest was więcej i jesteście nieco mniej ważne…- zachichotała Almais i pokręciła głową. - W lasach na tym kontynencie nie ma w ogóle wróżek. Te można jedynie spotkać w mrocznym odstępach najstarszych lasów starego świata.
- Nadal to wolałabym usłyszeć gdyby rzeczywiście uwzględniono cokolwiek z mojego zdania w tym śnie. - Elizabeth zajadała się ze smakiem posiłkiem, ciesząc się, że w końcu może zjeść w tych murach coś lekkiego. - Wiem.. w sensie że jest nas dużo, dlatego na ile mogę gotuję sobie sama.
- Sny rządzone są tą częścią umysłu o której obecności zwykle zapominasz. Instynkty, pragnienia, żądze… podświadomość to bestia która drzemie w każdym z nas. I najczęściej ma własne zdanie i plany odmienne od świadomej części twojego umysłu.- zaśmiała się Almais wyjaśniając tą kwestię.
- Rzadko śnię…. ale wiem chyba o czym mówisz. - El upiła nieco kawy. - A jak mogę ci dziś jeszcze pomóc? Mam nieco nieodpowiedni strój, ale… chyba sobie poradzę.
- Trzeba posprzątać po eksperymencie, ale wpierw… po posiłku możemy jeszcze nieco nabrudzić. - mruknęła porozumiewawczo półelfka.
Elizabeth zaśmiała się.
- Mój czas jest teraz twój. - Uśmiechnęła się ciepło do Półelfki.
- To go wykorzystam… tak jak i…- odpowiedziała Almais z podstępnym uśmiechem na obliczu. - … ciebie.
Morgan poczuła niepokojący dreszcz na plecach i powróciła do przerwanego posiłku.
- A co do snów… nie jestem specjalistką w tej kwestii, więc będę się musiała dopytać tu i tam. - stwierdziła gospodyni dumając nad posiłkiem.
- Bo to raczej nie mogła być podróż do innego planu, prawda? - El zerknęła z zaciekawieniem na gospodynię, kończąc swój posiłek.
- Nie wiem. Powinna to być jakaś forma bezcielesnej podróży na plan eteryczny. Może do innego planu… ale… - zamyśliła się Almais.- Wyjątkowo realistyczne sny też się zdarzają.
Elizabeth przytaknęła. Ona większości swych snów nie pamiętała, więc tym bardziej dziwna była dla niej ta sytuacja.
- Czyli jest na uczelni ktoś kto się specjalizuje w snach? - Zapytała z zaciekawieniem.
- Magister Cornelius Brick jest specjalistą od magii umysłu i bada jego funkcjonowanie. Sny są częścią jego sfery zainteresowań.- wyjaśniła Almais stukając się palcem w policzek.- Tak jak i rośliny psychotropowe.
- Przyznaje… że magowie mają specyficzne zainteresowania. - Elizabeth odsunęła pusty talerz i sięgnęła po dzbanek z kawą by zaproponować gospodyni dolewkę.
- Och… magowie uczelniani zajmują się badaniami. To oraz wykłady są podstawą naszych zarobków. Trzeba coś badać, coś odkrywać… najlepiej teoretycznie. Najlepiej w oparciu o stare tomy i zapomniane odkrycia. To jest bezpieczne. Pytanie obcych istot z innych światów jest niewskazane. Przyzywanie ich jest raczej zabronione.- wyjaśniła Almais i wzruszając ramionami dodała. - Co innego magowie pracujący w gildiach. Ich życie obraca się wokół magicznego rzemiosła.
- Zawsze mnie to fascynowało... te eliksiry i temu podobne. - Morgan nalała półelfce kawy i zabrała się za zbieranie naczyń.
- Nie jest to takie fascynujące z bliska. Dużo roboty, dużo sprzętu, dużo uważania przy retortach i kociołkach… - odparła czarodziejka i gestem powstrzymała ją. - Odniesiesz wychodząc. Nie ma pośpiechu. A co do alchemii, to nie jest ona sztuką zakazaną. Eliksiry nie są na tyle potężne, by były uznawane za groźne. Każdy może je produkować.
- Nie mam do tego przyrządów… i czasu. - El westchnęła i przyjrzała się Almais chwilę ważąc czy chce jej sie zdradzic z kolejnym sekretem. - Ja… zdarza mi się wieczorami wyruszać z poszukiwaczami przygód… dlatego też chciałabym u ciebie.. jeśli byś się zgodziła.- Czuła jak zaczyna się jej plątać język. - Może mogłabym co którąś noc wtedy.. wyjść…. nie ważne.
- Interesujące… bardzo dla mnie interesujące. Wiesz co ? Mogłabym się zgodzić, ale coś za coś. - odparła z lisim uśmieszkiem rudowłosa.
- Cóż.. czekam na cenę. - El uśmiechnęła się niepewnie.
- Mówisz, że zajmujesz się awanturnictwem na boku? Cóż… ja nie mogę. A są rzeczy które potrzebuję pozyskać. Są miejsca które chciałabym spenetrować. A nie powinnam. Nie mogę łazić po uliczkach miasta, zachodzić do podejrzanych spelun i najmować najemników. Ty… możesz,a co więcej, będąc moją “wysłanniczką” dopilnujesz moich interesów. Co ty na to? Będziesz wykonywać moje zlecenia… niekoniecznie… legalne.- zaproponowała Almais.
- To… dosyć kłopotliwe. - El zawahała się. - Ale… gdybyś pomogła mi z jeszcze jedną sprawą.
- Jaką? - zapytała rudowłosa przyglądając się Elizabeth badawczo.
- Jestem bardzo ciekawa kto wynajmuje te masażystki. - Morgan spojrzała na Almais nieco niepewnie. - Może.. rozmawiacie o takich rzeczach w pokojach profesorów?
- Dlaczego cię to ciekawi, co?- zapytała Almais przekrzywiając głowę na bok.
- Widzisz… ty mnie prosisz my czegoś ci poszukać na mieście, a kogoś innego ciekawi gdzie chodzą masażystki. - El westchnęła ciężko. Im nie powiem czego ty potrzebujesz i jakie doświadczenia prowadzisz, no i tak samo w drugą stronę.
- To szantaż….- pogroziła paluszkiem drobna półelfka.- … a przynajmniej o szantaż się ociera. Będę nastawiała moje szpiczaste uszka, ale nie mogę rozpytywać innych o ich łóżkowe sprawy. Sama rozumiesz czemu.
- Oczywiscie. - El uśmiechnęła się. - Ale nie.. to nie szantaż. Uważam, że takie zabawy mają krótkie nogi. Po prostu takie mam zasady. Ty mi coś mówisz i to zostaje u mnie, tyle.
- No dobrze…- odparła czarodziejka muskając się po spiczastym uszku. Tymczasem ktoś zapukał do drzwi Almais i półelfka ruszyła ku nim. Przez chwilę rozmawiała szeptem z gościem, po czym zamknęła drzwi i dodała wracając.
- Zmiana planów. Jestem wezwana przed oblicze rektora. Posprzątaj tutaj i zanieś posiłek i jesteś wolna. Spotkamy się później. Przy okazji wystąpię o przywilej posiadania osobistej pokojówki.-
- Oczywiście. - Elizabeth dygnęła i zabrała się za porządkowanie pokoju.


Zajęło jej to więcej czasu niż planowała… tym bardziej, że mogła zerkać na przebierającą się półelfkę, która osłaniała swoje ciało gustowną spódnicą oraz koszulą i kamizelką. Wszystko obcisłe i skromne, acz podkreślające zgrabną sylwetkę Almais. Potem zaś miała dość czasu, by w spokoju przygotować czary na ten dzień i nagle… zorientowała się że skończyła swoją robotę przed południem. Miała więcej czasu dla siebie, Frolica pewnie jeszcze pracowała w którejś z komnat magów… a co El miała robić?

Popołudniu miała spotkanie z Charlesem. Powinna jednak się przebrać w coś skromniejszego i może jednak rozejrzeć się za tymi masażystkami by móc zdać Duncan jakikolwiek raport. Na razie udała się do pokoju by się przebrać. Po tym jak założyła bardziej typowy dla swojego codziennego życia strój, zabrała się za napisanie listu do Isadore z pytaniem czy mogłaby przyjechać jej jutro “zapozować”. Napisała też list do Frolicy, że uda się na zakupy i wróci wieczorem, zabrała koszyk i skierowała się w stronę poczty. Potem miała nadzieję pokręcić się nieco w okolicy drugiego domu magów.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline