Gdyby wszyscy pasażerowie byli tak uprzejmi, jak siedząca naprzeciw Jamesa niewiasta o pięknym imieniu, to podróż byłaby całkiem przyjemna, nawet mimo niebezpiecznie dużej prędkości.
Ale tłuścioch psuł ogólne wrażenie... jednak nie na tyle, by opłacało się go odstrzelić jak zwykłego szkodnika.
- James. James Hardin. - Również się przedstawił. - Może chcesz się przesiąść, Stello? - spytał. - Twój sąsiad... to chyba nie najlepsze towarzystwo - dodał nie patrząc na grubasa, całkiem jakby tamten nie siedział w tym samym dyliżansie.