Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2020, 11:24   #56
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
W New Heaven kupców i sklepów było wiele. Jedne droższe drugie tańsze, jedne eleganckie drugie mniej… takoż i towarów. El miała gdzie wybierać bez względu na to ile chciała na to wydać. Elizabeth wybrała sklep, który nie zdawał się straszyć swymi cenami, a sprzedawał ubrania nieco mocniej wycięte, jako że tradycyjnej garderoby miała aż nadto po czasi jaki spędziłą w domu rodziców.
Ekspedient i właściciel był młody oraz ekscentryczny. A na widok wchodzącej El uśmiechnął się do niej i skłonił.
- Witam młodą damę. Czym mogę służyć?
- Szukam jednej.. może dwóch koszul. - Elizabeth z zaciekawieniem przyjrzała się sprzedawcy.
- Jakich konkretnie? Na jakie okazje?- odparł mężczyzna oceniając sylwetkę czarodziejki.
- Takich bardziej wyciętych… - Elizabeth zawahałą się jakoś nie czuła się pewnie z podawaniem potencjalnych okazji.
- Proszę uściślić… czy do noszenia codziennie, na specjalne okazje, koszule nocne do łóżka?- zapytał ekspedient przyglądając się badawczo klientce.
- Do codziennego noszenia, ale raczej na spotkania z bliskimi znajomymi. - Elizabeth zamyśliła się. - Ma pan koszule nocne?
- Oczywiście. Koszule nocne, koszulki nocne, bieliznę także. - odparł sklepikarz i dodał.- Woli pani prowokacyjne koszule na spotkania z bliskimi znajomymi. A rozmowę przerwało wejście kolejnej osoby… o dość kontrowersyjnym stylu, szaroskórej półelfki ubierająca się po męsku w wojskowym stylu.
- Lubię prowokować. - Odparła El spoglądając na nową klientkę.
- Zaraz coś zaproponuję.- odparł sklepikarz odchodząc od El, by z półek zebrać kilka koszul do zaprezentowania. Półelfka zaś zajęta była oglądaniem pasków i spodni ignorując pozostałe w sklepie osoby.
Elizabeth także podeszła do jednej z półek od czasu do czasu zerkając w kierunku kobiety o nietypowej karnacji. Czyżby była spokrewniona z drowami? Dłoń czarodziejki przesunęła się po jednej z prezentowanych sukien, przez koronkę czuła materiał stroju.
Odpowiedź nasuwała się sama. Musiała mieć drowią krew w swoich żyłach. Nie spotykało się zwykłych półelfów z taką karnacją. Kobieta ignorowała ostentacyjnie wręcz spojrzenie El zajęta swoimi sprawami, a do czarodziejki podszedł sklepikarz.
- Co powie pani na te?- zapytał pokazując czarną satynową koszulę z głębokim odważnym dekoltem. A potem płynnie przeszedł do kolejnej. Zapinanej co prawda pod szyję, za to przeźroczystą niemal. El równie dobrze mogłaby jej nie zakładać. Za to szyję zdobił żabot, który przechodził w dół i rozdwajał się by okryć część piersi El i nadać bluzce pozory przyzwoitości.
- Och… przyznaję, że kocham gorsety, więc przejrzysty materiał chyba nie będzie odpowiedni… a raczej szkoda byłoby go zakryć. - El sięgnęła po czarną koszulę. - Tą bym z przyjemnością przymierzyła.. jeśli można.
- Przebieralnie są tam.- sklepikarz wskazał uprzejmie jedne z drzwi prowadzących z pozoru w głąb budynku. W praktyce rzeczywiście tam prowadziły… po lewej korytarza stronie El dostrzegła rząd drzwiczek. Tam pewnie można było przymierzyć stroje. Czarodziejka wzięła wybraną koszulę i skryła się za jednymi z drzwiczek by ją przymierzyć. Czułą się dziwnie zdejmując swoje ubranie i wciskajac się w delikatny materiał, który pięknie uwydatnił jej dekolt. Do tego ta czerń.. nie nosiła się tak zazwyczaj. Czuła przez to przyjemna ekscytację. Nieco niepewnie opuściła przymierzalnię.
- Prezentuje się interesująco na pani ciele.- pochwalił mężczyzna, podczas gdy półelfki już nie było w pomieszczeniu. Może wzorem El udała się do przymierzalni?
- Jest piękna, z przyjemnością nabyłabym drugą.. o podobnym kroju. Ta czerń.. co to za materiał? - Elizabeth uśmiechnęła się do sprzedawcy. Już była ciekawa jakby wyglądała w tej koszuli i spodniach.
- Pajęczy jedwab, mam podobną purpurową… tylko dekolt większy, bo obszyty czerwoną koronką, ale… taki strój może wywoływać komentarze, jeśli noszony publicznie.- co nie przeszkodziło mu przynieść kolejną koszulę i cóż… koronka “odsłaniała” pół piersi. Strój bardziej godny damy negocjowalnego afektu niż przyzwoitej kobiety (nawet jeśli lubiła ubierać się prowokująco).
- Chyba wolałabym coś prostszego. choć przyznaję, że koronka jest piękna. - El pozwoliła sobie na odrobinę wybrzedzania, ciesząc się że może postać w czarnej koszuli.
- Oczywiście…- zgodził się z nią mężczyzna, choć pewnie przytaknąłby każdemu jej wyborowi jeśli ostatecznie dostrzegłby majaczący na końcu błysk zapłaty za zakup. Ruszył przynieść kolejną koszulę, tym razem z kwadratowym dekoltem mającym wyeksponować piersi jako poduszeczki dla zaprezentowania naszyjnika z brylantami. Materiał był czarny, miękki acz bez połysku. Uszlachetniona czymś bawełna.
- Śliczna, z chęcią przymierzę. - Elizabeth wzieła druga czarną koszulę i wróciłą z nia do przymierzalni by teraz ją założyć. Gdy była gotowa wyszła z niewielkiego pomieszczenia by spytać o zdanie sprzedawcę.
- Wygląda idealnie.- odparł mężczyzna nawet nie udając, że nie gapi się na jej biust prowokująco wynurzający się z dekoltu. Cóż… miał zapewne rację.
- Ile będzie za obie? - El uśmiechnęła się do dziwacznego sprzedawcy.
- Niech podliczę.- mruknął mężczyzna i cicho coś szeptał pod nosem. Na koniec zaś podał cenę. Wygórowaną, acz czarodziejka mogła sobie pozwolić na nią. W końcu czekał ją jeszcze dopływ gotówki później… za misję którą wykonała wraz z drużyną.
- Poproszę obie. - El wydobyła z koszyka z zakupami ukrytą tam część pgotówki i zapłaciła za ubrania.
- Jeśli pani się przebierze zapakuję i tę koszulę co ma pani na sobie. - odparł uprzejmie sklepikarz zabierając drugą czarną koszulę do kontuaru, by ją tam ładnie złożyć i zapakować w szary papier… przewiązywany jednakże czerwoną wstążeczką. Elizabeth zmieszała się nieco i wróciła do przebieralni by założyć ponownie dużo skromniejszy strój. Ze złożoną czarną koszulą wróciła do kontuaru by zapłacić. Po drodze minęła półelfkę opuszczającą przebieralnię, ruszyły razem do kontuaru. A tam El została obsłużona pierwsza i następnie sprzedawca zajął się szaroskórą. El spojrzała zaciekawieniem zerknęła co ta kupuje nim opuściła lokal.
I wyszła wiedząc o zakupionych przez półelfkę spodniach i pasku. Przed nią rozciągały się piękne witryny, piękni przechodnie i… miejscowi policjanci rozglądający się bacznie i z bronią w gotowości. Coś… było nie tak.
Elizabeth rozejrzała się podejrzliwie. Momentalnie zniknął rozbawiony nastrój i zadowolenie z zakupów. Ruszyła spokojnym krokiem w stronę dorożek czujac niepokój.
Coś wisiało w powietrzu, coś groźnego… było jakieś napięcię. Nawet przechodnie to wyczuwali rozglądając się niepokojąco. Gdy El docierała już do postoju, nastąpiły huki wystrzałów… gdzieś w Uptown nastąpiła strzelanina. Nic niezwykłego dla panny Morgan, porachunki gangów w Downtown często przybierały kształt potyczek i strzelanin. Wiedziała że powinna się oddalić od odgłosów strzałów i nie zwracać na siebie uwagi. Obejrzała się, starając się ocenić, z którego kierunku wystrzały dochodzą. Ciekawość pchała ja w tamta stronę. Czy nic nie stało się Charlesowi?
Chwila wahania, spojrzenie…. huk… olbrzymi huk od którego zadrżały szyby w oknach, huk który rozniósł się podmuchem pyłu, huk który spłoszył konie. Coś eksplodowało. Coś dużego. Elizabeth podskoczyła słysząc wybuch. Nie powinna się tam zbliżać…. To nie mogło jej dotyczyć. Rozejrzała się wokół ciekawa co robią ludzie niepewnie robiąc krok w kierunku dorożek.
Na razie ludzie zachowywali się spokojnie ufni w siły porządkowe, tym bardziej że dostrzegli unoszących się w powietrzu dwóch policyjnych magów, którzy z góry ciskali magiczne pociski na źródło czarnego gęstego dymu.
“Przeklęta Czarna Ręka” słyszała dookoła siebie przypominając sobie o tej niesławnej terrorystycznej organizacji która za cel wzięła sobie magów i arkanistów rządzących miastem.
Elizabeth ruszyła w kierunku dorożek, wolała sama nie stać się ofiarą Czarnej Ręki.
Po chwili wsiadła do jednej z nich i dorożkarz pospiesznie spytał “dokąd ?”, chcąc się stąd jak najszybciej oddalić wraz z pasażerką.
- Uniwersytet magiczny. - Elizabeth usiadła w dorożce i cały czas spoglądała nerwowo przez okienko.


Wkrótce oddaliła się od miejsca zamachu i mogła odetchnąć. Co prawda nie mogła być w pełni pewna bezpieczeństwa Charlesa, ale terroryści z pewnością mają ciekawsze cele niż dział księgowości gildii alchemików. Jak choćby uniwersytet do którego jechała.
Tam już nerwowość było widać u bram. Pojawili się dodatkowi strażnicy i magowie. Widać wieść o zamachu dotarła tu szybciej niż dorożka panny Morgan. Elizabeth zapłaciła i wysiadła z dorożki po czym skierowała swoje kroki w kierunku bramy. Miała nadzieję, że zostanie wpuszczona.
Nie było z tym problemu. Co prawda nieco ją obmacano w poszukiwaniu materiałów wybuchowych, ale że już była pracownicą od ponad tygodnia to nie przetrzymywano ją przy wejściu długo. Elizabeth rozejrzała się czy przy bramie nie widzi jakiejś znajomej twarzy. Może gdzieś kręcił się Diego? Była ciekawa co też wydarzyło się w mieście.
Kilka chwil rozglądania pozwoliło zauważyć Diego… jednakże teraz nie bardzo mogła pomóc. Mężczyzna był w robocie zajęty pilnowaniem terenu z powodu zwiększenia środków bezpieczeństwa. Postanowiła sprawdzić czy do Clarice dotarły już plotki. Musiała tylko zostawić koszyk z zakupami w pokoju, spryskać się perfumami i udać do bibliotekarki. Kto wie może ma też dla niej jakąś książkę?

Frolici w pokoju nie było więc El szybko i sprawnie spełniła swoje zamiary. Wyperfumowana udała się do biblioteki w której to natknęła się na Clarice zajętą swoją robotą, mimo że wokół zarówno pracownice tego przybytku jak uczniowie obu płci cichaczem plotkowali na temat wydarzeń związanych z wybuchem.
Elizabeth podeszła do znajomej bibliotekarki, rozglądając się.
- Co się stało? - Spytała gdy już stanęła przed Clarice.
- Hej. - mruknęła bibliotekarka lekko rumieniąc się na obliczu i zerkając na piersi nie tak dawno ściskane męskimi dłońmi. - Nic… ot, brak dyscypliny w bibliotece.
- Widziałam tłumy przy bramie. - Elizabeth rozejrzała się po pomieszczeniu nim powróciła wzrokiem do Clarice i uśmiechnęła się. - Byłam ciekawa czy może mogłabym wypożyczyć jedną z książek z listy profesora.
- Aaaaa tooo.- odparła wyraźnie rozkojarzona bibliotekarka. - Nastąpiła napaść na jeden z policyjnych komisariatów i przy okazji coś wybuchło. Ponoć to robota Czarnej Ręki, ale równie dobrze mogli to zrobić lokalni gansterzy i… nie… nie możesz wypożyczyć żadnej książki. Ja wypożyczyłam dwie dla ciebie, ale… sama rozumiesz, tu nie mogę ci ich dać.
- Och.. rozumiem. - El zmieszała się. - T… kiedy mogłabym? Się z tobą spotkać?
- Przyniosę ci je po zamknięciu biblioteki.- odparła konspiracyjnie Clarice.
- Dobrze… tylko może ja przyjdę? Nie wiem czy skrzydło pokojówek to odpowiednie miejsce dla Pani. - Czarodziejka uśmiechnęła się ciepło i splotła dłonie, sprawiając, że jej piersi się uniosły.
- No… dobrze…- mruknęła Clarice nie mogąc oderwać uwagi od podkreślonych krągłości Elizabeth.
- Czy przynieść coś? Herbatę? - Elizabeth pozwoliła bibliotekarce sycić wzrok swymi krągłościami.
- Co? Nie. Nie trzeba. Nie chciałabym zajmować ci czasu.- perfumy były niezwykle skuteczne. Clarice pożerała pannę Morgan wzrokiem.
El nachyliła się konspiracyjnie, jeszcze bardziej podkreślając swój biust i owiewajac bibliotekarkę zapachem perfum. - Chciałabym by Pani zajęła mi czas. - Wyprostowała się z uśmiechem. - Przyjdę później do Pani pokoju.
- Mhmm…- mruknęła nieświadomie Clarice z lubieżną nutką w tonie głosu.
- Chyba że.. chciałabyś zrobić sobie pani chwilę przerwy? - El zaproponowała cicho.
- Nie powinnam…- zawahała się Clarice i po chwili dodała.- Nie mogę.
- Rozumiem. - El dygnęła. - Wobec tego pojawię się później.
Czarodziejka pomachała bibliotekarce i ruszyła w kierunku swojego pokoju. Jak by nie patrzeć.. mogła sobie pozwolić na chwilę odpoczynku, a idąc przez podwórze mogła popodsłuchiwać co nieco plotek.


Spowodowało to, że nadłożyła nieco drogi. Ale dzięki temu dowiedziała się więcej. Albo mniej. Plotek było bowiem wiele, o różnej wiarygodności i część z nich zaprzeczała sobie.
Najczęściej o wybuch obwiniano Czarną Rękę, ale też miejscowe mafie z rodziną Cycione na czele. Liczba zabitych i rannych wahała się od 0 do piętnastu. Mówiono że budynek został zrównany z ziemię i że nie ucierpiał jednocześnie. I większość relacji było zasłyszanych od osób trzecich.
El coraz bardziej żałowała, że nie udała się na miejsce zdarzenia. Teraz jednak było za późno. Wróciła do swojego pokoju by odpocząć przed spotkaniem z Clarice, marzył się jej też choćby szybki prysznic. Widząc, że pokój jest pusty, zgarnęła czyste ubranie i udała się pod prysznic. Tam wzięła mimo planów, dłuższą i ciepłą kąpiel pozwalając, zmęczonym po kilku nieprzespanych nocach, mięśniom odpocząć. Wymyła coraz dłuższe brązowe włosy. Teraz gdy mamy nie było obok nie miał jej kto ich podciąć i powoli zaczynały jej sięgać do pasa. Założyła prostą, sznurowaną sukienkę, do której dopasowała brązowy gorset i tak ubrana wróciła do pokoju.
Tam już przebywała diabliczka w codziennym i lekkim stroju. Zerknęła z uśmiechem na czarodziejkę.
- Długo cię nie było, dobrze się bawiłaś pod pantofelkiem czarodziejki?- zapytała zajęta zajadaniem się ciasteczkami które musiała zakupić gdzieś na mieście.
- Ech.. jestem cała obolała. Jednak te ich mikstury są dziwne. - El przysiadła się do diablicy i sięgnęła po jedno z zakupionych przez siebie jabłek. - Dziś jeszcze wyskoczę po książkę i nocuję w pokoju. - Uśmiechnęła się ciepło do Frolicy. - Kupiłam nam wino.
- Coś planujesz? Nie będziesz przez to bardziej obolała? - odparła z uśmiechem rogata.
Elizabeth zaśmiałą sie.
- Clarice jest bardzo nieśmiała.. wątpię by do czegoś doszło. - Uśmiechnęła się do diablicy. - Chyba że pytasz o naszą wspólną noc?
- Może niekoniecznie noc…- odparła Frolica podsuwając pod usta El ciasteczko. Nie wyglądało na drogi smakołyk. Morgan wgryzła się w przekąskę, przesuwając wargami po palcach diablicy.
Frolica zachichotała wodząc opuszkami po ustach czarodziejki i mruknęła.
- O ile chcemy czekać do nocy.
- Chcę odebrać te książki i mieć czas dla ciebie. - El possała palce kochanki.
- Acha…- zaśmiał się Frolica oblizując językiem wargi i dodała wpatrując się w jej oczy.
- Więc jeśli nie chcesz to przecież nie będę się narzucała.
- Och.. - Morgan przesunęła językiem po palcach diablicy. - Wyglądam jakbym nie chciała?
- No właśnie nie bardzo… powinnam więc ci wybić te lubieżne myśli ogonem wprost z twojej pupy. - zaśmiała się radośnie Frolica palcami schodząc na gorset El i zabierając się za rozwiązywanie jego sznurowania.
- Pupy nie mam pod gorsetem. - El zaśmiała się przyglądając się poczynaniom diablicy.
- Masz rację. - stwierdziła diabliczka i po namyśle zaprzestała swoich prób rozwiązania gorsetu. Popchnęła za to El na plecy.
- A teraz odwróć się i wystaw pupę figlarko.
- Brutal. - Mim oswoich słów El obróciła się, prezentując okrytą sukienką pupę diablicy.
I poczuła jak ta pupy jest odsłaniana, bo Frolica bezceremonialnie odsłaniała jej ciało podwijając materiał sukienki.
- No pięknie… nie ma majteczek.- mruknęła rogata, a El poczuła bolesne uderzenie dłoni na gołym pośladku.
- Jeszcze… nie zdążyłam ubrać. - Morgan zamruczała czując klapsa i zerknęła czy okno ich pokoju jest zasłonięte. O tej porze nie było.
- Wypnij je…- ponowny klaps rozgrzał pośladki czarodziejki.
Czarodziejka posłusznie uniosła wyżej pupę prezentując ją diablicy.
- Bezwstydna…- zamruczała diabliczka przesuwając palcami między udami kochanki. Ogon świsnął jak bat uderzając o wypięte pośladki Elizabeth.
- Grzeczna. - El spojrzała na Frolicę ponad ramieniem. - To ty masz wyuzdane pomysły.
- A jakie pomysły ty masz?- zaśmiała się rogata kolejnym uderzeniem ogona wprawiając obolałe pośladki w drżenie.
Morgan zamilkła na dłuższą chwilę.
- Poczuć.. chcę poczuć ten ogonek w sobie. - Wymruczała cicho.
- I twierdzisz, że jesteś grzeczna?- droczyła się diabliczka muskając palcami intymny zakątek i językiem przesunęła między pośladkami. - Co najwyżej czysta.
- Posłuszna? - El jęknęła czując język diablicy na swoim ciele.
- Też…- odparła Frolica i ponownie mocno uderzyła pośladek czarodziejki dodając.- Ale zanim dostaniesz nagrodę, sama musisz na nią zapracować.
- Yhym… - El przez chwilę łapała oddech po ostatnim klapsie. - Jak?
- Najpierw pokażesz mi więcej niż tylko pupę…- kolejne uderzenie ogona spadło na wypięte pośladki. - … gdy tylko będziesz gotowa.
El mruknęła coś niewyraźnie. Dopiero co się ubrała...miała pójść do Clarice.
- Teraz? - Zapytała rozpalonym głosem.
- Mhmmm… może być teraz.- odparła rogata odrywając się od leżącej czarodziejki, by zaciągnąć zasłony na oknie.
Morgan sprawnie zdjęła gorset i rozsznurowała suknię, pozwalając jej opaść na ziemię i odsłaniając swoje nagie ciało.
- No… to podejdź bliżej… na kolanach.- mruczała rozpalonym głosem diabliczka opierając się biodrami o parapet okna i kręcąc nimi leniwie, gdy podciągała poły spódnicy w górę. El parsknęła ale klęknęła na ziemi i niczym piesek podążyła w stronę diablicy.
- Poczekaj chwilę… - mruknęła rogata trzymając spódnicę dłońmi i próbując ogonem pozbyć się majtek.
- A może pomóc. - El uśmiechnęła się lubieżnie. - Pani?
- No… byłoby szybciej, gdybyś pomogła. - zachichotała rogata wzdychając ciężko i kręcąc pupą.
Czarodziejka podeszła ostatni kawałek i sięgnęła zębami do bielizny diablicy by ją ściągnąć. Jej palce powędrowały do nóg kochanki i zaczęły delikatnie pieścić jej kostki.
- No… nie śpieszysz się…- nie było w tych słowach przygany, mimo że niewątpliwie Frolica była spragniona pieszczot.
Nagle rozgległo się pukanie do drzwi.
- Kto tam?- zapytała głośno i nerwowo Frolica.
- Madame Waynecroft… czy panna Morgan jest?- odezwał się znajomy głos zza drzwi.
- Gdy ją spotkasz to proszę jej powiedzieć, że ma się zjawić u mnie w gabinecie jak najszybciej.- odparła Waynecroft.
- Tttak… oczywiście.- odparła drżącym głosem diabliczka.
Elizabeth usiadła na ziemi przerywając igraszki i spojrzała na drzwi. Poczuła szczera obawę. Czy wizyta Waynecroft była związana z ostatnim wybuchem? A może jednak to działania Almais już przyniosły skutek.
- Ciekawe. - Odezwała się cicho.
Cichnące kroki świadczyły o tym, że kobieta poczęła się oddalać od drzwi ich pokoju.
El podniosła się z podłogi i spojrzała na diablicę.
- Myślisz, że Almais się jednak na mnie zdecydowała?
- Czyżbyś była mało przekonująca ostatnim razem, że w to wątpisz?- zamruczała żartobliwie rogata wodząc czubkiem ogona po pośladku panny Morgan.
Elizabeth zaśmiała się.
- Raczej miałam obawy czy nie wpakowałam się w jakieś kłopoty.
- I uważasz że to źle? Być może będzie cię musiała ukarać. - wymruczała z lubieżnym pomrukem Frolica.
- Z naszej dwójki ty masz na to ochotę. - Elizabeth podeszła do kochanki stając między jej rozchylonymi nogami. - Nie chciałabym ci odbierać tej przyjemności.
- Jakoś się bym podzieliła.- zaśmiała się rogata i przekrzywiła głowę na bok.- A może podpowiedzieć tej Almais, że masz takie kaprysy?
- Obawiam się, że i tak szybko się zorientuje. - Czarodziejka nachyliła się i pocałowała siedzącą na parapecie diablicę.
- Och… doprawdy? Nie wiem czemu miałaby. - dworowała sobie Frolica oddając pocałunek wpierw pocałunek. A potem pacnęła ogonem. - Na czym skończyłyśmy?
- Hm… - El udała zamyślenie, a jej dłoń powędrowała w stronę kobiecości diablicy by przesunąć po niej palcami.
- Niezupełnie na tym, ale niech będzie… - diabliczka zaczęła całować szyję i ramię kąsając czarodziejkę w bark od czasu do czasu, a jej ogon się między pośladki. - Czy może gdzie indziej?
- Tu.. - El zadrżała a jej palce zagłębiły się w kobiecości Frolicy.
- Mhmm…- ogon niczym wąż przesunął się po udzie i sięgnął do ukrytego między nimi ciepłego miejsca, powoli zanurzając się. Sama rogata zaś sapnęła głośno.
Elizabeth jęknęła a jej palce sięgnęły głębiej. Przywarła ustami do warg Frolicy i całując ją rozpoczęła intensywne pieszczoty w jej wnętrzu.
Rogata całowała zachłannie przy okazji wolnymi dłońmi ściskając krągłości pośladków, a ogonem poruszając z werwą i przeszywając ciało kochanki rozkosznymi doznaniami. Morgan czuła jak owe ataki przybliżają ją do szczytu i starała się nie pozostać dłużna diablicy. Pod palcami czuła jej wilgoć i drżenie ciała, zresztą ocierająca się o nią kochanka, nerwowymi ruchami ogona dawała jej dowody zbliżającego się szczytu. El doszła z głośnym jękiem pomiędzy pocałunkami starając się nie przerywać pieszczenia Frolicy. Aż w końcu usłyszała ów jęk i poczuła drżenie świadczące o tym, że i rogata dotarła na szczyt. Rozpalona niedawną ekstazą rogata osłabła wtulając się w kochankę i łapiąc oddech.
- Powinnam się udać do Waynecroft… - El pogładziła włosy diablicy sama uspokajając się po ostatnim szczycie. - Może nie przeniosą mnie dzisiaj.
- Powinnaś…- potwierdziła diabliczka zaplatając nogi na biodrach czarodziejki i uderzywszy ją ogonem po pośladku dodała z uśmiechem.
- Ale czy… pójdziesz?
Elizabeth zaśmiała się.
- Zachłanna jesteś, wiesz? - Nachyliła się i pocałowała diablicę. - Co by się nie działo, muszę tu przyjść po moje rzeczy. Będziesz mnie wtedy miała dla siebie, dobrze?
- Czy ja cię zatrzymuję ? - odparła Frolica zgrywając niewiniątko. I nie wypuszczając czarodziejki z objęć, acz… nie były to silne “okowy”.
- Odrobinkę. - Elizabeth przesunęła palcami po ogonie diablicy zmierzając ku jego podstawie.
- No to pewnie wcale nie chcesz iść.- odparła diabliczka wystawiając długi język i udając że jej ciało nie drży pod opuszkami palców czarodziejki.
- Przyznaję, że zabija mnie ciekawość co też usłyszę od Waynecroft. - Elizabeth delikatnie ujęła ogon. - Obiecuję, że wrócę do ciebie jak najszybciej.
- Nie musisz się spieszyć. Nie będziesz nawet mogła, jeśli cię zwiąże. - zamruczała Frolica lubieżnie.
Elizabeth obróciła się, starając się wymknąć z objęć diablicy, co akurat nie było wielkim wyzwaniem. Szybko się wyślizgnęła spomiędzy nóg rogatej kochanki i wreszcie mogła się ubrać. Zabrała się szybko za ubieranie, zakładając ponownie sukienkę z gorsetem, teraz jednak dodając do tego majtki. Do koszyka wrzuciła perfumy i ścierkę, którą mogłaby potem przykryć wypożyczoną książkę.
- Będę później. - Uśmiechnęła się na do widzenia do diablicy planując ruszyć w kierunku pokoju Waynecroft.
 
Aiko jest offline