Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2020, 20:15   #274
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 72 - 1940.V.27; pn; ranek; rejon Abbeville

Czas: 1940.V.27; pn; świt; godz. 08:30
Miejsce: Francja; okolice Abbeville; wioska Grand Laviers; okolice kościoła
Warunki: jasno, chłodno, pomruk dział, pogodnie, powiew



Birgit (kpr. Mae Gordon) i Noemie (por. Annabelle Fournier)


Gdyby nie bitwa, oficer i ksiądz to kto wie jakby się skończyła ta damsko - męska awantura na szczycie wieży kościelnej. Dało się wyczuć, że z jednej strony młoda francuska kobieta nie życzy sobie tak poniżającego traktowania jak klepanie po tyłku i to od żołnierza wrogiej armii. Z drugiej ten żołnierz najchętniej nauczyłby ją moresu, najlepiej od ręki. Ale oficer się wtrącił z góry strofując podwładnego, Szkotka próbowała ułagodzić gorącą głowę Francuzki a z dołu doszła wychylona sylwetka księdza pytającego po francusku co się stało no a wciąż dudniła artyleria okładając się nawzajem przez kanał. Nie mogąc wymierzyć sprawiedliwości na własną rękę gefreiter zadowolił się groźnym zdjęciem karabinu z ramienia i przegonieniem precz tych wstrętnych cywilów z wieży. Z dołu w sukurs przyszedł mu katolicki kapłan który podjął się roli mediatora no i jeszcze okazało się, że wraz z nim jest Noemie.

Ostatecznie poza stresem i może nieco piekącym tyłkiem Odette jakoś nic więcej się nie stało. Podoficer nie odważył się na coś więcej gdy oficer patrzył mu na ręce i kazał spławić obie kobiety. Puścił więc Odette chociaż z wyraźną złością. Birgit pociągnęła więc uwolnioną koleżankę na dół schodów a oficer zagnał swoich ludzi na szczyt wieży kościelnej. A niedługo potem jakby chcąc sobie zapewnić święty spokój od natrętnych cywili wysłał tego gefreita na dół aby pilnował wejścia na dzwonnicę. Ten oparł się o ścianę ale dość groźnym ruchem odpiął bagnet i nasadził go na swój karabin. Wyglądało na to, że oficer został na górze z tym pulchnym łącznościowcem w stopniu feldfebla. Ale zajęli się swoją wojną i bitwą więc na okolicznych cywilów zdawali się nie zwracać uwagi.

- To najlepsze miejsce by rozglądać się po okolicy. - westchnęła Odette gdy spotkały się we trzy wyszły już na ulicę i mogły widzieć świątynie z zewnątrz. Na szczycie dzwonnicy widać było dwie sylwetki w szarozielonych mundurach i charakterystycznych hełmach. Jedna często spoglądała w stronę rzeki przez lornetkę a radiotelegrafisty prawie nie było widać. Pewnie siedział na podłodze bo przecież żadnego stołu ani nic takiego tam na dzwonnicy nie było. I jak na razie coś więcej niemieckich żołnierzy nie było widać. Z zewnątrz przed kościołem był tylko ten niemiecki kubelwagen i kierowca co chyba dla rozprostowania kości wysiadł ze swojego miejsca, oparł się o maskę i palił papierosa. O ile francuska wioska zdawała się go nie interesować kompletnie to już trzy młode dziewczyny co właśnie wyszły z kościoła już nawet przykuwały jego zaciekawione spojrzenie. No albo jak któryś z pocisków artyleryjskich grzmotnął gdzieś bliżej czy mocniej. Wciąć nie można było się pozbyć wrażenia, że lada chwila któraś z bomb spadnie komuś prosto pod nogi, walnie w budynek obok jakiego się stało czy coś takiego. Pewnie dlatego ludzie pochowali się w swoich domach i ulice były praktycznie bezludne.


---




Czas: 1940.V.27; pn; ranek; godz. 08:30
Miejsce: Francja; okolice Abbeville; wioska Grand Laviers; dom Lepage
Warunki: jasno, ciepło, pomruk dział, zachmurzenie, powiew, umiarkowanie


George (srg. Andree de Funes)


Brytyjscy lotnicy chyba zdawali sobie sprawę na jakie ryzyko narażają cywilnych mieszkańców wioski gdyby Niemcy ich nakryli u nich. A może nie. W każdym razie chyba nie chcieli sprawić tym życzliwym Francuzom jacy ich ugościli kłopotów. Więc gdy George wrócił razem z panem Lepage za bardzo nie oponowali przed opuszczeniem domu. Ale sam gospodarz już miał jakieś zastrzeżenia co do pomysłu brytyjskiego agenta.

- Nie, nie, nie. - szybko pokręcił głową na znak, że ma jakieś zastrzeżenia do zierających się lotników. Ci właśnie wstali od kuchennego stołu i sprawdzali czy coś po sobie zostawili. - Z wieży dużo widać. Pole i zagajnik też. Te wasze kurtki też będzie widać. Zaczekajcie. - pokręcił głową i zanim cała trójka porannych gości wyszła to ich zastopował zostawiając ich na chwilę w korytarzu a samemu wchodząc do jakiegoś pokoju. Zastąpiło ich młodsze rodzeństwo Odette które z ciekawością oglądało tych gości z bezbrzeżną ciekawością tak typową dla małych dzieci. Ale zaraz wrócił ich ojciec i znów je przegonił wołając, że to nic dla dzieci i nic dla oglądania.

- Włóżcie to. I się zgarbcie. Jesteście dość wysocy. Nie odwracajcie się twarzą do wioski. I jeszcze to weźcie. - pan Lepage przyniósł dwie kapoty które gdy lotnicy zarzucili na siebie, zwłaszcza na głowy to ich skórzane, brązowe kurtki robiły się niewidoczne. Z bliska i od frontu raczej nikt by się pewnie nie nabrał, że to po prostu dwaj mężczyźni z narzuconymi derkami no ale jak z pewnej odległości i od tyłu… No może, może… Zwłaszcza, że Pierre dał im wiklinowy kosz jakby mieli po coś iść do tego zagajnika.

Koniec końców gospodarz poprowadził całą trójkę do dziury w płocie jaka prowadziła na pole które oddzielało gospodarstwo od zagajnika za jakim rozbił się transportowy bombowiec. Teraz w dzień zza tego zagajnika wciąż jeszcze unosił się słup dymu ale już dość rzadki. Zresztą wciąż waliła artyleria obu stron i dało się czuć jej drżenie pod nogami gdy pociski eksplodowały po jednej lub drugiej stronie rzeki.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 02-10-2020 o 21:43.
Pipboy79 jest offline