Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2020, 22:54   #110
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
- Słucham pani doktor - powiedziała Veronica gdy już zachowujący się jak rozkapryszone dziecko kapral Sing opuścił obie kobiety… Chezas z kolei odczekała aż wszyscy Marines się oddalą, po czym spojrzała wymownie na Denise.
- Może zaprowadzisz ją do pozostałych w piwnicy? Jak tam kogoś zna, to będzie jej raźniej? - Powiedziała do Agnes, a androidka oczywiście najpierw spojrzała na Veronicę.
Veronica lekkim ruchem głowy wyraziła aprobatę dla tego pomysłu.

Gdy były już zaś w końcu naprawdę same, Erica pokazała Veronice ekran swojego osobistego mini-komputera.
- Siedząc tu tydzień czasu, pogrzebałam nieco w kolonijnym systemie… nie zawsze postępując legalnie… - Chezas zrobiła minę niewiniątka -...odkryłam zaś coś bardzo niepokojącego. Na dwa dni, nim się wszystko zaczęło, nim pojawili się pierwsi koloniści z Facehuggerami na twarzy… wydano nowe polecenie, kopania nowego tunelu w kopalni. Z samej góry - Wytatuowana kobieta wbiła wzrok w twarz da Silvy.
- Kto wydał? - Zapytała spokojnie pani dyrektor.
- Pani mąż - Erica nie odrywała spojrzenia od rozmówczyni.
- W którym miejscu pojawili się pierwsi zainfekowani koloniści? - Veronica miała nadzieję, że może w końcu czegoś się dowie.
- Z tego co wyczytałam, w kopalni. Najpierw trzech… potem kolejnych trzech… próbowano ich ratować, a robiło się coraz gorzej - Odpowiedziała Erica.
- Z tego powodu łączy pani obie sprawy, czy tak?- Ciekawym było, że tego akurat Veronica wyczytać nie mogła z dokumentów dostępnych zarządowi.
- Na to wszystko wskazuje. Cały ten cyrk zaczął się w kopalni - Bioinżynier wzruszyła ramionami.
- Górnicy dokopali się do jaj? Czy może szyb miał być wrota do kolonii przez, które nieznane siły podrzuciły tu te jaja? - Widać przebywanie z marines, którzy niczym małe dzieci mają wybujala wyobraźnię i co chwila stwarzają sobie teorię spiskowe nie służyło pani dyrektor, bo i ona zaczęła takie bzdury wymyślać.
Na teorie dyrektor, Erica uniosła jedną brew, po czym przez jej usta przeleciał cień uśmiechu.
- Raczej obstawiam, że dokopano się gdzieś, gdzie nie powinno… ale jak już wspomniałam, na przypadek to nie wygląda - Kobieta szybko spoważniała.
- Na co zatem można było natrafić, co spowodowało pojawienie się ksenomorfów? -Pani da Silva zaczęła głośno zastanawiać się.
- Nie mam pojęcia, nie jestem znawcą Xeno, a i w raportach też nic nie ma, co dokładnie tam znaleziono… poza wzmianką o jajach. Szukałam porządnie - Chezas zaczęła się za czymś rozglądać.
- Szukano minerałów, a znaleziono jaja. Kiepsko dla nas. Korpus na tym zarobi - powiedziała Veronica.

W międzyczasie, wytatuowana naukowiec znalazła flaszkę wody, po której osuszeniu do połowy, odetchnęła z ulgą. Spojrzała ponownie na da Silvę.
- Raczej "zarobicie", z mężem co? - Spytała z przekąsem.
- Pan da Silva na niczym już nie zarobi, ponieważ jeden z ksenomorfów urządził sobie z niego inkubator - odparła beznamiętnie pani dyrektor.
- Och… moje kondolencje - Chezas wzniosła toast butelką wody - To jaki jest teraz plan, pani dyrektor?
- Dopilnować, że Korpus nie zrobił większych szkód niż ksenomorfy. Bo zamiast zajmować się oczyszczaniem kolonii kręcą się po niej bez celu, dewastując przy tym i włamując gdzie tylko się da.
- Ja się na to nie piszę. Chcę jak najszybciej opuścić Summit, siedzę w tym gównie od tygodnia, i to chyba cud, że jeszcze żyjemy - Chezas zatoczyła ręką łuk.
- Proszę sobie policzyć ile czasu minęło odkąd Agnes nawiązała z wami kontakt. Tyle to nawet na piechotę się tu nie idzie - da Silva kiwnęła znacząco głową. - Przykro mi ale tylko nieliczni z tych tutaj satu by ratować ludzi. Reszta czegoś szuka wykorzystując naszą trudną sytuację.
- Używki mi się kończą, a wtedy będę nieznośna
- Chezas zrobiła na chwilę zasępioną minę, zakładając rękę na rękę - Niech pani opieprzy kogo trzeba, i mają od ręki ewakuować cywili? Przylecieliście statkiem, który pewnie czeka na orbicie… więc Marines tam jakoś do niego mogą dotrzeć? Z głównego kompleksu już kogoś uratowano?
- Jak już mówiłam doktor Chezas, Korpus przysłał nam co miał najlepszego - powiedziała da Silva z wyraźnym przekąsem.
- Porucznik Hawkes, ile czasu potrzebuje pan na ewakuowanie laboratorium? A pan poruczniku Welliver na przygotowanie transportu kolonistów na orbitę?

Da Silva rozmawiała chwilę z oficerami przez komunikator… Erica słuchając jednym uchem, szukała więc w tym czasie swoich butów, i znalazła póki co jeden.
- Tym lepiej będzie Pani mogła okazać wdzięczność porucznikowi Welliverowi za jego zaangażowanie w ratowanie ocalałych.
- Ja nikomu za nic "dźwięczna" nie mam być zamiaru
- Chezas uśmiechnęła się krzywo do da Silvy -|Co zaś do samej ewakuacji… my stąd wszyscy wiejemy, a pani z Agnes zostaje, by nadal patrzeć Marines na łapy? - Dodała.
- Tak pani doktor. Żeby czasem nie odkryli jakimi nielegalnymi eksperymentami zajmujemy się tutaj. Bo jeżeli to wyjdzie na jaw, to najpierw Marines zlinczują głównego doktora, a później dyrekcję - powiedziała całkiem poważnie pani dyrektor. - A teraz proszę zaprowadzić mnie do ludzi. Ewakuacja ma przebiegać sprawnie. Nie mamy co liczyć na pomoc żołnierzy, a wszelkie niedociągnięcia zostaną nam szybko wypomniane.
- Niemal wszyscy są w piwnicy… trudno tam nie trafić. Mam coś zabierać, czy zostawiamy wszystko na pastwę losu i Marines?
- Odparła Erica.
Veronica popatrzyła wymownie na wytatuowaną kobietę.
- Co pani może ustrzec przed tą ban… przesz nimi, to proszę zabrać - odparła pani dyrektor kierując swoje kroki do piwnicy. Trzeba było na własne oczy przekonać się w jakim stanie są ocalali koloniści.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline