Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2020, 19:18   #112
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Post wspólny: JJ, Hawkes i da Silva

Hawkes milczał ruszając wraz ze swoim podwładnym na obchód. Miało się wrażenie, że myślami jest gdzie indziej. I że nie zamierza się nimi dzielić z JJ-em. Powoli bez pośpiechu ruszył ku płotowi, a potem wzdłuż niego. Przyglądał się temu co jest za płotem, a i samemu płotu też. Widać było po minie, że coś rozważa, ale… cóż… JJ miał okazję skorzystać i wykazać się nieco inicjatywy w badaniu ogrodzenia pod napięciem. Nie wyglądało na to, by porucznik miał coś przeciw.

JJ spokojnie kroczył rozglądając się po całym kompleksie. Ogrodzenie zdawało się przykuwać jego uwagę nie bardziej niż leżące wewnątrz przedpola budynki. Po pewnym czasie technik wyciągnął swoje CHD i zaczął coś wystukiwać.

- Najlepiej jak zaczniemy od pomieszczenia z systemami kontrolnymi na pięterku, a później sprawdzimy punkt zasilania w piwnicy. - powiedział po pewnym czasie JJ.[i] - Przy okazji na piętrze mamy też centrum łączności. Można na własną rękę podejrzeć czy nie było żadnych przesłanek czy podejrzanych komunikatów z samej kolonii. Chyba, że ma Pan inny pomysł, sir.
- Porucznik Hawkes, ile czasu potrzebuje pan na ewakuowanie laboratorium? A pan poruczniku Welliver na przygotowanie transportu kolonistów na orbitę? - Odezwała się Pani dyrektor.
- Jest jakiś konkretny powód na ten pośpiech? Nie żeby mi zależało na pozostaniu tutaj, ale… nie wiem jak szybko Welliver organizuje lot powrotny.- … i czy w ogóle zorganizuje. Ale to detal. -A co do ewakuacji, to jak szybko pani może zagonić swoich podwładnych do APC którym tu przyjechaliśmy? Ja moich ludzi mogę zebrać w kilka minut, ale wszystko może się wydłużyć jeśli będziemy musieli szukać po kolei każdego cywila.
Hawkes gestem dłoni wskazał JJ-owi, by ruszył przodem. I że on ruszy za nim.
- Zanim UDL wróci ze statku, czeka go tankowanie, zabranie zapasów i tak dalej. Będzie tu na powrót za godzinę. A kolejnych UDL chwilowo nigdzie nie wysyłamy, są tu potrzebne… z waszymi cywilami zaś się chyba nie pali? - Odezwał się na łączu Welliver.
- Owszem, pali się. Przypominam, że oni od tygodnia czekają na pomoc. Wy po ośmiu godzinach pobytu tu udaliście się na spoczynek, mimo odpowiedniego przygotowania, jak mnie zapewniano. Zważywszy na stan tak fizyczny jak i psychiczny jak najszybsza ewakuacja byłaby wskazana- powiedziała pani dyrektor.
- Wytrzymali tydzień, to i poczekają jeszcze godzinę. Proste. A jak się pali, to gasić. Bez odbioru… - Welliever zakończył rozmowę.
- Godzina poruczniku Hawkes, tak? - Veronica upewniła. Już nie chciało jej się dodać, że jest bardzo zdziwiona tym, że dowództwo tej misji ratunkowej robi wszystko by jak najmniej żywych kolonistów dostało się na orbitę.
- Słyszała pani Wellievera… Proszę więc zbierać swoich ludzi.- odparł Hawkes nie krótko. Bo i nie było nic do dodania.

Jacob przysłuchiwał się rozmowie z raczej małym zaciekawieniem. Jones zwykle byłby rad z każdego skrawka informacji, ale tamtego dnia wolał zająć się swoją robotą. Tak jak wspominał najpierw skierował się do piwnicy, w której chciał skontrolować tutejsze centrum zasilania. Powinny być tam terminale, czujniki, mierniki albo chociaż skrzynia bezpieczników i transformator, które coś mu na temat napięcia na ogrodzeniu powiedzą. Technik podejrzewał, że sieć chodzi na wysokich obrotach dlatego wydaje niepokojące dźwięki. Pewnie niechętnie ubierająca się Pani nie miała pojęcia, że takie obciążenie może całkowicie spalić kilka elementów bez których napięcie na barierze wyniesie okrągle 0V. Wtedy Xeno przejdą przez ogrodzenie szybciej niż czarnoskórzy mistrzowie w skokach przez płotki… Lepiej aby JJ zajął się tym zanim coś poważnie pierdolnie i zostaną bez głównej osłony.

Po kilku minutach, porucznik i technik znaleźli się w piwnicach niewielkiego kompleksu, by zerknąć na zasilanie… JJ wyczytał zaś w końcu ze znajdujących się tam urządzeń, że na płocie jest zamiast przepisowych 1000V aż 10000, nic jednak nigdzie się nie przegrzewało, nie groziło awarią, i wszystko było w zielonych skalach. No cóż… Chezas chyba znała się na tej robocie, równie dobrze co Jacob?

- Nie wierzę. - powiedział Jones szukając chociaż jednej luki czy błędu Chezas. - Wygląda na to, że nasza Pani gospodarz ma talent do elektroniki odwrotnie proporcjonalny niż do znajdowania na kacu swoich spodni. Wszystko działa dobrze, a sam szum wywoływać muszą cewki potraktowane prądem o nieco wyższej częstotliwości. Transformator i reszta elementów są w wyśmienitej kondycji. Babka wiedziała co robi.
- No właśnie… ja też nie wierzę. Sprawdź czy przypadkiem jest tu coś więcej niż można dostrzec na pierwszy rzut oka. Na przykład jak duże źródło zasilania ma ta placówka. I jakiego to rodzaju źródło.- odparł sceptycznie Hawkes.

Przy okazji, obaj mężczyźni widzieli w tych paru pomieszczeniach podziemnych sporo kolonistów, wśród których były i kobiety, i małe dzieci, a nawet… niemowlak?? No i Salas, bajerujący młodziutką mamusię, na równi z bajerowaniem Denise… kolonistów doglądał również lekarz z plutonu Alpha, i wyglądało na to, że mają jednego rannego mężczyznę w nogę, i kobietę z usztywniaczem karku. Nigdzie zaś w tym miejscu nie było więcej Marines z Bravo. Rozeszli się po kompleksie, zajmując jego zabezpieczaniem?
-Kseno dookoła robią masakrę, a tu spokój jak w pionierskiej osadzie na dziewiczej planecie. Tylko mały płotek ma więcej woltów. Gdybym był oficerem śledczym pomyślałbym że coś tu śmierdzi.- stwierdził Hawkes ni to do siebie, ni to do JJ-a.

- Śmierdzi jak grillowane kwasem zwłoki. - stwierdził JJ spoglądając po otaczającym go środowisku. - Żaden z niego kandydat na ojca czy partnera, moja droga. - powiedział do towarzyszki Salasa technik. - Traci zainteresowanie po pierwszym “moczeniu knota”, za przeproszeniem. - JJ spojrzał na porucznika. - Niech kobieta nie marnuje sobie życia wychowywaniem potomka Roberta. Nasi się rozleźli niesamowicie...
- Po to mamy łączność bezprzewodową, by ich zebrać od razu…- wzruszył ramionami Hawkes.- Zresztą da Silva nalega na pośpiech, więc za godzinę wyruszymy. Mało tu czasu na romanse… A ty masz więc godzinę na przyjrzenie się wszystkiemu co jest podejrzane w tym miejscu. By potem napisać raport dla dowódcy który przybędzie z następną partią żołnierzy.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline