Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2020, 17:26   #436
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Wszystko szło dobrze. Cięty i rąbany ze wszystkich stron stwór zaczął w końcu chwiać się na nogach, co wykorzystał młody Felix. Otwarcie było tak oczywiste, że w innych okolicznościach Karl mógłby pomyśleć, że chłopak ma talent.

Talent w zabijaniu. Czy do tego w ogóle można było mieć talent? Czy utalentowana była młodziutka Schatzie kiedy nożem ugodziła swojego męża, łotra z pod ciemnej gwiazdy, a który bił ją tak regularnie, że jak jej nie bił, można było powiedzieć, że zachorował? Być może miała talent, a raczej siedemnaście talentów jak słyszano w okolicy. Karl nie oceniał dziewczyny za to, co zrobiła. Bertie był szumowiną i nawet, gdyby dziewka odrabala mu jego kostropaty łeb to byłoby mało dla skurwiela jakim niewątpliwie był. Czy jednak miała te talenty to Karl nie był w stanie nigdy się przekonać, bo po prostu ją obwuesili za morderstwo na "obywatelu". Cokolwiek robił gruby Bertie, prawo chroniło takie świnie jak on.

Czy Arforl też był taką świnią? Najpewniej. Pasł się swoją mocą i rozszerzał swoje koneksje by ukryć swoje grzechy. Karl nie jeden raz widział takie świnie. Jedne były spasione i różowe, od dobrobytu,odziane pstrokato wyglądały jak słomiane pudełko na dzień placka. Uderz, a wysypie się słodycz, tak mówili. Inne świnie mogły nie być takie różowe. Szare eminencje, dyrygujące swoimi figurkami, niczym lalkarze w aksamicie. Takie świnie musiały być ostrożne, i mieć dobry zmysł orientacji, aby większa świnia nie zjadła ich przy korycie. Świnie pokroju Arforla przypominały… Szczury.

O tak, na szczury Karl się w rzuciu na patrzył. Najwięcej było w Altdirfskich dokach,które mimo imperualnych inspekcji sanitarnych i zapewnień wszelkiej maści magistrow medykusow, wcale nie były takie czyste. Smród gnijących ryb potrafił paraliżować nozdrza już od przedpołudnia, a po sumie,dzwonionej w katedrze Sigmara i słyszalnej z rybnego targu stawał się już na tyle nieznośny, że handlarze opuszczali targ i zaludniali ciemne zaułki dzielnicy portowej. Smród rybiego odoru mieszał się ze smrodem dziwek, ich alfonsów, tanich narkotyków i podłego wina. I śmierci, którą płacono za pustą sakuewke.

Tymczasem jednak Karl miał inne zmartwienie, niż podziwianie ciosu młodzika. Cofnął się z cizby walczących, bo nierozsądnie byłoby się pchać w tumult nie mając pewności i kontroli nad walką i tylko wrodzona lub może wyuczona w owych ciemnych zaulkach ostrożność kazała mu się odwrócić.

Wrony. Całe setki, jeśli nie tysiące. Karl nigdy ich nie lubił. Przypominały mu… Siebie samego. Czarne, wredne, oportunistyczne scierwojady, nie wahające się uderzyć w najmniej spodziewanym momencie we własnego kamrata.
Oblepiły go, Wściekle uderzając skrzydłami po twarzy.


Kraaaa, kraaa, Kraaaa, kraaa, kraaa

[MEDIA]https://inspgr.id/app/uploads/2018/04/illustration-borge-bredenbekk-07.jpg[/MEDIA]

Skrzeczący odgłos zlał się w jednostajne krakanie, drażniąc uszy, dezorientując i poslajac łotrzyka na posadzkę wieży. Okrągła rotella uniosła się nad głowę, wtuloną w stojący kołnierz skórzanego płaszcza.
- Ranald, ty skurwysynu, może byś tak w końcu odpuścił? - pomyślał rzezimieszek oblepiony wręcz pierzastym obłokiem wron.
Nieśmiało otworzył oczy.

Ciemność. Wystawił rękę. Pustka.
Ranald nie wydawał się odpuszczać. Kolejne fale wron, niczym czarna rzeka uderzały w skuloną postać rzezimieszka.

Ciemność. Pustka.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 09-10-2020 o 13:55.
Asmodian jest offline