Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-09-2020, 13:28   #431
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Karl był prawie w swoim żywiole. Gdyby był w dobrym lokalu, w którym dziwki podawałyby hipokras i uciechę Ranalda, a zamiast odgłosu skrzydeł, harkotu nieumarłych byłby kojący głos gęśli i fletów, przygrywających "do kotleta", a zamiast zapachu spoconych ciał, krwi i rozkładającego się, gnijącego mięsa byłby zapach porządnie wypieczonej wołowiny, to byłby w swoim żywiole. Prawie robi wielką różnicę, jak mawiają mędrcy, choć jedyni jakich Karl znał zwykli maczać swoje sumiaste wąsiska w piwie, obszczypywać dziewki, i narzekać, jak to w czasach ich młodości było wszystko inaczej.

Wspólny atak nie wyszedł tak do końca źle. Wielki ożywieniec, o ile to coś nim było zaliczył ciosy niemal od całej ich ekipy. Przepiękny strzał Saxy niemal przebił czaszkę stwora. Normalnie, każdy żywy po czymś takim nakrywał się nogami. Stwór jednak wciąż stał i machał tymi wielkimi ramionami. Karl spróbował innej taktyki. Wiedząc, że ma z tyłu całkiem ogarniętego strzelca, postanowił zaatakować nogi, tnąc zamachem zza okrągłej tarczy, od dołu, celując w pachwinę stwora. Pierwszy cios nie za bardzo mu jednak wyszedł, bo zataczający się po strzale Saxy pochylił się łbem w stronę Karla, przez co przepiękny cios zamiast w nogę, trafił prosto w twardy jak głaz czerep stwora. Ostrze wygięło się, błysnęło w blasku latarni i odbiło się, odłupując z czaszki spory płat zgniłego mięsa i czerwonej juchy.
Stwór zawył i ryknął głośno, owiewając rzezimieszka zgniłym oddechem, ten jednak ugiął kolana, niemal klękając i ciął poprzecznie, niczym żniwiarz kosą, trafiając tym razem w łydkę stwora. Ostrze przecięło twardą, kostropatą skórę, i zgrzytając prześlizgnęło się po kości.
-Kurwa... - zaklął rzezimieszek widząc, że jego ciosy nie robią na stworze żadnego wrażenia. Ostatnie cięcie mogłoby odciąć normalnemu człowiekowi nogę. Jeśli trafiłby wyżej, już oglądałby czyjeś flaki na podłodze.
Stwór nie zamierzał się jednak poddawać, i nawet kontratakował z pewnym wigorem.

"Dobrze, że nie miał żadnej pały ani nic..." pomyślał widząc szybującego pod ścianę Franza, i szukając kolejnego otwarcia. To nie było takie trudne go znaleźć. Stwór był wielki, ich było więcej, i było kwestią czasu kiedy go porąbią na kawałki.

Pacnięcie w tarczę ostrzegło przed ciosem brudnych pazurów więc odepchnął napastnika tarczą. W samą porę, ale sytuacja stawała się rozpaczliwa. Trupy wlewały się przez niezatarasowany już niczym otwór w podłodze.
Rzucił okiem w tył, widząc Katerinę, Oliwię i Saxę.
"Strzelec, i dwie magiczki. Jeśli one tego nie ogarną, nic tu po nas..." pomyślał, zamierzając osłaniać je przed napierającą falą ożywieńców tak długo, jak się da.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 28-09-2020, 13:20   #432
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
23 Brauzeit 2518 KI, grobowiec magistra Arforla

Tchu... Tchu nie mógł złapać stary Franz uderzon z wielką siłą przez monstrum owe, co przeciw prawom moorowym poruszało się, jako i ciżba wielka nieumarłych. Topór z brzdekiem stali uderzającej o kamień odskoczył na bok puszczony z ręki trapera. Traper nie czuł nawet gdy uderzał głową o posadzkę rozbijając głowę. Ból w piersi był niemożebny, iż Franz nic usłyszeć nie mógł, a i ledwo cokolwiek widział, choć oczy wytrzeszczał srodze. W niemym odruchu łaknął powietrza, jako ryba rzucona na brzeg z saka, ale dłoń jego bez wiedzy i pomyślunku szurała już po kamiennej podłodze szukając styliska topora. I choć ból nie zelżał ni trochę, to w końcu ranion ciężko traper złapał tchu głośno niczym niedźwiedź, a prawica natrafiła w końcu dobrze znany trzonek. Tyle jeszcze w sobie miał stary wojak przytomności iż wiedział, że musi stanąć i przeciw sile nieumarłych toporem porobić, innaczej weźmie ich ta ciżba niezliczona i na zatracenie powiedzie. Z wrzaskiem wielkim, co by niemoc przezywciężyć i animuszu dodać wstawać począł aby w nierównej walce zewrzeć się, modląc się aby go jeszcze Morr przed swe oblicze nie wzywał.
 
8art jest offline  
Stary 29-09-2020, 01:36   #433
 
Klejnot Nilu's Avatar
 
Reputacja: 1 Klejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputację
Nieumarły ogr najprawdopodobniej był głuchy, skoro kompletnie olał przykuwającego jego uwagę Hansa, a wyskoczył z łapami do Mauera. Traper pięknie przefrunął przez całą salę, jedynie lądowanie dawało sporo do życzenia. W skali dziesięciopunktowej, można by je było ocenić na mocne "2". Na dalsze podziwianie jego umiętności akrobatycznych nie było czasu, trzeba było wykorzystać okazję i tłuc potwora. Oprych wykorzystał najstarszą szkołę szermierki w dziejach, czyli rąbał ogra gdzie popadnie, byle mocno. Brzydal mimo braku reakcji chyba jednak coś poczuł, bo zachwiał się na zgniłych nogach. Jeszcze kilka rąbnięć i padnie. A jakieś trzepotanie skrzydeł? Kto by na to zwracał uwagę na jakąś chmarę gołębi na zewnątrz w takiej chwili!
 
__________________
The cycle of life and death continues.
We will live, they will die.
Klejnot Nilu jest offline  
Stary 30-09-2020, 19:29   #434
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
23 Brauzeit 2518 KI, grobowiec magistra Arforla

Saxa Valdis napięła swój łuk ruchami kobiety obcującej wiele lat z takiego oręża, chociaż ledwie od paru tygodni ćwiczyła łucznictwo pod pobłażliwym okiem Felixa. Wyciągnięta z prawie pustego kołczanu strzała znów syknęła cicho w powietrzu, zagłębiła się dla odmiany w drugi oczodół monstrualnego ożywieńca. Ogr drgnął ponownie w odruchowym spazmie, gdy grot pocisk zazgrzytał wewnątrz jego czaszki.

Masywne pięści górującego nad ludźmi potwora uniosły się ku sklepieniu komnaty niczym kowalskie młoty gotowe zmiażdżyć któregoś z mieczników. Hans Hans wymamrotał plugawe wyzwiska widząc gotowiącego się do zadania ciosu potwora, ale stek obscenicznych słów utknął w gardle łysego osiłka w jednej chwili na widok czegoś, co miało potem przejść do legend wśród Remerczyków.

Młody Felix Meyer krzyknął coś z zaciekłą desperacją, a potem runął w bok roztrącając barkami próbujące go pochwycić zombie. Sadząc wielkimi susami myśliwy wybił się stopą na gzymsie komnaty, wskoczył na plecy jednego z pomniejszych ożywieńców i nie tracąc nic ze swego pędu skoczył ponownie wprost na grzbiet nieumarłego ogra.

Monstrum musiało wyczuć obecność myśliwego na swym cielsku, bo jęło się wykręcać w biodrach próbując dosięgnąć intruza wielkimi łapskami. Felix krzyknął ponownie, a w jego głosie zadźwięczała nuta maniakalnego tryumfu. Dzierżony oburącz topór spadł na kark potwora niczym rzeźnicki tasak, przerąbał się przez skórę, węzły nadgniłych mięśni i połyskliwą białą kość. Wyjąc jak opętany, Meyer targnął w górę głowę ogra odrywając ostatnie skrawki tkanki łączące ją z korpusem, uniósł ją wysoko niczym upiorne trofeum.

Uśmiercony tym ciosem potwór runął z łoskotem na kamienną posadzkę zgniatając pod swoją masą kilku mniejszych ożywieńców. Felix zeskoczył z jego grzbietu w ostatnim momencie, odrzucając odrażającą zdobycz precz i gotowiąc się do ataku na wylewające się ze szczytu schodów zombie.

Hans i Franz ubiegli młodzieńca w tym zamiarze, dołączając do słabnących już wyraźnie morrytów i siekąc ożywieńców z całych sił. Jedynie Karl Peter odstąpił od dalszego ataku, okręcając się na pięcie i rzucając się w przeciwną stronę, ku grupie towarzyszy skupionych przy sarkofagu.

To dzięki temu altdorfski rzezimieszek mógł ujrzeć coś, czego nie widzieli odwróceni do sarkofagu plecami pozostali zbrojni z Remer. Ujrzał jak widmo poraża zesztywniałą Olivię smugą pulsującej obscenicznie energii, a krew odpływa z wykrzywionej w grymasie cierpienia twarzy krewniaczki sędziego. Zobaczył jak w rękach oblanej mokrym potem Kateriny Lautermann pojawia się świetlisty kształt do złudzenia przypominający kosę.

Przede wszystkim zaś ujrzał jak przez dwa sąsiadujące ze sobą okna wieży wlewają się do środka dwie czarne chmury, łączące się ze sobą całość pośród łomotu skrzydeł i ptasich skrzeków. Ściana czarnych piór i nieludzkich oczu wypełniła w ułamku chwili całe pole widzenia Karla Petera, a w następnym uderzyła w niebo pochłaniając dzierżącego zakrwawiony miecz mężczyznę niczym czarna toń podziemnego jeziora ciśnięty w nią kamień.
 
Ketharian jest offline  
Stary 30-09-2020, 21:28   #435
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
23 Brauzeit 2518 KI, grobowiec magistra Arforla

Pośród zgiełku, szaleństwa, pragnień, kalkulacji, idei i emocji ścierających się o viktorię na szczycie starej wieży, młodej adeptce udało się wyciszyć umysł i skupić na splatanym zaklęciu. - Zbyt łatwo - pomyślała - Będzie burza - Nadto nonszalancko potraktowała wściekły wzrok widma, zachłysnięta łatwym pierwszym sukcesem. Przyszło zaraz po tej myśli.

Najpierw poczuła ledwo dyskomfort i pomyślała, że wbrew swym obliczeniom, albo może przez nerwy, kobiecy miesiąc minął wcześniej, ale zaraz zapiekła ją boleśnie rana od stali w brzuchu i to jeszcze przez trzy ziarnka piasku mogło być możliwe, że z wysiłku uraziła, ale to co nastąpiło potem uświadomiło zaraz pannie Hochberg przerażającą prawdę, że upiór upodobał ją sobie za cel uwagi.

Wciąż jeszcze zagłębiona zmysłami w świecie eteru, widziała lśniące nicością ssawki energii wywodzące się z ramion i czoła upadłego maga, a czepiające ciała Olivii. Podobne gigantycznym robakom, chciwymi opatrzonymi w dzioby kłamstw i języki zdrady gębami szukały miejsca by zatopić się w duszę dziewczyny i kraść życie. Pierścienie ich cielsk, każdy znaczony grzechem, a zakończone pogardą w powidoku czarodzieja wiły się na okoliczność lepszego uchwytu ofiary.

Olivia rzuciła im na pożarcie splataną gwiazdę, by lepiej przygotować się na atak. Uporządkowane wiatry opadły na robaki dahru jak sieć na gladiatora. Odzyskując na moment koncentracji absolutną jasność umysłu, widziała Felixa tryumfującego bohatera, jego kochankę jak Valkirię z łukiem, spektakl czarów nakładał się na rzeczywistość tęczą kolorowych iluminacji i symfonia dźwięków. Łopot skrzydeł, choć miał rozlec się dopiero za chwilę, zwiastował mord, smakiem dziegciu, dusznym zapachem palonej smoły.

Raz jeszcze Olivia Hochberg przywołała Shallye.


W Tobie Pani życie moje
W Tobie siły jest za dwoje


Wykonuję próbę odparcia czaru widma.



Edycja po kostnicy

Spazmy bólu szarpnęły ciałem adeptki, a z gardła wydarły upokarzający skowyt. Upadła na brudną posadzkę rozrywając splatany czar, którego drobiny rozproszyły się w powietrzu różnobarwną mgłą o zapachu truskawek ze śmietaną. Musieli poczuć go ci którzy byli blisko. Olivii to nie pomagało, ona nie czuła nic ponad upokorzenie, upokorzenie tak wielkie, że bolało. Odbierało siły i sens istnienia, zawyła raz jeszcze, mieszając żal ze strachem. Razy jeszcze kilka wezwała boginię pośród łez.

By ukoić poniżenie ciało wykonywało dzikie akrobacje, kiedy dziewczyna złapała wreszcie pierwszy urywany oddech, miała buzię przyklejoną do zimnej płyty sarkofagu. O mało się nie oparzyła, bo reku wciąż ściskała płonaco-świecącą miotłę. Oparła się o zimna płytę wystawiając przed siebie gorejące berło.
 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 30-09-2020 o 22:27.
Nanatar jest offline  
Stary 04-10-2020, 17:26   #436
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Wszystko szło dobrze. Cięty i rąbany ze wszystkich stron stwór zaczął w końcu chwiać się na nogach, co wykorzystał młody Felix. Otwarcie było tak oczywiste, że w innych okolicznościach Karl mógłby pomyśleć, że chłopak ma talent.

Talent w zabijaniu. Czy do tego w ogóle można było mieć talent? Czy utalentowana była młodziutka Schatzie kiedy nożem ugodziła swojego męża, łotra z pod ciemnej gwiazdy, a który bił ją tak regularnie, że jak jej nie bił, można było powiedzieć, że zachorował? Być może miała talent, a raczej siedemnaście talentów jak słyszano w okolicy. Karl nie oceniał dziewczyny za to, co zrobiła. Bertie był szumowiną i nawet, gdyby dziewka odrabala mu jego kostropaty łeb to byłoby mało dla skurwiela jakim niewątpliwie był. Czy jednak miała te talenty to Karl nie był w stanie nigdy się przekonać, bo po prostu ją obwuesili za morderstwo na "obywatelu". Cokolwiek robił gruby Bertie, prawo chroniło takie świnie jak on.

Czy Arforl też był taką świnią? Najpewniej. Pasł się swoją mocą i rozszerzał swoje koneksje by ukryć swoje grzechy. Karl nie jeden raz widział takie świnie. Jedne były spasione i różowe, od dobrobytu,odziane pstrokato wyglądały jak słomiane pudełko na dzień placka. Uderz, a wysypie się słodycz, tak mówili. Inne świnie mogły nie być takie różowe. Szare eminencje, dyrygujące swoimi figurkami, niczym lalkarze w aksamicie. Takie świnie musiały być ostrożne, i mieć dobry zmysł orientacji, aby większa świnia nie zjadła ich przy korycie. Świnie pokroju Arforla przypominały… Szczury.

O tak, na szczury Karl się w rzuciu na patrzył. Najwięcej było w Altdirfskich dokach,które mimo imperualnych inspekcji sanitarnych i zapewnień wszelkiej maści magistrow medykusow, wcale nie były takie czyste. Smród gnijących ryb potrafił paraliżować nozdrza już od przedpołudnia, a po sumie,dzwonionej w katedrze Sigmara i słyszalnej z rybnego targu stawał się już na tyle nieznośny, że handlarze opuszczali targ i zaludniali ciemne zaułki dzielnicy portowej. Smród rybiego odoru mieszał się ze smrodem dziwek, ich alfonsów, tanich narkotyków i podłego wina. I śmierci, którą płacono za pustą sakuewke.

Tymczasem jednak Karl miał inne zmartwienie, niż podziwianie ciosu młodzika. Cofnął się z cizby walczących, bo nierozsądnie byłoby się pchać w tumult nie mając pewności i kontroli nad walką i tylko wrodzona lub może wyuczona w owych ciemnych zaulkach ostrożność kazała mu się odwrócić.

Wrony. Całe setki, jeśli nie tysiące. Karl nigdy ich nie lubił. Przypominały mu… Siebie samego. Czarne, wredne, oportunistyczne scierwojady, nie wahające się uderzyć w najmniej spodziewanym momencie we własnego kamrata.
Oblepiły go, Wściekle uderzając skrzydłami po twarzy.


Kraaaa, kraaa, Kraaaa, kraaa, kraaa

[MEDIA]https://inspgr.id/app/uploads/2018/04/illustration-borge-bredenbekk-07.jpg[/MEDIA]

Skrzeczący odgłos zlał się w jednostajne krakanie, drażniąc uszy, dezorientując i poslajac łotrzyka na posadzkę wieży. Okrągła rotella uniosła się nad głowę, wtuloną w stojący kołnierz skórzanego płaszcza.
- Ranald, ty skurwysynu, może byś tak w końcu odpuścił? - pomyślał rzezimieszek oblepiony wręcz pierzastym obłokiem wron.
Nieśmiało otworzył oczy.

Ciemność. Wystawił rękę. Pustka.
Ranald nie wydawał się odpuszczać. Kolejne fale wron, niczym czarna rzeka uderzały w skuloną postać rzezimieszka.

Ciemność. Pustka.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 09-10-2020 o 13:55.
Asmodian jest offline  
Stary 04-10-2020, 17:36   #437
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Pomimo początkowych niecelnych ataków, Felix nie myślał ustępować nawet na krok. W bitewnym zgiełku i coraz bardziej narastającym ścisku wyczekał odpowiedniej chwili, kiedy plecy ogromnego ożywieńca były odsłonięte. Początkowo planował po prostu wbić w nie siekierkę, ale napierające zombie skutecznie zrewidowały jego plany. Musiał je roztrącić, żeby móc się porządnie zamachnąć, ale wtedy gigant zrobił pół kroku w przód, wychodząc poza jego zasięg.

Młody łowca ryknął wściekle i z zaciętością zapędzonego w ślepy zaułek wilka, rzucił się na poczwarę. Najpierw odbił się od kawałka muru, żeby jednym susem wskoczyć nieumarłemu na plecy. Gdy jakimś cudem utrzymał na nim równowagę zaczął szaleńczo rąbać nadgniły kark.

Gdy w końcu w jednej ręce trzymał odrąbany czerep, a truchło bezwładnie padło na ziemie, Meyer wylądował chwiejnie na gnijących szczątkach i triumfalnie cisnął śmierdzącym łbem w kierunku nacierających nieumarłych, niczym heros z jakiejś ballady wędrownego grajka. Jednak nieumarli nie odczuwali strachu ni bólu, więc ten pokaz siły i zwinności nie zrobił na nich najmniejszego wrażenia. Co nie znaczyło, że był zupełnie pozbawiony sensu. Młodzieniec poczuł w piekących już mięśniach nowe pokłady energii i po rzuceniu okiem na swoich towarzyszy, razem z nimi skoczył do odpierania wdzierającego się na szczyt wierzy potopu trupów.

- Za Morra! Za Sigmara! - Wykrzyknął starając się dodać sobie i wszystkim dookoła otuchy.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 11-10-2020, 12:04   #438
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
23 Brauzeit 2518 KI, grobowiec magistra Arforla

Stado rozkrzyczanych czarnych ptaków wlało się do wnętrza wieży wśród ogłuszającego łopotu skrzydeł, niczym hałaśliwa czarna rzeka o wartkim nurcie. Stojący wronom na drodze Karl Peter Niers zniknął w ułamku chwili w tej kraczącej czerni, pochłonięty przez nią na podobieństwo kamienia ciśniętego w wodną toń.

Trzymająca się kurczowo krawędzi sarkofagu Olivia Hochberg, chwiejąca się na nogach wskutek nadnaturalnego osłabienia i walcząca z potwornymi zawrotami głowy, ujrzała coś, co w pierwszym uderzeniu serca uznała za prawdziwe omamy. Stado poderwało się w górę uchodząc przed gromadą potrząsających orężem ludzi przy wylocie schodów, odsłoniło klęczącego na kamiennej posadzce pana Niersa. Altdorfski miecznik zastygł w bezruchu z głową pochyloną ku stopom, z tarczą wzniesioną w górę w nadziei na osłonięcie twarzy przed ostrymi dziobami i szponami. Krewniaczka sędziego nie mogła mieć pewności przy tak silnych mroczkach w oczach, ale mogłaby przysiąc na Shallyę, że odzienia Karla Petera nie broczyła nawet najmniejsza kropla krwi.

Ptasie stado rozdzieliło się na dwa mniejsze okrążając kolistą komnatę grobowca, a potem sfrunęło z niekończącym się krakaniem w jeden z opustoszałych zakątków pomieszczenia.

I wtedy wydawane przez ptaki odgłosy umilkły niczym ucięte nożem. Olivia otworzyła szerzej oczy, ścisnęła jedną dłonią skroń nie potrafiąc uwierzyć własnym zmysłom. Tam, gdzie wrony zbiły się w jedną ciasną kupę skacząc sobie wzajemnie po grzbietach i potrząsając gniewnie skrzydłami, teraz nie było już śladu po czarnopiórych zwierzętach.

W ich miejscu stała wysoka, bardzo szczupła postać w powłóczystych ciemnych szatach z naciągniętym na wysokie czoło kapturem. Obszyte srebrnymi nićmi rękawy skrywały dłonie o długich palcach, a lśniące w brodatej twarzy żywe jasne oczy dowodziły inteligencji i silnej woli.

- Ty żyjesz? - widmo Radamusa Arforla straciło w ułamku chwili jakiekolwiek zainteresowanie obecnymi w grobowcu śmiertelnikami, całą swą uwagę koncentrując na postaci nowoprzybyłego intruza - Jakim prawem wciąż żyjesz?!

- Niezbadane są wyroki bogów - odpowiedział niskim głosem przybysz - Ty sam złamałeś prawa życia i śmierci, że o moich ochronnych runach nie wspomnę. Walka raz zakończona znów zostanie stoczona, nekromanto.

- To on - u boku Olivii wyrósł oszołomiony Leto. Posłaniec Morra wpatrywał się w postać w ciemnych szatach z wyrazem wstrząśniętego zrozumienia na twarzy - To jego widziałem w pierwszej sennej wizji... Bóg Umałych pragnie, abym zakończył egzystencję tę nienaturalnej istoty. Tu od początku nie chodziło o Ametystową Czarodziejkę ani jej kumotra czarnoksiężnika. To jest… to jest prawdziwy Pan Wron.

Śniący przemawiał głosem zdradzającym ogromne poruszenie, ale wyrysowana w ściągniętej grymasem wstrząsu determinacja nie pozostawiała dziewczynie złudzeń co do zamiarów jasnowłosego przywódcy tropicieli nieumarłych.

Odsuwając Olivię delikatnym gestem w bok, Leto jął okrążać otwarty sarkofag zamierzając podejść z boku człowieka - a przynajmniej człekokształtną istotę - w którą przemieniło się stado czarnych wron.
 
Ketharian jest offline  
Stary 18-10-2020, 00:42   #439
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
23 Brauzeit 2518 KI, grobowiec magistra Arforla

Bolało, tak ciało jak odwaga, piekły kwaśnym bólem niemocy. Owo osłabienie percepcji okazało się zgoła zbawienne dla adeptki, bo redukując myślenie oddała się w posiadanie głębszym odruchom. Ciekawości, łamiącej lodowiec lęku, panna Hochberg wyjrzała z za sarkofagu w moment spektaklu czarowników.

Trudno było jej orzec kto na wieży jest wróg, a kto przyjaciel, jeśli można by w ów ciepły sposób nazwać niepewnego sojusznika. Wyzwanie Wroniego Maga obudziło w jej sercu nadzieję na pokonanie nekromanty i jego niemartwych hord.

Rozproszył Leto, zadziwiająco delikatny i posłuszny nieuniknionemu. Kiedy Olivia popatrzyła na niego, znów czas płatał figle jej wyobraźni, rycerz Morra, był jej chłopcem pozostawionym w świątyni. Pętla czasu zamykała się do nocy na wieży.

- Synku, to on, ale jeszcze nie czas - delikatnie jak on przed chwilą ją odsunął, położyła dłoń na jego dłoni, zaklinając spojrzeniem by popatrzył jej w oczy. - Zwyciężmy nekromantę.

Pytanie co zrobi Leto?

Olivia może go powstrzymać jeszcze chwilę, ale jak zacznie się jatka to strzałka w nekromancką laskę. Wciąż mam jeden PS!

 
Nanatar jest offline  
Stary 20-10-2020, 01:53   #440
 
Klejnot Nilu's Avatar
 
Reputacja: 1 Klejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputację
Jak wspomniano niemalże na początku całej historii o ekipie z Remer i Panu Wron, Hans Hans był sierotą. Jako dzieciak, jeszcze niewinny i niespaczony okrutnością dorosłego, zbirowatego życia, często sobie wyobrażał, jak to właściwie jest mieć rodziców. Przede wszystkim miałby w końcu jakieś sensowne nazwisko. Ojciec mógłby być jakimś kowalem, albo straganiarzem, od małego mógłby uczyć młodego Hansa swojego zawodu i w ostatnim oddechu przekazać swoją spuściznę synowi. Matka pomagały by ojcu, albo zajmowała się jakimś innym babskim zajęciem, może zostałaby praczką, albo kucharką, albo tkaczką... Mały Hans miałby się zawsze komu wypłakać, do kogo przytulić, od kogo pożyczyć pieniądze. Z ojcem chodziłby na ryby w wolnym czasie i jako nastolatek to przy nim spróbowałby swojego pierwszego piwa (ale tak żeby matka nie wiedziała!)

Myśli o ojcu którego nie ma, w takiej sytuacji jaka ma miejsce to na wieży wydają się co najmniej niedorzeczne, ale jak to mawiał pewien altdorfski uczony, nic bardziej mylnego. Hans Hans wyobraził sobie właśnie, że gdyby był tu właśnie jego ojciec i widział co robi Leto, chwycił by swojego syna za ramię, wskazał przywódcę fanatycznych Morrytów palcem i rzekłby ojcowskim, mentorskim tonem:

- Patrz synu. Patrz kurwa jaki debil.

Ciężko było skomentować zachowanie Leto. Jeszcze parę chwil temu, gdy "Wielebny" Valdemar pożegnał się z głową, a zjawa jakiegoś czarodziejskiego kurwia wyjaśniła, że wszystkie jego wizje były o kant dupy rozbić, wydawało się, że Morryta w końcu zszedł na ziemię i odzyskał zdrowy rozsądek. Słowo klucz: wydawało się.

Zdeterminowany Hans postanowił, że Leto dostał już wystarczająco dużo szans na drodze dyplomacji. Od kiedy zebrali się razem by ruszyć na bagna, duchowny robił wszystko na opak, nic do niego nie docierało, i gdyby nie drużyna z Remer, już dawno wszyscy trafiliby do grobów. Jeżeli nie docierała do niego siła argumentów, trzeba było użyć argumentu siły.

"Ściąłem juz dzisiaj klechę Sigmara, kolejny nawiedzony nie zrobi mojej duszy żadnej różnicy. Jeżeli tak bardzo kochasz Morra, to Ci pomogę się z nim zobaczyć osobiście cymbale!

Hans próbuje zaatakować z zaskoczenia Leto, zanim ten zrobi coś głupiego. Jeśli trzeba będzie go w związku z tym uśmiercić: mówi się trudno.

 
__________________
The cycle of life and death continues.
We will live, they will die.

Ostatnio edytowane przez Klejnot Nilu : 20-10-2020 o 02:25.
Klejnot Nilu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172