04-10-2020, 17:36
|
#437 |
| Pomimo początkowych niecelnych ataków, Felix nie myślał ustępować nawet na krok. W bitewnym zgiełku i coraz bardziej narastającym ścisku wyczekał odpowiedniej chwili, kiedy plecy ogromnego ożywieńca były odsłonięte. Początkowo planował po prostu wbić w nie siekierkę, ale napierające zombie skutecznie zrewidowały jego plany. Musiał je roztrącić, żeby móc się porządnie zamachnąć, ale wtedy gigant zrobił pół kroku w przód, wychodząc poza jego zasięg.
Młody łowca ryknął wściekle i z zaciętością zapędzonego w ślepy zaułek wilka, rzucił się na poczwarę. Najpierw odbił się od kawałka muru, żeby jednym susem wskoczyć nieumarłemu na plecy. Gdy jakimś cudem utrzymał na nim równowagę zaczął szaleńczo rąbać nadgniły kark.
Gdy w końcu w jednej ręce trzymał odrąbany czerep, a truchło bezwładnie padło na ziemie, Meyer wylądował chwiejnie na gnijących szczątkach i triumfalnie cisnął śmierdzącym łbem w kierunku nacierających nieumarłych, niczym heros z jakiejś ballady wędrownego grajka. Jednak nieumarli nie odczuwali strachu ni bólu, więc ten pokaz siły i zwinności nie zrobił na nich najmniejszego wrażenia. Co nie znaczyło, że był zupełnie pozbawiony sensu. Młodzieniec poczuł w piekących już mięśniach nowe pokłady energii i po rzuceniu okiem na swoich towarzyszy, razem z nimi skoczył do odpierania wdzierającego się na szczyt wierzy potopu trupów. - Za Morra! Za Sigmara! - Wykrzyknął starając się dodać sobie i wszystkim dookoła otuchy.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |
| |