Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2020, 21:13   #85
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
2519.I.16; Agnestag (7/8); ranek i przedpołudnie

Sebastian obudził się wcześnie. Po powrocie z Adele i rozmowie z Lukasem przygotował torbę na poranną wizytę u Versany. Zapakował bandaże, maści, igłę z nićmi i kilka dodatkowych fiolek. Oparł się pokusie aby “uszlachetnić” swoje narzędzia pracy. Potem położył się na łóżku i zaczął rozmyślać. Było to raczej podsumowanie ostatnich wydarzeń, bo do żadnych nowych wniosków nie doszedł i jego plany na kolejny dzień pozostawały bez zmian. Nie pamiętał kiedy nadszedł sen.

Gdy otworzył oczy było jeszcze ciemno. Rozpalił w kominku i odgrzał niedojedzoną kolację. Ogarnął się aby sprawiać schludne wrażenie i zjadł śniadanie. Gdy zaczęło świtać, wziął torbę na ramię, ogarnął wzrokiem izbę, czy czegoś nie zapomniał i wyszedł na ulicę. Swoje kroki skierował prosto pod wskazany przez Versanę adres.

***

- Witaj w moich skromnych progach Sebastianie. - wdowa przywitała serdecznie przyjaciela ze zboru. Mężczyzna zjawił się tak jak wieczór wcześniej zapowiadał. Był w pełni przygotowany. Miał torbę w której zapewne posiadał wszystkie niezbędne instrumenty i akcesoria. Wszakże dzisiejsze odwiedziny były czysto zawodową wizytą w trakcie, której młody cyrulik miał zadbać o jak najszybszy powrót do zdrowia poturbowanego eunucha.

- Napijesz się czegoś? Może masz ochotę coś przekąsić? - spytała tak jak kultura nakazywał. Nie zrobiła tego jednak ze względu na dobry takt czy maniery, a dlatego, że tak chciała. Relacje ich łączące tworzyły z nich jedyną w swoim rodzaju rodzinę.

Sebastian zastanowił się chwilę nad jej pytaniem. Ani nie był łasuchem, ani nie czuł jeszcze głodu. Był jednak pragmatykiem.
- Czemu nie, ale wolałbym najpierw zobaczyć naszego pacjenta. Jeśli jednak sama jeszcze nie jadłaś, a masz ochotę towarzyszyć mi przy kuracji Kornasa to się dostosuję.

Reakcja Versany była niemalże natychmiastowa. Odwróciła głowę w kierunku swej gosposia uśmiechając się serdecznie i poprosiła aby ta doniosła po kubku gorącej kawy do pokoju Kornasa.

- Naturalnie. Chodźmy więc do poszkodowanego. - nie mając zbyt rozległej wiedzy w zakresie opatrywania ran zdała się na doświadczenie Sebastiana.

Pokój eunucha był niedużym pomieszczeniem łączącym główną izbę ze stajnią. Jego wystrój jak i wyposażenie nie powalały przepychem. Jednak sam ochroniarz nie wymagał zbyt wiele. Kufer, stolik z położoną na nim metalową misą, dosuniętym do niego krzesłem i łóżko na którym leżał Kornas.

Cyrulik pobieżnie ocenił stan pacjenta. Nie miał poważnych obrażeń. Nic złamanego, a ciosy jakie otrzymał nie spowodowały stłuczeń organów wewnętrznych. Już miał stwierdzić, że nic tu po nim, bo osiłek powinien sam dojść do siebie lada dzień. Jednak coś go zaniepokoiło. Eunuch był mało komunikatywny, miał spowolnione reakcje i słabo reagował na bodźce. Siniaki miały brzydki kolor.
- To była walka na jakiejś arenie. Co dostał przed walką? - zapytał.

Ver domyślała się iż Sterben dysponuje rozległą wiedzą. W najśmielszych oczekiwaniach nie przypuszczała jednak iż posiadać będzie tak dużą intuicję względem tego co mogło doprowadzić jej ochroniarza do takiego stanu. Lecz teraz musiała to przyznać. Póki co sama przed sobą ale nadal przyznać. Sebastian był odpowiednim człowiekiem na odpowiednimi miejscu i doświadczenie jakie zdobył przez okres mieszkania w dzielnicy biedoty odnajdywało odzwierciedlenie w rzeczywistości. To z resztą dobrze wróżyło zarówno dla Kornasa jak i całego zboru.

W pewnym momencie drzwi się uchylił a w ich progu stanęła staruszka niosąc na tacy trzy kubki z parująca jeszcze kawą.

- Przyniosłam kawę jak pani prosiła. - oznajmiła wchodząc do pokoju i wciąż nieufnie patrząc na gościa, który wraz z jej pracodawczynią stał nad łóżkiem piskliwego olbrzyma.

- Dziękuję ci Greto. - odparła serdecznym tonem - Postaw proszę tacę na blacie i zostaw nas samych jak możesz. - wskazała dłonią stolik -Tak z resztą będzie lepiej dla twoich nerwów. - dodała w trosce o swoją gosposię.

Kobieta nie stawiała sprzeciwu i posłusznie wykonała polecenie Versany. Gdy drzwi do pokoju eunucha się zamknęły i brunetka usłyszała jak jej pracownica wróciła do swoich obowiązków postanowiła wznosić rozmowę z medykiem.

- Masz sprawne oko. - odpowiedziała będąc wciąż pod wrażeniem zdolności kolegi - Tak na arenie i zaserwowałam mu niewielką dawkę Szalonego Kapelusznika. - niemal szeptała nie chcąc by pozostali domownicy usłyszeli o czym mowa - Pozwól jednak, że ten wątek dokończymy w trakcie twojego powrotu.

- Te grzyby musiały zawierać jakąś toksynę. Uodporniły go na ból. Przez co mocniej uderzał, ale jednocześnie negatywnie zadziałały na organizm i szybkość leczenia. Mogę zastosować maść na stłuczenia i rozciętą skórę. Mogę też dodatkowo przeczyścić mu żołądek jeśli ma stanąć szybciej na nogi. Grzyby są ciężkostrawne i mogą jeszcze zalegać.

Kornas nagle jakby nabrał wigoru słysząc o perspektywie przeczyszczenia. Jego pracodawczyni ciężko jednak było stwierdzić czy były to objawy euforii czy raczej przerażenia.

- Obawiam się, że w takiej sytuacji decyzja nie należy do mnie. - odparła zgodnie z wewnętrznym przekonaniem spoglądając na poruszonego łysola.

- Chodzi tylko o czas rekonwalescencji - wyjaśnił cyrulik. - Jego życiu ani zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo. W końcu dojdzie do siebie. Chociaż tak byłoby szybciej.

- Hmmm… - zadumał tym razem sam pacjent - Sraczka i wymioty? To ja podziękuję. - wtrącił swym piskliwym głosem niejako odpowiadając zarówno na zagwostkę cyrulika i chlebodawczyni.

- Pozostańmy więc przy maści. - brak sprzeciwu eunucha w tej kwestii brunetka uznała za zgodę - Ufam ci i wierzę, że medykament nie został pobłogosławiony przez twojego pana. - mimo sympatii jaką darzyła swojego kolegę ze zboru wolała mieć tą sytuację wyjaśnioną - Przejdźmy więc do kwestii bardziej przyziemnych. Ile będzie mnie kosztować twoja pomoc Sebastianie?

- Nie - zaprzeczył krótko. - Nie byłoby w naszym interesie aby przydatni nam ludzie przestali być nam przydatni. Nieprawdaż? A co do zapłaty to wystarczy kwota na pokrycie zużytych medykamentów. W mojej dzielnicy ludzie ograniczają się do barteru, co w tej kwestii jest problematyczne.

Cyrulik wyciągnął maść z torby i odkręcił wieczko. Pomieszczenie wypełnił dziwny, ziołowy zapach. Sebastian wziął trochę na palce, po czym zaczął aplikować na zasiniaczone miejsca eunucha.

Versana stała z boku popijając kawę przyglądając się poczynaniom mlodszego kolegi. Pereparat mial ciemno szaro-zielony kolor. Zdawała się jednak przynosić ulgę jej pracownikona, który leżał potulnie jak baranek nie wnosząc żadnych zastrzeżeń.

- Przyjemnie grzeje. - była to jedyna uwaga potężnego mężczyzny jaka wtrącił swym mocno piskliwym głosem.

Po wszystkim ciemnowłosa kultystka wraz ze swoim gościem zostawili poszkodowanego w spokoju. Sami zaś wrócili do głównej izby by zjeść śniadanie. W dzisiejszym jadłospisie kucharka przewidziała placki owsiane z dodatkiem morelowych powideł, jajecznicę z przepiórczych jaj, pomidory w zalewie octowej oraz pieczywo razowe. Sebastianowi podobnie do reszty mieszkańców serwowane przez staruszkę potrawy bardzo smakowały. Jadł w milczeniu co Greta odebrała jako komplement i w ramach rewanżu jak i podziękowania za pomoc Kornasowi spakowała młodemu mężczyźnie kilka placków i słoik powideł na wynos.

Ulice miasta tętniły życiem choć nie tak bardzo jak w środku tygodnia. Zdecydowana większość lokalnej społeczności miała wolne. No może poza oberżystami, których lokale w taki dzień jak dziś pękały w szwach. Pomiędzy tymi pędzącymi w stronę pijalni obywatelami spokojnym krokiem spacerowała para kulturystów. Mieli ze soba pare spraw do przedyskutowania zaś otwarta przestrzeń i świeże powietrze dawały im ku temu dogodne warunki.

Ver poinformowała więc młodszego kolegę o swojej decyzji w sprawie Normy. Powiedziała iż musi wpierw spotkać się ze Strupasem, gdyż możliwe iż tą sprawę da radę załatwić bez podstępu i knowań. Jeżeli jednak starania spełzną na niczym. Na pewno powróci z prośbą do cyrulika.

- Powiedz mi jeszcze jedno druhu. - brunetka postanowiła poruszyć z Sebastianem jeszcze jeden temat - Myślałeś kiedyś by ze swoimi usługami wyjścia zapotrzebowaniom rynku naprzeciw? - całe życie Versany obracało się wokół pieniędzy i handlu co pozwalało jej dostrzec szanse zarobku tam gdzie innym nie przyszłoby do głowy nawet spojrzeć.

- Co masz konkretnie na myśli? - zainteresował się. Pytanie musiało mieć drugie dno. Jako cyrulik z definicji wychodził naprzeciw potrzebom rynku, ale kobieta z racji swojej profesji i wyznania musiała mieć coś mniej oczywistego na myśli.

Pomysł Versany był dość prosty w konstrukcji. Wymagał jednak zgody zarówno Sebastiana jak i Theo. Mianowicie arena zdawała się być dość dobrze prosperującym biznesem. Posiadał on jednak pewną lukę. Miejscu, w którym krew lała się ciurkiem niczym wino a ludzie obijali sobie gęby ku ucieszy innych brakowało cyrulika. Kogoś kto mógł na miejscu pomóc i opatrzyć te poważniejsze rany. Kogoś kto za niewielką opłata zrobiłby pożytek ze swej wiedzy i umiejętności tym razem jednak ku ucieszy tych okładających się wcześniej ciosami. Kogoś kto niekoniecznie wszystkim się chwaląc mógł robić coś nie tylko dla idei. W roli tego kogoś wdowa widziała właśnie swojego młodszego kolegę.

- Co ty na to? - spytała na koniec - Wiesz. Mógłbyś upiec dwie pieczenie na jednym ruszcie. Z resztą pewnie się już domyślasz co mam na myśli? - uśmiechnęła się złowieszczo w kierunku Sterbena.

- Zastanowię się - obiecał, a widząc uporczywie zapatrzoną w siebie parę oczu odezwał się ponownie. - Moja obecna pozycja jest dużo bezpieczniejsza. Na arenie można łatwo znaleźć sobie wrogów i to nie tylko wśród przedstawicieli prawa. Działa tam dużo mściwych ludzi, a jak wejdzie im się w drogę to zaczynają strasznie wtykać nos w nieswoje sprawy. Wystarczy, że komuś bardzo wpływowemu nie uratuję kogoś kto już był martwy.

- Naturalnie. Wybór należy do ciebie - dodała poniekąd rozumiejąc postawę młodociana - Zastanów się jednak porządnie. To dość hermetyczne grono dbające o dyskrecje i anonimowość. Zaś do korzystania z twoich usług nikt by nie był zmuszany. - starała się nieco nakreślić koledze atmosferę jaka panowała w trakcie tych zjazdów - W tak ciężkich przypadkach, o których mówisz wystarczy więc, że zaoferujesz swoje usługi ale za mocno wygórowaną cenę tak aby zniechęcić klienta. - Ver już trochę siedziała w handlu i znała kilka dość przydatnych sztuczek. Starała się więc podpowiedzieć. Wszak zależało jej na kolejnej znajomej twarzy wśród tamtejszych gości. Tworzyło to nowe możliwości i na swój sposób wzmacniało zbór. Wszak to jego pozycja i sprawa była priorytetem. Priorytetem, który pozwoliłby jej zdetronizować pewne dwie bogate smarkule.

Zdawało się, że oboje przedyskutowali już wszystkie bieżące sprawy. Wdowie nie pozostało więc nic innego jak czekać na deklaracje Sebastiana w sprawie “niesienia” odpłatnej pomocy w trakcie nielegalnych walk na arenie. Jemu zaś na sygnał od uroczej koleżanki a propos berserkerki z północy. Wniosek sam nasuwał się na myśl. Musieli umówić się na jeszcze jedno spotkanie w trakcie którego przekazaliby sobie interesujące ich informacje i podjęliby względem nich odpowiednie działania.

Dzień mijał dziś jakby nieco szybciej niż zwykle. Było to jednak normalne gdy plan dnia piętrzył się niczym zaspy śnieżne na poboczach o tej porze roku Słońce już powoli zbliżało się do zenitu dając tym samym kultystce sygnał, iż wielkimi krokami zbliża się pora kolejnej randki z gustującą w kobiecych urokach Louisą. Wcześniej jednak postanowiła odwiedzić Strupasa w jego norze, w której miała nadzieję go spotkać. Na zborze zdawał się być przemarznięty i wycieńczony co pozwalało jej myśleć, iż cały dzisiejszy dzień poświęcić na regenerację sił. Sprawa, z którą chciała się do niego udać nie mogła czekać zbyt długo. Wszak Karlik wczoraj wspominał coś o tym iż ulicznik spotkał już wcześniej Normę i że to właśnie on przyprowadził ją do osmolonych węglarzyków. Musiała to niezwłocznie zbadać. Może udałoby się dzięki tym informacjom odbić waleczną norsmankę z rąk parobów bez strat zarówno w ludziach jak i sakiewce. To zaś było w pewnym sensie podążaniem za wskazówkami Starszego, który mówił, że takie rozwiązanie “Pozwala dalej rozciągać kurtynę przed ostatecznym uderzeniem.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline