Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2020, 19:46   #18
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Minął pierwszy tydzień śledztwa w ulu Krakex.

Witrażyki (vel Kawerna) były miejscem szczególnym – to tutaj łączyły i mieszały się światy iglicy, śródkopca i niższych dzielnic. Trafiali tutaj wszelacy ludzie mający przepustki, bądź ich przedstawiciele (czy wysłannicy pracodawców – manufactorii, gdzie pracowały rzesze ludzi z niższych poziomów). Już po pierwszym dniu obserwowania, nasłuchiwania i plotkowania wyłaniał się obraz przedstawiający miszmasz i kolaż wszystkiego, co można było określić kopcowym. Kontrakty na masową produkcję przemysłową. Deale na megatony rudy, metali, wyrobów, zaopatrzenia, innych towarów. Detaliczne zakupy żywności i fantów – od nowej pary roboczych butów i ulicznego szybkiego żarcia, po obcoświatowe dzieła sztuki i wykwintne restauracyjne dania z użyciem składników sprowadzanych z całego Askellon. Arystokraci i magnaci kupieccy niesieni przez serwitory bądź służących na ornamentowanych palankinach, obstawiani przez związanych przysięgą ochroniarzy we wzmacnianych liberiach skrywających pancerze; a zaraz obok nieco tylko różniące się między sobą stanem higieny i odzienia kopcowe masy, a jeszcze dalej obwieszeni tanią biżuterią i kolczykami, w skórotexach, ćwiekach i podartych kombinezonach, naznaczeni tatuażami, skaryfikacjami i awangardowymi fryzurami gangersi. Pomiędzy nimi nieludzcy, silnie scybernezytowani „ludzie” w czerwonych szatach Mechanicum; pogrążeni w kontemplacji bądź gorączkowych kazaniach klerycy Ministorum, obwieszeni pieczęciami czystości, targający ciężkie knigi na łańcuchach, otoczeni gromadami pielgrzymów; najemnicy w sfatygowanych wojskowych pancerzach, z las-karabinami na ramionach i szlugami Lho w gębach; patrole znudzonych funkcjonariuszy porządkowych i znacznie rzadsze drużyny wzbudzających strach, pancernych Arbitratorów wypełniających konkretne zadania. Fruwające serwoczaszki i cherubimy oraz monozadaniowe serwitory dopełniały krajobrazu.

Ważnym elementem tutejszej kultury był metal. Bardziej wyeksponowany niż gdziekolwiek indziej, stanowił stałą tutejszej mody. Nieco mniej unikatowym, wręcz typowym dla światów-uli, czy nawet Imperium jako całości, było podejście do broni. Praktycznie u pasa każdego kogo było na to stać była spluwa. Mały laspistolecik wz. Civitas czy Mars Mark I albo rewolwer czy pistolet kulomiotowy, nierzadko kompaktowy. Czasem te gnaty były lepsze, czasem gorsze, ale miała je większość. A jak nie miała, to miała pałkę, kastet, nóż, paralizator... albo miecz, topór, młot bojowy. Wielu ludzi chadzało z jeszcze większym orężem. Nie spotykało się natomiast broni ciężkiej bądź wybuchowej. Pytanie czy przez wzgląd na lokalne prawo... czy na wygodę.

Większość drużyny dobrze wkomponowała się w tłum. Było tu sporo przybyszów spoza planety, więc nikogo nie dziwiły pewne różnice w wyglądzie czy manieryzmach. A już na pewno nie sprawiało to problemu przy zakupach. Racje żywnościowe dla całej grupy na dłuższy czas. Przekucie miecza z Nihoun (co ciekawe, sprawy zw. z metalem i metalurgią były wykonywane w zasadzie od ręki w przeciągu godzin – tutejsi się w tym specjalizowali). Zakup pistoletów wyposażonych w stumetrowe, silne liny z kotwiczkami (tutaj Vir trafił na świetną okazję kupując po taniości pudło nieco tylko używanych pistolców tego typu, pochodzących z lokalnego demobilu – w sam raz dla całej ekipy). Naznaczona syntetyczną toksyną („standardową” nekrotyczną) amunicja do broni snajperskiej – choć tutaj parę brwi uniosło się w górę, to nawet taki towar dało radę dorwać 'na legalu', i to w sporej ilości. Jako, że kupował Mechanicus, nie zadawano pytań. Zatyczki filtracyjne do nosa, kajdanki dla całej ekipy czy sproszkowany Tranq były wręcz banalnym towarem do zdobycia dla Scipia, a nawet udało mu się dorwać wybuchową obrożę i kontroler doń (pod ladą, bo sprzedawca nie chciał w ordynarny sposób prezentować fantów dot. niewolnictwa).

Romulusowi Lamarowi natomiast udało się trafić na zamykający się, wyzbywający się z towaru stragan z demobilem. Wszystko za półdarmo, toteż zaopatrzył się w pełne siaty niektórych fantów dla ekipy z tak zwanego niezbędnika, uzupełniając zakupy reszty: zatyczki filtrujące, chronometrony, uprzęże do wspinaczki, sfatygowane i w kiepskim stanie ale wciąż sprawne infoczytniki oraz latarki w sam raz do podczepienia pod lufy, a także kilka bagnetów. Strzał w dychę, teraz ekipa była nieco lepiej przygotowana na różne ewentualności.

Poszukiwanie informacji powzięte przez Scipia, Venrisa i Jaydena przynosiło pierwsze efekty. Po odsianiu pierdół i kłamstw mieli pojęcie, że pomimo wysokiego poziomu bezpieczeństwa policyjnego w Witrażykach i aktywności Arbites, w dzielnicy działały „przedstawicielstwa” lokalnego półświatka – głównie paserzy. Mogli spylić lub zdobyć dowolny towar. Intuicja Diederika i Kramera podpowiadała, że byli to niezależni freelancerzy, którzy robili tylko za pośredników w przypadku 'poważnych' transakcji. Tu i tam mogli nawet wywiedzieć się o plotkach, jakoby dało radę załatwić 'zimny towar'. W repertuarze były głównie pierdoły, typu „unikatowe dzieła sztuki z odległych planet” - w praktyce kawałki skał z jakichś ruin, fragment rzeźby, złomek miecza i podobne bibeloty. Realnie bezwartościowe. Nierzadko podrabiane. Wciąż nielegalne, ale w przeważającej większości przypadków nie stanowiące ryzyka innego niż moralne. Takimi śmieciami równie dobrze zajmowali się różni niezależni Zimni Handlarze, jak i Czarny Kartel w ramach „codziennego bilansu”. Bo hajs musi się zgadzać, a za takie pierdoły zapłacić mógł prawie każdy, a wielu się nimi podniecało (albo podniecał ich dreszczyk emocji zw. z posiadaniem nielegalnych „unikatowych antycznych artefaktów i reliktów”).

Pytanie, czy jakby pogrzebać głębiej, to czy znajdą się namacalne powiązania tych płotek z Sobolowym Handlem. Potrzeba było nieco czasu aby utrwalić legendę i lepiej wkręcić się w towarzystwo.

Akolici wiedzieli, że są obserwowani. Byli to ludzie, z którymi miał kontakt Diederik – a dokładnie typy od handlarza bronią. Toporni w sztuce śledzenia. Zwykłe chłystki mające mieć oko na Jaydena i resztę. Byli za słabi w fachu, aby robić za kogoś poważnego.

W nocy z trzeciej na czwartą dobę Yoshiko Higashi nawiedziła wizja podczas snu. Nie, nie wizja. Coś, co zmusiło ją do częściowego wybudzenia się. Krótki, szybki, „ostry”, kierunkowy i precyzyjny komunikat astrotelepatyczny z mentalnym szyfrowaniem. Znała ten szyfr i nadawcę. Jeden z astropatów robiących dla Pana X. Przekazywał wiadomość od Inkwizytora. Szef zdawkowo wspominał, że pojawiły się nowe dane wywiadowcze o Czarnym Kartelu w systemie Hulee. Zwiększał ilość agentów operujących w układzie. Do Baishi Lou posyłał inną ekipę; póki co Higashi i jej towarzysze mieli skupić się na Krakex. Żądał również raportu z dotychczasowego przebiegu śledztwa. Przekaz 'płynął' na Hulee V około dwa dni. Trzeba było nadać doń zwrotny komunikat astrotelepatyczny, którego przelot przez Osnowę w przybliżeniu potrwa tyle samo. Jeszcze tej samej nocy wysłała raport metodą psioniczną, spisany z pomocą pozostałych akolitów.

Minęły następne trzy dni. Ekipa wiedziała już, kto zbiera haracze, ma kontakty, cyngli, poważne interesy i miał w garści nie tylko półświatek Kawerny, ale trząsł praktycznie całym śródkopcem i niską dzielnicą oraz miał swe macki oplecione wokół szczytu i pewne wpływy pośród satelit oraz podkopca. Był nim kingpin o imieniu Loeb Darek. Podobno mógł załatwić wszystko dla odpowiedniego klienta i za odpowiednią cenę – w tym takie cuda jak heretech i xenotech, ciężkie narkotyki czy kradzione „poważne” fanty (jak np. broń ciężką, wojskową, materiały wybuchowe). Załatwiał też sprawy zw. z „usuwaniem problemów” czy „nakłanianiem ludzi do współpracy” bądź „dobrowolnego porzucenia spraw doczesnych by spędzać czas według uznania klienta” (czytaj: niewolnictwo/porwania). Tutejsi gliniarze albo siedzieli w jego kieszeni, albo mieli układ, albo się go po prostu bali. Arbites natomiast... nie wiadomo, dlaczego go jeszcze nie zjedli za przestępstwa wobec Lex Imperialis. Plota głosiła, że Loeb Darek, jako „prominentny społecznik” i „szanowany biznesmen” był jak teflon – nic do niego nie przywierało, nie było dowodów. Jego oficjalny biznes stanowiła sieć kantorów w całym układzie Hulee.

Higashi nawiedziła też druga wiadomość od Pana X. Namiary na niejaką Scythię Fernicus, szlachciankę wysokiego rodu, dzierżącą ważną pozycję w hierarchii rodziny oraz lokalnej polityki, powiązaną z Adeptus Administratum/Adeptus Terra. W niedawno przejętych i odcyfrowanych papierach Trade Sable figuruje jako prominentna, stała klientka (kontrahentka wręcz), robiąca także za kogoś w rodzaju pasera pośród szlachty w iglicy. Pan X chciał, aby potwierdzić te dowody, prześwietlić ją... i doprowadzić przed oblicze sprawiedliwości, jeśli okazałaby się winna. Ją i innych klientów Kartelu.

Złą wiadomością był fakt, że znów ich śledzono. I tym razem robiły to bardziej obcykane typy. Ludzie od Dareka? Gliniarze po cywilnemu? Ktoś inny? Nie można było stwierdzić na tą chwilę. Póki co unikali konfrontacji. Zniknęli też amatorzy ze sklepu z bronią. Najwyraźniej sprawa została przejęta przez instancję wyżej.

Rozpoczął się drugi tydzień pobytu akolitów na Hulee V.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 05-10-2020 o 21:53. Powód: korekta
Micas jest offline