Skaven wyszczerzył zęby, cofnął się i odgrodził od Rachego swoim kosturem. Szczurzy wojownicy spięli się, podnieśli gardy. Wyglądało na to, że zachowanie cyrulika nie przypadło Rasskabakowi do gustu.
-Niemiećumowa. Wyniezostawićczłowiek wyniemiećzwycięstwo – warknął czarownik. – Myzabićwszystkichczekać. Długodługowalkawdużydom. Tyczłowieczekwieszcopotemha?
- Wiem – zamiast Dietmara odpowiedział Caspar. – Zabijecie tych, którzy zwyciężą i zabierzecie skrzynię albo dostaniecie się do klasztoru w czasie walki i użyjecie jej mocy, żeby załatwić wszystkich. Tak czy tak wygrywacie…
- A ceną za takie zwycięstwo będzie życie nasze, wieśniaków i mnichów w klasztorze – dokończyła Sophie. – Chyba taka cena jest zbyt wysoka, prawda Dietmarze? Może jednak lepiej jak ktoś z nas zostanie… Na przykład ja – dokończyła szybko, bo głos się jej łamał. Była przerażona, ale zdeterminowana. Spojrzała hardo na cyrulika, licząc na to, że ten się nie sprzeciwi.
- Jużpogadugaduco? – wtrącił się skaven. Teraz już wszyscy byli pewni, że wyraz jego paskudnego pyska oznacza kpinę i szyderstwo. – Samicazostaćzmojeszczurkitutajtak? Wygotowiiść?