Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2020, 00:10   #119
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Ian Ridhrog nie przesadzał. Patrol był tak spokojny, że aż trudno było sobie wyobrazić iż nad miastem Heliogabalus wisi widmo wojny z barbarzyńcami. Pracujące w polu chłopstwo albo odprowadzało ich niezbyt mądrymi spojrzeniami, albo pozdrawiało serdecznym machaniem dłoni. Podobnie mijani podróżni, choć już spośród tych niektórzy sprawiali wrażenie poddenerwowanych widokiem królewskich chorągwi. Tak jak umykający głębiej w las kłusownicy. Patrol jednak drobnostkami sobie głowy nie zawracał, co dla młodego Adlerberga było zupełnie zrozumiałe. Obecność patrolu wywoływała wystarczający efekt w sercach zarówno poczciwych jak i tych skarlałych. Toteż jeśli ktoś nie lubił bezcelowych konnych przejażdżek w pełnej płycie, w istocie musiał być gotowy na dłużące się niemiłosiernie godziny. Ale i tak nie przeszkadzało to Villemowi. Potrzebował dnia spędzonego w rytmie unoszącej go miarowo kulbaki. Potrzebował poczucia wypełnionego obowiązku. Nawet jeśli nic się miało nie wydarzyć.

Uszy Melody nagle poruszyły się gdy koń zastrzygł nimi nerwowo. Villemowi nie potrzeba było wiele czasu by dogadać się ze wspaniałą klaczą, w której żyłach płynęła ta sama żołnierska krew. I wiedział, że zaniepokojenie zwierzęcia nie wynika z żadnej drobnostki. Kilku innych gwardzistów, w tym i Ridhog, też zwolniło leniwy kłus rozglądając się czujnie.
Bezdroża wyglądały na spokojne i nikogo nie było widać na horyzoncie. Nie zatrzymali się więc i stępa już kontynuowali jazdę. A wjechawszy na wzniesienie przez które wiodła droga, dostrzegli co zaniepokoiło konie.

Kilka gawronów zaskrzeczało niechętnie na widok nieoczekiwanych gości i wzbiło się w powietrze z głośnym trzepotem skrzydeł. Zostawiły za sobą okazałą i wiekową na oko lipę o szerokim pniu i odłażącymi już skrawkami płatami kory. Na jednej z gałęzi drzewa zawieszony był sznur. Zawieszony na nim człowiek kołysał się lekko poruszany wiatrem. Nie sam trup jednak wzbudził poruszenie u zbrojnych. A jego płaszcz. Wisielec nosił barwy Ilmatera. A solidna gałąź dźwigała go w jego pełnej nadal lśniącej w słońcu zbroi. Paladyn.
- Garrick, Cyntia - Ridhrog skinął na dwójkę swoich ludzi, która zeskoczyła z koni i podeszła do wisielca.
Villem zaś dostrzegł wśród drzew ruch jakby ktoś chciał się oddalić i niewiele myśląc spiął Melody i pocwałował w tamtym kierunku.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline