Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2007, 22:37   #158
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Harpo Longwayfromhome

Opowiastka karczmarza przypomniało Harpo jeden ze zwyczajów ojczystego świata. Raz w roku, gdy noc była najkrótsza, bramy zaświatów otwierały się i zmarli mogli powrócić na ziemię. Można było wtedy porozmawiać ze swymi krewnymi, którzy odeszli. Ale oprócz pozytywnego aspektu, ta noc miała jeszcze złowieszczą stronę... Otwierały się bowiem bramy otchłani piekielnych, a ci którzy stamtąd wyszli, nie chcieli wracać z powrotem. Na tę noc większość mieszkańców, malowało na drzwiach i oknach poświęconą przez kapłana gołębią krwią znaki mające odstraszyć tych zmarłych. Na myśl, że ci Jednioniowcy są truposzami wypuszczany na jakiś czas z zaświatów, Harpo ścierpła skóra.
"...Jak szlachetni panowie chcą wiedzieć coś jeszcze, to ja bym radził poszukać kogoś od Srebrnych Płomieni, to pono oni stoją za tymi tatuażami, ale ja tam nie wiem. Nikt zdrowy na umyśle nie gada ze Srebrnym Płomieniem, ale tak wielcy panowie zapewne nie mają się czego bać. Mam już podać posiłek?"

"Cóż...-westchnął w myślach Harpo. - Kto może zaoferować najlepszą pomoc w szalonej sytuacji , jeśli nie wariaci?"
Gnom pozornie nie wykazywał zainteresowania słowami karczmarza...Zbytnie wypytywanie mogłoby wzbudzić podejrzliwość... Spojrzenie gnoma przelotnie przeszło po ożywionych przedmiotach. " Z większymi dziwadłami się pracowało"- pomyślał. Gnom nie zwykł zajmować myśli bezużytecznymi drobiazgami, a za taki drobiazg uważał roztrząsanie natury towarzyszy niedoli. Są kim są, a Harpo nic do tego.

Harpo jadł w zamyśleniu i od czasu pijąc wino. Gnom milczał przy posiłku, zatopiony we własnych myślach. Sposób jedzenia Maygara w ogóle mu nie przeszkadzał. Przynajmniej nie bił się o jedzenie, jak towarzysze i towarzyszki z jego bardzo dawnej przeszłości. Wtedy obiady przypominały ucztę stada wilków na martwym jeleniu.
Jedna ze służących, nisko się kłaniając, zbliżyła się do stolika i przykucnęła obok. W ręku trzymała drewnianą miseczkę z mlekiem, z całą pewnością przeznaczoną dla czarnego kota. Fialar miał jednak zupełnie inne plany. Całkowicie zignorowawszy kobietę, swoim bezgłośnym, kocim krokiem podszedł do Sae. Na początek, zgodnie z kocią tradycją, otarł się o jej nogi, mrucząc przy tym głośno. Gdy jego zachowanie zwróciło uwagę skrzypaczki, jednym szybki susem znalazł się na jej kolanach. Na krótką chwile spojrzenie zwierzęcia spotkało się ze spojrzeniem niziołki.
Harpo obserwował ta cała sytuację z lekkim zniesmaczeniem. Jako wtajemniczony w arkana magii, znał się nieco na więzi łączącej chowańca ze swym panem.
"Na bogów!...Rozumiem, że czasami ciężko bez kobiety w łożu. Ale są jakieś granice przyzwoitości. Mógłby sobie darować takie wybryki przy posiłku."- pomyślał gnom. Dobrze, że Learion był ślepy, bo my mógł paść rażony surowym wzrokiem Harpo (paść oczywiście ze śmiechu).
Gdy kot zeskoczył z kolan niziołki Harpo powrócił do posilania się, a przez głowę przeszła my kolejna myśl.-" Pewnie teraz pójdzie napastować kolejna kobietę...Zmienia obiekty zauroczenia szybciej pochlebca strony sporu." Jedzenie było dobre, zwłaszcza, ze gnom nie pamiętał kiedy ostatnio jadł (a także co wtedy jadł). Gdy zakończył jedzenie, ze spokojem czekał na pozostałych...
- Nie patrzcie teraz na niego. Nie patrzcie na mnie. Udawajcie, że zajmujecie się czym innym. Chudzielec siedzący przy stole na wprost, trochę po prawej, koło grubasa w kapeluszu z niebieskim piórkiem, jest niebezpieczny. Coś wie. I będzie starał się uciec - zatrzymajcie go. To ważne.- nagły szept Sae, uaktywnił stare nawyki. Oczy gnoma, na moment tylko spoczęły na owym osobniku, po czym Harpo rzekł.- Żaden problem.
- No, wesoła kompanio! Kim jesteście? Nasza trójka jest różnymi ludźmi zaklętymi w sen, uwięzionymi w laboratorium i szkatule... tylko po to, by teraz znaleźć się tu. Czy wiecie coś o tym miejscu? Co macie wspólnego z nami lub naszym prześladowcą?
I co robimy dalej? Moim zdaniem musimy odnaleźć mężczyznę, który przed chwilą opuścił wspólną salę... moje instynkty mówią mi, że mógłby - odpowiednio zachęcony - odpowiedzieć na część naszych pytań. Później - być może - 'Srebrne Płomienie'?


Jakby zmęczona tą przemową Sae usiadła wygodnie, oparła się i wypiła łyk pienistego trunku.
Harpo zastanawiał się przez chwilę co rzec, wreszcie odparł.- Jestem tu przypadkowo, nie znam tego miejsca, ani czarodzieja który nas tu sprowadził. Zresztą jedyny potężny mag którego znałem, już dawno przez robaki zjedzony...Nie mam z wami nic wspólnego, poza tym fatum które nas ściga. Przykro mi maleńka, ale jedyne czym mogę usłużyć, to mieczem, magią i sprytem...Bynajmniej nie wiedzą.
A skoro mamy łapać tamtego łobuza, to go złapmy, potem przesłuchajmy...A gdy wydusimy z niego, to co wie.. .Zastanowimy się co dalej.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 23-11-2007 o 09:38.
abishai jest offline