Zając siedział cicho, grzecznie,
dość już miał serducha bicia,
kiedy będzie znów bezpiecznie?
„znów chcę spokojnego życia!”
Gdy zobaczył trzy zwierzaki
wcale nie był spokojniejszy
„Lis nie boi się – on taki
większy, szybszy i dzielniejszy…”
Miał nadzieję, że dwa bobry
nie są zagrożeniem dużym;
Lis okazał się być dobrym,
zając nieco się rozchmurzył.
Poznał także i trzeciego
(do niedawna jeszcze wroga)
o tak – trochę bał się jego
bo u niego mina sroga…
Ten co się kłócił się z bobrami
toż to borsuk – wrzeszczyryjek! –
to przed jego okrzykami
zając wiał i wpadł po szyję.
Teraz też się skulił cały
chciał najprędzej już stąd uciec
wolał by go nie złapały
łapy bobrze, ni borsucze.
Łapka wolna była wreszcie
choć bolała – da się skakać
zając spojrzał myśląc jeszcze
„Wcale nie dam im się złapać!”
Z przekonaniem i z nadzieją
czekał na dogodną chwilę
aż „wrogowie” się zaśmieją,
by oddalić się o milę.