Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2020, 22:28   #81
Vantablack
 
Vantablack's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputację
Pierwszą rzeczą, którą ktoś kompetentny zrobił przed zorganizowaniem zbrojnego oporu, był głęboki wdech. Zaprawdę, miło było odetchnąć świeżym powietrzem, nawet jeśli przesyconym wrzaskami struchlałych oraz górującym nad nim smoczym rykiem. Wypuszczając ulotną mgiełkę pary razem z pierwszym łykiem wolności, zmrużonymi, odwykłymi od światła oczami spojrzał na dzienne niebo i szalejącą na horyzoncie przepustkę z karceru.

Szykował się pracowity dzień.

Chrzęszcząc kolczugą i powiewając czerwonym płaszczem, szedł na czele pochodu zamykanego przez cerbera, stróżującego nad nimi w podobnym stopniu, w jakim jagnię mogło baczyć na wilczą watahę. Zbytek ostrożności, bo i salwowany od aresztu mężczyzna nie wybierał się nigdzie indziej jak do burmistrza, a brak skonfiskowanego brzeszczota bynajmniej nie czynił go bezbronnym, a wejście w jego posiadanie bardziej skorym do zemsty. Mszczenie niedogodności aresztu, choć kuszące, byłoby w obecnej sytuacji co najmniej małostkowe i nieprofesjonalne. A on, do kaduka, był przecież zawodowcem. Ze skądinąd nieodległą ziszczeniu się perspektywą zostania wolnym człowiekiem.

Zatrzymał się nieco dalej na południe od aresztu, z daleka i bez ochyby rozpoznając burmistrza, trudnego do pomylenia wyłącznie z kawałem brukwi, której ktoś doprawił wąsy. Odrzucając płaszcz przez ramię, stanął przed zgromadzeniem, słowny i punktualny jak obecny między nimi Rękawica, w przeciwieństwie do małomównej elfki nie zamierzając poprzestawać na przysłuchiwaniu się bezowocnym planom.

- Anton Kalev, do usług waszmościów. - Mowa mężczyzny, do spółki z jego postawą jawiła się zrazu grzeczną i parlamentarną, jednako błąkający się na licu cień uśmiechu i śmiałe, niemal zaczepne wejrzenie zaprzeczały służalczości czy klakierstwu. Wyrobiony głos dawał świadectwo kogoś nawykłego do wykrzykiwania krótkich komend, kłócąc się z upodobaniem wiarusa do zdrabniania i jego dziwnie wesołym usposobieniem, mającym niewiele wspólnego z radością.

- Mospanowie – podjął, zerkając w kierunku dworku. - Mogliby zechcieć się rozproszyć. I zaopatrzyć się w broń do rażenia. Łuki i samostrzały, dla przykładu.

- Samostrzały – powtórzył dobitnie, wymownie zerkając w stronę ogona, trzymającego pieczę nad przyobiecaną mu resztą dobytku. - Narychtowane. Razem z amunicją.

- Względnie w środki niekonwencjonalne. Gusła znaczy – dodał, kierując spojrzenie na elfkę i półkrwi elfa, którego przywlekli tu ze sobą z aresztu, skinieniem i ruchem brody sugerując, że w dobrym tonie byłoby go rozkuć, jeśli zapomnieli o tym w ogólnym ferworze i zamieszaniu.

- Jeśli zacząć walić w gada z czego popadło, a choćby i z tych uciesznych petardek na zieleńcu… Narobić huku a larum… - Tu wzrok mężczyzny nieprzypadkowo zatrzymał się na krasnoludzie, o którym wiedział, że ma głos jak buhaj i zarabia nim na życie - Zmobilizować ludziska, by ostrzelały żmija spod strzech. Wytoczyli balistę albo inakszą machinkę z cekhauzu, jeśli siółko dysponuje podobnym zbytkiem...

- Nagnać bydła w jego stronę na antypast - kontynuował. - Jeśli to głodówka przywiodła go tu z ostępów... - Tu począł rozglądać się dyskretnie za kudłatym towarzyszem karła, przez chwilę dzieląc uwagę również na albinosa.

- Iście, jeśli po podobnym traktamencie, bestia nie pierzchnie za siódmą górę, to zaiste nie ze smokiem mamy tu sprawę, a ze... - Smoczy ryk niby grzmot przetoczył się nad ich głowami, zagłuszając część wypowiedzi przybysza i zmuszając go do przekrzykiwania. - ...synem z piekła rodem!

Na koniec zaś, by nie być gołosłownym, sam począł się zbroić i komenderować nad współwięźniami, aby zaprzęgnąć ich do powierzonych im zadań. Piętnastoletnia praktyka w wojsku nauczyła go, że nawet najbardziej płomienna odprawa nie przynosi rezultatów jeżeli nie jest poparta przykładem idącym z góry.

- Skrewicie albo zrejterujecie - pouczył ich, szczerząc w wilczym uśmiechu zęby nadspodziewane zdrowe jak na kogoś wykarmionego żołnierskim wiktem. - Wynajdę was i sprawię wam z nawiązką wszystko, czego oszczędziło wam smoczysko. Pojęli?
 

Ostatnio edytowane przez Vantablack : 08-10-2020 o 22:39.
Vantablack jest offline