09-10-2020, 07:59
|
#12 |
| Rinnil przyglądał się i słuchał uważnie swoich nowych towarzyszy. Musiał ich poznać, jeśli mieli mieć szanse na zwycięstwo. Podobało mu się żołnierskie podejście Ezlana. Bez zbędnego gadania, ocenił sytuację i zaczął pracować nad znalezieniem rozwiązania. Spojrzenie powędrowało później do jego towarzysza Verdasa.
- Rozejrzyj się po obozie, a potem powiedz mi ile białasów potrzeba, żeby Terrth wolał wycofać się, niż przyjąć przeciwnika na swoich zasadach? - odpowiedział na pytanie o liczebność.
- Tak jak my mamy zwiadowców i przepatrywaczy, którzy są forpocztą naszej armii, tak i oni mają oczy i uszy idące najpierw. Nie mogą sobie pozwolić ot tak po prostu na ślepo iść przez las. Kiedy my tu odpoczywamy, do szefostwa napływają raporty o drodze przed nami. Naszym zadaniem jest te oczy wyłupić lub sprawić, by spojrzały w inną stronę.
Westchnął. Sprawa wydawała się skomplikowana sama w sobie, a co dopiero z takim entuzjazmem wśród załogi.
- Tak Yazzaeru, Terrth pokłada w nas swoje nadzieje. Wszystkie drowy pokładają w nas swoje nadzieje. I życie. Nie pójdziemy na konfrontację, chyba że komuś życie niemiłe, ale wtedy postaramy się ten nędzny żywot wykorzystać zdecydowanie lepiej. - Spojrzał na swojego porucznika, który był dziwnie małomówny.
- Nie powstrzymamy ich, poruszają się szybciej od nas, ale możemy ich spowolnić. Po skończonej misji mamy dołączyć do głównego oddziału - uspokoił niepewnych.
- Choć misja jest piekielnie trudna, to nie zostawią nas na pastwę tych barbarzyńców. |
| |