Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2020, 10:24   #88
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
Festag; późny ranek; kryjówka Strupasa


Nazwanie miejsca bytowania Strupas "norą" było czymś nad wyraz. Ściany z ubitej gliny wymieszanej bogowie wiedzą z czym nie zachęcały aby się o nie oprzeć. Popróchniałe dechy będące zarazem podłoga pomieszczenia powyżej jak i sufitem piwnicy, w której ulicznik urządził sobie gniazdko nie dawały żadnej pewności czy sklepienie w każdym momencie nie spadnie im wprost na głowy. Oprócz tego wszędobylski burdel. Istny syf i malaria. Klepisko składające się zapewne z mieszaniny odchodów, resztek jedzenia i kilku rzeczy, których pochodzenia lepiej nie dochodzić. Gdzieś w kącie leżące dokładnie poobgryzane kości, które zapewne były pozostałością po posiłku gospodarza. Ver nawet nie miała zamiaru domyślać się do jakich stworzeń należały ów truchła. Widać po nich jednak było, że Strupas dbał o każdy kęs strawy zjadając nawet chrzęści i wysysając szpik z gnatów. W drugim rogu leżała zaś sterta szmat o niezbyt przyjemnym zapach spod, których wystawała tylko i wyłącznie głowa przemarzniętego wyznawcy Nurgla. Jedyną rzeczą, która tak naprawdę świadczyła o tym, że ktoś tu pomieszkuje, była stojąca obok legowiska koza, w której aktualnie płonęły drwa dające zarazem przyjemne ciepło jak i maskujące odór, który był już wpisany w charakterystykę samego kultysty.

- Przyszłam sprawdzić czy żyjesz. - zagaiła do chyba w wpół świadomego kolegi - Czegoś ci trzeba? Strawy? Wódki? Lekarza?

- Nie. Dzięki. Coś się stało? - garbus przecierał zaspane oczy przyglądając się rozmówczyni jakby usiłował zogniskować na niej wzrok i zorientować się co skłoniło ją do tej wizyty.

- Kurt wspomniał wczoraj, że spotkałeś kilka dni temu pewną waleczną norsmankę nie mówiącą po naszemu i że oddałeś ją pod opiekę jakichś kocmołuchów. - bez ogródek przeszła do rzeczy - Opowiedz mi coś o niej jak i o tych umorusanych typkach z łaski swojej. - mówiła raczej jak do dobrego znajomego niż podejrzanego cwaniaczka spod ciemnej gwiazdy.

- Co tu opowiadać? Nie ma co. Przypałętała się za miastem nie mogłem jej się pozbyć. To ją zostawiłem u Dimitra bo ona po ichniemu gada i z głowy. - garbus coś nie wyglądał na zbytnio przejętego losem spotkanej wojowniczki z północy. Ani tym co się z nią stało, raczej mówił o niej jak o zawalidrodze co przeszkadzała mu w wykonaniu własnego planu dnia.

- Tak się składa, że poznałam tego całego Dimitra. On jak i ci pozostali to jakieś twoje ziomki? Znają chociaż część twej prawdziwej tożsamości czy myślą podobnie do ogółu społeczeństwa, żeś ulicznym półgłówkiem? - tak jak na otwartej przestrzeni aura Strupasa nie była aż takim utrapieniem tak w małym nie dość dobrze wentylowanym powietrzu narastała do rangi dramatu. Tym samym wdowiec zależało na wydobyciu jak największej ilości informacji w możliwie jak najkrótszym czasie.

- A co się oni tak interesują? - gospodarz popatrzył na koleżankę nieco do góry. Właściwie to chyba byli podobnego wzrostu. Ale przez to garbienie się wydawał się niższy ale i masywniejszy. Widocznie się zastanawiał dlaczego Dymitri jest aż tak ważny dla Versany, że ta aż złożyła mu wizytę z samego rana aby o niego wypytać.

- Nie oni. Ona. - dość mocno zaakceptowała to ostatnie słowo - Chociaż oni mocno mi wadzą. - zrobiła wymowna przerwę aby przy okazji zebrać myśli. Co w panującej tu aurze nie było czymś prostym.

- Tak się składa drogi kolego, że ta Norsmanka, którą tak ochoczo oddałeś w łapska jakiś niemytych psich synów jest jedną z nas. Ją zaś chce ją powiedzmy, odzyskać. - można było odczuć delikatne podirytowanie tym błachym podejściem do kobiety, która kto wie? Może uratowała zdrowie bądź nawet życie samego ulicznika. Ver w każdym razie nie żartowała.

- Pytanie tylko czy ty im przemówisz do rozsądku czy ją mam to zrobić znanymi już tylko mi metodami? - złowieszczy uśmieszek pojawił się na jej ślicznej twarzyczce dając niejednoznaczne domysły.

- Mogę pogadać. I nic nie mówiła, że kogoś tu zna. W ogóle nic nie mówiła. Nie gada po naszemu. - garbus wzruszył ramionami na znak, że nie bardzo poczuwa się do powinowactwa z tą obcą wojowniczką z którą los go skrzyżował czystym przypadkiem. Ale skoro koleżance tak na niej zależało no to mógł pogadać ze znajomymi. Chociaż chyba nie w tej chwili.

- Byłabym niezmiernie wdzięczna. Wiesz. Tak będzie lepiej dla nich ale i dla nas też. Śledztwo w sprawie kilku tajemniczych zgonów nikomu nie byłoby na rękę. Aaaaa i nie muszę chyba dodawać, że wznoszenie opłat za Normę też nie wchodzi w grę. Z resztą tyle to i ja byłabym w stanie załatwić. Liczę na ciebie w każdym razie, bo masz łeb na karku. Póki co jednak się kuruj. Na pewno nic ci nie potrzeba? - Ver poczuła delikatną ulgę gdyż pomoc Strupasa może okazać się nieoceniona. Chociaż gdyby wesoła wdówka znów musiała wyłożyć monety aby wykupić wojowniczkę z rąk węglarzy to uprzejmość zmarzniętego kumpla rzeczywiście miałaby cenę.

- Jeżeli zaś chodzi o samą Norsmankę. To to, że ciężko się z nią dogadać to ja wiem. Mi się raczej rozchodzi o jakieś szczegóły związane z jej przypałętaniem. Przecież berserkerzy nie wyrastają z ziemi jak grzyby po deszczu. - brunetka postanowiła dopytać o szczegóły okoliczności w jakich Strupas spotkał niedawną przeciwniczkę Kornasa.

- No to jak wiesz, że trudno z nią pogadać to powinnaś wiedzieć, że trudno od niej o jakieś szczegóły o niej. - garbus wydawał się nieco podirytowany takim tokiem rozmowy albo i samą rozmową. - Natrafiłem na nią przy rzece. Przy zatopionej łodzi. Ścigali ją. No i ława trafiła też i na mnie. Razem broniliśmy się przed sami to chyba uznała, że jesteśmy sojusznikami. Nie chciała się odczepić. To musiałem wrócić do miasta a dopiero co wyszedłem z miasta. W sprawie od Starszego szłem. Przez nią musiałem zawrócić. - wyglądało na to, że pojawienie się toporniczki mocno pokrzyżowało ówczesne plany Strupasa i jakoś wcale z tego powodu miło jej nie wspominał.

- Widzisz. Jak chcesz to potrafisz. - ironiczny uśmieszek rozpromienił twarz intrygantki - Ile potrzebujesz więc czasu? Dzień? Dwa? Nie będę cię przecież w tej twojej rezydencji nachodzić codziennie.

- Po co masz tu przychodzić? - garbaty gospodarz podrapał się po zniekształconej głowie na znak, że nie bardzo widzi potrzebę kolejnych wizyt koleżanki u siebie.

- A jak zamierzasz przekazać mi informacje o tym czego udało Ci się dowiedzieć? - zapytała nieco zdziwiona.

- Poślę gołębia. Czy coś. - garbus wzruszył ramionami na znak, że nie zaprząta sobie teraz tym za bardzo głowy. Poza tym, że nie uśmiechają mu się kolejne wizyty kolegów i koleżanek ze zboru. Na razie nie miał ochoty rozmawiać się o jakichś hipotetycznych planach odnośnie jego znajomych i jego znajomej.

- No to jesteśmy umówieni. - odparła nie chcąc zaprzątać głowy swojemu przyszywanemu bratu - Byłbym wdzięczna jakbyś popytał jeszcze gdzie można spotkać Hetzwiga i Buldoga. Póki co uciekam i już cię nie niepokoje. Bywaj. - po pożegnaniu Ver czym prędzej opuściła kryjówkę kolegi. Tęskno jej było za świeżym powietrzem, mimo wszystko zachowała szczególną ostrożność. Zależało jej na tym by nikt nie widział jej wychodzącej z tej dość specyficznej enklawy Strupasa. Zarówno ze względów wizerunkowych jak i bezpieczeństwa ulicznika. Ludzie im mniej wiedzą tym lepiej śpią. Ta wiedza zaś z pewnością jest dla nich zbędna.

Kultystka jeszcze nigdy nie tęskniła tak bardzo za aromatem czystego powietrza. Zdawało się mieć niemal słodkawy zapach. Zupełnie jak woda kiedy to spragniony człowiek jej skosztuje po dalekiej podróży. Wciągnęła więc nozdrzami jeszcze kilka machów aby jak najszybciej pozbyć się tej nieprzyjemnej woni towarzyszącej Strupasowi i uniosła głowę w górę by zorientować ile czasu dzieli ją od spotkania w "Kocie". Ta chwila spędzona w półmroku wystarczyła by oczy odzwyczaiły się od światła słonecznego. Wesoła wdówka stała więc chwilę w bezruchu oślepiona dzienną aurą. Sebastian czekał na nią opierając się jedną nogą o ścianę pobliskiej kamienicy. Gdy ich spojrzenia spotkały się kiwnęli do siebie w znaku milczącej aprobaty i ruszyli ramię w ramię dalej. Wcześniej doszli do wniosku, że obecność cyrulika może wpłynąć na przebieg rozmowy i ustalili, że lepiej byłoby aby Versana przeprowadziła ją ze Strupasem w cztery oczy. Teraz zaś ponętna brunetka przekazała młodzikowi wszystko to co ustaliła z garbatym kultystą. Dodała również, że jeżeli dowiem się czegoś więcej z pewnością go poinformuje. Minęli następnie jeszcze parę przecznic. Po czym pożegnali się wzajemnym pozdrowieniem.
 
Pieczar jest offline