Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2020, 10:24   #89
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
Festag; przedpołudnie; karczma “Czarny Kot”

Wizyta w "posiadłości" Strupasa na szczęście nie trwała zbyt długo. W każdym razie na tyle krótko by ubrania seksownej brunetki nie zdążyły przesiąknąć aromatem wyznawcy Skaziciela tuż przed kolejną pikantną randką z jej dwoma tak samo seksownymi jak i niebezpiecznymi znajomymi. Zastanawiała się czy dzisiejszy sypialniany scenariusz znacznie różnić się będzie od jego pierwotnej formy. Czy stanowcza blond wojowniczka nadal będzie chciała przenosić pracę zawodową do prywatnego życia? Czy może da się związać i przesłuchać swoim dwóm niedawno poznanym kochankom? Czas pokaże. Była jednak jeszcze jedna rzecz, która dość mocno pochłaniała myśli ciemnowłosej femme fatale. Mianowicie. Czego udało się dowiedzieć jej przyjaciółce?

Pozycja w jakiej siedziała jej koleżanka była równie swobodna co zawadiacka. Ukazywał to iż wyznawczyni Slaanesha czuje się w takich miejscach jak u siebie w domu. Czego się jednak spodziewać po kobiecie, której patronem był Pan rozpusty, bezgranicznej zabawy i braku jakichkolwiek hamulców. Łasica tak jak to miała w zwyczaju zajęła miejsce przy ścianie o którą opierała się plecami w czasie gdy jej zgrabne nogi spoczywały skrzyżowane na blacie stołu przyciągające wzrok zarówno mężczyzn jak i kobiet. Ona sama zaś zdawała się tym ani trochę nie przejmować. Była świadoma swojej seksualności i wyzwolenia tak więc widocznie już przywykła do tych bardziej bądź mniej odważnych spojrzeń. Z taką samą ignorancją więc postanowiła przywitać i zaprosić do stolika Versanę.

- Wyspałaś się? Czy kazali ci zmywać gary i zastawę do bladego świtu? - z szyderczym uśmieszkiem na ustach przywitała się z przyjaciółką w typowy dla nich sposób - A może porwałaś, któraś z tych szpiczastouszych dziewuch i zbałamuciłaś ją w jakimś schowku na szczotki?

- Nie miałabym nic przeciwko poznać się lepiej z jakimś elfem. A jeszcze lepiej z jakąś elfką. Jeszcze nie miałam przyjemności. A podobno są niesamowitymi kochankami. - Łasica niejako zmusiła koleżankę by ta usiadła po przeciwnej stronie stołu skoro sama zajęła jedną z dwóch ław rozwalając się na niej tyle wygodnie co bezczelnie. Za to pytanie koleżanki potraktowała chyba jak najbardziej poważnie. Jednak wczorajszy wieczór naprawdę dawał rzadką okazję spotkania kogoś o tak egzotycznej urodzie i osobowości jak elfy. Zwłaszcza, że często ludzie pomimo obcości skośnouchej rasy uważali ich przedstawicieli a zwłaszcza przedstawicielki za bardzo powabnych, atrakcyjnych i intrygujących.

- A ty? Dałaś temu przystojniakowi co cię adorował cały wieczór? Zrobiliście to we dwójkę czy wzięliście kogoś jeszcze do zabawy? - Łasica zrewanżowała się podobnym pytaniem więc jej chyba też nie udało się przegapić porucznika Finka. Pytała jakby nie miała nic przeciwko takim wspólnym zabawom albo się tylko droczyła na pobudzenie aptetytu.

- Ja nie jestem taka łatwa za jaką mnie uważasz. - odparła jakby była to jej zwyczajowo gadka w takich chwilach. Uśmiech wyrażał jednak wszystko.

- Porucznik Fink póki co nie powącha nawet mojej bielizny. - rozwiała wątpliwości swej mocno zainteresowanej tym tematem koleżanki - Zbyt mało mówi o rzeczach, które mnie interesują a żeby mnie mieć trzeba się postarać. Ładny strój i powóz to za mało. Ty jednak stanowisz wyjątek i nie wiem co z tobą począć kochaniutka. - przygryzła wargę uśmiechając się zalotnie - Skoro zaś już mowa o wąchaniu. To udało ci się coś wywęszyć? I jak sprawa się ma z tymi cudownymi kropelkami nasennymi?

- Działają. I udało mi się to sprawdzić na pewnej wystrzałowej blondyneczce. Sprawdzałam z nią to całą noc. - ciemnowłosa kobieta w skórzanych spodniach leniwie zerknęła na dno swojego zwykłego, glinianego kubka z całkiem niewinną miną jakby mówiła o czymś tak błahym jak dokarmianiu bezdomnego kota a nie o spędzeniu nocy z jedną z najlepszych panien na wydaniu w tym mieście.

- A z panem porucznikiem uważaj. Każdy ma swój limit. Nic mu nie dasz to znajdzie sobie jakąś inną do adorowania. - dorzuciła tonem dobrej rady od koleżanki. Wzruszyła ramionami i upiła łyk z trzymanego kubka.

Versana poczuła nagle w ustach mieszany smak goryczy, zazdrości jak i sukcesu. Połowicznego ale jednak sukcesu. Starszy wszak wspominał o takiej ewentualność. Aczkolwiek brunetka wolała być integralną i raczej aktywną częścią tej całej układanki. No ale skoro się stało to się nie dostanie. Wdowa nie miała zamiaru z tego powodu rozpocząć. Nie tym to następnym razem a w końcu najważniejsze był fakt, iż zadanie zostało wykonane. Mimo wszystko ciekawość nie dawała jej spokoju.

- Z tego, że działają to ja sobie doskonale zdaję sprawę młodziutka. - odparła z delikatnym zaburzeniem, gdyż odpowiedź jej koleżanki nie wnosiła zbyt wiele - Mi raczej chodzi o jakieś szczegóły. W jakich okolicznościach jej podałaś mieszankę? Jak ów sen wyglądał? Czy udało ci się czegoś poza tą marą dowiedzieć? No i najważniejsze. Czy przyniosłaś flakon ze sobą dzisiaj. - kultystka postanowiła sprecyzować o co właściwie jej chodziło. Zdawała sobie jednak sprawę, że Łasica może jeszcze chować delikatną frazę i specjalnie z nią tak pogrywać. Dzisiaj jednak miała zamiar jej to wszystko wynagrodzić.

- Udało mi się dowiedzieć, że panna van Hansen nie wywala kogoś z łóżka w środku nocy na mróz i śnieg. - Łasica widocznie jednak wciąż miała coś za złe koleżance jej zachowanie przedostatniej nocy bo popatrzyła na nią z kpiącym i wyraźnie złośliwym uśmieszkiem. Ale sięgnęła gdzieś za pazuchę i po chwili wyjęła flakonik jaki wczoraj przekazała jej Versana, położyła na stole i przesunęła ją w jej stronę.

- Dolałam do jej wina gdy już byłyśmy w jej sypialni. Tuż po. Dlatego wypiłyśmy to już dość późno. Ale jeszcze ciemno było. I poszłyśmy spać. Śniło mi się to samo co robiłyśmy u niej w łóżku więc trochę mi się to zmieszało co było snem a co nie. Ale w obu wypadkach było całkiem sympatycznie. Muszę ci powiedzieć, że bez ubrania ta Froya jest równie apetyczna jak w ubraniu. Może nawet bardziej. No ale chyba nie mam co się rozwodzić nad tymi detalami. Przecież to sprawy osobiste a my jesteśmy tylko koleżankami ze zboru i musimy dbać o nasze dobre imię. A to nijak nie jest związane z naszą główną sprawą co przecież jest najważniejsza. - Łasica wydawała się zadowolona sama z siebie i prawie na pewno z premedytacją nawiązywała do niezbyt miłego ostatniego prywatnego spotkania z Versaną. Musiała się dalej boczyć na młodą wdowę za tamtą noc. Bo znów traktowała ją tak jak przez ostatnie miesiące, z rezerwą jak do młodszej stażem koleżanki ze zboru. Chociaż pod tą maską urazy wciąż dało się wyczuć tą Łasicę z ostatniego tygodnia, co zdecydowanie były kimś więcej niż tylko koleżankami ze zboru czy wspólniczkami w jakimś zadaniu służbowym dla zboru.

Wdówka postanowiła wykorzystać moment, w którym jej przyjaciółką przesuwała szklaną menzurkę po blacie stołu przy, którym siedziały aby złapać ją za dłoń. Skóra Łasicy była gładka i sprężysta niemal jak u nastolatki mimo iż właścicielka skórzanych spodni wiekiem zbliżona była raczej do Versany niż na przykład do Breny. Wyznawczyni Slaneesha zdawała się być nieco zaskoczona ruchem koleżanki. Mimo wszystko nie przeciwstawiała się. Wręcz przeciwnie. Pozwalała by kochanka delikatnie muskała koniuszkami swoich długich palców po wewnętrznej stronie jej dłoni. Ze strony samej wdowy nie był to natomiast przemyślany i podstępny gest a raczej próba udobruchania kochanki wynikająca z jej wnętrza. Jakiś dobiegający z tyłu głowy głos podpowiadał aby właśnie w ten sposób poczyniła. Postanowiłam więc się jemu poddać.

- Już się nie dąsaj. Ileż można? - postanowiła wyrzucić z siebie rzecz, która od kilku dni ją gryzła - Nie słyszałaś, że złość piękności szkodzi?

- Słyszałam nie słyszałam. - łotrzyca wzruszyła ramionami jakby było jej obojętne co i jak. Ale też chyba nie skreśliła tak całkiem Versany z listy swoich przyjaciół i kochanek bo jakoś dała się trzymać za rękę i wydawała się trzymać na wpół uchylone drzwi do wszelkich przeprosin ze strony Versany. Obserwowała jak dłonie Versany pieszczą jej dłoń zabiegając o jej względy i uwagę.

- To było wredne. Potraktowałaś mnie jak jakąś nachalną szmatę. Jak narzędzie do celu co można odciąć i wyrzucić gdy staje się zbędne. - powiedziała patrząc poważnie na twarz Versany by dać znać co ją boli i co je rozdzieliło od tamtej nocy. Ale jednak chyba tęskno jej było do tej bliskości jaką dzieliły przez ostatnie dni.

- Zdałam sobie z tego sprawę tak naprawdę dopiero nad ranem. Czasu jednak nie byłam w stanie cofnąć. - przyznała z żalem w głosie - Nie ukrywam też, że zaskoczyłaś mnie swoją wizytą. Z resztę... nie warto rozdrapywać starych ran. Lepiej patrzeć w przyszłość a ja ją wiąże z Tobą. Może więc… - patrzyła w wielkie granatowe oczy przyjaciółki, z których wciąż można było wyczytać urazę - Wybierzemy się dziś wieczorem na podbój okolicznych karczm? Kto wie? Może spotkamy nawet sama Rose de la Vege? - uśmiech nie twarzy brunetki mówił sam za siebie. Zarówno o tym na czym polegać ma dzisiejsza eskapada jak i czym skończyłoby się spotkanie z panią kapitan.

- Taaak? - brwi koleżanki uniosły się do góry i wydawało się, że zbystrzała. Jak kot co właśnie namierzył buszującą mysz i zaczyna obliczenia do skoku. Chwilę poważnie wpatrywała się w koleżankę siedzącą po drugiej stronie stołu po czym opuściła wzrok i kolejną chwilę oglądała swój kubek. Wydawała się coś rozważać, pewnie słowa Versany i to jak bardzo mogą być szczere.

- To jakby dajmy na to następnym razem włamała się do ciebie taka jedna w środku nocy… To co byś zrobiła? - zapytała nie podnosząc wzroku ze swojego glinianego kubka. Zupełnie jakby zawartość absorbowała ją całkowicie. Ale Versana była pewna, że w skupieniu słucha całym ciałem i z pełną uwagą jej odpowiedzi. Jakby wciąż miała nadzieję, że jednak wrócą do poprzedniej komitywy.

- Jak przyjdzie to się przekona. - rzucił dość tajemniczo z zalotnym uśmieszkiem starając się pobudzić wyobraźnię Łasicy - Swoją drogą. Ty już widziałaś jak mieszkam. Ja jednak nie widziałam twoich czterech ścian. Kiedy zamierzasz mnie zaprosić?

- Taaak? - Łasica przeciągnęła odpowiedź jakby się nad nią jeszcze zastanawiała. W końcu jednak uśmiechnęła się i lekceważąco machnęła ręką. - Daj spokój, zwykła nora. Sądzisz, że jak może mieszkać zwykła ulicznica? Nie ma co pokazywać. - skrzywiła swój zgrabny nosek na znak, że jakoś chyba to nie jest jej ulubiony temat. Za to zgrabnie przerzuciła swoje zgrabne nogi nad ławą, obeszła stół w dwóch ruchach i usiadała obok Versany. I to jak! Zarzuciła jej swoje dłogie nogi na jej uda i znów zapraszająco wcisnęła jedną z dłoni młodej wdowy pomiędzy swoje uda. Gdzie panowało to przyjemnie, miłe ciepełko wyczuwalne nawet przez skórzane spodnie. Do tego jeszcze objęła swoimi dłońmi szyję koleżanki więc już do reszty dopełniła obrazka jakby jakaś fanka spotkała swojego idola. I znów wesoło szczebiotała do Versany tak jak to przez ostatnie parę dni miała w zwyczaju.

- No to chyba sprawdzę cię z tą nocną wizytą. - zaśmiała się wesoło i równie wesoło machając nogami. - A skoro znów jesteśmy siostrami i już nie będziesz się zgrywać na bogatą paniusię no to mogę ci powiedzieć dokładniej jak wczoraj było. - oświadczyła wesoło i z ulgą jakby w gruncie rzeczy też czuła przyjemność by podzielić się z przyjaciółką wrażeniami z ostatniej nocy.

- No to to było już pod koniec. Ty się zawinęłaś z tym swoim przystojniakiem i właściwie większość gości też. I ja złapałam jak Froya wreszcie mogła usiąść na krześle. I strasznie bolały ją nogi od tych tańców. Nie dziwię się. Nie wiem czy chociaż jeden taniec przepuściła. - włamywaczka zaczęła wesoło opowiadać jak to wczoraj było gdy Versana i porucznik Fink już opuścili posiadłość van Hansenów. No a ona jako część personelu obsługującego tą imprezę jeszcze musiała zostać. Tak samo jak gospodyni. I nie było się co dziwić bo zwyczajowo im kobieta była atrakcyjniejsza tym miała na takich zabawach więcej zaproszeń do tańca. Pod tym względem trudno było by jakiejś konkurentce pobić gopsodynię co rzeczywiście przechodziła z rąk do rąk gdy nie mogła się opędzić od kolejnych adoratorów. Nie było się co dziwić. Młoda, ładna, bogata, z wysoką pozycją w hierarchii, któż by nie chciał jej usidlić?

- No i odważyłam się zagadać do niej. Zaproponowałam jej masaż na te obolałe nóżki. Najpierw to tak na mnie spojrzała jakby nagle mebel odezwał się ludzkim głosem. Ale jak dorzuciłam, że tak obsługiwałam moją hrabinę w Saltzenburgu to się zainteresowała. O! Ver! Musisz mi pomóc! Jaka to mogła być hrabina? Przecież ktoś taki jak Froya to może nawet się jakoś znać z tymi szychami z Saltzenburga! Wczoraj jakoś się z tego wyłgałam no ale jak znów mnie o to zapyta? - oszustka o aktorskich zdolnościach płynnie opowiadała jak to wczoraj zadzierżgnęła znajomość z gospodynią wieczoru. Ale w pewnym momencie przypomniało jej się o potrzebie wsparcia tego oszustwa jakimś rzeczywistym nazwiskiem z nordlandzkiej stolicy. A rzeczywiście ludzie pokroju van Hansenów mogli mieć koneksje czy po prostu słyszeć o innych ważniakach spoza miasta.

- W każdym razie to ją na tyle zainteresowało, że poszłyśmy do takiego małego atelier obok. I tam zdjęłam jej buty. I zaczęłam ugniatać te jej zgrabne nóżki paluszkami. A w końcu odważyłam się nie tylko paluszkami. - Łasica zademonstrowała swoje wczorajsze harce na dłoni koleżanki. Czule ujęła ją w swoje dłonie i zaczęła delikatnie masować każdy z palców. Aż w końcu przysunęła tą dłoń do swoich ust i ją równie subtelnie pocałowała wciąż patrząc na twarz partnerki.

- I rany! Myślałam, że przedobrzyłam! Bo ona nagle kazała mi przestać i ubrać buty z powrotem! Myślałam, że mnie przegna! - łotrzyca aż z wrażenia przycisnęła dłoń do swojej piersi by dać znać jak bardzo był to dla niej stresujący moment. Gdy się odważyła na taką bezczelność względem młodej hrabianki jaką właściwie dopiero co poznała.

- Ale nie! - roześmiała się nagle z ulgą jaką pewnie i wczoraj musiała odczuwać. - Kazała mi przyjść do swojej sypialni. Mówię jej, że nie wiem gdzie to jest bo pierwszy raz tu jestem. No to miałam się zgłosić do majordoma. I koniec końców jak przyszłam do jej sypialni to już tam na mnie czekała. I rany! Ale tam by było co kraść! Jeszcze więcej niż u ciebie! - zawołała gdy znów odezwały się w niej niskie, złodziejskie instynkty i nawyki ulicznika.

- No i tam jak zostałyśmy same no to kazała mi zacząć ten masaż jeszcze raz. Ona już była w negliżu to było łatwiej. No i zaczęłam. Od samego dołu. Ale wyczułam, że jej się podoba no to stopniowo szłam ku górze. No i jak doszłam gdzieś co centrum to już obie wiedziałyśmy jak to się potoczy. I wiesz co? - zwolenniczka Pana Przyjemności z wyraźną przyjemnością opowiadała wczorajszą przygodę z co by nie mówić z jedną z najlepszych panien na wydaniu w tym mieście. Paradoksalnie chociaż pewnie wielu z gości miałoby ochotę dzielić tamtej nocy łoże z gospodynią to ten efekt osiągnęła zwykła służka. Tylko akurat taka co uwielbiała takie zabawy. I na chwilę teraz przetrzymała swoją odpowiedź jakby miała coś szczególnego do powiedzenia.

- Oczywiście nie pytałam jej o to. Ani o tym nie rozmawiałyśmy. Ale jestem przekonana. Że nie byłam jej pierwszą kobietą. O nie, zdecydowanie nie. Froya van Hansen doskonale wie jak używać kobiecego ciała do zabawy. - zaśmiała się dumna ze swojego odkrycia nawet jeśli to było tylko przypuszczenie.

- No i w końcu jak już byłyśmy po to pić nam się zachciało. Wtedy udało mi się dolać tych kropel od ciebie. I wypiłam je razem z nią. A potem poszłyśmy spać. I śniło mi się coś ale to jakby dalszy ciąg tej zabawy w sypialni. To nie wiem czy to od tego napoju czy zwykły sen. No a rano już oczywiście nie pytałam mojej nowej pani. Bo kazała mi zostać na służbie. Powiedziała, że będę nową służącą. I tak chyba będzie mnie wzywać do siebie. Mam nadzieję. Tak więc niechcący dostałam tą robotę na stałe. A przynajmniej na jakiś czas. Pewnie póki się jej nie znudzę. No ale to też oznacza, że będę musiała być u niej to mniej mnie będzie gdzie indziej. Na razie jeszcze nawet nie wiem co i jak bo rano po prostu mnie spławiła i mam się dowiadywać u majordoma. - Łasica streściła w końcu finał wczorajszej nocy u van Hansenów czy raczej może nawet dzisiejszego poranka. Niespodziewanie okazało się, że miała szansę na zbliżenie się do młodej damy a przynajmniej na większą swobodę poruszania się po rezydencji. Przynajmniej oczywiście póki młoda dama nie zmieni zdania.

Te informacje niezwykle ucieszyły ciemnowłosą piękność. Nawet fakt iż nie uczestniczyła ani w tych igraszkach ani we wspólnym śnie nie drażnił jej teraz tak jak kilka chwil wcześniej. Poznała pewną tajemnice znienawidzonej przez siebie arystokratki i doskonale wiedziała co z tym fantem uczynić. Napawało to ją wielką radością. Musiała przyznać również, że historia Łasicy niezwykle ją pobudziła Zarówno na umyśle jak i na ciele. Przyjemny dreszcz przebiegł po jej karku zaś między nogami pojawiło się przyjemne mrowienie. Przez moment była niemalże całkowicie przekonana iż jakaś nieopisana postać trzyma a wręcz masuje i pieści jej łono. Nie protestowała jednak.

- No to mam cię! - pomyślała szkicując w głowie plan na przyszłe poczynania - Wpadłaś w objęcia Łasicy. Później wpadniesz w moje a nim się obejrzysz Slaanesh tulić cię będzie tak, że już nigdy nie będziesz chciała odejść.

- Eckstein i Sholl. - odparła niemal, odruchowo, myślami będąc jednak wokół zupełnie innego tematu. Pierwsze z wymienionych nazwisk należało do arystokratycznej familii, która dorobiła się fortuny sprowadzając przyprawy z dalekiej Arabii. Erik Eckstein wieki temu odkrył szlak biegnący do krainy piasku i słońca. Zaś jego potomkowie zrobili z tego doskonały użytek. Sholl'owie natomiast byli jednym ze starszych rodów szlacheckich. Ponoć ich pra-pra-pra-pra-pra-pra dziadek miał ponad sto lat i w czasie swej młodości walczył u boku samego Magnusa. To zaś przyniosło mu wielką chwałę, zaszczyty i bogactwo, z którego jego potomkowie czerpali do tej pory.

- Jak ja żałuję, że nie było mnie z wami zarówno w sypialni jak i w trakcie tej sennej wizji. - odparła nieco chyba zazdroszcząc już teraz sprawiającej zapomnieć o żalu przyjaciółce - A powiedz. Czy w trakcie tego letargu coś szczególnego przykuło twą uwagę. Jakiś gest? Przedmiot? Człowiek? - Ver wiedziała, że prędzej czy później dołączy do wspólnego majaczenia z dwoma pozostałymi kobietami. Wolała jednak zbadać grunt by wiedzieć jakimi kartami grać w razie kolejnego rozdania.

- Człowiek? Nie, nie człowiek nie. Chyba byłyśmy same. I też w sypialni. Dlatego mówię ci, że trochę nie do końca jestem pewna czy to mi się śniło i czy to przez te krople czy nie. Ale powiem ci, że bardzo mi się podobało bo Froya ma tak atrakcyjną powierzchowność jak i dominującą osobowość więc tak jak lubię najbardziej. - zachichotała wesoło wychowanka portowych ulic i tawern co wydawała się na całkiem innej skali niż dobrze wychowana arystokratka z jednego z najlepszych domów w tym mieście.

- Też żałuję, że cię nie było. Może następnym razem nam się uda razem. Teraz jak będę się tam kręcić to może uda mi się jakoś podrzucić te krople. Chciałabym obsłużyć was obie. - Łasica pogłaskała czule policzek kumpeli zwierzając się jej bez skrępowania ze swoich upodobań. Wydawało się, że cały żal już jej przeszedł i wróciła do dawnego stylu rozmowy jaki ich tak udanie połączył przez ostatnie parę dni.

- Ale wiesz co? Zdziwiłam się, że ona ma zbroję w sypialni. Na takim manekinie. Z mieczem przy pasie i w ogóle. Ładna ta zbroja. Po bogatości. W pierwszej chwili myślałam, że to ozdoba. Chociaż trochę dziwna jak na kobiecą sypialnię. Ale rano się zorientowałam, że to jakby na jej rozmiar ta zbroja. Chociaż oczywiście nie pytałam jej o to. - łotrzyca jakby przypomniała sobie o jakimś ciekawym elemencie dekoracji sypialni panny van Hansen chociaż ze świata realnego a nie z sennej mary. Zbroja rzeczywiście nie była zbyt częstym elementem wystrojów sypialni a jak już to albo gdy budżet nie pozwalał na oddzielne pomieszczenie albo ktoś miał sentyment do takiego artefaktu. W przypadku van Hansen raczej nie było się pewnie co martwić o budżet.

- A trzymałaś się moich zaleceń co do dawki? Może za mało zaaplikowałyście? - troszkę niepokoił ją fakt tak miernego efektu oddziaływania specyfiku. Chociaż z drugiej strony. Mimo instruktażu jaki Ver pośpiesznie przeprowadziłem swojej koleżance ta mogła nie do końca zdawać sobie sprawę z mocy jaką eliksir dysponuje.

- Szkoda, że do mojego kielicha nic nie dodałaś. W każdym razie. Co się odwlecze to nie uciecze. Kiedy masz kolejna służbę? - pretendująca o tytuł najpiękniejszej w mieście kobieta nie ukrywała swojej ciekawości i zniecierpliwienia.

- Jutro rano mam się zgłosić do majordoma. A z dawkami wlałam po parę kropel do kielicha. Ciebie już wtedy nie było to już pewnie późno w nocy było. - dziewczyna wzruszyła ramionami na znak, że teraz chyba zacznie jej się rutyna z tą służbą no ale miała pewnie nadzieję na częstsze i bliższe kontakty z blondwłosą domowniczką.

- To jak? Po spotkaniu z naszą wydziaraną panią komisarz poszukamy wspólnie w okolicznych knajpach wypijając to tu to tam po parę kufelków piwa naszej seksownej Rosy? - pytanie było jednocześnie zaproszeniem dla przyjemnej dla oka rózmowczyni.

- O tak! Bardzo chętnie! - Łasica roześmiała się beztrosko bez wahania przystając na taki plan. Rozejrzała się po sali gospody jakby sprawdzała kto jeszcze tu jest po czym odezwała się jeszcze. - Chociaż powiem ci, że mam cichą nadzieję, że nasza blond lwica zaraz przyjdzie. A potem nas wykorzysta bez skrupułów jak poprzednio. Cały tydzień na to czekałam! - zachichotała i gdy znów spojrzała Versanie w oczy dało się poznać jej mokre i rozognione spojrzenie dające znać, że znów buzuje w niej pożądanie.

- Skoro już przy niej jesteśmy. - pociągnęła temat dzierżącej młot wojowniczki - Udało ci się dowiedzieć co w tych paczuszkach, które odbiera od karczmarza się znajduje?

- Nie. W ogóle nie miałam czasu za nią latać. - łotrzyca bez skrępowania przyznała się do braku okazji by zająć się kolejną sprawą i osobą. Rozłożyła dłonie na znak, że no też ma swoje limity i ograniczenia.

- A co powiesz aby za to innego dnia wybrać się do "Sierpa i młota"? - informacja o młodej Froyi widocznie zmotywowała byłą prostytutkę - To ponoć drugi lokal, w którym te szumowiny z kazamat lubią przesiadywać po robocie. Warto by tam powęszyć a kto wie może natrafimy na tą Leone lub tego szefa nocnej zmiany, jak mu tam. Ratlereka? Jamnika? Hmmmm… Buldoga psia jego mać. - humor widocznie dopisywał posiadaczce magazynu w porcie co z resztą było widać i słychać.

- Hmm… Teraz to nie wiem… - niespodziewanie dziewczyna o granatowych włosach zamyśliła się słysząc tą propozycję. - Nie mam nic przeciwko zwiedzaniu lokali. Zwłaszcza z tobą. Ale się nie rozerwę. Jeszcze nie wiem ile, jak i kiedy będzie trwać moja służba u van Hansenów. Jutro tam mam pierwszy raz iść. A na Marktag się jeszcze umówiłam z Sebastianem. Mam mu robić za przywzoitkę i ochroniarza na jakimś spotkaniu. Nie wiem czy dam radę. Jak nie to może lepiej by wziął tego tępego mięśniaka. To tępak no ale na dawaniu po gębie się zna a chyba o to chodzi z tym co Sebastian mi mówił wczoraj. - wyznała szczerze dając znać, że będąc w trakcie tak wielkich zmian może mieć kłopot aby być wszędzie na czas i na miejscu. Zwłaszcza jak nadal nie było wiadomo jak ma wyglądać ta jej służba u van Hansenów.

- Mam być zazdrosna o tego młodego cyrulika? - zapytała raczej w formie żartu - Całkiem przystojny z niego chłopaszek. - dodała z uśmiechem na ustach - Może chciałabyś wziąć więc do towarzystwa Kornasa. Powinien już wydobrzeć do tego czasu. - zaproponowała wiedząc jakie stosunki łączą jej koleżankę z wyznawcą Khorna - Z resztą ja też chętnie bym się przeszła. Tak żeby mieć ciebie i Sebastiana na oku. Abyście czasem gdzieś we dwójkę nie pobłądzili. - roześmiała się w głos skupiając na sobie spojrzenia niektórych z karczemnych gości.

- No tak, całkiem ładniutki ten nasz cyrulik. Szkoda jakby ktoś mu tą ładną buzię zdefasonował. - roześmiała się serdecznie widocznie oceniając ich najmłodszego stażem kolegę w grupie w podobny sposób. - A Kornas może też może być. Jeśli już będzie na chodzie. Ja mu obiecałam, że przyjdę to jak będę mogła to przyjdę. Ale właśnie nie wiem czy będę mogła. Zapytać chyba trzeba by Sebastiana w końcu to jego spotkanie. O. A właśnie. A co z Normą? Ona też mi się podoba. Wygląda mi na ostrą babkę. Ciekawe czy lubi to robić z dziewczynami? Mam nadzieję, że tak. Ale nie widziałam jej od areny. Żyje w ogóle? - temat Kornasa jakby przywołał Łasicy wspomnienie jego przeciwniczki która go właśnie wysłała na to łoże boleści. Ale i sama wyglądała potem jeszcze mizerniej.

- Żyje, żyje. Takie jak ona łatwo nie dają za wygraną. Dobrze jednak, że siedzisz, bo to co ci teraz powiem mogłoby cię zwalić z nóg. - starała się zbudować napięcie przed nowiną jaką sprzedał jej Kurt - Na zborze rozmawiałam z Sebastianem o Normie. Jesteśmy w końcu rodzinną a on wydał się mi być pomocny. Ma wiedzę i pewien autorytet, którymi mógłby zarazem pomóc nam i blondynie ale i przekonać tych smoluchów aby to oddali wojowniczkę na kilka dni pod jego opiekę. Swoją drogą okazał się być chętny wziąć w tej całej maskaradzie udział. Podzieliłam się nawet tymi pomysłami ze Starszym. - Versana wiedziała jak na twarzy nożowniczki rysuje się ciekawość i zniecierpliwienie - On zaś powiedział, że dobrze by było ją zwerbować gdyż znacznie wzmocniłaby nasze szeregi i polecił mi rozmowę z Kurtem aby ten wskazał mi miejsce, w którym mogłybyśmy ją zakwaterować. - wyznawczyni Slaneesha nerwowo stukała jeden po drugim palcami lewej z dłoni o blat - I tu najlepsze. Poczciwy wilk morski w trasie do kryjówki powiedział mi, że to Strupas zaprowadził naszą przyszła zdobycz do tych węglarzyków. On zaś wyznał, że spotkali się poza miastem przy jakiejś rozbitej łodzi ale, że wadziła mu w wykonaniu zadania poleconego przez Mistrza to odstawił ją do miasta. Sama z resztą już wiesz do kogo. Zaś co do łodzi to pewno ta sama, o której ty wspominałaś. Niezła heca co? - fakt ten zresztą do tej pory napawał Versane zdziwieniem. Świat bywa mały a ścieżki poplątane. Wszystko jednak działo się z jakiegoś powodu a sam Tzeenth trzymał nad tym całym kuriozum pieczę. Tak było i tym razem. Pan Intrygi pisał karty czasu. Sam więc utkał i ten splot zdarzeń. Skrzyżował drogi wyznawców tak by natrafili na siebie i razem mogli szerzyć swą wiarę w jedyne słuszne zakończenie aktualnie trwającej ery.

- Strupas w każdym razie ma pogadać z tymi kitajcami. To z resztą jakieś jego ziomki czy coś. - wyjaśniła już teraz pokrótce co ustaliła z wielbicielem smrodu - Jeżeli jednak się mu nie uda to poproszę o pomoc Sebastiana. A jak i on nic nie wskóra to ich potruje jak babcie kocham. - wypowiadając te słowa była bardzo ostrożna. Karczma nie była jeszcze przepełniona a co za tym idzie gwar był mniejszy więc każde słowo, które padało z ust dziewcząt mogło się ponieść nie tam gdzie trzeba i trafić do nieodpowiednich uszu.

Łasica chyba nie spodziewała się takich wieści bo dość często komentowała jako nieme “ooo” gdy nie mogła się nadziwić nad tą zawiłą, wielowątkową historią.

- Heh. Ale heca z tego wyszła. - zaśmiała się kręcąc głową z niedowierzania i rozbawienia. Chwilę trawiła to wszystko bawiąc się kosmykami włosów koleżanki nim odezwała się ponownie.

- No to jak Starszy dał zezwolenie na nią to mamy z górki. - wyłapała w końcu coś co jej się wydało najważniejsze. Koniec końców uznała, że sprawa jest w dobrych rękach i zostało jej trzymać kciuki by wszystko udało się załatwić pomyślnie.

- A no i pozostaje jeszcze sprawa tego Grubsona. Jutro dzień roboczy. Pokręce się więc ze swoją służką po mieście i postaram się czegoś dowiedzieć. - streściła z grubsza swoje zamiaru na pierwszy dzień zbliżającego się tygodnia - Chociaż tak jak wspominałam wcześniej. Coś mi intuicja podpowiada, że nasze wdzięki zachęcą go aby dwie tak atrakcyjne damy jak my zaprosić do siebie. Tam zaś robotę wykonają już środki nasenne i mój medalik. - Versana w typowym dla siebie stylu zamierzała wykonać powierzone im przez Czarnego zadanie. Szybko, sprawnie i bez pozostawiania śladów. Ida i Łasica zdawały się być do tego stworzone. Grubas w końcu jest mężczyzna i raczej nie odmówi dwóm pięknym kobietą. No chyba, że jest eunuchem jak Kornas ale i wtedy przebiegłe kultystki znalazłyby na przynętę na tak grubą Rybę.

- Po co wchodzić oknem. Skoro można drzwiami. - zażartowała wbijając szpilkę tak jak to obie miały już w zwyczaju - Może i ty o niego rozpytasz. Wiesz. Gdzie lubi chodzić na dziewczynki lub wypić kielich dobrego wina. - Versana wciąż nie puszczała dłoni swej chaotycznej koleżanki muskając tym razem jej przedramię.

- Ano tak, ten Grubson dla Czarnego… - pokiwała głową jakby słowa Versany przypomniały jej o negocjacjach z hersztem Czarnych sprzed paru dni. Westchnęła z żalem zapowiadając, że nie ma zbyt dobrych wieści. - Ojej Ver nie chciałabym cię z tym zostawić samej. Naprawdę. - powiedziała biorąc jej dłoń i całując ją jak zwykle dżentelmeni całowali szlachetne damy. Potem jednak już zdecydowanie nie jak dżentelmeni przyłożyła sobie tą dłoń do swoich piersi aż dało się wyczuć przyjemnie, jędrne krągłości. O tyle przyjemniejsze, że koleżanka z premedytacją wykonała ten zapraszający gest. - No ale się nie rozerwę. - dorzuciła przepraszająco i dyskretnie drugą dłoń Versany znów skierowała między swoje gościnne uda.

- Może się jakoś umówimy na jutro? Jak pójdę do van Hansenów to chyba mi powiedzą jak mam przychodzić i co robić. To już będę coś wiedziała. Tak to nawet nie wiem czy będę tam pracować dniami czy nocami. - rozłożyła ramiona na znak, że te wczorajsze czy raczej poranne zdobycie roboty służącej w szlachetnym rodzie przyniosło chwilową niepewność co do dyspozycyjności własnym czasem i osobą. Ale sądząc po spojrzeniu to łotrzykowa lojalność sprawiała, że głupio było Łasicy zostawić wspólniczkę samą z robotą jaką wzięły pierwotnie na dwie osoby.

- Wiesz, że z tobą bardzo chętnie. - Łasica nie musiała czekać zbyt długo na relację owdowiałej kultystki - Powiedz tylko gdzie i kiedy. Jutro akurat nie mam zbyt wiele do zrobienia więc chętnie się spotkam. Z resztą dobrze byś czegoś więcej się dowiedziała o swych nowych obowiązkach. Trzeba przecież obmyślać plan co do wypicia tych kropelek we trójkę. Hmmm… - zamyśliła się chwilę - A może w czwórkę? Myślisz, że Brena by się nadała? - zapytała z diablikami w oczach i przebiegłością i intrygą w głosie.

- Brena… - Łasica zmrużyła oczy chyba nie do końca będąc pewna o kim mowa. - Ta twoja pokojówka? Ta młoda? - zapytała chyba coś jednak kojarząc personel van Drasenów. - Bardzo chętnie ją poznam bliżej! - zawołała wesoło śmiejąc się równie wesoło. - A to ona już dojrzała do takich zabaw? I to tak na nas trzy? - zainteresowała się trochę niepewna jak wyglądają prywatne relacje pomiędzy panią a jej pokojówką. - A czwarta to o kim myślisz? - zapytała zaintrygowana kto jeszcze miałby się dołączyć do takiego spotkania. - A na razie jak nic nie wiem to może po prostu odwiedzę cię w domu? Mam nadzieję, że jak mi kazali przyjść na rano to nie będą mnie trzymać do północy. Może do obiadu albo do kolacji. Nie wiem jeszcze. No ale bym wpadła do ciebie do domu. Wolisz drzwiami czy oknem? - zapytała obejmując mocniej szyję koleżanki i z lubością planując jutrzejsze spotkanie co już teraz zapowiadało się bardzo interesująco. Na koniec popatrzyła na nią ironicznie rozbawiona swoim ostatnim pytaniem.

- Mam na myśli senne igraszki. Ty wypiłabyś magiczną mieszankę z Froyą a ja tego samego dnia z Breną. - wyprowadziła z błędu swą siostrzaną duszę - To pozwoliłaby spotkać się nam w czwórkę w trakcie niegrzecznego snu. Nie uważasz, że byłby to całkiem spory krok mej młodziutkiej pracownicy w naszym kierunku? Wszyscy byśmy na tym skorzystali. Każdy wyciągnąłby jednak z takiego obrotu spraw zupełnie inna wartość. - chytre oczka i cyniczny uśmieszek po raz kolejny pojawiły się na ślicznej twarzyczce szczwanej bestii jaką była Versana.

- Aaa takie coś… - głowa o granatowych włosach podniosła się i powoli opuściła gdy jej właścicielka załapała o jakim pomyśle mowa. Zastanawiała się chwilę bawiąc się koniuszkami czarnych włosów koleżanki.

- Noo… Ale by było! - zaśmiała się wesoło zgadzając się z Versaną, że pomysł był przedni. - No ale to trochę palcem po wodzie pisane. Nie wiadomo kiedy dokładnie kto łyknie te krople, kiedy kto pójdzie spać i w ogóle. Nie wiem nawet czy jutro w ogóle spotkam moją nową panią nie mówiąc o dolaniu jej kropel do kielicha. - przyznała, że chociaż pomysł był bardzo obiecujący to jednak potrzebował całej serii korzystnych zbiegów okoliczności na jakie żadna z nich do końca nie miała wpływu. A wystarczyło brak jednego elementu by się całość posypała.

- Mogę jej dolać jak będzie okazja. A nie to nie. Ale i tak chyba lepiej po prostu wpadnę do ciebie po służbie to pogadamy o tym czy o tamtym. Albo pozwolisz mi się wreszcie porządnie obsłużyć. Co ty na to? - zaproponowała swoją kontrpropozycję pieszczotliwie przesuwając palcem po policzku przyjaciółki.

Łasica miała rację. Od zbyt wielu zmiennych zależało powodzenie tego przebiegłego przedsięwzięcia. Istniał jednak pewien sposób, który mógł okazać się pomocny podobnie jak miało mieć to miejsce w przypadku Grubsona - środki nasenne. Nie dawał on całkowitej pewności był jednak dużym ułatwieniem w tak złożonym przypadku jak ten przed, którym stały właśnie obie kultystki.

- Zawsze można pomóc twojej pani… - mówiła to z premedytacją uśmiechając się szyderczo - …słodko zasnąć. Trochę wina i wieczorowa pora byłyby zaś dobrą przykrywką dzięki której nagły sen nie wzbudzałby podejrzeń. - znów spoglądała na swoja przyjaciółką w ten podstępny sposób - Jeżeli zaś chodzi o wizytę u mnie. Mam rozumieć, że szukasz drugiego etatu? Myślałam, że van Hansenowie dobrze płacą swojej służbie. Ja na pewno takiego wynagrodzenia ci nie zaproponuje. Aczkolwiek… - milczała chwilę masujące dłoń kochanki - ...część mogę zapłacić w naturze.

- W naturze? Brzmi bardzo interesująco. - ciemnowłosa zrobiła mądrą minkę i zgodziła się na taką interesującą propozycję regulowania należności w ich relacjach i stosunkach. - Ale krople nasenne daj spokój Ver. Nie chcę zaczynać jako trucicielka co swoją nową szefową od pierwszego dnia raczy miksturami. Chyba, że mnie sama weźmie tak jak wczoraj. Ale mówię ci, że nawet nie wiem czy ją w ogóle spotkam jutro. Albo jak ją spotkam na tyle, że każe mi sobie przynieść rękawiczki do powozu czy coś takiego. Albo mnie wezmą na kocmołucha do szorowania garów. - pokręciła głową na znak, że to nadal palcem po wodzie pisane. I na razie wolałaby się przyczaić i obadać nowy dla siebie teren.

- Niech ci będzie. Miej jednak na uwadze moje wcześniejsze prośby. Póki co pozostaje mi więc czekać na sygnał od ciebie. - przystała na rację koleżanki - Jednak nie myśl sobie, że w temacie dzisiejszego wyjścia jak i odwiedzin u ciebie będę również tak pobłażliwa. - szyderczy uśmieszek zdradzał brudne myśli jakie chodziły jej po głowie.
 

Ostatnio edytowane przez Pieczar : 10-10-2020 o 10:27.
Pieczar jest offline