Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2020, 02:19   #90
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 26 - 2519.I.16; fst (8/8); południe

Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; port; krypa “Stara Adele”
Czas: 2519.I.16; Festag (8/8); południe
Warunki: cisza, ciepło, jasno, lekko buja na zewnątrz jasno, sil.wiatr, pogodnie, siar.mróz


Sebastian



W południe pogoda się nico zepsuła. Znaczy nadal było pogodnie no ale ten delikatny, nawet przyjemny wiaterek przeszedł w silny wiatr jaki potrafił zwiewać czapki i kaptury z głów, tworzył zamieć śnieżną wciskając białą ścianę w każdą szczelinę i w ogóle utrudniał życie i poruszanie się wszystkiemu co było na zewnątrz. W tym także i młodemu cyrulikowi który musiał przejść kawałek miasta z “Piwnicznej” do portu gdzie była zacumowana stara krypa jaka stanowiła ich główną kryjówkę i miejsce spotkań.

Jak dotarł do burty zaśnieżonej kogi musiał uderzyć parę razy by dać znać kuternodze, że ktoś przyszedł. Potem usłyszał skrzypieni drzwi na górze, gdzieś na pokładzie i zaraz z góry wychyliła się zakuta w futro i kaptur sylwetka. Musiał mrużyć oczy od wiatru i patrzeć pod światło to nie dostrzegał detali kto to.

- A. To ty. Zaczekaj. - usłyszał z góry głos Kurta. Potem jeszcze chwilę musiał poczekać aż stary wilk morski spuści na dół drabinę po jakiej dało się wejść na pokład. Po czym znów ją wciągnął i dał znać, by udać się pod pokład na rufie bo wewnątrz znacznie lepiej się gadało i w ogóle.

- Coś się stało? - zapytał jednonogi bosman gdy już obaj znaleźli się pod pokładem gdzie drewno i olinowanie trochę skrzypiało, pokład minimalnie ale się jednak bujał na takim wietrze no ale i tak było cieplej i przyjemniej niż na zewnątrz.

Gdy okazało się po co Sebastian przyszedł Kurt pokiwał głową i pokuśtykał do tej samej kajuty co wczoraj zaprowadziła go Versana. I w tej samej klatce leżał ten sam Bydlak. Kurt przepuścił cyrulika i chwilę obserwował jak ten rozpina palto i zaczyna szykować się do badania.

- Dziś już wygląda lepiej. Siły mu wracają. To uważaj na ręce. Potrzebujesz czegoś? - zapytał ponownie widząc, że Cyrulik zaraz zacznie się zabierać za właściwą robotę. Ten faktycznie zaczął od przyklęknięcia przed klatką i przyjrzenia się zwierzęciu. Rzeczywiście Bydlak wyglądał lepiej. Zupełnie jak w tym powiedzonku o gojeniu się jak na psie. Dalej widać było dość świeże rany no ale ogar reagował żywiej. Podniósł łeb i obdarzył obcego człowieka nieufnym spojrzeniem. Zawarczał ostrzegawczo swoimi wspólnymi paszczami by ten nie robił czegoś głupiego. A te szczęki rzeczywiście nie wyglądały zbyt sympatycznie. Na pewno nie na tyle by znalazła się w nich czyjaś dłoń.



Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; ulica Folwarczna; karczma “Czarny kot”
Czas: 2519.I.16; Festag (8/8); południe
Warunki: gwar karczmy, ciepło, jasno na zewnątrz jasno, sil.wiatr, pogodnie, siar.mróz


Versana



Wydawało się, że Łasica jest skłonna zapomnieć o tamtej niefortunnej nocy. Bo znów przysłowiowo spijały sobie z dzióbków jak to przez ostatnie parę dni bywało i łotrzyca bez żenady okazywała młodej wdowie swoją atencję i zainteresowanie na tyle na ile w środku karczmy i w środku bożego dnia można było sobie pozwolić bez wywoływania zgorszenia.

- A może nawet lepiej jakby nie przyszła? Porwałabym cię do pokoju na górze i tam zbałamuciła straszliwie. Albo ty mnie. Sama nie wiem. - snuła sobie wesołe i kosmate rozważania siedząc tuż obok swojej partnerki i grzejąc jej dłoń swoimi gościnnymi udami. Humor zdawał się jej dopisywać.

- O, a jeszcze jakbyś potem Rose znalazły to też mogłoby być ciekawie. Nie wiem czy ona lubi z dziewczynami. Ale mam nadzieję, że tak. Albo chociaż da się namówić. Mam parę pomysłów gdzie można ją zacząć szukać. - wesoło paplała dalej znów opowiadając o tej kapitan jednego ze statków o barwnej reputacji to przy oazji miała całkiem interesującą powierzchowność.

- Aż się nie mogę doczekać, żeby oddać ci cześć. Odkąd mi to pokazałaś. Jest taki śliczny! - łotrzyca przygryzła wargi w bardzo przyjemnym dla oka geście. Gdy jej dłoń spoczeła na podołku Versany tam gdzie od paru dni miała wytatuowanego zwiniętego węża. Ale przerwała gdy drzwi gruchnęły do środka i wraz z sylwetką kolejnego gościa wdarł się silny wiatr i zamieć. Tak się działo od jakiegoś czasu gdy ktoś wchodził albo wychodził bo na zewnątrz zerwał się silny wiatr co miotłą wzbijał tumany śnieżnego pyłu. Za każdym razem któraś z nich albo obie podnosiły głowę by sprawdzić czy to nie ich wyczekiwana blond lwica. Ale niestety nie więc wracały do przyjemnej rozmowy. Aż o teraz. Teraz bowiem drzwi zamknęła dumna postać okryta futrem i z charakterystycznym młotem bojowym w jednym ręku. Gdy zdjęła kaptur dało się rozpoznać równie charakterystyczne blond loki. Podeszła do baru, oparła obuch o podłogę i coś zaczęła rozmawiać z barmanem.

- O. Przyszła. - zachichotała Łasica i zdjęła swoje zgrabne nóżki z ud koleżanki siadając obok niej ale w bardziej cywilizowany i kulturalny sposób. Teraz zdradzała oznaki zniecierpliwienia, niepokoju, ciekawości i ekscytacji. W końcu nie było wiadomo czego po łowczyni czarownic można się spodziewać. Niby były umówione tak trochę od poprzedniego spotkania ale nie widziały się od tamtego czasu no i właśnie…

Ale czas na gdybania się skończył gdy blond wojowniczka wzięła swój młot w jedną rekę, kufel jakiegoś grzańca w drugą i odeszła od baru. I wtedy je zauważyła. Lekko uniosła jedną brew ale po tej chwili wahania czy zdziwienia ruszyła do ich stołu i usiadła na przeciwko.

- Pochwalony. - przywitała się Kruger jak na pobożną obywatelkę i poddaną imperatora przystało.

- Pochwalony. - łotrzyca by zachować pozory skinęła główką jak na skromną pensjonariuszkę przystało. Ale trudno jej było ukryć ekscytację widoczną w rozognionym spojrzeniu jakim co chwila zerkała na siedzącą naprzeciwko blondynkę albo tuż obok czarnulkę.

- Kim jesteście? Kim naprawdę jesteście? - niespodziewanie Kruger zapytała spokojnie ale jednak dość chłodno. Przy ekscytacji i zniecierpliwieniu okazywanej dotąd przez Łasicę to podziałało na nią jak kubeł zimnej wody. Zamrugała oczami z zaskoczenia, spojrzała na kumpelę, znów na Louisę i chyba nie bardzo wiedziała co odpowiedzieć.

- To znaczy? - zapytała niepewna o co pyta. Bo brzmiało jak inkwizytor czy śledczy co przesłuchuje świadka. Albo podejrzanego.

- Powiedziałaś, że jesteś Katja i jesteś kelnerką. Katja faktycznie jest tu kelnerką ale ty nią nie jesteś. I w ogóle tu nie pracujesz. Okłamałaś mnie. - rzekła chłodno blond wojowniczka. Łasica na chwilę się zapowietrzyła i zmieszała. Zerknęła ukradkiem na koleżankę i nieco nerwowo podrapała krawędź stołu by zebrać myśli. Ale boża wojowniczka nie wyglądała jakby dało ją się zbyć milczeniem.

- Oh, to prawda. Nie jestem Katja i nie pracuję tutaj. - wyznała Łasica skrobiąc paznokciem blat stołu. - Straciłam wtedy głowę jak cię zobaczyłam. Dawno nie spotkałam tak pięknej i wyjątkowej kobiety. Tak bardzo chciałam cię poznać. To poprosiłam Katję bym mogła ją zastąpić. Zapłaciłam ją trochę no i udawałam kelnerkę mając nadzieję, że jakoś uda mi się do ciebie zbliżyć. No a później poszło tak pięknie, tak cudownie, że no… Dzisiaj też przyszłam. Bardzo przepraszam, że ci nie powiedziałam prawdy ale bałam się, że inaczej nawet na mnie nie spojrzysz albo mnie przegnasz. - Łasica zaimprowizowała niezłą bajeczkę ale to zaskoczenie i zdenerwowanie nieco pomieszało jej szyki, trochę poplątało język a policzki spłonęły jejrumieńcem. Wydawało się, że ten surowy wzrok łowczyni heretyków i kultystów rozstapia ją i konsternuje. Chociaż mimo wszystko Versana musiała w duchu przyznać, że gdyby nie znała prawdy nie mogłaby jej zarzucić kłamstwa. Raczej może, że może nie mówi całej prawdy ale to zmieszanie można było też uznać za zawstydzenie swoimi specyficznymi upodobaniami o jakich była mowa. Blondynka przyjęła te tłumaczenie z chłodnym milczeniem. Nie skomentowała tego na razie więc nie było wiadomo do jakich doszła wniosków. Za to teraz przeniosła wzrok na Versanę.

- A ty? Wdowa van Drasen tak? I jak interesy z tymi dwoma mężczyznami z głębi Imperium? - zapytała tym samym spokojnym ale jednak chłodnym tonem. Zupełnie jakby też miała jakieś podejrzenia co do młodej wdowy co tydzień temu próbowała ją zwerbować jako ochroniarza.


---


Mecha 26


Blefowanie Łasicy (OGŁ) vs Louisa (INT) Kostnica 82 > m.suk > no może i tak - no są jakieś minusy i wątpliwości ale plusów jest trochę więcej na 40%
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline