Brujah wziął do ręki coś zwane IPhonem numer pięć i zaczął oglądać z ciekawością. Rzekomy telefon, a w rzeczywistości dwie szklane płytki zczepione aluminiową opaską, nie miał nawet tarczy do wykręcania numerów, jak zatem miał wybrać numer? Dostrzegł jednak coś na kształt głośnika przycisk i zaczął szybko dedukowć, że niewielki obiekt rzeczywiści mógł skrywać zaawansowaną technikę, pozwalającą w niekoniecznie mistyczny niemal sposób porozumiewać się z innymi. Nic jednak nie działało, jakby pudełko było wyłączone.
- Jak się tym niby dzwoni? Mówi się numer i telefonistka łączy z wybranym numerem? Trzeba to chyba włączyć jakoś.
Ktoś wyjaśnił, że ekran reaguje na dotyk, ale dotyk "żywego". Tony w mig pojął i skierował vitae w dłoń nadając jej odrobiny ciepła. Smartfon zareagował na dotyk tak jak mu wytłumaczono. Dalej już było łatwiej. Odblokował, kliknął w kilka obrazków na ekranie. Fucking smart indeed...
Ale równocześnie myśląc o telefonie, przypominał sobie kolejne, dotąd ukryte rzeczy. Miał chyba kiedyś styczność z Gwen Arwyn. to juz było dośc istotne. Ale jeszcze bardziej było ważne czemu. Tony miał kontkaty w mafii. Kontakty na tyle ważne, że zainteresowała się nimi starsza klanu Brujah. Nie trzeba było być geniuszem, żeby wiedzieć, że Castelli nie był mięśniakiem od czarnej roboty. Nie z taką posturą, bez blizn na ryju i sladów po wielokrotnie połamanym nosie w tysiącach bójek. Co to to nie...
Kontrabandy z opium, bronią. Kanał przerzutowe. Mety dla chłopaków, żeby mogli się skitrać przed coppersami. Przed oczyma pamięci przemknęły mu twarze ludzi, których znał. Którym ufał i którzy ufali jemu. Ciekawe czy ich wnukowie przesiadują dalej w The Guinea na Mayfair, albo w George'u na London Bridge... Trzeba będzie odświeżyć kilka znajomości... I znaleźć nam jakąś mety, bo chyba będziemy musieli improwizować... Surf coach nas czeka jak nic. - myślał szybko.
Posłuchał planu Malkavianina, po czym odrzekł z uśmiechem:
- Może uda nam się znaleźć Gwen nieco łatwiej. |