Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2020, 17:22   #118
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
JJ nie należał do najbardziej empatycznych ludzi na świecie, a mimo to dostrzegł, że parę jajogłowych – Jasona oraz Amy – musiało łączyć coś więcej niż więź zawodowa. Technik nie wiedział czy były to spojrzenia jakie sobie rzucali czy też mowa ciała sugerująca, że „musiało być coś więcej”. Parka nie była zbyt mocno zaangażowana w próbę ocalenia pozostałych i dowiedzenia się czegokolwiek o sytuacji. Chezas rozlała chemikalia, siedzą tu cichutko, bla, bla, bla. Widocznie parka była bardziej zajęta sobą aniżeli próbą rozeznania się w otaczającej ich rzeczywistości…

Jacob nie chciał spędzać w centrum dowodzenia więcej czasu niż musiał dlatego spojrzał to tu, to tam i zgrał wszelkie przydatne dane. Musiał być dokładny i uważać aby niczego nie pominąć. W raporcie ważnym mógł być każdy szczegół. Nawet taki na pierwszy rzut oka nieistotny – jak wzmianka o rozlanych wokół labów chemikaliach i podejrzeniu skażenia gleby.

Kiedy Hawkes udał się na prywatkę do wytatuowanej, leczącej kaca kolejnym papierochem gospodyni tego chronionego przez dzieci z miotaczami ognia kurwidołka JJ musiał kontynuować obserwację. Pierwszym postojem był dla niego garaż, którego wyposażenie było nudne jak flaki z olejem. Niemniej i to musiało trafić do raportu. Laboratoria okazały się zamknięte i zwykłe pukanie tym razem nie zdawało egzaminu. Jones walczył ze swoimi myślami kiedy jego uszu doszła skoczka, ale mocno przytłumiona muzyka. Za drzwiami od pomieszczeń fitness ktoś dawał sobie wycisk. W sumie odrobina endorfinek zawsze potrafiła poprawić zjebany humor.

Wodzony za nos przez swą chorobliwą ciekawość żołnierz w końcu uchylił drzwi, za którymi zastał robiący wrażenie widok. Wysoka, szczupła, obdarzona sporym biustem blondynka chyba właśnie kończyła trening. Czarny, sportowy stanik i czerwone leginsy opinały się na jej ciele eksponując każdy seksowny detal. JJ musiał się pilnować aby nie zapomnieć języka w gębie.

- Hello. - rzucił z przyjaznym uśmiechem technik. - Obcy wysmażyli mi rękę, pozbawili części oddziału, a ostatnia kobieta z którą miło gawędziłem skończyła dosłownie bez głowy… - wyjaśnił JJ. - Ehh… Co za misja. Jacob Jones, ale znajomi mówią mi JJ. - ukłonił się Marine. - Widzę, że nawet w obliczu ataku obcej cywilizacji dbasz o formę. - zaśmiał się mężczyzna.

- Cześć JJ, miło poznać! Ja jestem Tracy! - Mrugnęła do technika blondyneczka - No… to tak trochę z nudów też ćwiczę, bo tu nie ma co robić… - Wzruszyła ramionkami.

- Dużo was tu jest? Znaczy ludzi ocalonych z kolonii? - zapytał żołnierz. - Nie wyglądasz mi na górnika. Jestem ciekaw czym się zajmowałaś zanim plujące kwasem pokraki się pojawiły… - dodał mężczyzna. - Ja jestem magistrem od wszelkiej automatyki, cybernetyki i robotyki chociaż aby nie onieśmielać pozostałych żołnierzy nazywają mnie po prostu technikiem. - Marine skrzywił się na samo wspomnienie ostatniego słowa.

-A bo ja wieeeeem? - Potrząsnęła blond główką - Chyba tak dwadziścia? Oooo… znasz się na komputerach? Faaajnie… A ja jestem kelnerką w barze! - Przytaknęła energicznie.

- Naprawdę? - zapytał JJ. - To musisz znać wiele ciekawych historii. - zaciekawił się technik. - Podchmieleni górnicy mówili ostatnio coś ciekawego?

- Uch… yyy… - Tracy podrapała się po głowie - Kurcze...nie pamiętam - Powiedziała i zachichotała.

- Zatem chyba aż tyle tu się nie dzieje. - zaśmiał się Jacob. - Dobra. Nie przeszkadzam już w treningu. Muszę powoli wracać do pracy, bo jak szefostwo zobaczy, że się obijam to zamiast protezy ręki dadzą mi szczotkę klozetową. - uśmiechnął się mężczyzna po czym niechętnie, powoli i z ociąganiem ruszył w kierunku laboratoriów. Być może ktoś je już otworzył albo będzie trzeba im lekko pomóc.

- Czekaj! - Pisnęła blondyneczka, jeszcze bardziej krzykliwym tonem, niż normalnie - Znaczy się… poczekaj JJ. Nie miałbyś kilku minut... dla mnie? Bo ja w sumie już skończyłam, i chciałam iść pod prysznic... - Tracy najpierw się słodziutko uśmiechnęła, a potem przygryzła figlarnie usteczka.

- Hmm… - spojrzał na kobietę JJ. - Wybacz Tracy. Jesteś bardzo atrakcyjna i w ogóle w moim typie, ale jeżeli nie dopilnuję tego co mam teraz do zrobienia ofiar wśród Marines może być więcej. - przyznał technik samemu nie wierząc w to co mówił. - Do zobaczenia kiedyś. Mam nadzieję. - uśmiechnął się promiennie Jacob po czym wyszedł, zostawiając bardzo, bardzo zawiedzioną blondyneczkę samą...

JJ skierował swoje kroki wprost do pomieszczeń laboratoryjnych, które - miał nadzieję - będą tym razem otwarte. Technik wprost nie mógł uwierzyć, że Tracy chciała z nim iść praktycznie go nie znając. To było podejrzane… Wcześniej zagadane kobiety - jak na przykład Jessy - nie chciały mieć z nim nic do czynienia. Zatem żaden był z niego Alejandro czy inny kasanowa. Mózg uczonego podpowiadał mu, że spotkanie ze śliczną, łatwą blondyneczką nie było przypadkowe. Każdy mógł na kamerach monitoringu podejrzeć gdzie był i w odpowiednim miejscu ulokować swoją wtyczkę. Albo też… JJ chyba zaczynał mieć paranoję.

Drzwi do laboratoriów nadal były zamknięte na co JJ jedynie wzruszył ramionami. Magister inżynier mógłby pokonać kilka zabezpieczeń, ale zdecydował się napisać raport w oparciu o całkowicie legalne źródła informacji. Po sprawdzeniu labów - i to dwukrotnym, co zanotował we wstępnej wersji raportu - Jones ruszył w kierunku stref mieszkalnych. Skoro Tracy nie wiedziała nic na temat wydarzeń sprzed pojawienia się Xeno może ktoś inny będzie wiedział.

Wszystko w tych labach wydawało się Jacobowi podejrzane. Baba znająca się na technologii tak jak on, następna nabierająca się na słabiutki bajer Roberta Salasa i oszałamiająca piękność chcąca go odciągnąć od napisania porządnego raportu. Tam musiało dziać się coś nieprzewidzianego. Albo mieszanka spalonego kwasem ramienia, dwóch porcji stymulantów wojskowych, nerwów i widoku umierających przyjaciół powoli zaczynały się odbijać na zdolnościach poznawczych technika. To też było możliwe.
 
Lechu jest offline