Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2020, 00:21   #9
Umai
 
Umai's Avatar
 
Reputacja: 1 Umai ma wspaniałą reputacjęUmai ma wspaniałą reputacjęUmai ma wspaniałą reputacjęUmai ma wspaniałą reputacjęUmai ma wspaniałą reputacjęUmai ma wspaniałą reputacjęUmai ma wspaniałą reputacjęUmai ma wspaniałą reputacjęUmai ma wspaniałą reputacjęUmai ma wspaniałą reputacjęUmai ma wspaniałą reputację
Nocne odkażanie wewnętrzne: MG + Umai

Czas: 2051.03.01; środa; noc
Miejsce: motel “Tom & Jerry”; bar
Gorący, duszny klimat miał masę minusów. Jednym z najważniejszych było nieustanne tracenie wody, którą należało uzupełnić. Im później się robiło tym temperatura tropików spadała, teoretycznie oczywiście. I z pewnością nie u Toma&Jerry’ego. Tam mimo coraz późniejszej pory nie dało się zaznać chłodu gdy pląsające na parkiecie ciała wydzielały cztery razy więcej ciepła niż w normalnej sytuacji przez co należało uzupełniać stracone przy zwiększonej regulacji ciepłoty ciała.
Bary miały też tę cechę charakterystyczną, że taniej w nich było kupić alkohol niż herbatę, czy kawę. Bimber łatwiej pędzić niż sprowadzać i skupować od przepatrywaczy starodawne puszki… poza tym kolorowe drinki bardziej pasowało do Florydy, a tylko człowiek ograniczony nie korzysta w podróży z możliwości poznania nieznanych dotąd smaków, zapachów i produktów niedostępnych w domu. Tamiel korzystała z tej różnorodnej egzotyki, próbując coraz to nowych drinków, nie tylko zielonych. Piła coś słonecznie żółtego i kwaskowatego; potem różowego z miętą i tak gęstego że przypominało rozwodniony kisiel. Następnie padło na ciemno pomarańczowy drink w wysokiej szklance i tak słodki, że aż odkładał się cukrem w kostkach na podniebieniu. Czas mijał, Quirke nie potrafiła przestać smakować bajecznie kolorowych napojów, po czwartym zapominając o zawartości alkoholu. Kolory zaczęły się mieszać, smaki też, ale lekarce to nie przeszkadzało. Siedziała przy barze chwiejąc się coraz mocniej, ale gdy już miała odejść, jej znajoma kelnerka postawiła przed nią coś, co na dole było czerwone, na górze jasnozłote i jeszcze miało powtykane plasterki pomarańczy.
-... tak, przez pryzmat - trochę bełkocząc blondynka tłumaczyła nowej znajomej zagadnienie załamywania się światła. Na barze, w pewny oddaleniu co prawda, stała ciekawa szklanka. Idealnie klarowna zawartość pełna kostek lodu i jeszcze szafirowobłekitna. Tamiel stoczyła się ze stołka i wzięła ją w dłoń, wracając do barmanki. Siorbnęła i aż się wzdrygnęła. Nie umiała nazwać smaku prócz “cierpko-gorzko-słodki” i diabelnie mocny. Odstawiła go obok siebie, bo kolor był naprawdę śliczny. Ustawiła dłonie w piramidkę przed twarzą - Taka bryła z materiału przezroczystego o co najmniej dwóch ścianach płaskich nachylonych do siebie pod kątem oooo tak-kim - czknęła i zapiła drinkiem. Tym razem prawie czarnym - Używany jest w optyce do zmiany kierunku biegu fal świetlnych, a poprzez to, że zmiana kierunku zależy od długości fali, jest używany do analizy widmowej światła… no świecisz latarką tu - nosem dźgnęła wierzch lewej dłoni, a potem brodą dotknęła wierzchu prawej - A z tej strony wychodzi tęcza… jak za jednorożcem. Macie tu jednorożce? A-albo tęczowe drinki? - czknęła po raz drugi i zaniosła się śmiechem.

- Jednoroszce? - jej nowa koleżanka co się okazała tak miła i sympatyczna jak i muzykalna i roztańczona. No a teraz mocno koncentrowała wzrok. Na twarzy blond rozmówczyni, na jej dłoniach składających się w piramidkę, na szklance no i w ogóle. Chyba próbowała się skupić na tym co jej ta nowa blond koleżanka tak zawzięcie tłumaczy. I wreszcie coś chyba do niej dotarło.

- Aaa! Ci chodzi o tęczę! Noo… Pewnie, że mamy tęcze… Ale cholera nie mów, że chcesz teraz tęcze… - kelnerka, barmanka, tancerka a teraz i całkiem miła koleżanka do przygotowywania i próbowania tych różnorakich drinków nieco zacisnęła usta i zmarszczyła brwi jakby nie do końca była pewna czy rozmawiają o tym samym.

- A masz pryzmat Jasmin? - Tamiel wzięła szklankę i wypiła niebieskiego drinka. Zatrzęsło nią, skrzywiła się i przepiła tym dwukolorowym - A-albo… konie z rogami - czknęła wesoło i znowu złożyła ręce jak do modlitwy - Promień, przechodząc przez pryzmat, uleha najmniejszemu odchyleniu, hdy kąt padania promienia na pryzmat jest rófny kątowi wyjścia promienia z pryzmatu… - bełkotała z nieobecną miną, zamiast swoich rąk widząc trójkątną bryłę z przezroczystego szkła - Polejesz nam coś? Coś kolohowego… - zmarszczyła brwi - Ej, czeho jeszcze nie piłyśmy?

- Nie, nie…
- Jasmin pokręciła i głową i ręką dając znać, że chyba jednak nie mówią o tym samym. Ale, że też już zdradzała oznaki nie przejmowania się detalami otaczającej rzeczywistości to zaczynała mieć problemy z wysławianiem się. Chociaż to chyba w tej chwili żadnej z nich nie przeszkadzało.

- Ej no weź… Za kogo ty mnie bierzesz co? - kelnerka popatrzyła na klientkę co miała zadatki by być jej ulubioną klientką tego wieczoru. No ale popatrzyła jakby ta ją czymś niechcący uraziła.

- My tu mamy… - Jasmin odwróciła się w stronę baru jakby chciała wskazać coś konkretnego. Ale dłoń i palec a nawet wzrok skakał jej trochę chaotycznie po tych wszystkich półkach zapełnionych różnokolorowym szkłem od jakiego można było dostać oczopląsu. - Noo… mamy… - zacisnęła usta gdy chyba próbowała się skoncentrować na tym co właściwie tu mają. - Cholera… dużo tego mamy… - westchnęła trochę z rozczarowaniem jakby miała kłopot odnaleźć i wskazać to co pierwotnie zamierzała.

- No nic… Trzeba to zrobić od początku. - sapnęła dopijając swoją szklankę a w końcu chyba zaczęła się zbierać aby powstać z barmańskiego stołka i ruszyć do swojej roboty co sobie właśnie uwidziała.

- Oooch... - Quirke zatoczyła się na stołku w lewo i wpadła na innego gościa baru. Wybełkotała przeprosiny, łapiąc szklankę z czymś co od góry było niebieskie, trochę niżej zielone i przejrzyste. Jeszcze niżej napój zmieniał się na mleczno pomarańczowy i kończył znowu szklistym, czerwonym akcentem.
- Wooow… tęcza! Znalahsłam! - ucieszona siorbnęła tęczy, mrucząc przy tym z zadowolenia - Jakhie dobhe! Zrób mi takie Jas!

- Takie? No dobra.
- Jasmin wreszcie skoncentrowała uwagę wystarczająco by chociaż w ten krytyczny moment zogniskować go w tym krytycznym punkcie. Potem nabrała wdech i wstała ruszając na podbój półek i regałów. Zaczęła od szczupłej szklanki po czym sięgała po kolejne butelki dolewając z nich po trochu do środka. Jakoś tak się jej udawało, że jeden kolor zalegał na dnie, na nim kolejny i znów kolejny. Trochę się ze sobą mieszały ale jednak nie do końca. A może to już w oczach się tak mieszało. No ale jeśli nawet to jak kolorowo! No i jeszcze na koniec kelnerka dorzuciła na górę kawałki lodu i wreszcie postawiła przez blondynką gotowego drinka.

- No! I tu masz naszą tęczę. Mófiłam si, że mamy. - zaprezentowała z dumą przedstawione naczynie a sama przysunęła sobie swoje. Widocznie nabrała sił dzięki tej służbowej aktywności bo roześmiała się dumnie i promiennie.

- Mhmm - potwierdzenie lekarki zlało się z odgłosem siorbania i przełykania. Wydoiła do końca co trzymała w ręku, a jak skończyła, wzięła nową porcję.
- A Danny? - Prawie trafiła w szklankę za pierwszym razem, przy trzecim podniosła napój, wylewając tylko górną warstwę. Parę kostek lodu wypadło jej na ubranie i jakieś nogi z boku, ale lekarka skupiła się na tym żeby samej nie polecieć na podłogę… a to już była prawdziwa operacja kryzysowa.

- Ojej… Trochę si się ulało… - Jasmine nieco skrzywiła się jakby się zmartwiła jak się koleżanka ubrudziła tym ostatnim drinkiem. Wzięła głębszy oddech i przetrzymała go jakby zastanawiała się co z tym fantem zrobić. W końcu widocznie wymyśliła. Rozejrzała się po barze i sięgnęła po jakąś ścierkę.

- Chodź, wytrę cię… - machnęła do niej przyzywająco chociaż siedziały na tyle blisko, że blondyna nigdzie nie musiała iść aby być w zasięgu dłoni barmanki. Więc ta dzielnie próbowała z niej zetrzeć alkoholową wilgoć ze swojej ulubionej klientki.

- Zepsuł-ułam - czknięcie wyszło niebezpieczne, Quirke ostatnie łyki podjechały do gardła. Na szczęście tam zostały. Widziała rozmazane ręce Jasmin i swoje własne macające po poplamionym przodzie kiecki razem ze ścierką. Świat medyczce wirował niebezpiecznie, kiwała się na stołu, jednak coś do niej docierało. Wspomnienie kostek lodu lecących gdzieś w bok na czyjeś nogi. Odwróciła tam głowę, mrużąc oczy i ogniskując wzrok na sylwetce po lewo. Opuściła ramię, przebijając dłonią gęste, rwące nurty powietrza aż dotknęła czegoś mokrego, materiałowego. Czegoś co ugniatało się pod jej palcami.

- Eee… Co ty robisz? - usłyszała gdzieś obok swojego ucha. Zupełnie jakoś tak zdziwionym tonem. Chyba ten koleś co właśnie próbowała go wyratować z tej kostki lodu i reszty z drinka co tam jej wpadła.

- Noo weeźź Tam… Nie ruszaj się… - Jasmin też dołożyła swoje. Bo jak pani doktor przekierowała swój front w bok to i jej utrudniło jej zadanie. Aż w pewnym momencie podwinęła trochę dekolt jej sukienki i znieruchomiała. - Jak coś czujesz mokrego między piersiami… I zimnego… To na pewno nie moje palce… - powiedziała z pełną powagą jakby właśnie dojrzała tam co to tam mogło być dzięki puszczeniu żurawia za ten dekolt.

- O faktycznie… - uwaga nieco wstawionej kelnerki zaciekawiła sąsiada na tyle, że trochę się uspokoił i też tam zajrzał na ile dał radę ze swojego miejsca. No i potwierdził słowa kelnerki.

Nieprzyjemnie chłodne uczucie zwróciło uwagę blondynki, próbowała coś powiedzieć ale wyszło następne czknięcie. Była lekarzem, powinna sama radzić sobie z przeciwnościami losu i nagłymi zwrotami sytuacji. Dlatego sama chciała problem usunąć, jak usuwa się cystę, albo stare szwy. W tym celu odchyliła się do tyłu i wtedy zadziałały zdradzieckie promile. Świat dookoła przyspieszył, a dziewczyna znalazła się na rozpędzonej karuzeli. Tylko takiej ciągnącej ją do tyłu jakby była workiem owsa zrzucanym z dachu stodoły.

Świat przyśpieszył, zawirował, coś łupnęło i jakoś znowu się wszystko zakręciło. Ale jakoś po chwili się zaczęło prostować. Coś zaczynało się prostować. Leżała na podłodze. Doszła do takiego wniosku bo jak patrzyła przed siebie to to płaskie coś to chyba był sufit. No i były tam lampy i w ogóle. Więc chyba sufit. No i jakiś facet się nad nią pochylał. Chyba ten co siedział obok i ją w ostatniej chwili próbował złapać. Nie do końca była pewna czy mu się udało. Wreszcie zobaczyła nad sobą twarz Jasmin.

- Żyjesz? Cała jesteś? - zapytała nieco przejęta nawet chyba zaniepokojona. Chyba pochylali się nad nią oboje. - Ojej jakbym wiedziała to bym ci to sama wyjęła! - jęknęła kelnerka mając chyba sobie za złe, że nie interweniowała wcześniej.
- O! I już wyjęte! - leżąca na podłodze blondynka faktycznie trochę widziała a trochę czuła jak dłoń kelnerki sięga w jej dekolt i coś tam gmera by zaraz potem pokazać przed jej twarzą tą mokrą i trochę już nadtopioną kostkę.

- Może czas już do łóżka co? - zaproponowała Jasmin patrząc taką miną jakby uznawała to za dobry pomysł.

- Nie chce… albo chce… hdzie jednohożec? Miał być… chyba tak? Phantahstyszny… - lekarka bełkotała, próbując usiąść i się rozejrzeć po sali - Hdzie mój dhink? Thenczowy.

- Twój drink. No to… -
Jasmine z zakłopotaniem spojrzała na już siedzącą koleżankę która na szczęście nie zdradzała żadnych przykrych oznak upadku. Ale popatrzyła na przewróconą szklankę jaka została na barze, ściekające krople i strugi z tego baru no i mokrą plamę na froncie sukienki blondynki.

- To ja ją zaniosę a ty zrobisz jeszcze jednego? - facet który ją obejmował ogarnął na szczęście rozwiązanie satysfakcjonujące obie strony.

- Dobra. - barmanka nie bardzo miała chyba ochotę na dłuższe dyskusje więc skinęła głową i poklepała dłoń blondynki. - Nie bój się, przyniosę si do łóżka tego drinka. Chcesz? - trochę ni to zapytała ni to zaproponowała patrząc na siedzącą Tamiel.

Tamiel kiwnęła głową na potwierdzenie. Napiłaby się, naprawdę pysznie wyglądał i jeszcze lepiej smakował. W domu zwykle nie piła, a jak już to whisky. Wszyscy w Teksasie pili whisky.
- Danny? - spytała po długiej chwili dochodzenia czyj jest tajemniczy męski głos obok. Zmarszczyła czoło i zmrużyła oczy, aby się skoncentrować. W chaosie kolorowych plam i dwojącego się obrazu wreszcie rozpoznała nie tylko głos ale i twarz. Tuż obok, choć chyba siedzieli…
- Gsie… byłeś? - spytała z wyrzutem, żeby po chwili czknąć, przekręcić oczami po sali i zapatrzyć gdzieś w tłum, a potem znowu przypadkiem natknąć się na znajomą twarz obok.
- Danny! - pisnęła na ten widok, zarzucając mu ramiona na szyję. Jedną pięścią chyba trafiła go w policzek bo dłoń ją zabolała, jednak manewr w końcu wyszedł - Widziałeś? Mhają… thenczę! A jaka dobha, hic!, kolorowa i… i czemu podhłoga? - zamrugała. Chyba coś jej uciekło. - Chcesz… dhninka?

- Mhm.
- Grim mruknął twierdząco. Chociaż nie do końca była pewna do której części tego co mówiła. Potem poczuła jak gdzieś idą. I wychodzą na wieczór bo było chłodniej i powiew. No i nocne niebo. Właściwie to chyba ją niósł. I jakoś znów tak jak otworzyła w oczy to ujrzała nad sobą twarz Jasmine.

- O… Obusiłam cię? No ale mash dhinka. Hcesz spać w mokhym? - kelnerka była na krawędzi łóżka. Bo chyba byli w pokoju. I wskazała na tego kolorowego, tęczowego drinka co widocznie właśnie przyniosła i postawiła na nocną szafkę przy łóżku. A na koniec wskazała na mokrą plamę na sukience blondynki.

Kręcenie głową odpadało. Nie gdy lekki ruch powodował kołatanie i zabierał lekarkę na karuzelę. Chciało się jej wymiotować, oddychała ciężko, a widok drinka wprawił ją w smutny nastrój.
- Hestem… pihana…- wybełkotała, na ślepo i bez wstawania próbując ściągnąć z siebie ubranie. - I mokhra…

- Ojej… Poczehaj pomohę ci.
- kelnerka zarówno zmartwił się tym oświadczeniem jak i z miejsca zaoferowała swoją pomoc. Nieco uniosła się i jakoś tak złapała tam i tu a Tamiel jeszcze gdzie indziej aż wszystko nagle zawirowało, blondynka musiała poddać się zabiegom koleżanki ale ostatecznie udało się. Mokra kiecka wylądowała gdzieś obok uwalniając swoją właścicielkę od tego mokrego ciężaru na piersi.

- O, to tehas się pousz… No ja mosze też się na troszkę połoszę… Chyba się thoszkę zhobiłam… - Jasmine wydawała się być zadowolona z tych efektów współpracy, położyła Tamiel do łóżka, nakryła ją kocem i gdy właściwie już wszystko było gotowe do odejścia to chyba troszkę też jej zabrakło sił bo zrobiła ruch jakby chciała wstać ale siła ciążenia jakby ją dopadła więc opadła z powrotem na łóżko. I ostatecznie położyła się obok blondynki chociaż nie przykrywała się kocem jakby zaraz miała znów wstać. Sztuczka jednak nie wyszła i nie minęło wiele czasu gdy na jednym łóżku zaległy dwa sztywne od alkoholu ciała.
 

Ostatnio edytowane przez Umai : 14-10-2020 o 04:26.
Umai jest offline