Pastor trzymał w obu rękach colty wycelowane w, jak mu się zdawało, usosobienie samego szatana, gotów oddać strzał w każdej chwili. Był tak przejęty swoją rolą i tym, co się dzieje, że nawet nie zauważył kiedy Thomas Hartman podniósł się z siedzenia.
- Dwa - miał właśnie odliczyć dalej John, kiedy to doznał takiego uderzenia, jakby niebiosa same na niego spadły. Pastor ugiął się pod siłą ciosu i opadł na kanapę. Uderzenie było tak silne, że bezwładnie upuścił jeden z coltów na podłogę dyliżansu, a jakimś cudem drugi utrzymał w lewej ręce. Szybko wycelował go w agresora, jednak ten odbił rękę Johna na bok w momencie wystrzału sprawając, że kula minęła wszystkich i przedziurawiła dach pojazdu. Thomas Hartman rzucił się na Johna chcąc go chyba udusić. Pastor chciał krzyknąć o pomoc, jednak silny uścisk napastnika skutecznie mu to uniemożliwił.
W obecnej sytuacji miał tylko jedno wyjście, które co prawda nie gwarantowało sukcesu, ale trzeba było spróbować. W ostrej szarpaninie wymierzył całkiem celny cios kolanem w jaja Thomasa Hartmana. |