Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2020, 14:59   #90
Vantablack
 
Vantablack's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputację
Anton przystanął, z ukontentowaniem spoglądając na rosnące w oczach szeregi obrońców, narojone wysiłkiem krasnoluda. Tomena, który nie wywiązał się ze swojego zadania nawet w ćwierci tak dobrze jak jego towarzysz, sklął przelotnie, raczej z obowiązku, bo mając na głowie bardziej pilące kwestie. Wcieliwszy go do reszty obrońców, grzmiał do nich ponad gwarem przygotowań i paniką toczącą drugi koniec osady.

- Za osłony i nie wychylać się! Nie strzelać, dopóty gad nie pocznie zawracać! Otwarty teren to pewna i zła śmierć!

Przestroga mężczyzny nie brała się z czczej gadaniny, ale poparta była wyniesioną z autopsji eksperiencją. Swego czasu, ledwie pół dekady temu, razem ze swym oddziałem natknęli się na wywerna lęgnącego się na wyżynie podle traktu na Luskan. Młodszy Metier i Tomcio Harbuz rozochoceni całonocną popijawą, zgłosili się na ochotników do rozpoznania, ubezpieczani przez Helva z łukiem. Zbrojni w oszczepy i arkany, jako pierwsi wyszli bestii naprzeciw, a z założenia, że pod otwartym niebem i w szczerym polu, gadzina nie będzie w stanie ich zaskoczyć. Całość operacji nie potrwała dłużej, niż zajmuje wykrzyczenie: „Chodu! Będzie pikować!”. Ich flaki, niby babie lato, ozdobiły przydrożne wierzby ku radości okolicznych wron. Pośrednią ofiarą wywerny i własnego imbecylizmu okazał się też Grigo, ale ten dopiero w tydzień po ubiciu gada, za sprawą chybionego pomysłu, by użyć spreparowanego trofeum z żądła w charakterze szpikulca na szaszłyk. Ale to już inna przygoda i jeszcze insza nauka z niej płynąca.

- Samostrzał – odrzekł z wolna do elfki, która przyszła mu w sukurs posłuchem, jakim cieszyła się pośród wioskowych. - Nie „samopał”, pan… Ha, prawdziwy samopał? Broń ognista?

Anton zaniechał wyjaśniania nieporozumienia, z zainteresowaniem przyglądając się wręczonej mu broni i studiując jakość, z którą ją wykonano. Podobne nowinki nie były mu całkiem obce. Znał je ze słyszenia, a kilka egzemplarzy zdarzało widywać mu się na własne oczy. Zwykle jednak w formie prostych, oberżniętych i ledwie tlących rur na kiju, nieumywających się do skądinąd zgrabnego cacka, które właśnie mu powierzono.

- Niebrzydka rzecz – orzekł, nie bez żalu przerywając badanie oręża i oddając go z powrotem kobiecie, kolbą do przodu, by nie wyjść na nieobeznanego nuworysza. - Ale zdam się staruszkę kuszę. Pewniejsza przy strzale i nie tak misterna przy ładunku.

Jakby na potwierdzenie swych słów, wbił but w strzemię opartej o ziemię machiny i naciągnął ją krzepko, samą siłą ramion. Z miniaturowego kołczana przy pasku wysupłał bełt, osadzając go na łożysku.

Zataczając spojrzeniem po rynku, skontrolował ustawienie strzelców i uznając je za akceptowalne jak na warunki i pośpiech, w jakim przyszło im się formować.

- Gotuj! - zakrzyknął do obrońców, nakazując im zajęcie pozycji i wyszykowanie amunicji. Jeszcze wolną, lewą rękę sposobił do uniesienia na znak dla albinosa do odpalenia pozostałych fajerwerków, mających przywabić bestię. Zwlekał z tym jednak do dogodnego momentu.

- Patrzysz mi na biegłą w arkanach – zwrócił się ciszej do towarzyszącej mu elfki, porzucając zbędne grzecznościowe formy, mrużąc oczy na niebo z kołującą nad dworkiem bestią. - Potrafiłabyś otumanić albo oślepić gada, kiedy zacznie tu lecieć? Wyczarować nam dodatkową ochronę? Byłby akuratnie gracki momencik, żebyś potrafiła. Jeśli nie tylko smok na przeżyć.
 
Vantablack jest offline