Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2020, 21:04   #16
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Ekipa z wesołego jeepa - cz. 3


Koniec końców jakoś się rozeszło po kościach. Tamiel trochę czasu spędziła na poboczu zjazdu mostu opatrując tego strzelca a w końcu wróciła cała i zdrowa do Wranglera zajmując te same miejsce co poprzednio.
- Dobra, to możecie jechać! - krzyknęła do nich Brigit dając znać, że sprawa opłaty została załatwiona. Rzeczywiście zrobiło się jakby luźniej, chociaż rabusie dalej nie wychylali się, aby nie sprawdzać zaufania do obcych na własnej klacie. A ten kawałek drogi przy samym zjeździe na most był przez nich obsadzony. No ale szefowa bandy dała im zielone światło na odjazd.

Z wnętrza Wranglera Melody obserwowała całą scenę, mrużąc oczy i zaciskając usta. W pewnym momencie skrzyżowała ramiona na piersi i tak zastygła bez ruchu. Nie słyszała, o czym rozmawiają dwie kobiety, ale sprawa wyglądała na załatwioną. Tanim kosztem, bez potrzeby wysadzania czterech liter na duszny skwar.
- Dobra robota - popatrzyła na blondynkę i kiwnęła prawie niezauważalnie głową - Przydałabyś mi się w domu. Pomyśl o tym, Appalachy oferują wiele możliwości, a teraz - westchnęła, przełykając coś metaforycznego - Zróbmy im dzień karalucha i jedźmy stąd, do Miami. Czasem możemy… okazać łaskę.
Właśnie, świetnie załatwione. To powinno uśpić ich czujność — Rita przyznała w jednym rację Melody — No i wyszliśmy cało z pułapki, gratulacje Tamiel… Ale kupa gambli drogą nie chodzi. Nagrodę nie wyznacza się za pobieranie myta z fajek, tylko za grube wykroczenia. Podpalenia i wysadzanie to nie przelewki. Jeśli załatwimy tych śmieci, zdobędziemy nieco reputacji w rejonie i się obłowimy, o dobrym uczynku nawet nie wspominając. Puszczanie tej okazji jest nie tyle głupie, co i niemoralne. Ja myślę, że zdecydowanie warto, ale powinniśmy podjąć tę decyzję wspólnie. Jak chcecie, to mogę nawet wytropić ich kryjówkę i odwrócą się role, bo wtedy to my zrobimy zasadzkę na nich.
- Moralność? - Quirke podniosła obie brwi, słysząc kontekst, w jakim zwrot został użyty i bardzo powoli pokręciła głową - Bezpieczeństwo i dobro zapewnia społeczeństwu tylko moralność jego członków: podstawą zaś jej jest miłość wykluczająca przemoc. Atakowanie kogoś, kto nie zrobił nam krzywdy, jest brakiem honoru i moralności właśnie… i to dlaczego - skrzywiła się, przymykając oczy - Dla pieniędzy. Są rzeczy ważniejsze niż gamble, jedźmy stąd, proszę. Brigit i jej ludzie nie są naszymi wrogami, nawet pomogi - uchyliła powieki spoglądając na Grima z autentycznym smutkiem i zdenerwowaniem - Doktor Howard i dziewczyny… zniknęli. Obóz jest pusty, miejscowi go plądrują. Jedźmy proszę… - przeniosła spojrzenie na Jamesa - To dobrzy ludzie, medycy. Wciąż mogą żyć.
Mam nadzieję, że im też sprzedałaś tę śpiewkę. Ciekawe co odpowiedzieli... — złodziejka artefaktów zdziwiła się naiwnością lekarki — Na pustkowiach takie sentymenty wpychają ludzi do grobu. Ale nawet przed wojną wiedziano co to paradoks tolerancji i to, ażeby zło, zatriumfowało wystarczy, tylko by dobry człowiek nic nie robił. Ja zawsze wolę działać. Ktoś musi kopać tyłki dupkom, by się nie panoszyli.
Melody przysłuchiwała się rozmowie, bębniąc palcami o przedramię powolnym ruchem, aż kąciki jej ust drgnęły jakby ku górze przez ułamek sekundy.
- Widzę sami działający dla idei - zmrużyła jedno oko, spoglądając na Ritę - Chcesz kopać tyłki dupkom za marne grosze to śmiało, ja się po byle drobne nie schylam i za byle drobne nie pracuję, a suma pewnie niewielka - wzruszyła ramionami, przenosząc wzrok za okno - Z pewnością niezbyt wysoka za latanie po dżungli w taki skwar.
Kurwa, to jakiś dowcip? — zdziwiła się Rita — Nawet ciebie naszło na pacyfistyczne gadki? Jeszcze 5 minut temu chciałaś urzynać im łby, nie mówiąc o tym, że to właśnie ty wymyśliłaś ten cały plan z zasadzką po ominięciu kordonu. Cóż, ja do tej solidarności jajników nie dołączę, a wy co myślicie, chłopaki? — zwróciła się do Westa i Dwighta.
- Wtedy chcieli połasić się na nie swoją własność. Naszą własność - Federatka skrzywiła się, bo niemiła była jej konieczność tłumaczenia spraw oczywistych - Teraz nawiązali nić porozumienia i pomogli Tamiel. Podzielili informacjami, nie mamy konfliktu interesów - wzruszyła ramionami - Jak mówiłam, dzień karalucha… - przeniosła spojrzenie na lekarkę - A komuś tu zależy na pośpiechu.
- Nie mi. Ale pojedziemy wpierw do obozu i miasta. Całość z tym polowaniem na tę bandytkę pachnie jakimiś rozgrywkami o władzę, a póki co nie chcę w tej chwili nadstawiać za to karku, dopóki nie upewnię się, że to rzeczywiście bandytka. Na razie okazuje się, że to nasz sojusznik, a nie poluje się na sojusznika. Jeszcze nie - James zerknął na obie federatkę i Ritę - po pierwsze uspokójcie się i darujcie sobie takie gadki w moim samochodzie - James odwrócił się do Tamiel - Pierdolenie o moralności, odbudowach i innych chujach na kiju sobie zostawcie, jak znajdziecie porządnego faceta, zrobicie mu gromadkę dzieciaków, i będziecie sobie żyli razem jak paniska na jakimś wypizdowiu, pasąc swoje krówki. Tu nie ma miejsca na jakieś pojebane sentymenty. Tamiel… pojedziemy do obozu, choć nie mam w tym żadnego interesu. Ten jeden raz. Bandytka, póki co jest spoko i tak, póki co zostanie. Ale jeśli okaże się, że krzywdziła podróżnych, rabowała i zabijała, wrócę tu z większą ekipą i z lepszą bronią - Podsumował kurier.

Dwight z jakiegoś powodu zachował milczenie w trakcie całej wymiany zdań. West jednak miał jeszcze coś do dodania.
- Acha, jeszcze jedno - kurier popatrzył na Tamiel - Dobra robota. Dzięki - James wrócił do kierownicy, wrzucił bieg i dodał gazu, a Jeep przyspieszył, pokonując wpierw jeden zakręt, potem następny, oddalając się od wylotu mostu.
Jak sobie chcecie — żachnęła się łowczyni skarbów, odwracając głowę w stronę okna. Wyczuła, że Melody coś kręci, ale już nie chciało jej się walczyć, szczególnie że West zmienił zdanie. Mimo wszystko, dopóki jechali do Miami, stanowili jedną ekipę. Musieli więc trzymać się razem i podejmować decyzję demokratycznie.
Ale puszczacie świetną okazję koło nosa — dodała i umilkła aż nie dotarli do obozu.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 16-10-2020 o 21:33.
Alex Tyler jest offline