17-10-2020, 18:06
|
#196 |
| - Idziemy razem – warknął Karaluch, coraz bardziej poirytowany i zmęczony pustką, która pochłonęła jego umysł i odebrała kilka godzin wspomnień. Niejasne przebłyski, gdy ze wzgórza dojrzał pogorzelisko, tylko go deprymowały. Niemal czuł w nozdrzach smród palącej się skóry i włosów, niemal słyszał opętańcze wrzaski ludzi palących się żywcem, a jednak nie potrafił połączyć tych kawałków w całość. Postanowił się skupić na tym jednym konkretnym zadaniu, dostać się do zamku, upewnić że na wyspie nie przebywa poszukiwany przez Imperium mag a potem odnaleźć załogę „Bełta” i swoich towarzyszy broni. Obszarpaniec był dla niego niczym kostur dla ślepca, Nicollo nie chciał się go pozbywać, tracić z oczu chociażby na chwilę. Bez niego będzie jak dziecko we mgle.
- Zaprowadzisz mnie do pana tego zamku. Do swojego Wodza – powiedział, przypominając sobie, że tak właśnie piraci, którzy zaatakowali ich statek nazywali człowieka odpowiedzialnego za ten cały bałagan – Każdemu, kto spróbuje mnie zatrzymać wyjaśnisz w jakiej sprawie przychodzę. Nie radzę ze mną pogrywać.
Nicollo ukradkiem wyciągnął jeden z shurikenów ukrywając go w rękawie kurty po czym popchnął mężczyznę do przodu, w kierunku wyjścia, krocząc za nim jak cień.
|
| |