David nigdy nie miał nic przeciwko nic-nie-robieniu, a chociaż ładnych parę lat przeleżał w zamrażarce, to jakoś dziwnym trafem wcale nie czuł się wypoczęty, przynajmniej jeśli chodzi o poprzednie noclegi w Strefie.
Ale schron pod Instytutem? To już była całkiem inna sprawa. To było prawie jak wakacje - nic człowieka nie usiłowało dopaść, można było spać do woli, jedzenia było w bród, było czym je popić, a nawet działały prysznice - z pewnym oporem co prawda, ale woda po jakimś czasie nie dość, że leciała czysta, to jeszcze całkiem udanie naśladowała czystą.
Żyć nie umierać.
Najwyraźniej jednak Sigrun nie zamierzała tkwić w tej oazie do końca życia.
Zapewne miała rację - przynajmniej w tej materii.
- No to spróbuj udoskonalić nasz raj - powiedział David - a my pójdziemy na spacer. Może znajdziemy cos ciekawego, chociaż z dziennika nie wynika, że to zejście do metra jest w Instytucie. Ale jeśli cokolwiek w tym miejscu robiło wojsko, to i jakieś drugie wyjście musi się znaleźć. |