- Pójdę z tobą Olek. - mruknął Miras, który dalej pozostawał przy drzwiach.
I jemu smród nie był w smak, a Aleksandrowi przyda się ktoś sprawniejszy do towarzystwa w razie jakiś kłopotów.
Zaczynał podejrzewać że zaproszenie do świątyni I było nie tylko kwestią przywitania ale też podkreślenia statusu kapłanów i wagi przepowiedni. Taka tam wioskowa polityka - coś jak na wsi trójca śnięta: ksiądz, sołtys i komendant.
Miras zaczął się poważnie zastanawiać nad całą kwestią pobytu tutaj. Początkowe dzikie myśli mieszające się z zimną krwią i logiką zaczynały być wypierane przez normalne "spokojne myśli".
Chociaż o to było ciężko. Pozostawił po drugiej stronie rodzinę i... no właśnie. Kiedy wrócą? Jak wrócą? Jak szybko?
Wyglądając przez drzwi dało się dostrzec postać przemykającą w kierunku bliżej nieokreślonym (może też do świetlicy?). Była to młoda dziewczyna wzrostem sięgająca Mirkowi do piersi, o krótkich włosach w kolorze ciemnego blondu. Była odrobinę tęższa w budowie, ale wynikało to raczej z ciężkiej pracy fizycznej niż z łakomstwa. Rzuciła szybkie spojrzenie na stojących w drzwiach świątyni mężczyzn i ruszyła dalej przed siebie. |