Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-10-2020, 22:28   #51
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Pójdę z tobą Olek. - mruknął Miras, który dalej pozostawał przy drzwiach.

I jemu smród nie był w smak, a Aleksandrowi przyda się ktoś sprawniejszy do towarzystwa w razie jakiś kłopotów.

Zaczynał podejrzewać że zaproszenie do świątyni I było nie tylko kwestią przywitania ale też podkreślenia statusu kapłanów i wagi przepowiedni. Taka tam wioskowa polityka - coś jak na wsi trójca śnięta: ksiądz, sołtys i komendant.

Miras zaczął się poważnie zastanawiać nad całą kwestią pobytu tutaj. Początkowe dzikie myśli mieszające się z zimną krwią i logiką zaczynały być wypierane przez normalne "spokojne myśli".
Chociaż o to było ciężko. Pozostawił po drugiej stronie rodzinę i... no właśnie. Kiedy wrócą? Jak wrócą? Jak szybko?

Wyglądając przez drzwi dało się dostrzec postać przemykającą w kierunku bliżej nieokreślonym (może też do świetlicy?). Była to młoda dziewczyna wzrostem sięgająca Mirkowi do piersi, o krótkich włosach w kolorze ciemnego blondu. Była odrobinę tęższa w budowie, ale wynikało to raczej z ciężkiej pracy fizycznej niż z łakomstwa. Rzuciła szybkie spojrzenie na stojących w drzwiach świątyni mężczyzn i ruszyła dalej przed siebie.
 
Stalowy jest offline  
Stary 20-10-2020, 11:08   #52
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
- Dobry pomysł, Miras. Dzięki wielkie za pomoc! Najrozsądniej jest stosować system koleżeński. Każdy z nas powinien mieć co najmniej jedną osobę dla bezpieczeństwa. Jeżeli chcemy się stąd wydostać i wrócić do siebie potrzebujemy, lepiej zrozumieć ten świat a mój dziennikarski podpowiada mi, że tu teren jest rozpoznany, ale nie mamy pełnego obrazu sytuacji - Spróbował wyjaśnić koledze cel, który mu przyświecał w podróży do Świetlicy.
 
Brilchan jest offline  
Stary 24-10-2020, 15:23   #53
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Informacje ogólne:
ArchiwumX dołącza do gry. Zarys biografii jego postaci jest niżej (???), pozostaje nazwać postać (najlepiej jakieś walijskie słowo zapisywane fonetycznie po polsku; Bosz-Herw nie mają nazwisk, za to zasób imion jest niemal nieograniczony - rzadko kiedy imię składa się z więcej niż jednego słowa, ale dwa są możliwe), wypełnić luki (o ile ArchiwumX ma ochotę - może też przez PW) i stworzyć kartę postaci (lub po prostu podać kierunek, a ja już wypełnię szczegóły). Zarys biografii ma pozostawione najistotniejsze (dla karty postaci) wątki otwarte: nie ma podane co to za warsztat rzemieślniczy, co studiowała postać i jaki jest (lub był) jej zawód.

Miras, Aleks:
Pobiegliście wraz z Rheolim w stronę przystani. Wiatr jednak wzmógł na sile, ale było już za późno na powrót. Z olbrzymim trudem przebiegliście przez plac handlowy starając się uniknąć latających gałęzi i śmieci. Cudem przebrnęliście przez tą część "toru przeszkód". Wydawało się, że po dotarciu do zabudowań będzie łatwiej, ale nie. Nie było.

Aleks Siła 10: rzut 12: Porażka
Miras Siła 10: rzut 8: Sukces

W pewnym momencie Aleks został porwany przez nadzwyczajnie silny podmuch wiatru i rzucony na drzwi najbliższego budynku. Z hukiem wleciał do wnętrza ku przerażeniu znajdujących się wewnątrz dzieci. Kilka siniaków więcej tego dnia nie stanowi jakiejś dużej różnicy, ale... ktoś został znokautowany drzwiami. Niski, łysiejący mężczyzna leżał nieprzytomny obok Aleksa. Jego nos był krwawą miazgą, łuki brwiowe rozcięte i pewnie wybite zęby.

Rheoli biegnący przodem nie zauważył co stało się z Aleksem i po chwili zniknął za rogiem kolejnego budynku. Miras miał wybór, czy biec za Rheolim (i dobiec do świetlicy), czy pomóc Aleksowi. Było jeszcze coś. Coś co dostrzegł tylko dzięki temu, że przystanął w tym miejscu. Przez moment widział błysk na placu handlowym, przez który przed chwilą przebiegali. Nie był to piorun, a raczej coś jakby flasz aparatu fotograficznego.

Miras:
Widziałeś starca, który wcześniej zaczepiał zwiadowców w czasie pochodu do świątyni. Czołgał się po placu w twoim kierunku jakby uciekając przed tym co błysło.

Bartosz:
Wyszedłeś na zewnątrz odprowadzając wzrokiem Mirasa, Aleksa i Rheoliego. Wtem jak byli mniej więcej w centrum placu handlowego przybył huraganowy wiatr, który omal cię nie przewrócił. Jak spojrzałeś w kierunku przystani to nie widziałeś już tamtej trójki. Miałeś nadzieję, że nie porwał ich wiatr. Już miałeś wrócić przynajmniej do framugi świątyni, gdy na placu dostrzegłeś błysk. Trwało to chwilę. Tak jakby ktoś robił zdjęcie używając aparatu z silnym fleszem. Ktokolwiek to był to zabłysło za nim, bo zobaczyłeś sylwetkę stojącej postaci - tak jakby wiatr w ogóle go nie dotyczył. (Daniel i Filipek wciąż są przy słupie, Ajrczal obok drzwi w środku)

Daniel:
Poczułeś się jakby pod wpływem substancji psychotropowych. Równocześnie twoje ciało stało wśród innych (też Goćczy i małego Filipka i ludzi z wioski) z dłońmi uniesionymi do góry i złożonymi jakby do skoku do wody i byłeś gdzieś indziej. Gdzieś gdzie miałeś władzę nad swoim ciałem. To miejsce przypominało świątynię, ale na zewnątrz nie było wichury. Wnętrze było niemal takie samo. Jedyną różnicą było centrum - zamiast kikuta drzewa było coś o kształcie słupa, ale zbudowane z czegoś... to nie był robak, ale coś przypominające, oślizgłe, delikatnie wijące się, a jednak nie poruszające się. Nie byłeś pewien, czy to żyje, czy nie, a im dłużej nad tym myślałeś tym bardziej głowa cię bolała. Właściwie to wydawało ci się, że nie było niczego. Rozejrzałeś się, ale nikogo nie było w świątyni. Wyjrzałeś na zewnątrz uchylając drzwi i zobaczyłeś kogoś stojącego tyłem do świątyni. Stał tam gdzie w prawdziwym (?) świecie było centrum placu handlowego - dobre kilkadziesiąt metrów od twojego miejsca. Nagle usłyszałeś w swojej głowie głos Ajrczala:
- Schowaj się przed nim. - próbowałeś odpowiedzieć swojemu sąsiadowi, ale żadnych więcej słów nie słyszałeś. Pytanie tylko, czy "on" to ten na placu, czy to coś wewnątrz.

???:
Pochodzisz ze starożytnego Zorusz. Miasta tysiąca tajemnic. Jedynego z ośmiu metropolii dwuspołeczeństwa Bosz-Herw, które istniało przed Czasem Wiecznej Pary. Jego popękane, ponure i mroczne budowle stały się podstawą architektoniczną dla kolejnych konstrukcji wznoszonych ku chwale przyszłości. Całość była otoczona niezwykle wysokim, czarnym murem, na który nie dało się wejść z żadnej ze stron - ich szczyt był trójkątny i naznaczony ostrymi jak brzytwa kamieniami. Mur był jedynym elementem, którego nie kopiowano przy budowie innych miast.

Urodziłeś się w 714 roku Wiecznej Pary w rzemieślniczej rodzinie. Pamiętasz jak już w dzieciństwie twój ojciec narzekał na kolejność dziedziczenia. Mówił często:
- Jakby tylko dziadek urodził się przed swoim bratem to teraz byłbym profesorem. A może nie? - na co matka zawsze go uspokajała, że taka jest wola. Nigdy nie kończyła zdania czyja wola. Przekonania twojego ojca ewoluowały, aż osiągnęły stopień obsesji. W tamtym czasie coraz rzadziej przebywał w domu. Dopiero później dowiedziałeś się gdzie wówczas przebywał: w bibliotece albo w areszcie miejskim. W obu miejscach ze względu na swoją chęć zmiany stosunków społecznych. Przez to wasz warsztat był zarządzany przez twoją matkę i starsze rodzeństwo.

W 725 r. zmarła twoja matka. Ta strata otrzeźwiła twojego ojca. Skupił swoją uwagę na was. Niewiele rozumiałeś z tamtego czasu. Wszystko działo się tak szybko, że ledwo otarłeś łzy po utracie matki, a już uczestniczyłeś w ostatniej rozmowie między wami, a waszym ojcem i starszą siostrą. Ojciec spieniężył warsztat i cały wasz majątek i w zamian miał dość pieniędzy na dobrą edukację dla trzech osób. Nigdy więcej nie spotkałeś swojego ojca i starszej siostry.

Twój brat nie dożył dwudziestki. W 731 r. wdał się w bójkę w jednej ze spelun uczęszczanej przez krąg osób, w którym obracał się. Pamiętasz, że od dziecka był bardzo porywczy i nieustraszony. Mówiło się, że zabiła go dziwka, której zalegał pieniądze, ale jak było tego nikt nie wie. Znajomi brata zemścili się na niej jeszcze tej samej nocy brutalnie mordując ją. Zginęło wówczas siedem osób, a kolejne trzy spalono w ramach kary za zamieszki. Twój brat pozostawił po sobie syna, o którym jednak nic nie wiesz - brat jedynie wspominał o dziewczynie i urodzeniu zdrowego syna. Nigdy ich nie widziałeś i nie znasz nikogo kto ich zna.

Twoja siostra żyje. Jest wyspecjalizowanym medykiem działającym w korpusie wiejskiej medycyny. Zazwyczaj do korpusu trafiali najgorsi specjaliści medycyny, ale ona była jednym z niewielu wyjątków. Dopóki przebywałeś w Zorusz i okolicach to utrzymywałeś z nią częsty kontakt. Jej osiągnięcia i brak partnera martwił was - w szczególności, że dochodziła trzydziestki. Panny w wieku trzydziestu lat z dużymi osiągnięciami naukowymi były wydawane za mąż wedle listy merytorycznej. Odpowiednio dotyczyło to również kawalerów w wieku trzydziestu lat. Większości to pasowało, ale twoja siostra należy do mniejszości. Masz nadzieję, że w przypływie desperacji nie zwiąże się z jakimś Herwingiem.

Co do ciebie to nie czułeś się specjalnie przywiązany do Zorusz. Miasto specjalnie nie było przywiązane do ciebie. Miałeś żonę i dzieci, ale już nie masz. Nie chcesz nawet o tym myśleć. Między innymi dlatego skupiłeś się na zadaniu, które wcześniej nawet nie przyszło ci do głowy: odszukać ojca i starszą siostrę. Interesuje cię, czy twój ojciec znalazł sposób na zmianę losu - czy jego prywatne studia magiczne doprowadziły do czegokolwiek, czy były jedynie stratą czasu, której ty chciałbyś uniknąć. Pewnego dnia zapakowałeś się, pożegnałeś się ze swoimi znajomymi i wyruszyłeś na zwiedzanie miast. Przez wszystkie lata twojego życia nie odwiedziłeś żadnego innego miasta. Dlatego ku twojemu zdumieniu zobaczyłeś, że inne miasta nie są mroczne. Ludzie rozmawiają ze sobą na ulicy, a karczmy to raczej wesołe miejsca, a nie siedziby kryminalistów, zboczeńców i wariatów. Po roku podróży dotarłeś do osób, które znały twojego ojca. Twoich dalekich krewnych. Wpadłeś na trop, który doprowadził cię do Ostatniego Przystanku - ufortyfikowanej karczmie znajdującej się na zachodniej granicy włości Bosz-Herw na drodze handlowej między obcymi Taumarą (na zachodzie) i Zwierzyńcem (na wschodzie, poza granicami Bosz-Herw).

Twój ojciec i starsza siostra przebywali w O.P. od kilku dni, ale odeszli o poranku (a ty przybyłeś popołudniu). Pozostawili jednak swoje rzeczy i opłacili pokój na kolejny tydzień. Towarzyszył mężczyzna (człowiek, było w nim coś dziwnego, nie rozmawiał z nikim spoza swojej grupy, nikt nie słyszał jego głosu, a po ruchu ust wydawało się, że mówi w obcym języku - nie wyglądał jednak na gościa z południa) i kobieta (rojlige, sądząc po stylu bycia prawdopodobnie ze Zwierzyńca).

Jest rok 744. Jutro są twoje trzydzieste urodziny. W głównym pomieszczeniu karczmy obecnie przebywa kilkadziesiąt osób nie licząc obsługi. Stolików jest i na sto osób, więc spora część jest pusta. Obsługa pozamykała wszystkie okiennice. Mówi się o zbliżającej się nawałnicy, choć cały dzień pogoda była słoneczna. Większość gości to pielgrzymi do Taumary pochodzący z południa. Obsługa zna ich język, ale ty nie. Rozróżniasz jednak, że pielgrzymi nie pochodzą z jednego miejsca - mówią dwoma, różnymi językami. Wśród nich jest jeden zielony człowiek. Nigdy wcześniej nie widziałeś kogoś takiego. Pomimo dziwacznego wyglądu jej twarz wygląda ładnie. Nie można tego powiedzieć o trzech rojlige pijących w swoim towarzystwie przy kominku. Ich pozbawione końcówki nosa twarze wyglądają upiornie. Ciężko było ci rozróżnić ich płcie, ale wydaje ci się, że to dwóch mężczyzn ze Zwierzyńca rozmawia z kobietą z Taumary. Tych dwóch to handlarze, a kobieta była w O.P. wcześniej niż ty. Nawet rozmawiałeś z nią - sama zagadała do ciebie. Taumarydzi potrafią czytać w myślach, a jako znajoma twojego ojca postanowiła ci pomóc w poszukiwaniach. To od niej wiesz te kilka szczegółów. Jest kilka osób pomagających przy bezpiecznej podróży przez ziemie Bosz-Herw - ogólnie oddziały zwiadowcze dobrze sobie radzą w zwalczaniu bandytów i koczowniczych plemion, ale dodatkowa ochrona zawsze jest przydatna. Wóz z towarami ze Zwierzyńca stoi w stajni będącej też zadaszonym parkingiem. Stoi tam również dyliżans, którym tutaj przyjechałeś razem z kilkoma innymi osobami. Część z nich poszła do położonej niedaleko na południe mieściny zwanej Hoer. Ogólnie to goście dzielą się na: pielgrzymów do Taumary (i powracających do domu), handlarzy (i ich ochroniarzy) i resztę. W tej ostatniej grupie znajdują się: ty, wspomniana już kobieta rojlige (która nie przedstawiła się), trzech uzbrojonych drabów (siedzą przy barze, ale nie rozmawiają ze sobą - są jednak Bosz-Herw) i dwie kobiety siedzące ze sobą przy stoliku i dyskutujące o chemii. Ach. I w budynku przebywa trzech członków miejscowych oddziałów zwiadowczych. To oni przynieśli wieść o zbliżającej się nawałnicy zanim jeszcze zaczęło wiać.

Dodatkowe informacje dla Bosztynnika z Zorusz:
  1. Bosztyna i Herwing to przywódcy. Żyją setki lat i doprowadzili do połączenia plemion, które stworzyły albo Bosztynników (żyjących w miastach) albo Herwingów (żyjących na wsi). Zorusz istniało wcześniej - ktokolwiek je zbudował to wyniósł się z tych terenów wieki przed przybyciem Bosztyny i Herwinga. Zorusz to nie jest nazwa z języka ludu Bosz-Herw - jest to słowo wyryte na głównej bramie miasta, które Bosztyna odczytała.
  2. Zorusz nazywa się miastem tysięcy tajemnic z dwóch powodów. Po pierwsze wszystkie budynki posiadają jakieś tajemnice tak jakby ich budowniczy uwielbiali wszędzie konstruować tajne przejścia. Po drugie styl życia mieszkańców to nie zdradzać zbyt wiele informacji (twój zmarły brat w pełni żył tym stylem i dlatego nie znasz nawet swojego bratanka; z drugiej strony twój ojciec był krzykaczem burzącym porządek publiczny).
  3. Herwingowie to głupia hołota. Przynajmniej ich ogół. Wybitni spośród nich docierają do uniwersytetów miejskich - jest to niewielki odsetek (najmniejszy w Zorusz, inne miasta są bardziej otwarte, a może mają mniejsze wymagania). Z tego niewielkiego odsetka mało który z nich wraca na wieś. Herwingowie są nie ufni jakiemukolwiek postępowi, ale jak już przyjmą jakąś technologię to błyskawicznie rozprzestrzenia się ona po całym terenie Bosz-Herw.
  4. Zgodnie z naukami istnieje siedem ras ludzkich (biała, żółta, czarna, niebieska, brązowa, zielona i rybia) i dwie rasy rojlige. Ludzie mogą rozmnażać się między sobą. Rojlige nie są ludźmi. Bosz-Herw wywodzi się z setek plemion w związku z czym jest wielorasowa, choć w Zorusz nigdy nie spotkałeś nikogo innej rasy niż biała i żółta. W swoich podróżach nie spotkałeś natomiast nikogo czarnego, brązowego i rybiego (pierwszą zieloną osobę widzisz aktualnie).
  5. Religia „I” słabo przyjęła się w Zorusz, choć teologia to jeden z kierunków studiów na uniwersytecie, a świątynia jest prominentną budowlą w mieście. Wszyscy przyjmują jako fakt, że bogowie podtrzymują niebo przed zawaleniem się. Spalenie przestępców ma na celu wysłać ich z dymem do piekła znajdującego się na górze.
  6. W 720 roku były zamieszki w Zorusz spowodowane zbyt dużymi podatkami. Córka gubernatora wpadła w tłumie w szał zabijania i zanim ją pojmano to zdołała zabić kilkanaście osób. Gubernator dla ratowania swojej córki kazał zaatakować tłum miejscowym żołnierzom, ale wojsko odmówiło - chwilę później doszło do linczu na dziewczynie. Gubernator wówczas wypuścił na wojsko i protestujących trzymanych w swoim pałacu olbrzymów - efekt plugawych eksperymentów. Zginęły setki zanim sytuacja została opanowana przez wojsko. Pojmano gubernatora, który ostatecznie wraz z rodziną został wygnany przez samą Bosztynę. Jako dziecko byłeś na zaprzysiężeniu nowego gubernatora i widziałeś Bosztynę. Miała siwe włosy i całkowicie białą skórę. Nie wyglądała jak przedstawiciel żadnej z siedmiu ras, które znałeś.
  7. W 738 r. dom głównego kapłana miasta rozleciał się na kawałki w potężnym huku i kuli ognia, która poważnie uszkodziła i podpaliła sąsiednie budynki. Mówiło się, że to kara za grzechy mieszkańców Zorusz. W 740 r. wpisano w prawo miejskie, że każdy dorosły mieszkaniec ma przynajmniej raz w tygodniu uczestniczyć w modłach w świątyniach. Między innymi dlatego twoja siostra woli przebywać poza miastem (choć nikomu nie przyznała się). Ty uczestniczyłeś, choć nie lubisz tego. Miewałeś zaniki pamięci, o których mówi się jako efekt zatrucia świątynnymi oparami.
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 24-10-2020 o 20:47.
Anonim jest offline  
Stary 29-10-2020, 19:18   #54
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Widząc dziadka czołgającego się wśród burzy Miras doznał retrospekcji. Widział już kiedyś coś takiego, te błyski i takie tam... na jednym filmie. Prawdziwy klasyk. Naprawdę nie chciałby stanąć naprzeciw tego kogo nadejście to zwiastowało.

Dlatego szybko skoczył ku chacie której drzwi wyważył sobą Olek. Widząc przerażone dzieciaki i jakiegoś obitego dziada przeprosił najmocniej i zamknął drzwi przez które do chałupy wiał wiatr.

- Niech to... przepraszamy. Biegliśmy do świetlicy...

Zobaczył że prawdopodobny właściciel domostwa leży jak długi na ziemi z obitym drzwiami ryjem. No ładnie.

Miras starał się uspokoić dzieciaki, a jednocześnie zamknąć te cholerne drzwi. Miał zamiar pomóc też leżącemu na ziemi dziadkowi, bo to tak człowieka nie można zostawić, ale ktoś musiał przytrzymać drzwi, albo je zastawić by znów nie wyleciały.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 30-10-2020 o 20:37.
Stalowy jest offline  
Stary 29-10-2020, 20:49   #55
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Daniel był zdziwiony... nie był, ale... nie to było dziwne. Przynajmniej miał pełną pewność... dobra, nie, to zdecydowanie raczej nie było urojenie! Nikogo nie było. Tak nie wyglądały odpały po dragach, a niby robak był, aż nader realny. Przełknął ślinę, ukłonił się lekko słupowi i ruszył do drzwi sprawdzić co się dzieje.

To co zobaczył zbiło go z nóg. No, dobra, nie dosłownie. Nadal stał, ale powoli wszystko zaskakiwało. Nie było burzy, była cholerna cisza i pustka... tylko ten gość wobec którego czuł...

- Schowaj się przed nim.

Usłyszał głos Pana Filipa, a raczej Arjczala. Próbował w myślach zadać pytania, upewnić się, ale nie było odzewu. W sercu wiedział, że nie chodzi o Słup, a o tą postać tam. Tylko! Tylko nie było gdzie się ukryć. Zamknął drzwi i zrobił parę cichych kroków ku środka świątyni. Nieregularne wielościenne pomieszczenie, okna, zero drzwi a wyjątkiem wyjściowymi. Na zewnątrz kurewska pustka. Laboratorium, Słup i... krata od 'wysuszacza'... Jedyna droga.

Ruszył szybkim, ale dość cichym krokiem. Zdecydowanie zbyt cichym jak na zwykłego mieszczucha, a co dopiero aptekarza. Niepozornego i w ogóle. Gdziekolwiek był to nie był realny świat mógł się spodziewać wszystkiego! Chwycił kratę. Plan był prosty...

Unieść, odstawić na bok... dobra, to mogło być ciężkie, ale wierzył że mu się uda. Jeśli to była forma snu na jawie mógł prawie wszystko! Odsunąć na bok, zejść na dół trzymając się dłońmi rantu podłogi, chwycić jedną, a potem drugą ręką kratę, zaprzeć się nogami o ścianki i przeszarpać kratę na miejsce by się zamknęło...

W normalnym świecie byłoby to wyzwanie i za cholerę nie wiedział jak tam jest głęboko, ale innej drogi nie było. Wokół pustka, tylko ta cholerna świątynia, która też była pusta za wyjątkiem laboratorium i słupa. Prawda, była to droga w jedną stronę i nieznane... Czy ufał Filipowi Siano? Komu innemu mógł ufać? Nie, nie ufał mu, ale ta sytuacja była zdecydowanie daleko poza jego rozumieniem, by nie posłuchać... tym bardziej, że okoliczności były podejrzane!

Może przeniósł się w miejsce gdzie mógł porozmawiać z Boskim Słupem, ale ktoś wię wtryniał i chciał go dopaść? Może istniały tu jakieś... nie widział. Demony, złe duchy, źli czarnoksiężnicy? Tylko czemu mieli by na niego nastawać? To się nie trzymało kupy!

Tak czy inaczej. Nie ufał, ale musiał zaufać Arjczalowi. Nie znał tego świata, a gość zawsze był w porządku. Na pewno by go nie wpakował na minę, prawda? Cóż... taką przynajmniej miał nadzieję. Ciemność pod kratą? Oby było dość płytko... nie był mistrzem skoków i upadków, ale trochę tańczył w życiu, więc nogi były dość silne... nie powinno być, aż tak źle...
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 29-10-2020 o 22:35. Powód: lit.
Dhratlach jest offline  
Stary 30-10-2020, 16:38   #56
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Bartosz spojrzał za odchodzącymi towarzyszami. Było mu ich trochę żal – szli w tę całą burzę i wiatr, nie wiadomo, czy ich wiatr nie zdmuchnie, nie uderzy piorun… i oczywiście, pewnie byliby po tym wszystkim przemoczeni do suchej nitki – ale cóż mógł zrobić? Nie miał parasolek i kurtek, by im wydać, a byli przecież dorośli.

Nagły błysk prawie go oślepił. Nie wyglądało to na uderzenie pioruna, bardziej przypominało… błysk flesza? I w sumie, jakby się zastanowić, było to już drugie podobne, dziwne zjawisko, którego doświadczył w trakcie swojego pobytu w tym świecie. Może powinien zapytać pana Filipa o szczegóły? Z wszystkich osób, które do tej pory tutaj spotkał, on wydawał się być najlepiej wykształcony.

Błysk pokazał mu sylwetkę, najwyraźniej jakiś człowiek stał na placu. Kolejna dziwna rzecz, stać w tej wichurze i deszczu, w pobliżu wielkiego źródła światła… no, ale jak mu powiedziano, ten świat był zupełnie inny i obcy, nie powinien się dziwić temu, że jest znacząco odmienny od tego, co zna z Ziemi…

Wrócił niechętnie do środka wieży, mając do wyboru wdychanie oparów chemikaliów lub stanie w zimnie, wolał opary – przynajmniej w tym danym momencie. Zamknął za sobą drzwi, tak, by drogocenne ciepło nie uciekało na zewnątrz, a złośliwa wichura nie miała dostępu do środka.

Stał przy drzwiach wejściowych, daleko od źródła smrodu i położył dłonie na nosie i ustach – miał na sobie t-shirt i ciężko by mu było inaczej się zasłonić. Żałował, że nie ma jakiejś mokrej szmatki, by przycisnąć do dróg oddechowych, no ale cóż, jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.

Patrzył na małego Filipka, pogrążonego w modlitwie. Kontakt z bóstwem… nigdy nie myślał, czy chciałby się skontaktować z Bogiem. Z jednej strony nie wierzył w niego – mimo swojej fascynacji okultyzmem i tym, co niewyjaśnione – z drugiej strony było mu trochę żal, że najpewniej nie istniał. To, co mówili o swoim bóstwie katolicy wydawało mu się… miłe i budujące?

Oczywiście, nie miało to większego poparcia w materiale źródłowym, to jest w księgach Starego Testamentu, ale tak, było to budujące.

W każdym razie, prawdziwy Bóg, hm? Tyle pytań do zadania, tyle odpowiedzi czekających na podanie, tyle oświecenia w zasięgu ręki…

Z jednej strony bardzo chciał podejść do Filipka i zacząć się modlić, z drugiej, nie mógł znieść odoru chemikaliów. No cóż, może innym razem doświadczy czegoś nadnaturalnego w tym świecie? Pewnie będzie jeszcze mnóstwo okazji…
 
Kaworu jest offline  
Stary 01-11-2020, 02:12   #57
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Aleksander był skołowany oraz przerażony - Bogowie! Przepraszam waszmościa! Nie chciałem was ukrzywdzić to wiatr mną tak pyrgnął - Zaczął się kajać, choć wiedział, że biednemu chłopu, któremu wybił zęby na nic się jego przeprosiny nie przydadzą.

Nie miał przy sobie żadnych pieniędzy coby staropolskim zwyczajem zapłacić pogłowne czy jak to się tam zwało ? Bojąc się linczu dodał - W świątyni mamy znajomego towarzysza medyka na pewno coś pomoże jak te wichry przestaną - Jakoś zrewanżuje Danielowi jeżeli ten faktycznie da radę pomóc.

Tymczasem zszedł z drzwi i spróbował naprawić je z pomocą śrubokrętu, który wyciągnął z kieszeni oraz kilku śrubek, które zostały mu po rozbieraniu mebli Siano.

Może warto by było namówić tutejszych ryboludzi, żeby wyłowili jego wózek inwalidzki z jeziora i oddać temu dziadkowi ? Szkoda takiego drogiego sprzętu, ale i tak już go nie będzie używać, a staruszka pokaleczył!
 
Brilchan jest offline  
Stary 04-11-2020, 13:11   #58
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Gwyneda tego wyjątkowo nosiło. Dopiero co się dowiedziała, gdzie szukać swojej rodziny, co stanowiło idealny prezent na trzynaste urodziny, gdy tu przyszła wieść o tej przeklętej zamieci. Gdy zniecierpliwiony przesiadywał w karczmie usłyszał jak kobiety rozmawiają o chemii. Zainteresował się tą dyskusją, a zatem postanowił się do nich przysiąc i włączyć do dyskusji.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
Stary 17-11-2020, 18:45   #59
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Bartosz (i Daniel):
Nie byliście tego świadomi, ale zamknięcie drzwi nastąpiło w jednym momencie w obu miejscach? Daniel niekoniecznie przebywał gdzieindziej niż Bartosz, a jednak miał wizję. Bardzo realistyczną pomimo udziwnionych elementów. Po stronie Bartosza nic specjalnego nie działo się. Można by powiedzieć, że było nudno - tak nudno jakby można powiedzieć stojąc w śmierdzącej galwanizerni z grupą fanatyków pochłoniętych w jakiejś modlitwie/medytacji. Po zamknięciu drzwi wszyscy przestali się odzywać. Kapłan podszedł do Bartosza (i grupki stojącej wraz z nim) i przemówił z przepraszającą miną:
- Niestety nasze przepowiednie odnośnie pogody zupełnie nie ziściły się. Wróżbiarstwo nie jest moją najmocniejszą stroną, a i znawcy tematu twierdzili, że minie bokiem. Przepraszam. Jutro... mam nadzieję... urządzimy ucztę na waszą cześć. Teraz odpowiem na każde wasze pytanie. - powiedział do Bartosza i Ajrczala. Obok wciąż stali ludzie, którzy zgromadzili się przy drzwiach wyjściowych. Kapłan zignorował ich obecność. Zanim jednak Bartosz zadał jakiekolwiek pytanie to spostrzegł, że z uniesionych dłoni Daniela spływa krew - widać ją było na jego nadgarstkach spływających głębiej na rękawy (albo jeden rękaw - szczegółów nie było widać).

Daniel:
Nie miałeś pojęcia, gdzie znalazłeś się. Czy był to sen, czy jawa, czy jeszcze coś innego. Posłuchałeś głosu i zamknąłeś drzwi odizolowując się od tego kogoś. Nie miałeś pojęcia kim był, ale wyglądał na obcego - zupełnie odrębnego od mieszkańców Hoer i ich pobratymców. Przez chwilę słyszałeś jego myśli. Nie przetłumaczone, spowite nienawiścią i wijące się niczym dwa węże toczące niekończącą się walkę o dominację. Zbliżał się do drzwi, a ty wpadłeś tylko na jeden pomysł - ukryć się pod kratką. Kratką zbudowaną z ciężkiego metalu i przyspawaną do metalu wbudowanego w beton podłoża. Zgodnie ze swoimi podejrzeniami zdjęcie jej nie stanowiło dla ciebie żadnego problemu. Były ciężkie niczym największe ciężary olimpijskie, ale tu... tu nie miało to żadnego znaczenia. Twoja wyobraźnia była na równi z tą rzeczywistością. Uświadamiając to sobie próbowałeś przejąć kontrolę, ale nic nie stało się. Do drzwi zaczął dobijać się tamten, a ty po prostu wskoczyłeś do rury.

Zjeżdżałeś po czymś śliskim i obrzydliwym w zupełnych ciemnościach jakby to była zjeżdżalnia koszmarnego parku wodnego. Rozwinąłeś niesamowite prędkości, które zakończyłyby się twoim zgonem w przypadku dotarcia do jakiejś ściany. Koniec podróży był jednak inny. Zawisłeś w próżni. Wokół ciebie nie było niczego - tylko pustka. I nagle pojawił się głos mówiący, żebyś szedł do niego, że jesteś już blisko i będą spełnione twoje życzenia o ile przyjdziesz.

Poczułeś ukłucie na wewnętrznej stronie swojej lewej dłoni. Coś żyletką rysowało po niej jakiś znak. Odruchowo chwyciłeś lewą dłoń prawą dłoń, ale nic to nie dało. Czułeś jak pod twoją prawą dłonią twoja skóra na lewej jest cięta.

I wówczas ocknąłeś się. Stałeś wśród modlącego się/ medytującego tłumu. Ty i inni mieliście ramiona podniesione do góry, a ręce złożone jak przy amen - ale w tej pozycji wyglądało to bardziej jakby każdy chciał skoczyć do wody na główkę. Słupy. Przypominali słupy. A z twojej lewej dłoni spływała krew pod twój rękaw. Stojąc w takiej pozycji przyjrzałeś się słupowi - już nie wydawał się żywy. Obejrzałeś się i zobaczyłeś jak Bartosz rozmawia z kapłanem. Drzwi do świątyni były zamknięte tak jak ty je zamknąłeś. A może to ty je zamknąłeś. Zanim opuściłeś dłonie (no, to już twój wybór, czy zaprzestaniesz medytacji) spostrzegłeś, że po lewym nadgarstku Filipka również spływa krew.

Daniel (wiedza):
Zgodnie z twoją wiedzą zdolności budownicze mieszkańców Hoer nie pozwalają na zbudowanie tak długiej rury wgłąb ziemi po jakiej zjechałeś w tym niby-śnie, czy cokolwiek to było.

Miras, Aleksander:
Miras DX11: rzut 9: Sukces (zatkanie futryny drzwiami)
Aleksander Persuade12: rzut 6: Sukces (uspokojenie dzieci, uniknięcie ich wrogości)

Dość szybko podnieśliście drzwi z obitego i nieprzytomnego jegomościa. Dzieci przebywające w budynku dostały jakby histerii, ale słowa Aleksandra uspokoiły je. Miras w tym czasie poradził sobie z drzwiami (trochę korzystając z pomocy Aleksandra w zakresie przytrzymywania konstrukcji). Dzieci co do jednego były rude. Najstarsza z nich - dziewczyna w wieku około 12 lat - próbowała ocucić ojca (tak się do niego zwracała) i zalewała się łzami, że nie udaje jej się. Pozostała dwójka (chłopcy w wieku 10, 9) z przerażeniem siedzieli na podłodze. Dziewczyna odpowiedziała Aleksandrowi:
- Panie, ale tata jest nieprzytomny. Wichry mogą wiać długo, a... - rozpłakała się. Chłopcy starający się być dzielnymi po przemowie Aleksa również rozpłakali się.

Zobaczyliście, że pomieszczenie wyposażone jest dość miernie. Nie dzieli się na pokoje. Łóżka położone są przy ścianie przeciwległej do drzwi - tam nie ma zresztą okien. Wszystkie są dwupiętrowe, ale tylko środkowego piętro jest wykorzystywane do spania - na bocznych są jakieś pakunki. Łóżka oddzielone są od siebie małymi, drewnianymi ściankami. Z obu stron są zasłony, którymi można oddzielić łóżka od reszty pomieszczenia. Nie ma tutaj żadnej hydrauliki oprócz czegoś na kształt rynny z zaworem - aktualnie pod rynną są trzy wiadra pełne wody (oprócz tego po lewej znajduje się jedynie stół i cztery krzesła, na stole leżą cztery drewniane łyżki i jeden duży, drewniany, głęboki talerz (czysty i pusty)). Po lewej i prawej (od drzwi) są okna, aktualnie zabezpieczone drewnianymi zasłonami (na zewnątrz). Po prawej stronie jest niewielki warsztat cieśli - stoi tam kilka stołków i krzeseł, a w tym jedno niedokończone. Jest tam również sporo narzędzi do obróbki drewna.

Jest jeszcze jedna, duża zamknięta szafa - stoi przy warsztacie cieśli i ewidentnie została wykonana przez tą samą osobę, która zrobiła resztę mebli w tym domu.

Gwybed:
[trzydzieste urodziny]
Kobiety były zadowolone z twojego towarzystwa. Natychmiast znać było, że wiesz o czym mówisz i wnosisz coś do dyskusji. Rozmawialiście sporo o nowinkach chemicznych i sposobie nauczania. Później rozmowa zeszła na geografię Bosz-Herw i różnicach pomiędzy miastami. Kobiety sporo podróżowały podobnie jak i ty. Odrobinę nie rozumiałeś w jaki sposób takie niebrzydkie i mądre kobiety nie zostały przywiązane do swojego miejsca pochodzenia, ale z tego co wynikało spomiędzy słówek wynikało, że pochodzą z dość bogatego rodu. Widać było, że nie chcą chwalić się z jakiego, ani swym bogactwem. Dlatego przedstawiły się jedynie imionami: Nionyna i Radysza. Kuzynki. Aktualnie pielgrzymują do Taumary i są odrobinę zawiedzione zbliżającą się nawałnicą. Spodziewają się opóźnienia w podróży.

Nawet nie wiesz ile czasu minęło, ale w między czasie trochę wypiliście, a i zjedliście. Powoli ich - początkowo przeciętna - uroda w twych oczach poprawiała się. A i one stawały się jakby milsze. Tym czasem na zewnątrz rozpętało się prawdziwe piekło. Okrutna nawałnica uderzyła w budynek o mało nie wyrywając drewnianych osłon okien. Radysza aż przestraszyła się - a i nie ona jedna. Ktoś zapytał, czy budynek wytrzyma, ale obsługa uspokajała.
- To mocna konstrukcja. Budowana z pomocą... - ale ten zalążek przemowy został przerwany nagły otwarciem drzwi wejściowych. Do środka wbiegł kolejny członek miejscowych oddziałów zwiadowczych:
- Oni są w lesie. Są wszędzie! - po czym padł na twarz. Tył jego skórzanej kamizelki jest pocięty i mocno krwawi.
 
Anonim jest offline  
Stary 17-11-2020, 19:29   #60
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Aleksander zaczął się zastanawiać: Nie znał się na medycynie, ale znał za to wiele legend o magicznych właściwościach roślin oraz okultyzmie. W tym świecie magia wydawała się czymś, co jest żywe i realne.

Może znajdzie w swej przepastnej pamięci sposób, żeby pomóc temu biedakowi? Może coś w domu mogłoby posłużyć za okład ?

Może rzut na okultyzm, Naturalism albo herb lore by pomógł ? Może coś, co zauważy w chacie nadawałoby się na okład ?

 
Brilchan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172