Wolfgang przyjął siekierki, zważył jedną w reku i z uznaniem pokiwał głową. - Nadadzą się idealnie. - Skinął cieśli i szybko się pożegnał. Z wielu względów nie chciał teraz i w tamtym miejscu wdawać się w dłuższe dyskusje ani z mężczyzną, ani z którakolwiek z jego córek. Nie chciał, żeby coś wydało ich zamiary.
Gestem reki ponaglił Arvida i żwawym krokiem ruszył w stronę domu Agathy. Nie lubił się spóźniać i nie chciał być tym na którego będzie musiała czekać reszta wyprawy.
Po krótkiej przebieżce dostrzegł zielarke i elfa idacych obok siebie. Wznosząc siekierke w triumfalnym geście, dał z daleka znać, że im się powiodło i podszedł bliżej. - No, to my raczej gotowi. Ktoś poza wami już się zjawił? Można ruszać, czy jeszcze trza nam czekać?
__________________ Our sugar is Yours, friend. |