Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2020, 14:43   #28
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
14.

Utz - Bruce Chatwin
Gatunek: literatura piękna

Recenzja może zawierać spoilery.

Tytułowy Żyd niemieckiego pochodzenia stara się uchronić kolekcję porcelany przed zakusami komunistycznych władz Czechosłowacji… Tak, brzmi to dość dziwnie, bo i sama książka Chatwina jest całkiem oryginalna. Fabuła zaczyna się od śmierci Utza, natomiast kolejne retrospekcje mają nas na naprowadzić na to, co stało się z zaginionym zbiorem.
Pal sześć jednak samą porcelanę, ponieważ jej obecność to jedynie pretekst do rozprawienia się z kilkoma tematami. Pierwszym z nich jest obraz socjalistycznego państwa, dla którego nie istnieje linia łącząca konkretnego człowieka ze sztuką. Szeroko rozumiane piękno jest na tyle wartościowe, na ile wzmacnia status władzy. Kolejna warstwa powieści dotyczy bardziej wzniosłych rzeczy, a mianowicie samej definicji artyzmu. Pasja Kaspara Utza nie jest jedynie ucieczką od trudnej codzienności, lecz czymś prawie mistycznym. Warto jednak zaznaczyć, że Chatwin nie łączy bycia zapalczywym hobbystą z dobrocią serca. Przykładem jest fragment, w którym główny bohater sprowadza do swojego domu coraz to nowe kobiety, jednocześnie traktując zakochaną w nim służącą niczym zbyteczny przedmiot. Zresztą Utza momentami aż ciężko polubić, nieraz prezentuje się jako zacietrzewiony ekscentryk, dla którego miśnieńska porcelana bywa ważniejsza niż uczucia innych osób.
Styl autora jest barwny, choć niejednokrotnie skondensowany, bo i samą książkę można machnąć w jeden wieczór. Chatwin szybko przechodzi do rzeczy i wciąż przeskakuje między kolejnymi fragmentami swojej historii. Gdzieś po drodze dorzuca parę wątków historycznych, gdzie indziej odnosi się do metafizyki, co sprawia, że książka jest całkiem pojemna ideowo i miejscami dość wymagająca. Mi się podobało, choć większych uniesień literackich nie odnotowałem.

 Ocena: 6/10


15.

Dzisiaj narysujemy śmierć - Wojciech Tochman
Gatunek: reportaż


W 1994 roku Rwada była świadkiem jednego z najkrwawszych wydarzeń najnowszej historii. Narastający latami konflikt plemion Hutu oraz Tutsi, doprowadził ostatecznie do masakry blisko miliona tych drugich. Punktem zapalnym sytuacji było zestrzelenie prezydenckiego samolotu, za co oskarżeni zostali właśnie Tutsi. Kolejne wydarzenia nastąpiły bardzo gwałtownie, bo już następnego dnia od katastrofy. Ci, którzy jeszcze wczoraj byli sąsiadami, kolegami z pracy czy nawet członkami rodziny, zginęli pod ostrzami maczet. Nie wszyscy doczekali się jednak szybkiej śmierci: ludobójstwo w Rwadzie było również obrazem licznych tortur i gwałtów. Całe wydarzenie stało się porażką sił ONZ, które wyraźnie ociągąło się z ingerencją, co tylko rozzuchwaliło napastników.
Wojciech Tochman, uznany polski reporter, wybrał się ponad dziesięć lat temu do Rwandy, aby spotkać ofiary tych wydarzeń, ich dzieci, ale i samych oprawców. W jego relacji afrykański kraj wcale nie zasklepił swoich ran, a pozornie ujarzmiony konflikt nadal zdaje się buzować pod tkanką podzielonego społeczeństwa. W chwili pisania reportażu duża część winnych nie została rozliczona ze swoich czynów, bywało nawet, że kaci nadal żyli obok naznaczonych traumą.
Sytuacja pozostała o tyle skomplikowana, że kiedy konflikt został teoretycznie zażegnany, to Hutu zaczęli być prześladowani, nawet jeśli nie mieli nic wspólnego z masakrą. Tochman przedstawia tu złożony, wielopokoleniowy problem i robi to bardzo dobrze. Między kolejnymi rozmowami odnosi się czasem do historii Rwandy, co lepiej pozwala zrozumieć także polityczny kontekst sytuacji.
Relacje z samej masakry naprawdę zatrważają. Dla osób, którym udało się przetrwać pogrom, przeszłość jest równie żywa co ponad dwadzieścia lat temu. Na mnie szczególne wrażenie zrobiła kobieta, która pilnowała budynku szkoły zamienionego w miejsce pamięci. Wewnątrz znajdowały się ułożone rzędami ciała ofiar, jakich kobieta codziennie doglądała, niczym osobliwa bogini świata zmarłych. Jak już wcześniej zaznaczyłem, w książce znajdują się również wypowiedzi tych, którzy zadawali śmierć. Często mówią o tym z opanowaniem i nie widzą w przeszłości żadnego problemu.
Na to miał jednak wpływ także Kościół, który już po wszystkim potrafił zrzucać winę na knowania diabła, a nie złą wolę ludzi. Tochman również tutaj staje naprzeciw niewygodnym faktom, które wskazują, że część kapłanów wcale nie pomagała leczyć ran (choć wskazuje i na tych, którzy działali z powołania).
Przeczytanie całości oraz przynajmniej próba zrozumienia tego, co wydarzyło w Rwadzie, to zadanie niełatwe. Uważam jednak, że powinniśmy przynajmniej powierzchownie interesować się konfliktami ze wszystkich stron świata. Żyjąc w miarę dobrych warunkach mamy tendencję do śledzenia wydarzeń w krajach, które są na podobnej stopie życiowej. Jednocześnie bagatelizujemy tragedie w bardziej „egzotycznych” regionach: bo to gdzieś na końcu świata, tam ciągle wojna, a tak w ogóle to dzikusy. Gdy jednak pochylić się nad konkretnymi zdarzeniami, otrzymujemy z nich obraz wcale nie tak odmiennego społeczeństwa. Możliwość poczucia choćby częściowej więzi z Rwandczykami to duża zaleta tej książki.

 Ocena: 8/10
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 22-10-2020 o 14:54.
Caleb jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem