Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Literatura
Zarejestruj się Użytkownicy


Zobacz wyniki ankiety: Jakiego wyzwania się podejmiesz?
7 2 18.18%
12 4 36.36%
18 3 27.27%
24 0 0%
30 0 0%
36 0 0%
42 0 0%
48 1 9.09%
54 1 9.09%
Powyżej 54 0 0%
Głosujących: 11. Nie możesz głosować w tej sondzie

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-07-2020, 11:10   #21
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Thumbs up 6/7

Stanisław "Nałęcz" Komornicki - NA BARYKADACH WARSZAWY




Wydawnictwo: MON
Data wydania: 1981 (szóste)
Ilość stron: 366
ISBN: 83-11-06658-2
Gatunek: pamiętnik wojenny

Autor był zasłużonym weteranem AK i LWP, który przebył długi i morderczy szlak bojowy - od konspiracyjnej warszawskiej podchorążówki gdzie szkolił się jako młody chłopak z Żoliborza, poprzez Powstanie Warszawskie gdzie walczył na Starówce, w Śródmieściu i na Czerniakowie, wreszcie jako podporucznik a później porucznik Ludowego Wojska Polskiego dalej wojował z Niemcami nad Odrą i Łabą, aż wreszcie w zalesionych bieszczadzkich górach gdzie rozbijano banderowców.
Książka ta, jak sama nazwa wskazuje, tyczy się tych osławionych 63 dni chwały, w których Nałęcz i jego towarzysze przeszli ścieżkę ołowianego zdrowia, tumany pyłu z rozbitych cegieł, wreszcie czerwoną mgiełkę ran i krwi od walk na Starówce, poprzez mroczną ewakuację kanałem (tak - tym kanałem), "dziwną wojnę" i marazm w Śródmieściu, walki na Powiślu, aż po morderczy i desperacki, bezustanny łomot na Czerniakowie i Solcu.

Autor odznaczył się talentem i zacięciem pisarskim. Potrafił przekazać w oszczędnych opisach całą plejadę emocji i nakreślić wyrazistych, świetnych bohaterów - a wszak przecież byli to prawdziwi ludzie, żyjący i zmagający się w walącej się w gruzy Warszawie. Opisy walk są mistrzowskie - "czuć" pęknięcie każdego granatu, każdą serię z peemu, każdą bohaterską śmierć, nieludzką zbrodnię z rąk Niemców i tzw. własowców. Od początku do końca książki trzyma poziom literacki, co jest tym bardziej godne pochwały, gdyż jako członek plutonu szturmowego był praktycznie ciągle w akcji.

Książka ma także znaczną wartość badawczą. Przetarła szlak dla wielu weteranów warszawskich, którzy po jej publikacji zaczęli "wychodzić z cienia" i dzielić się własnymi wspomnieniami. Późniejsze wydania opatrzone są w indeksy, skoroszyt nazwisk powstańców, wreszcie sporo zdjęć i map. Absolutna podstawa dla każdego historyka poruszającego temat Powstania Warszawskiego.

Słowem zakończenia, muszę wspomnieć, że autor był jednym z tragicznie zmarłych w katastrofie smoleńskiej. Cześć i chwała jego pamięci.


Ocena... a jaka inna może być? 10/10




+++



BROŃ I AMUNICJA
Komandosi i Obrona Terytorialna





Wydawnictwo: Altair
Data wydania: numery z lat 2017 i 2018
Ilość stron: ~65 na numer
Gatunek: militaria & historia

Ostatnio mi wpadły w ręce archiwalne numery tego czasopisma, to zdecydowałem się Wam o nich pokrótce opowiedzieć. Pomijając rozwlekły i rozstrzelony tytuł, to mamy do czynienia z jednym z najlepszych czasopism poświęconych militariom na polskim rynku.

Każdy numer podzielony jest na kilka sekcji, z czego pierwszą zawsze są rzeczowe recenzje broni palnej i gadżetów strzeleckich/bojowych (np. optyka do broni wyborowej). Warto tutaj zaznaczyć, że opisywana broń jest prawie wyłącznie cywilna (czyli sportowa bądź myśliwska) - pistolety, rewolwery, sztucery, karabinki. Z jednej strony może to nieco zawieść osoby chcące czytać o broni wojskowej, z drugiej jest wysoce praktyczne, realne - każdą z tych spluw można sobie kupić na polskim rynku (zakładając, że ma się pozwolenie na broń) i dysponować nią na strzelnicy. Jeśli ktoś ma parcie na więcej, to niech szuka u konkurencji - np. w czasopiśmie "Strzał".

Wbrew tytułowi, sednem czasopisma są wspomniani komandosi. "Broń i Amunicja" obfituje w cykle artykułów o historycznych oraz bieżących operacjach wojskowych i wywiadowczych (np. walki w Donbasie lub Syrii czy operacja kryptonim "Gwiazda Polarna"), biografie weteranów, wywiady z barwnymi postaciami polskiej wojskowości, wreszcie wyjątkowo ciekawe cykle tekstów o formacjach szeroko pojętych komandosów i ich szlakach bojowych - np. o ukraińskim spetsnazie w trakcie akcji w Donbasie, oddziałów commando walczących z czerwonymi w krajach południowoafrykańskich w trakcie Zimnej Wojny, sowieckich "płetwalach", czy nawet o pionierach nowoczesnych sił policyjnych i antyterrorystycznych - Shanghai Municipal Police. Jest także mowa o formacjach Obrony Terytorialnej różnych państw, m.in. republik nadbałtyckich i Federacji Rosyjskiej.

Wadę dostrzegłem tylko jedną: w niektórych artykułach kuleje korekta. Czasem dość rażąco (np. "Royal Margines" zamiast Royal Marines).

Przystępny język, solidna merytoryka i duża wartość. Polecam.

Ocena: 9/10
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29-07-2020, 07:55   #22
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
10.

Forrest Gump - Winston Groom
Gatunek: powieść

Recenzja może zawierać spoilery.

Kultowy film o Forreście Gumpie zna już chyba każdy. Po książkę warto jednak sięgnąć, nawet gdy słynną adaptację potrafi się cytować z pamięci. Ta napisana z rozmachem powieść niesie uniwersalną prawdę o tym, że sama inteligencja nie jest gwarantem szczęścia. Jest to zarazem obraz kilku barwnych dekad Ameryki oraz jej ikon.
Narracja jest prowadzona z punktu widzenia głównego bohatera, który – najogólniej mówiąc – uchodzi za głupka. To jednak bardzo powierzchowny osąd: Gump co prawda nie rozumie konwencji społecznych, ale posiada ukryte talenty. No i ma wielkie serce, bo o tym tak naprawdę jest ta książka.
Forrest opowiada o historii swojego dzieciństwa, meczach w drużynie footballowej, udziale w wietnamskiej wojnie czy rozwijaniu krewetkowego interesu. Ma swój epizod jako zawodowy szachista, aktor, a nawet kosmonauta. Powieść bez ogródek przeskakuje pomiędzy tymi epizodami, aby z czasem kompletnie odpiąć wrotki i zanurzyć się w gorzko-komediowym absurdzie. Ta historia nie ma być bowiem realistyczna, ale umiejętnie grać na emocjach.
Książkowa opowieść w niczym nie ustępuje filmowi, zresztą od pewnego momentu obydwie fabuły idą własnymi ścieżkami. Rzeczy, jakie zwyczajnie nie przeszłyby na ekranie, tutaj składają się na szaloną wędrówkę, podczas której wszystko jest możliwe. I to nawet spacer po hollywoodzkim bulwarze… z nagą aktorką i orangutanem.
Myślę, że „Forrest Gump” jest dziełem kompletnym, ponieważ jest tu trochę wszystkiego: komedii pomyłek, śmiechu przez łzy, a wreszcie odnajdywania samego siebie. Groom stworzył dzieło, które podbiło serca Amerykanów, a potem całego świata. I nic dziwnego – to po prostu kawał dobrej literatury.

 Ocena: 8/10


11.

Kolor z innego wszechświata - H.P. Lovecraft, Gou Tanabe
Gatunek: manga

Recenzja może zawierać spoilery.

Manga i Lovecraft – czy to w ogóle możliwe? Ta publikacja pokazuje, że tak, zaś sam efekt jest dość zadowalający. Komiks powstał na podstawie powieści „Kolor z przestworzy”, która w nowej oprawie nadal trzyma w napięciu, choć nie zabrakło po drodze kilku zgrzytów.
Historia jest prosta i głównie ograniczona do jednej lokacji. Oto pewnego dnia na ziemię farmera Nahuma Gardnera spada meteoryt. Wkrótce na miejscu pojawiają się uniwersyteccy uczeni, którzy znajdują we wnętrzu skały minerał o nieznanym kolorze i właściwościach. Od tego czasu w okolicy zaczynają mieć miejsce niewyjaśnione zjawiska. Uprawy stają się większe, ale niejadalne, z kolei zwierzęta mutują lub wymierają. Kiedy okolica przechodzi coraz większe deformacje, meteoryt zaczyna oddziaływać także na ludzi. Motyw szaleństwa to już flagowy punkt u Lovecrafta i tutaj również jest obecny. Trzeba przyznać, że wszystko to skutecznie zagęszcza atmosferę, a bliżej nieokreślone zagrożenie działa na wyobraźnię.
Jeśli chodzi o warstwę techniczną, to jest w porządku, ale mam kilka zastrzeżeń. Średnio podobały mi się twarze postaci. Większość z nich była do siebie podobna, a mimika została przedstawiona topornie. Miałem także wrażenie, że niektóre kadry były mało czytelne. Niby można to tłumaczyć onirycznością komiksu, ale czasem zwyczajnie męczyło.
„Kolor z innego wszechświata” nie jest wielkim dziełem, lecz podaną w nietypowej formie ciekawostką. I jako taka swoje zadanie spełnia.

 Ocena: 6/10


12.

Sekretne życie drzew - Peter Wohlleben
Gatunek: literatura faktu


Ten napisany przez niemieckiego leśnika tytuł był kilka lat temu sporym bestsellerem. Najogólniej mówiąc mamy do czynienia ze zbiorem mniej znanych ciekawostek o drzewach. Nie są to zarazem luźno wrzucone informacje, ale treść, która ma nieco zmienić podejście czytelnika do roślinności.
Ciekawych informacji jest naprawdę sporo. Dowiemy się o sposobach komunikacji między drzewami, ich wzajemnego wspierania się, a nawet ostrzegania przed zagrożeniem. A trzeba wiedzieć, że są to bardziej „socjalne” istoty, niż się na ogół sądzi. Niektóre procesy potrafią zadziwić: odżywianie powalonych pniaków przez sąsiadów czy wymiana informacji za pomocą korzeni. Na dobrą sprawę wiele tych zachowań jest nam całkiem bliskich, tyle że rozciągniętych w znacznie długim czasie. I to autor przedstawia całkiem ciekawe – bez dłużyzn i prostym językiem.
Wohlleben uczula na większy szacunek wobec drzew i zachęca do samodzielnych obserwacji opisywanych przez siebie zjawisk. Jednocześnie nie ulega on syndromowi bambinizmu, czyli stawiania każdego aspektu natury ponad człowiekiem. Jak każda istota, także i my korzystamy z otaczającego nas ekosystemu, pytanie tylko czy umiemy zadbać o proporcje.
Książka nawet wciąga i dostarcza sporo nieoczywistej wiedzy. Trzeba jednak pamiętać, że Wohlleben jest przede wszystkim leśniczym. Choć materia, która się zajmuje jest bardzo interesująca, to nie posiada on jakiejś wybitnej umiejętności gawędziarstwa. Część rozdziałów przewertowałem dość bezwiednie, mając wrażenie, że autor nie zawsze potrafił je dobrze sprzedać, a poniekąd taki był cel publikacji. Wciąż jednak czyta się to nieźle.

 Ocena: 6/10
 
Caleb jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04-08-2020, 21:55   #23
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
2/18

W. Włodarkiewicz - Lwów 1939


Wydawnictwo: Bellona
Data wydania: 2007
Ilość stron: 237
ISBN: 978-83-11-10791-5

Robię się monotematyczny. Kolejna książka o polskim wrześniu od Bellony. Ale do rzeczy.

Pierwszy raz od dawna nie mam się o co przyczepić. Książka napisana rzeczowo, przystępnym językiem, wyzbywa się błędów merytorycznych (a przynajmniej ja takich nie zaobserwowałem) jak i literówek. Do każdej informacji dodany przypis ze źródłem (w ogóle potężna bibliografia stoi za tym dość cienkim przecież opracowaniem). Od strony technicznej wszystko na najwyższym poziomie.

Jeśli zaś idzie o treść to książka traktuje nie tylko o samej obronie Lwowa, ale o całej sytuacji strategicznej w południowo-wschodniej Polsce, oczywiście przez pryzmat walki o to najważniejsze miasto tamtego rejonu. Dlatego mamy opisane walki w Karpatach, boje 10 Brygady Kawalerii Zmotoryzowanej i grupy wojsk generała Sosnkowskiego, a także inwazję Armii Czerwonej na Małopolskę Wschodnią. Wszystko to jest bardzo dobrze posegregowane tematycznie, więc niełatwo jest się pogubić. Do tego na końcu każdego rozdziału mamy krótkie podsumowanie treści w nim zawartych, a na końcu książki podsumowanie całego tematu.

Oczywiście tak krótkie opracowanie nie wyczerpuje zagadnienia, raczej traktuje je po łebkach, ale pamiętać należy, że seria Historyczne bitwy pisana jest dla szerszej publiki i celem książki jest raczej zapoznanie czytelnika z tematem, a nie rozpatrywanie wszystkich, najdrobniejszych szczegółów. I jako książkę popularno-naukową to dzieło oceniam. Stąd taka, a nie inna ocena. Polecam wszystkim.


Ocena: 10/10


3/18

A. Freed - Alphabet Squadron


Wydawnictwo: Del Rey
Data wydania: 2019
Ilość stron: 365
ISBN: 9781984819963

Jak nietrudno zauważyć, książka spod znaku Star Wars. Niewydana dotąd w Polsce i chyba na razie się na to nie zanosi, niemniej skusiła mnie. Chociaż sama okładka niezbyt ciekawa, ale podobno nie ocenia się po niej książki, prawda?

A no właśnie. Mnie skusiło nazwisko autora, którego książkę spod tego samego znaku miałem już okazję czytać (Star Wars Battlefront: Kompania Zmierzch) i która bardzo mi się podobała. Autor ten ma bowiem prawdziwy talent do opisywania wojskowej rzeczywistości w tym słynnym uniwersum. Rzeczywistości, która tak bardzo różni się od tego co widzimy w filmach. Rzeczywistości, która wcale nie jest taka różowa i nawet kolejne zwycięstwa wcale nie oznaczają poprawy sytuacji.

Ale do rzeczy. W swojej pierwszej książce autor skupia się na wojskach lądowych. Teraz, jak nietrudno zgadnąć po tytule, na kosmicznych. Tytułowy Alphabet Squadron to niewielka jednostka myśliwców, składająca się z naprawdę przeróżnych indywidualności, której powstanie śledzimy na kartach książki. Skąd jego osobliwa nazwa, bardziej oddani fani SW powinni z łatwością odgadnąć (zresztą sugeruje to nawet okładka), a pozostałym nie chcę zanadto zdradzać fabuły.

Akcja opowieści przenosi nas w czasy po bitwie o Endor, czyli po filmowym epizodzie VI - Powrocie Jedi. Druga Gwiazda Śmierci została już zniszczona, Imperator nie żyje, miejsce Rebelii zajęła Nowa Republika, a resztki Imperium walają się po galaktyce, stopniowo niszczone przez swoich wrogów. Lecz pojawia się zagrożenie w postaci 204-ego Skrzydła Myśliwskiego zwanego Shadow Wing. Imperialnej jednostki tak skutecznej, że zainteresował się nią wywiad Nowej Republiki. Ktoś musi unicestwić to zagrożenie...

Bohaterów opowieści jest kilku, albowiem wydarzenia śledzimy z perspektywy większości członków tytułowej eskadry, a od czasu do czasu nawet kilku postaci pobocznych (m.in. postaci z jednego z seriali animowanych, ale nie zdradzę o kogo chodzi). Z pewnym smutkiem stwierdziłem, że wbrew pierwszemu wrażeniu, są to postaci dość sztampowe, schematyczne i w pewnym stopniu przewidywalne. Właściwie gdyby nie postać porucznik Yrici Quell, niegdyś pilota z Shadow Wing i jej przemyślenia, byłoby naprawdę krucho pod tym względem. No może jeszcze Wyl ma w sobie coś nietypowego, ale raczej nie jest to coś interesującego.

Sama historia jest nawet ciekawa i potrafi wciągnąć. Jest to dość typowa historia o grupie indywidualności, które skazane na siebie muszą się nauczyć ze sobą współpracować. Momentami dość mroczna, momentami trochę naiwna, ale zjadliwa. Finał jest z pewnością inny od tego, czego mogłem się spodziewać, więc to w sumie plus. Niestety odniosłem też wrażenie, że sama historia zrobiła kółko i wróciła do punktu wyjścia. Nie wiem czy to furtka do ewentualne kontynuacji, bo jeśli nie, to wyszło dość słabo.

Podsumowując. Książka ciekawa, ale słabsza od pierwszej pozycji Freeda. Fabuła nie powala, postacie nie zachwycają. Fani SW mogą być jednak zadowoleni, inni czytelnicy, szukający dobrego sci-fi, raczej nie.


Ocena: 5/10


4/18

J. Komuda - Diabeł Łańcucki


Wydawnictwo: fabryka słów
Data wydania: 2016 (org. 2007)
Ilość stron: 516
ISBN: 978-83-7964-131-4

Powiem szczerze. Pomimo mojego stosunku do samej osoby pana Komudy (jeśli ktoś nie wie, facet uczestniczył w tworzeniu podręcznika do Dzikich Pól, chociaż chyba tylko otoczki fabularnej, a nie samej mechaniki), ubóstwiam jego książki, przynajmniej te, których akcja ma miejsce w Rzeczypospolitej Szlacheckiej (chociaż Czarną Banderę również uwielbiam). Mało kto czuje tak sarmacki klimat i potrafi go tak znakomicie przedstawić. A operowanie słowem - coś cudownego. Kto nie czytał nigdy sceny miłosnej, opisywanej przez Komudę, ten dużo stracił

Jeśli idzie o książki Komudy poświęcone czasom szlacheckim, przeczytałem wszystkie prócz dwóch. Dlatego może dziwić, że dopiero teraz wziąłem się za jedną z pierwszych, które ten autor napisał. Co więcej jest to chyba jego pierwsza książka niebędąca zbiorem opowiadań, ale mogę się mylić, nie wiem czy Wilcze gniazdo nie jest starsze. Ale to w sumie nieważne.

Bohaterem opowieści jest pan Jacek Dydyński, stolnikowic sanocki, który potem stanie się ulubionym protagonistą Komudy, a na kartach wielu innych książek będzie się pojawiał "gościnnie". Tenże pan szlachcic służy tytułowemu Diabłowi Łańcuckiemu, czyli Stanisławowi Stadnickiemu (postać historyczna, polecam się zapoznać, jeśli ktoś nie zna), wyjątkowemu warchołowi i awanturnikowi, który trzęsie całą okolicą, zajeżdża, pali, rabuje, torturuje i co tam jeszcze. Tymczasem w ziemi sanockiej, gdzie toczy się cała historia, pojawia się tajemniczy włóczęga, który raz i drugi bije ludzi Stadnickiego i zdaje się chować do pana na Łańcucie jakąś urazę (delikatnie rzecz ujmując). Konfrontacja jest tylko kwestią czasu.

Nie będę się tu rozpisywał o książce od strony "technicznej". Kto czytał jedną książkę Komudy o szlachcie, ten zna jego styl. Komu się podoba to podoba, komu nie to nie. Ja uwielbiam. Opisy barwne, często zabawne, pozwalają wczuć się czytelnikowi w sposób rozumowania ówczesnych ludzi, bo chyba nietrudno się domyślić, że system wartości zdążył się mocno zmienić przez te wszystkie lata. To ostatnie cieszy mnie zawsze bardzo, bo jest to moim zdaniem spory problem wszelkiego rodzaju filmów historycznych, które historię opierają na współczesnym sposobie myślenia. Oczywiście po to by widzowi łatwiej było wszystko zrozumieć, ale jednocześnie z wielką szkodą dla przedstawienia realiów danych czasów (nie żeby celem filmu fabularnego była edukacja widza, to też trzeba brać pod uwagę).

Ale wróćmy do tematu. W Diable Komuda nie odbiega od swojego zwyczajnego poziomu. Czyta się to szybko, płynnie, potrafi zaciekawić. Co do samej fabuły, również jest ciekawie, chociaż pod tym względem miałem już okazję czytać lepsze książki tego autora (Samozwaniec t. 1-2, Galeony wojny, Zborowski, Bohun). Czuć, że czegoś tej fabule brakuje. Jednocześnie jest w niej taka masa zwrotów akcji, że po pewnym czasie tylko czekamy na kolejne, a gdy nasz bohater popadnie w srogie terminy, tylko czekamy kiedy zostanie z nich wyratowany. I odwrotnie. Gdy wszystko zdaje się iść gładko, wiadomo że zaraz się to zmieni.

Sama książka, w "reklamówkach" na okładce, będących fragmentami zapewne recenzji, jest określana mianem "easternu". I faktycznie to określenie pasuje tu idealnie. Trudno bowiem nie dostrzec podobieństwa do motywów filmowych westernów, oczywiście odpowiednio zaadoptowanych do innego czasu i miejsca. Zamiast rewolwerowców mamy awanturników z gościńca, zamiast bogatego farmera, dybiącego na czyiś majątek, mamy pana Stadnickiego, zamiast bezbronnego miasteczka, biedny szlachecki zaścianek itd.

Poleciłbym tę książkę każdemu kto lubi szlachecki styl Komudy. Jeśli czytałeś/-aś jego dzieła i Ci się podobały, bierz się i za to, nawet się nie zastanawiaj. Jeśli zdążyłeś/-aś polubić pana Dydyńskiego na pewno chętnie poznasz i tę część jego życia. Ale raczej nie poleciłbym tej książki komuś kto chciałby "posmakować" Komudy po raz pierwszy. Moim zdaniem o wiele lepiej sprawdzą się w tym wymienione już przeze mnie tytuły, ale pozwolę je sobie jeszcze powtórzyć: Samozwaniec, Zborowski, Bohun, Galeony wojny.


Ocena: 8/10
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col


Ostatnio edytowane przez Col Frost : 04-08-2020 o 22:03.
Col Frost jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-08-2020, 10:49   #24
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Chyba zapomniałem się chwalić, że znów udało się do elity dołączyć


(3-8/7)
Andrzej Sapkowski - Miecz Przeznaczenia, Krew Elfów/Czas Pogardy/Chrzest Ognia/Wieża Jaskółki/Pani Jeziora

Drugi tom opowiadań ze świata wiedźmina, a potem cały cykl. Myślę, że zawsze warto, nawet gdy tempo siada, gubi się dynamika, a akcja zaczyna się ciągnąć niczym guma w starych majtkach. Zawsze zostaje język Sapkowskiego, którym posługuje się mistrzowsko i postacie, z których mało która ma tylko dwa wymiary.

9/7
A.A. Milne - Kubuś Puchatek
Dla rodziców, żeby wiedzieli, jak dzieciom opowiadać bajki na dobranoc, i żeby od czasu do czasu przy lekturze parskali śmiechem pod nosem (w innych momentach, niż dzieci).

10/7
J.R.R. Tolkien, David Wenzel - Hobbit
Komiks, dobre wprowadzenie w światy fantastyczne dla tych malutkich. Grafiki mają swój klimat i nie pojawiają się na nich sanki ciągnięte przez króliki. Na minus - dość spora liczba literówek w dymkach.

Pewnie coś jeszcze czytałem, ale mi umknęło
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 19-08-2020, 07:35   #25
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
13.

Pijak - Hans Fallada, Jakob Henrichs
Gatunek: powieść graficzna

Recenzja może zawierać spoilery.

Życiorys niemieckiego pisarza, Hansa Fallady, już sam w sobie jest dobrym materiałem na kontrowersyjną powieść. Najogólniej mówiąc, jego uzależnienie od alkoholu oraz narkotyków przysporzyło mu wiele kłopotów, także prawnych. W 1944 roku został oskarżony o próbę zabójstwa żony i kolejny już raz umieszczony w zakładzie karnym. To tam napisał powieść „Pijak”, którą po wielu latach Jakob Henrichs ubrał w komiksowe szaty. Autor nie skupił się jednak tylko na samym utworze, ale połączył go z elementami biografii Fallady oraz treścią jego listów.
Nie jest dzieło specjalnie pokrzepiające. Przedstawiany w nim problem alkoholizmu zdaje się być wręcz pułapką bez wyjścia. Henrichsowi udało się przekonująco przedstawić myślenie tytułowego pijaka. Alkohol w wyobrażeniach bohatera jest niemal oddzielnie funkcjonującym bytem, który stale podszeptuje do złego. Z kolei jeden kieliszek zazwyczaj wystarcza, aby uruchomić wyniszczające procesy. Podobnie jest zresztą w rozdziale traktującym o morfinie, gdzie duszna atmosfera wręcz przytłacza.
Ciekawym zabiegiem wewnątrz rozbieganej narracji jest przeskakiwanie między punktem widzenia Fallady, który pisze książkę, a bohaterem samej powieści, czyli Erwinem Sommerem. W pewnym momencie czytelnik już nawet nie wie na czyje poczynania właściwie patrzy. Dzieje się tak, ponieważ pierwotny autor pisał niejako o sobie, a jego dzieło miało być próbą rozliczenia się z własnymi demonami.
Nietypowy styl graficzny jest dla mnie strzałem w dziesiątkę. Mocne kontury oraz nasycone kolory tworzą rozedrgane i pełne napięcia sceny. Kadry w pewien przywodzą na myśl ekspresjonistyczny styl, szczególnie obrazy Muncha. Coś zresztą może być na rzeczy, ponieważ także wspomniany malarz walczył z wyniszczającymi nałogami.
Choć rzecz traktuje głównie o piciu, to koniec końców z tej ponurej historii przebija się dramat wrażliwego człowieka, którego rzeczywistość zwyczajnie przerosła. Przedstawienie podobnie ważkiego problemu w graficznej formie było niełatwym zadaniem. To momentami widać, publikacja Henrichsa nie jest bowiem pozbawiona wad. Czasem już tylko bombarduje on czytelnika tymi samymi wątkami: oto Sommer/Fallada stale starają się odbić od dna, aby spektakularnie znów o niego zaryć. Z drugiej jednak strony, czy taka mozolna katorga nie jest właśnie adekwatnym studium alkoholizmu?

 Ocena: 7/10
 
Caleb jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30-08-2020, 22:27   #26
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
5/18

C. Scott - Dooku: Jedi Lost


Wydawnictwo: Del Rey
Data wydania: 2019
Ilość stron: 461
ISBN: 9780593157664

Nie tyle jest to książka, co audiobook zrobiony w iście radiowym stylu. To jest stylu słuchowiska radiowego. Wielu aktorów, podkładających głosy postaciom, efekty dźwiękowe itd. Jednakże tytuł ten został również wydany w formie skryptu tego słuchowiska i ten właśnie skrypt ja przeczytałem.

Czyta się to inaczej niż zwykłą książkę. Raczej przypomina scenariusz filmowy, jeśli ktoś miał okazję czytać, tylko nawet z jeszcze mniejszą ilością opisów otoczenia. W zasadzie można powiedzieć, że składa się wyłącznie z dialogów, a w rolę narratora wcielają się, gdy to konieczne, po kolei różne postaci.

Jak się chyba nietrudno domyślić, jest to tytuł spod szyldu Gwiezdnych Wojen. Poznajemy w nim historię tytułowego Hrabiego Dooku, jednego z bohaterów filmowej sagi, od czasu gdy był młodzikiem szkolonym w Świątyni Jedi prawie do momentu, w którym poznajemy go w filmie Attack of the Clones (Atak klonów). W zasadzie nie ma jednolitej fabuły, książka składa się raczej z pojedynczych historii, które przedstawiają nam istotne momenty w życiu Dooku, choć nie brakuje elementów łączących to wszystko w jedną całość.

Sama akcja dzieje się dwutorowo. Główną bohaterką jest uczennica hrabiego Asajj Ventress, która by wykonać powierzone jej przez swojego mistrza zadanie, musi zagłębić się w historię jego życia. I to z jej perspektywy poznajemy tę historię. Co ciekawe jednak jej wątek, choć nie zajmuje aż tak wiele miejsca w porównaniu do opowieści o Dooku, również jest interesujący, a sama Ventress będzie się musiała zmierzyć nie tylko z niebezpieczeństwami, które na jej drodze postawi powierzona misja, ale również z własnymi demonami.

W książce przewinie się masa postaci znanych z filmów, ale także z serialu Clone Wars (Wojny klonów). Dobrze, że na jej początku jest dość obszerna ściąga z ich imionami, bo nikt nie bawi się tutaj w przedstawianie postaci. Mamy tylko imię i jej wypowiedź, tyle. Trzeba mieć więc dobrą pamięć do imion lub co chwilę zaglądać na początek.

Pomimo tego, przedstawiona historia jest naprawdę ciekawa i potrafi wciągnąć. Mimo że wie się do czego to wszystko zmierza, że to nie może się dobrze skończyć, człowiek dość szybko się w to zanurza, a nawet przekonuje się do Dooku i zaczyna mu na nim zależeć. Ciekawym aspektem jest również sposób ukazania Zakonu Jedi. Wygląda to inaczej niż w filmach. Jedi, może z wyjątkiem Yody, nie są nieomylnymi, wręcz nierzeczywistymi wojownikami, stróżami pokoju. Są zwykłymi ludźmi (i kosmitami), ze zwykłymi ludzkimi słabostkami, podatnymi na zepsucie, zależnymi od tak wielu rzeczy, a także... nieufającymi sobie nawzajem. Historia Dooku pokazuje również jak dobre intencje mogą obrócić się w coś potwornie złego. Jak drobne szczegóły potrafią wpływać na ludzkie życie.

Polecam gorąco każdemu fanowi Gwiezdnych Wojen. Zwłaszcza tym, którzy uznali, tak jak ja, że postać Hrabiego Dooku nie została należycie wykorzystana w filmach. Zawsze mi było tego żal, zwłaszcza że portretował go ś.p. Christopher Lee, któremu tytuł ten zresztą został poświęcony. Nie wiem jak to wypada w słuchowisku, ale czytając skrypt wyobrażałem sobie niepowtarzalny, niski głos Lee. Zresztą myślę, że będę musiał nabyć również audiobook i przejść przez tę historię jeszcze raz, choć już w inny sposób.

Aha, tytuł niedostępny jest na razie w języku polskim.


Ocena: 9/10


6/18

D. Turing - X, Y, Z. Prawdziwa historia złamania szyfru Enigmy


Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2019 (org. 2018)
Ilość stron: 364
ISBN: 978-83-8062-455-9

Zwykle podchodzę z dużym dystansem do książek zawierających w tytule głośną frazę "historia prawdziwa". Zazwyczaj bowiem są to książki nastawione na sensację, a nie na przedstawianie prawdy (o ile istnieje coś takiego jak prawda, ale nie chcę tu poruszać problemów metodologicznych czy wręcz filozoficznych). Z tą książką jest jednak, jak się wydaje, inaczej.

Autor jest Brytyjczykiem, a prywatnie bratankiem słynnego kryptologa z czasów II wojny światowej - Alana Turinga. Tego ostatniego niektórzy z Was mogą znać, jeśli nie z książek historycznych, to z filmu The Imitation Game (Gra tajemnic) z 2014 roku, w którym sportretował go Benedict Cumberbatch, otrzymując zresztą za to m.in. nominację do Oscara. Ale co ja dzisiaj tak z tymi filmami? Miało być o książkach.

Czy Was również zastanawiało kto w końcu złamał słynną Enigmę? Czy zrobili to Polacy, jak naucza się nas w szkołach i jak często przypomina się nam o tym w polskiej telewizji? A może jednak zrobili to Brytyjczycy, o czym powszechnie wie się na Zachodzie? A może jeszcze ktoś inny? Ta książka odpowiada na to pytanie, choć nie jest to odpowiedź prosta. Już sam termin "złamanie Enigmy" jest moim zdaniem nie do końca trafny, bo sugeruje, że wystarczy ją złamać raz i po problemie. A tak nie jest czy też raczej nie było.

Tytułowe X, Y, Z nie jest przypadkowym ciągiem liter, który miał ubarwić okładkę książki. Jest to nieformalna nazwa sojuszu czy może raczej współpracy pomiędzy wywiadami brytyjskim, francuskim i polskim, gdzie X to Francja, Y Wielka Brytania, a Z Polska. Książka opowiada historię walki tych trzech wywiadów z kodem Enigmy. Walki, która rozpoczęła się jeszcze w połowie dwudziestolecia międzywojennego, a zakończyła się pod koniec wojny.

Poznajemy jednak nie tylko historię struktur wywiadowczych, nie tylko metody łamania szyfrów, ale również historię ludzi z tym związanych. Zwłaszcza historia polskich kryptologów, którzy w trakcie wojny przeżyli prawdziwy exodus, jest pasjonująca. Zachęcam do zapoznania się. Książka jest napisana w bardzo przystępnym stylu. Jest to zdecydowanie książka popularno-naukowa, stylem przypominająca wręcz książkę fabularną, z licznymi barwnymi opisami. Trzeba mieć tylko pamięć do nazwisk, bo autor przedstawia wydarzenia chronologicznie, a więc często przeskakuje nieoczekiwanie między miejscami akcji. A bohaterów nie brakuje.

Bibliografia jest bogata, widać że autor porządnie zgłębił zagadnienie. Korzystał ze źródeł angielskich, francuskich, a także polskich. Tych ostatnich jest naprawdę masa, ale nie może to dziwić, najwięcej miejsca jest poświęconych właśnie Polakom.

Za minus poczytuję to, że autor z konieczności musiał nierzadko przedstawiać sytuację geopolityczną na świecie lub w jakimś regionie i niestety na tym polu nie ustrzegł się błędów. Powiem więcej, prawdziwych baboli. Powodem tego, jak przypuszczam, jest to, że nie musiał na potrzeby książki zgłębiać tych zagadnień, gdyż w zasadzie były one pozbawione znaczenia dla tematu Enigmy, więc posługiwał się prawdami powszechnie znanymi. A jak z tymi prawdami bywa, są one raczej powszechnym wyobrażeniem na dany temat niż prawdą faktyczną. Można jednak w ten sposób dowiedzieć się co nieco na temat tego jak wojnę polsko-bolszewicką (o której mamy fragment) widzą współcześni Brytyjczycy. Irytuje mnie również to, że nierzadko mamy wrzucane wypowiedzi w oryginalnym brzmieniu, co w przypadku języka francuskiego, którego nie znam, sprawia kłopoty w odbiorze. Zwłaszcza, że tłumaczeń tych wypowiedzi brak.

Podsumowując. Polecam, bo warto się zapoznać. Uważam, że zawsze warto zapoznawać się z zagranicznymi tytułami dotyczącymi zagadnień z historii Polski. Nie są one takie pompatyczne, nie przedstawiają jedynego słusznego punktu widzenia, czym wiele polskich książek jest "zbrukanych". Są bardziej neutralne. Trzeba się tylko upewnić czy nie są aby czasem pisane specjalnie na polski rynek, bo po sukcesie Normana Daviesa, sporo brytyjskich autorów zwęszyło tu pieniądze i piszą pod publiczkę. Ale X, Y, Z szczerze polecam.


Ocena: 9/10


7/18

J. Komuda - Samozwaniec. Moskiewska ladacznica, tom 1


Wydawnictwo: fabryka słów
Data wydania: 2017
Ilość stron: 356
ISBN: 978-83-7964-257-1

Trochę mi smutno, bo to już ostatnia książka Komudy o szlachcie, jakiej nie znałem i teraz będę musiał poczekać na wydanie jakiejś nowej (chyba że dorwę gdzieś egzemplarz Warchołów i pijanic). Ale myślę, że warto się było zapoznać, bo książka naprawdę fajna i miło spędziłem przy niej czas.

Moskiewska ladacznica jest kontynuacją cyklu Orły na Kremlu, którego pierwsza część Samozwaniec została wydana w czterech tomach w latach 2009-2013. Nie jest to jednak taka znowu ścisła kontynuacja. Owszem, przedstawia wydarzenia jakie mają miejsce po pierwszej części, ale brak w niej bohatera tamtej opowieści - Jacka Dydyńskiego, o którym parę słów napisałem przy okazji recenzji Diabła łańcuckiego.

Właściwie brak w tej książce jednego, głównego bohatera w ogóle. Mamy po prostu przedstawiony ciąg wydarzeń, który prowadzi nas przez historię lat 1607-1608. Pierwsza część zakończyła się po "widowiskowym" zakończeniu pierwszej dymitriady. Teraz zaczyna się druga wyprawa na Moskwę i bohaterami opowieści są wyłącznie postacie historyczne, ściśle z tą historią związane. Mamy więc Mikołaja Miechowickiego, którego współcześnie uważa się za "twórcę" Dymitra II Samozwańca, mamy Aleksandra Józefa Lisowskiego, twórcę słynnych lisowczyków, mamy kniazia Romana Różyńskiego i wreszcie Marynę Mniszchównę, żonę Dymitra I.

Takie podejście autora do tematu, przyznam szczerze, trochę zbiło mnie z tropu. Komuda nie raz i nie dwa wybierał na swoich bohaterów postacie historyczne np. zwycięzcę z bitwy pod Oliwą Arenda Dickmanna czy Iwana Bohuna, kozackiego atamana, który dla Sienkiewicza stał się wzorcem antagonisty Ogniem i mieczem (choć raczej głównie z nazwiska). Jednakże nawet wówczas ich przygody były całkowicie zmyślone lub tylko oparte na wydarzeniach historycznych. Tutaj mamy wręcz do czynienia z kroniką II dymitriady, wzbogaconą o liczne opisy fabularne.

Zmyliło mnie to do tego stopnia, że przez dobre pół książki zastanawiałem się o co w tym w ogóle chodzi. Połączeń z pierwszą częścią było jak na lekarstwo (w zasadzie tylko postać Maryny oraz pojawiającego się może z trzy razy Borysa - postaci faktycznie wymyślonej przez Komudę) i brak było jakiejś głównej osi fabularnej. Tą osią okazała się jednak sama dymitriada i gdy się z tym faktem oswoiłem oraz pojawiła się postać kniazia Różyńskiego, a także więcej miejsca poświęcono Lisowskiemu, książka nabrała prawdziwych rumieńców. Drugą połowę czyta się w błyskawicznym tempie i z wielką przyjemnością. Ale najpierw trzeba przebrnąć przez pierwszą.

W całym cyklu, porównując ją z tomami Samozwańca, umieściłbym ją na trzecim miejscu pod względem jakości. Nie dorównuje znakomitemu tomowi drugiemu, jest też słabsza od pierwszego. Mniej więcej umieściłbym ją na poziomie trzeciego, ze wskazaniem na nią właśnie, no i jest zdecydowanie lepsza od czwartego. Nie wiem tylko czy opłaca się ją czytać już teraz, gdy na kolejne tomy trzeba czekać i to pewnie niekrótko (trzy lata minęły, a drugiego tomu nie widać) czy może lepiej poczekać na wydanie całości?


Ocena: 7/10
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30-09-2020, 22:32   #27
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
8/18

C. Gray - Master & Apprentice


Wydawnictwo: Del Rey
Data wydania: 2019
Ilość stron: 352
ISBN: 9780525619376

Kolejna książka spod znaku Star Wars i znów w języku angielskim. Claudia Gray powoli staje się moim ulubionym autorem z nowego kanonu. W jej "Utraconych gwiazdach" po prostu się zakochałem, a i "Więzy krwi" były naprawdę dobrą książką. "Master & Apprentice" było więc już moim trzecim podejściem do jej twórczości i z zadowoleniem stwierdzam, że się nie zawiodłem.

Akcja powieści ma miejsce jeszcze przed I epizodem, gdy Obi-Wan Kenobi wciąż jest padawanem, a Qui-Gon Jinn jego mistrzem. To oni, jak nietrudno się domyślić po tytule i okładce książki, są głównymi bohaterami. Okazuje się jednak, że wcale nie są tak zgodnym duetem, jaki znamy z filmu Goerge'a Lucasa. W zasadzie ich przyjaźń, że tak to ujmę, przejdzie niełatwą próbę. Prócz tego czeka ich poważne zadanie na odległej planecie, na której młodociana księżniczka jest szykowana do objęcia władzy, ale tajemnicza grupa terrorystyczna zakłóca porządek i próbuje przeszkodzić w podpisaniu ważnego dla całej Republiki traktatu. Jednym słowem, kolejny dzień z życia Jedi.

Skłamałbym gdybym powiedział, że to najlepsza książka Gray jaką czytałem, "Utracone gwiazdy" wciąż pozostają niedoścignione. Jednak ten tytuł nie jest pozbawiony zalet. Historia jest ciekawa, nie obywa się bez nieoczekiwanych zwrotów akcji, jedynie finał mógłby być bardziej emocjonujący. Tak wyszło, że powstało napięcie i błyskawiczne wyładowanie, co trochę nie spełniło, mam wrażenie, oczekiwań. O tym jednak, że autorka potrafi pisać ciekawie, niech świadczy fakt, że jednym z motywów przewodnich tej historii jest konflikt między Qui-Gonem i Obi-Wanem, i chociaż wszyscy wiemy, że wszystko rozejdzie się po kościach, to jednak śledzi się go z zainteresowaniem.

Ocena wysoka, bo książka fajna, a do tego SW (za co u mnie niemal zawsze jest podwyższona nota). Polecam fanom.


Ocena: 8/10


9/18

Wiedźmin. Szpony i kły - wyd. zbiorowe


Wydawnictwo: superNOWA
Data wydania: 2017
Ilość stron: 400
ISBN: 9788375781557

Przyznam szczerze, że początkowo podchodziłem do tej pozycji raczej z niechęcią. Może dlatego, że wielkie "Andrzej Sapkowski" na okładce jest bardzo mylące, zwłaszcza że "przedstawia" jest już malutkie i na pierwszy rzut oka niewidoczne. A "Wiedźmin" stoi jak byk, więc wiadomo co najpierw przychodzi do głowy.

Ale nie, moi mili. To nie jest kolejna książka pana Sapkowskiego o Wiedźminie. To w ogóle nie jest jego książka, nawet wstęp napisał ktoś inny. Jest to zbiór opowiadań, wyłonionych parę lat temu na konkursie. Spodziewałem się raczej średniej jakości fan-ficów, więc początkowo odpuściłem, ale potem kolega przeczytał, spytałem go o opinię, zachęcił, więc wreszcie sięgnąłem.

I powiem Wam, że nie jestem zawiedziony. Co prawda w pierwszym opowiadaniu stylistyka, miałem wrażenie, trochę kulała. Nie była zła, po prostu czuć było, że autor nie jest zawodowcem. Ale może to było tylko moje wyobrażenie, bo przy kolejnych opowiadaniach nie miałem tego problemu, a właśnie to pierwsze wygrało cały konkurs. Prawdę mówiąc nie wiem dlaczego tak się stało, bo mnie osobiście najmniej przypadło do gustu. Nie było złe, było naprawdę dobre, po prostu kolejna przygoda Geralta i Jaskra, nieróżniąca się aż tak bardzo od ich przygód z książek Sapkowskiego, nie potrafiła mnie zachwycić aż tak jak wiele innych opowiadań z tego zbioru.

A mamy tu naprawdę masę świetnych pomysłów. Zatargi między potworami, opowieści o przewrotnym losie, o odkupieniu, o tym co się dzieje po śmierci (jedna z lepszych, pełna czarnego humoru, opowieść)... Jest nawet dobrze znana wszystkim fanom Geralta historia (zdradzę, że chodzi o opowiadanie "Wiedźmin"), lecz przedstawiona z dokładnie przeciwnego punktu widzenia. Większość tych opowiadań nie tylko ma ciekawą fabułę, ale skłania też do rozmyślania nad ludzką naturą, tak jak zresztą czyniły książki Sapkowskiego. Wiele z nich niesie ze sobą morał. Nie brak tu cech szczególnych dla świata wiedźmina, jak zatarcie granic między dobrem i złem, jak konflikty rasowe itd. Naprawdę, gdyby to ode mnie zależało, te opowiadania stałyby się częścią wiedźminowego uniwersum, bo naprawdę świetnie się z nim komponują. Nie brak tu postaci znanych z książek jak Geralt, Jaskier, Triss, wiedźmini Lambert i Coen, czarodziejka Koral, elfka Toruviel. Ale są też nowi bohaterowie, którzy również potrafią zainteresować czytelnika.

Bardzo wysoka i w pełni zasłużona ocena. Nie wystawię najwyższej, bo do ideału troszkę zabrakło, ale szczerze polecam.


Ocena: 9,5/10


10/18

W. Włodarkiewicz - Przedmioście rumuńskie 1939


Wydawnictwo: Bellona
Data wydania: 2001
Ilość stron: 206
ISBN: 978-83-11-13541-3

Kolejna książka z cyklu "Historyczne bitwy" od Bellony, ale pod pewnym względem wyjątkowa. Nie opowiada bowiem o bitwie jako takiej, gdyż na tytułowym Przedmościu do żadnych większych starć zwyczajnie nie doszło. Jest to raczej opowieść o koncepcji sztabu Naczelnego Wodza w trakcie wojny 1939 roku. Koncepcji, która się nie udała i w świetle dzisiaj znanych faktów, udać się nie mogła.

Generalnie mamy tutaj o przygotowaniach do wojny w trzech województwach II Rzeczypospolitej (lwowskim, stanisławowskim i tarnopolskim), o tym jak wyglądały działania niemieckie na tym odcinku, o tym jak zmieniała się koncepcja prowadzenia wojny przez stronę polską po kolejnych klęskach i że Przedmoście miało odegrać kluczową w niej rolę. Mamy o przygotowaniach obrony tegoż Przedmościa, wreszcie zaś o ataku Armii Czerwonej i ewakuacji Wojska Polskiego na Węgry i Rumunię.

Sama książka pisana jest przystępnym językiem. Czyta się to dość szybko, zwłaszcza że nie jest to zbyt gruba pozycja. Podsumowałbym to stwierdzeniem, że jest to praca, która rzuca trochę więcej światła na sprawę, która niekoniecznie jest chętnie omawiana w opracowaniach o kampanii wrześniowej, zapewne dlatego, że jako taka nie doszła w ogóle do skutku. Miała jednak spory wpływ na przebieg kampanii, będąc podstawą koncepcji Naczelnego Wodza.

Generalnie książka poprawna. Nie zachwyca, ale i nie odrzuca.


Ocena: 6,5/10


11/18

S. Sosabowski - Droga wiodła ugorem


Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2011
Ilość stron: 431
ISBN: 978-83-08-04600-5

Książka napisana przez generała Sosabowskiego, dowódcę m.in. 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej, jednej z ważniejszych jednostek polskich, walczących na zachodzie w trakcie II wojny światowej. Są to jednak wspomnienia, powiedziałbym, napisane w dość niezwykłym stylu. Chyba pierwszy raz spotykam się z autobiografią, która tak niewiele miejsca poświęca życiu prywatnemu. Nie wiem czy generał był mało wylewny, nie chciał się odkrywać, uznał że czytelnika to nie zainteresuje, czy może omówił wszystko w swojej poprzedniej książce "Najkrótszą drogą", której nie miałem okazji przeczytać. Jakby nie było, w tej publikacji koncentruje się przede wszystkim na sprawach zawodowych i to głównie tych z okresu II wojny światowej.

Narracja potrafi zainteresować i to nawet pomimo tego, że większość książki poświęcona jest sprawom organizacyjnym, a np. walkom o Warszawę w 1939 roku (gdzie Sosabowski dowodził pułkiem piechoty) czy bitwie pod Arnhem (jedyna poważna bitwa, w której udział wzięła Brygada Spadochronowa) jest stosunkowo niewiele. Sporo miejsca poświęcono też, co ciekawe, czasom powojennym, które potrafiły być równie burzliwe dla głównego bohatera tej opowieści jak czasy wojny.

Książka w zasadzie podzielona jest na dwie części. Tę przed powstaniem Brygady Spadochronowej i tę od momentu jest stworzenia. Tak jak pierwsza koncentruje się na losach samego Sosabowskiego, tak w drugiej na wszystko patrzymy już przez pryzmat spadochroniarzy. To jest temat najważniejszy. Jedyny w zasadzie.

Poleciłbym tę książkę każdemu kto interesuje się polskim wysiłkiem zbrojnym w trakcie II wojny światowej. Można tu znaleźć sporo ciekawych faktów dotyczących Brygady. Mniej tym, którzy chcieliby z niej wyciągnąć informacje o jakiejś konkretnej bitwie, w której udział brał Sosabowski. Ale w zasadzie czyta się to dobrze.


Ocena: 7/10


12/18

J. Komuda - Hubal


Wydawnictwo: fabryka słów
Data wydania: 2016
Ilość stron: 754
ISBN: 978-83-7964-136-9

Długo stroniłem od nie-szlacheckich książek Komudy (z wyjątkiem "Czarnej bandery"). O "Krzyżackiej zawierusze" i "Ostatnim honorowym" słyszałem, że są słabe, nawet nie sprawdziłem wiarygodności tych opinii. O "Hubala" jednak już nikogo nie wypytywałem, postanowiłem przekonać się o tym osobiście.

Przejście do innej epoki Komudzie nie zaszkodziło. Co prawda to przejście jest dość płynne, albowiem w tej książce zachowany został jeden element wspólny z powieściami szlacheckimi - miłość autora do koni, których nie mogło przecież zabraknąć w historii majora Dobrzańskiego. I może właśnie dzięki temu widać pasję pisarza przy tworzeniu tej książki.

Muszę przyznać, że autor odrobił pracę domową i doskonale oddał realia epoki. Jest masa nawiązań, zwłaszcza do polskiego września, których przeciętny czytelnik nawet nie zauważy, a ktoś obeznany w temacie zrozumie od razu. Zauważyłem też w wielu miejscach posiłkowanie się relacjami świadków tamtych czasów, nawet niekoniecznie związanymi z omawianymi w książce wydarzeniami. Kilka scen jest dosłownie wyrwanych z takich relacji.

Na okładce mamy zapewnienie, że większość przedstawionych osób i wydarzeń jest prawdziwa. Co do osób mogę się nawet zgodzić, co do wydarzeń już niekoniecznie, bowiem te kilka postaci wymyślonych na potrzeby książki (np. główny antagonista) zajmują sporo miejsca. Niemniej myślę, że sam szlak bojowy Hubala został przedstawiony poprawnie.

To co mi się jednak podoba najbardziej to świat. Choć są tu ci źli, oczywiście Niemcy, to sami Polacy nie są tacy jak chociażby w filmie z 1973 roku z Ryszardem Filipskim w roli głównej. Nie są to niemal sienkiewiczowscy rycerze z nadgranicznych stanic. Są to zwykli ludzie ze swoimi przywarami i słabościami. Jest podoficer, lubiący gnębić podwładnych, jest cwaniaczek, nieszanujący żadnej władzy, jest ktoś komu niewiele już brakuje do zostania seryjnym mordercą itd. Nawet sam Hubal przedstawiony jest niezbyt pochlebnie. W zasadzie na początku jest kimś w rodzaju szaleńca, później zaś często wychodzi na zwykłego głupca. A mimo to pozostaje kimś wyjątkowym. Ale nie w tym stylu z podręczników historii. Raczej na zasadzie, że w pamięci pozostaje tylko to co było w nim najlepsze. A może to właśnie to samo?

Naprawdę ciekawa książka, choć fragmentami bywa nużąca. Autorowi nie do końca udało się urozmaicić okres, w którym w oddziale Hubala niewiele się działo, a też nie wypadało mu ucinać kilku miesięcy historii i wyszło tak, że środek książki wypada średnio. Początek jednak i koniec są naprawdę świetne.


Ocena: 7/10
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col


Ostatnio edytowane przez Col Frost : 27-10-2020 o 21:38.
Col Frost jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-10-2020, 14:43   #28
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
14.

Utz - Bruce Chatwin
Gatunek: literatura piękna

Recenzja może zawierać spoilery.

Tytułowy Żyd niemieckiego pochodzenia stara się uchronić kolekcję porcelany przed zakusami komunistycznych władz Czechosłowacji… Tak, brzmi to dość dziwnie, bo i sama książka Chatwina jest całkiem oryginalna. Fabuła zaczyna się od śmierci Utza, natomiast kolejne retrospekcje mają nas na naprowadzić na to, co stało się z zaginionym zbiorem.
Pal sześć jednak samą porcelanę, ponieważ jej obecność to jedynie pretekst do rozprawienia się z kilkoma tematami. Pierwszym z nich jest obraz socjalistycznego państwa, dla którego nie istnieje linia łącząca konkretnego człowieka ze sztuką. Szeroko rozumiane piękno jest na tyle wartościowe, na ile wzmacnia status władzy. Kolejna warstwa powieści dotyczy bardziej wzniosłych rzeczy, a mianowicie samej definicji artyzmu. Pasja Kaspara Utza nie jest jedynie ucieczką od trudnej codzienności, lecz czymś prawie mistycznym. Warto jednak zaznaczyć, że Chatwin nie łączy bycia zapalczywym hobbystą z dobrocią serca. Przykładem jest fragment, w którym główny bohater sprowadza do swojego domu coraz to nowe kobiety, jednocześnie traktując zakochaną w nim służącą niczym zbyteczny przedmiot. Zresztą Utza momentami aż ciężko polubić, nieraz prezentuje się jako zacietrzewiony ekscentryk, dla którego miśnieńska porcelana bywa ważniejsza niż uczucia innych osób.
Styl autora jest barwny, choć niejednokrotnie skondensowany, bo i samą książkę można machnąć w jeden wieczór. Chatwin szybko przechodzi do rzeczy i wciąż przeskakuje między kolejnymi fragmentami swojej historii. Gdzieś po drodze dorzuca parę wątków historycznych, gdzie indziej odnosi się do metafizyki, co sprawia, że książka jest całkiem pojemna ideowo i miejscami dość wymagająca. Mi się podobało, choć większych uniesień literackich nie odnotowałem.

 Ocena: 6/10


15.

Dzisiaj narysujemy śmierć - Wojciech Tochman
Gatunek: reportaż


W 1994 roku Rwada była świadkiem jednego z najkrwawszych wydarzeń najnowszej historii. Narastający latami konflikt plemion Hutu oraz Tutsi, doprowadził ostatecznie do masakry blisko miliona tych drugich. Punktem zapalnym sytuacji było zestrzelenie prezydenckiego samolotu, za co oskarżeni zostali właśnie Tutsi. Kolejne wydarzenia nastąpiły bardzo gwałtownie, bo już następnego dnia od katastrofy. Ci, którzy jeszcze wczoraj byli sąsiadami, kolegami z pracy czy nawet członkami rodziny, zginęli pod ostrzami maczet. Nie wszyscy doczekali się jednak szybkiej śmierci: ludobójstwo w Rwadzie było również obrazem licznych tortur i gwałtów. Całe wydarzenie stało się porażką sił ONZ, które wyraźnie ociągąło się z ingerencją, co tylko rozzuchwaliło napastników.
Wojciech Tochman, uznany polski reporter, wybrał się ponad dziesięć lat temu do Rwandy, aby spotkać ofiary tych wydarzeń, ich dzieci, ale i samych oprawców. W jego relacji afrykański kraj wcale nie zasklepił swoich ran, a pozornie ujarzmiony konflikt nadal zdaje się buzować pod tkanką podzielonego społeczeństwa. W chwili pisania reportażu duża część winnych nie została rozliczona ze swoich czynów, bywało nawet, że kaci nadal żyli obok naznaczonych traumą.
Sytuacja pozostała o tyle skomplikowana, że kiedy konflikt został teoretycznie zażegnany, to Hutu zaczęli być prześladowani, nawet jeśli nie mieli nic wspólnego z masakrą. Tochman przedstawia tu złożony, wielopokoleniowy problem i robi to bardzo dobrze. Między kolejnymi rozmowami odnosi się czasem do historii Rwandy, co lepiej pozwala zrozumieć także polityczny kontekst sytuacji.
Relacje z samej masakry naprawdę zatrważają. Dla osób, którym udało się przetrwać pogrom, przeszłość jest równie żywa co ponad dwadzieścia lat temu. Na mnie szczególne wrażenie zrobiła kobieta, która pilnowała budynku szkoły zamienionego w miejsce pamięci. Wewnątrz znajdowały się ułożone rzędami ciała ofiar, jakich kobieta codziennie doglądała, niczym osobliwa bogini świata zmarłych. Jak już wcześniej zaznaczyłem, w książce znajdują się również wypowiedzi tych, którzy zadawali śmierć. Często mówią o tym z opanowaniem i nie widzą w przeszłości żadnego problemu.
Na to miał jednak wpływ także Kościół, który już po wszystkim potrafił zrzucać winę na knowania diabła, a nie złą wolę ludzi. Tochman również tutaj staje naprzeciw niewygodnym faktom, które wskazują, że część kapłanów wcale nie pomagała leczyć ran (choć wskazuje i na tych, którzy działali z powołania).
Przeczytanie całości oraz przynajmniej próba zrozumienia tego, co wydarzyło w Rwadzie, to zadanie niełatwe. Uważam jednak, że powinniśmy przynajmniej powierzchownie interesować się konfliktami ze wszystkich stron świata. Żyjąc w miarę dobrych warunkach mamy tendencję do śledzenia wydarzeń w krajach, które są na podobnej stopie życiowej. Jednocześnie bagatelizujemy tragedie w bardziej „egzotycznych” regionach: bo to gdzieś na końcu świata, tam ciągle wojna, a tak w ogóle to dzikusy. Gdy jednak pochylić się nad konkretnymi zdarzeniami, otrzymujemy z nich obraz wcale nie tak odmiennego społeczeństwa. Możliwość poczucia choćby częściowej więzi z Rwandczykami to duża zaleta tej książki.

 Ocena: 8/10
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 22-10-2020 o 14:54.
Caleb jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27-10-2020, 21:36   #29
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
13/18

R. Roanhorse - Resistance Reborn


Wydawnictwo: Del Rey
Data wydania: 2019
Ilość stron: 315
ISBN: 9780593128428

Przyznam się Wam bez bicia, że nie jestem fanem najnowszej trylogii Gwiezdnych Wojen, czy jak kto woli, trylogii sequeli. Zwał jak zwał. Ale z pewnym zaskoczeniem odkrywam, że niektóre książki czy nawet komiksy, bazujące na tych filmach, potrafią być naprawdę interesujące i wciągające.

Nie wiem do końca czy tak jest w przypadku tego tytułu. Mnie osobiście bardzo przypadł do gustu, ale chyba jednak bardziej dlatego, że jestem fanem SW (o szczegółach tego co mi się tak bardzo spodobało niżej), a niekoniecznie przez jakość samej książki. Nie mówię, że jest źle. Jest to w sumie fajnie napisana wielowątkowa opowieść, tylko w zasadzie nie bardzo wiadomo dokąd ona zmierza. Zakończenie też pojawia się ot tak, gdyby nie wiedza o ilości stron do końca, można by powiedzieć, że nagle, bez uprzedzenia. Generalnie nie ma klasycznego schematu typu wstęp, zawiązanie akcji, kulminacja, zakończenie. Mamy wstęp, przedstawienie bohaterów dramatu, a potem emocje mniej więcej na jednym poziomie.

Braki w tym ostatnim autorka próbuje chyba nadrobić takim jakby zbytnim dramatyzmem i wszczepianiem trochę na siłę epickości danego momentu. Głównie polega to na zachowaniu typu: "uwaga, będę się teraz poświęcał dla dobra sprawy". Trochę jest to sztuczne, nawet w świecie Gwiezdnych Wojen, zwłaszcza że nie zawsze z tego poświęcania coś wychodzi, ale nie chcę zdradzać fabuły.

Sama historia dzieje się tuż po zakończeniu epizodu VIII ("Ostatni Jedi"), gdy z całego Ruchu Oporu ostało się kilkanaście osób, zgromadzonych na Sokole Millenium. Jest to opowieść o początkach odbudowywania tej organizacji, by w epizodzie IX znów mogła walczyć ze złym Najwyższym Porządkiem. Bohaterów mamy kilku, ale wbrew temu co przedstawiono na okładce, nie tylko filmowi herosi odgrywają tu ważną rolę. W zasadzie tylko Poe i Leia są istotni, reszta to trochę tło. Za to ekipę wzbogacają inne postacie.

No i właśnie dotarłem do części, która mnie tak zachwyciła. Gwiezdne Wojny od zawsze (no, powiedzmy od bardzo dawna, ale dla mnie od zawsze) były rozbudowanym uniwersum. Wydawane pod tym szyldem książki, komiksy, gry niby działy się w tym samym świecie co filmy, niby razem stanowiły jedną całość, ale nie do końca się to odczuwało. Rzadko nawiązywały do siebie wzajemnie, jak już to do filmów, albo dzieł tego samego autora czy tytułów z tej samej serii, a czasem wręcz sobie zaprzeczały. Ta książka natomiast to prawdziwa gratka dla fana, bo mamy tu nawiązania nie tylko do filmów (głównie "Ostatniego Jedi"), ale również do książek ("Więzy krwi" "Utracone gwiazdy" i trylogia "Koniec i początek"), komiksów (seria "Poe Dameron") i gier ("Battlefront II"). Pojawiają się bohaterowie znani z tych tytułów, są bezpośrednie nawiązania do wydarzeń tam przedstawionych. Naprawdę czuć, że to wszystko zostało spojone w jedno uniwersum, że książki na równi z filmami stanowią jego część. Dla mnie to coś pięknego.

I głównie dlatego taka, a nie inna ocena. Dodam też, że książka niestety nie jest dostępna w języku polskim.


Ocena: 8/10


14/18

D. S. Dawson - Phasma


Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 2017
Ilość stron: 475
ISBN: 978-83-280-5268-0

Kolejny tytuł spod znaku SW, tym razem dostępny w Polsce. Chociaż zastanawiam się czy warto polecić polskie wydanie, bo liczba różnego rodzaju literówek jest zatrważająca i może lepiej jednak sprawić sobie wydanie oryginalne, jeśli dla kogoś język angielski nie stanowi bariery. Są takie książki, że człowiek się zastanawia czy ktoś trudził się w ogóle korektą w ich przypadku.

Ale skoncentrujmy się na samej historii. Fabuła porusza się dwutorowo. Czas "teraźniejszy", czyli w tym wypadku jeszcze przed epizodem VII ("Przebudzenie Mocy"), stanowi opowieść o szpiegu Ruchu Oporu, która popada w pewne tarapaty i aby się z nich wykaraskać snuje opowieść o tytułowej Phasmie. Wbrew moim oczekiwaniom ta druga historia nie jest całym życiorysem Phasmy, tak jak to było np. z Dooku w przypadku recenzowanej przeze mnie wcześniej książki, a jedynie dość krótkim, ale istotnym fragmentem z jej życia. Konkretnie opowieść o tym jak to się stało, że dołączyła do Najwyższego Porządku.

Książka zaczyna się intrygująco, ale potem, może ze względu na wolniejszy rozwój akcji niż się spodziewałem, odniosłem wrażenie pewnego zastoju. Były takie momenty, że wertowałem książkę by się dowiedzieć kiedy w końcu opuszczą jakieś miejsce (każdy rozdział zaczyna się od nazwy miejsca i czasu akcji), bo miałem go zwyczajnie dość. Muszę jednak zaznaczyć, że choć czytając miałem wrażenie, że autorka niepotrzebnie pewne rzeczy przedłuża, to koniec końców okazało się, że niemal każde z tych nudnych według mnie wydarzeń miało istotny wpływ na zakończenie, które jest naprawdę dobre.

Sama Phasma nie jest główną bohaterką, jej historię poznajemy z relacji jednej z jej towarzyszek. I jest to świetny zabieg, bowiem zamiast od razu dowiadywać się z kim mamy do czynienia, powoli odkrywamy charakter i motywacje tytułowej postaci. A to co odkrywamy na końcu może być nieco szokujące. I wówczas przychodzi refleksja, dlaczego tej postaci nie dano więcej miejsca w filmie?


Ocena: 7/10


15/18

W. Włodarkiewicz - Polesie 1939


Wydawnictwo: Bellona
Data wydania: 2011
Ilość stron: 285
ISBN: 978-83-11-12906-1

Wbrew nazwie serii ("Historyczne bitwy") nie jest to książka poświęcona jakiejś bitwie, a raczej sytuacji ogólnej, w tym oczywiście walkom, danego regionu Polski we wrześniu 1939 roku. Nie do końca jestem przekonany czy ograniczanie się geograficznie i to jeszcze w taki sposób, było najlepszym pomysłem. Jest to raczej dość sztuczna granica, zwłaszcza w tym przypadku. Obszar Polesia bowiem nie odpowiadał w 100% ani obszarowi przedwojennego województwa poleskiego, ani obszarowi DOK IX (Dowództwo Okręgu Korpusu nr IX w Brześciu n. Bugiem), czyli nie pokrywał się ani z podziałem administracyjnym ani wojskowym kraju. Wiele jednostek, walczących najpierw na Polesiu, przechodziło w dalszej części kampanii na Lubelszczyznę i tu ślad po nich się w książce nagle urywa. Inne zaczynały walkę gdzie indziej, o czym też się z książki nie dowiemy, by potem znaleźć się na Polesiu. Można powiedzieć, że pod wieloma względami jest to opracowanie wyrwanych z kontekstu wydarzeń.

Ale nie znaczy to, że książka jest zła. Po prostu narzucone sobie przez autora ramy wydają mi się problematyczne. Co do zawartości książki to mamy, niezbyt szczegółowo co prawda, przedstawione losy Polesia, w tym walkę z niemieckim agresorem o Brześć i Kobryń, a także z radzieckim na wschodniej granicy. Co ciekawe w przypadku zgrupowania Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Polesie" autor nie porzuca narracji po opuszczeniu przez nie terenu Polesia, tak jak ma to miejsce w przypadku załogi twierdzy Brześć czy grupy Korpusu Ochrony Pogranicza. Kontynuuje ją aż do kapitulacji grupy pod Kockiem. Czemu wyróżnił to jedno zgrupowanie, nie wiem.

Same opisy walk są dość ogólne i w dużej mierze koncentrują się na relacjach świadków niż na konkretnych opisach, co jednak postrzegam jako wadę. W ogóle autor posiłkuje się relacjami w wielu miejscach, chyba nie zawsze potrzebnie. Czasami ma się wręcz wrażenie, że robi to tylko po to by dorzucić jedną czy dwie strony tekstu więcej. Tym bardziej, że pewne fakty opisuje po kilka razy w różnych rozdziałach, jakby dla przypomnienia. Niestety jednocześnie pomija pewne wydarzenia, przez co tworzą się swoiste dziury w narracji.

Ogólnie jednak książkę oceniam pozytywnie, choć nie nadzwyczajnie. Czyta się to w sumie dość przyjemnie i płynnie.


Ocena: 6,5/10


16/18

Berlingowcy. Żołnierze tragiczni - wyd. zbior. pod red. D. Czapigo


Wydawnictwo: Wydawnictwo RM
Data wydania: 2015
Ilość stron: 350
ISBN: 978-83-7773-316-5

Książka przedstawiająca w dość ogólnym zarysie dzieje Wojska Polskiego na Wschodzie, dzisiaj formacji może nie tyle zapomnianej, co zamiecionej pod historyczny dywan, a w sumie niesłusznie. Esencją książki są nawet nie tyle, jak już wspomniałem, dość ogólne opisy działalności WP, co relacje żołnierzy. I chociaż są to relacje wybrane z wcześniej już publikowanych źródeł, ich wspólne zebranie, porównanie podobnych przecież przeżyć osób, patrzących na świat w różny od siebie sposób, może dać ciekawy obraz.

Pomimo tego, że autorów wspomnień mamy tylko dziewięcioro, są to jednak osoby mocno zróżnicowane. I tak mamy tu ofiary wysiedleń ze wschodnich kresów, które potem próbowały dostać się do wojska Andersa, ale z różnych powodów nie zdążyły. Mamy tu takich, którzy do wojska wybrali się dopiero przy powołaniu, gdy formowano już wojska w obozie w Sielcach. Mamy byłego AK-owca, wcielonego do armii na Lubelszczyźnie. Mamy wreszcie przedstawicielkę płci pięknej, która chyba wyróżnia się najbardziej na tle kolegów. Jedni zostali zwykłymi żołnierzami, inni oficerami, jedni służyli na linii, inni na tyłach, są nawet oficerowie wychowawczy/polityczni. Różne spojrzenia na tę samą sprawę.

Książka została podzielona na osiem rozdziałów, z których każdy poprzedzony jest pobieżnym opisem wydarzeń historycznych, po czym głos zostaje oddany świadkom tamtych zdarzeń. W ten sposób poznajemy historię naszych bohaterów od nieudanych prób dostania się do armii Andersa, przez sformowanie 1 Dywizji Piechoty, jej chrzest bojowy, rozrost polskiej armii, walki na ziemiach polskich i niemieckich, aż po zakończenie wojny i walkach powojennych z tzw. reakcyjnym podziemiem i UPA.

Myślę, że książka jest sporą wartością sama w sobie, nawet biorąc pod uwagę, że relacje świadków są generalnie niezbyt pewnym źródłem informacji. W końcu pamięć ludzka bywa zawodna, wszelkie opinie są ewidentnie subiektywne, a niektórzy mogą nawet przekłamywać pewne fakty, byle np. wybielić własne działania (nie mówię, że w tym przypadku tak jest). Jednakże próba ukazania żołnierzy ludowego WP nie jako ideałów, śmiało poświęcających życie w walce z niemieckim najeźdźcą, jak to robiono w czasach PRL-u, ale też nie jako potworów, sługusów nowego okupanta, z ochotą walczących z prawymi żołnierzami wyklętymi, jak to się często robi teraz, tylko jako zwyczajnych ludzi, zamieszanych w tryby wielkiej polityki, niepanujących właściwie nad własnym losem, jest warta poznania. Szczerze polecam tę książkę i to nie tylko wielbicielom historii.


Ocena: 9/10


17/18

J. Komuda - Westerplatte


Wydawnictwo: fabryka słów
Data wydania: 2019
Ilość stron: 494
ISBN: 978-83-7964-446-9

Westerplatte - dla Polaków jeden z symboli II wojny światowej. Bój o ten półwysep gloryfikowany był przez lata i to od momentu, gdy wciąż się toczył. W końcu urósł do miary takiej legendy, że trudno się z nią było krytycznie zmierzyć. Ale co jakiś czas różni autorzy próbują obalić utrwalone w świadomości ludzkiej mity. Książka Jacka Komudy, choć jest przede wszystkim powieścią, również dorzuca do tego swoją cegiełkę.

Czytając zastanawiałem się jaki byłby mój odbiór gdybym nie interesował się nigdy historią walk o Westerplatte, nie znał jej przebiegu, nazw polskich placówek obronnych, nazwisk obrońców. Prawdę mówiąc uważam, że szybko bym się w tym wszystkim zagubił. Ta opowieść nie ma bowiem jednego głównego bohatera, nie ma nawet grupy bohaterów. Bohaterem jest niejako cała załoga składnicy, a przynajmniej spora jej część, z większością oficerów i podoficerów na czele.

Opisując ciąg wydarzeń autor przeskakuje z miejsca na miejsce. Oczywiście stale zaznacza, że to się dzieje w wartowni nr 1, tamto w placówce "Przystań", a tamto w koszarach, ale nietrudno się w tym wszystkim pogubić, nawet pomimo pięknej kolorowej mapy na początku (choć nie do końca dokładnej). Kto bowiem szybko zapamięta czym się różni placówka "Prom" od placówki "Fort", albo wartownia z którym numerem stoi nad kanałem portowym, a która od strony bramy kolejowej? Nazwiska też szybko mogą się poplątać, zwłaszcza że krótki ich wykaz na końcu obejmuje tylko dowódców poszczególnych punktów oporu. A jak tu zapamiętać szeregowca, który pojawił się na początku książki, a kolejny raz dopiero po dwustu stronach? A do tego wszystkiego dochodzi jeszcze kilku bohaterów po stronie niemieckiej.

Chyba niełatwo się z tym zmierzyć nie znając historii Westerplatte, przynajmniej tej z początku września 1939 roku. Ale mimo wszystko zachęcałbym do tego. Co prawda nie należy do tej powieści podchodzić jak do książki przedstawiającej fakty historyczne, choć wiele takich się w niej znajduje. Mimo wszystko jest to pewna wizja literacka, w której autor nie raz i nie dwa tworzy własne scenariusze wydarzeń. Mamy nawet kilka postaci stworzonych tylko na potrzeby książki.

Urzeka mnie natomiast to samo co urzekło mnie w "Hubalu" i właściwie w każdej książce Komudy. Nie ma tu postaci dobrych, nie ma postaci złych (no, może niektórzy Niemcy), są po prostu ludzie ze swoimi słabościami i wadami, ale i zaletami. Nie jest to opowieść o rycerskiej postawie obrońców skrawka polskiej ziemi w Gdańsku. Jest to opowieść o zwykłych żołnierzach, nie ideałach. Nie zabraknie w niej też sensacji rodem z opowiadań o Jamesie Bondzie, ale nie będę się nad tym rozwodził, nie chcąc zdradzać fabuły.

Polecam wielbicielom opowiadań wojennych, bo na to jest w głównej mierze ta książka nastawiona.


Ocena: 8,5/10
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 31-10-2020, 23:02   #30
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post 7/7, jeszcze jeden tytuł. :P

Józef Wójcicki - DZIEJE POLSKI NAD BAŁTYKIEM




Wydawnictwo: Książka i Wiedza
Data wydania: 1989 (trzecie rozszerzone)
Ilość stron: 401
ISBN: 83-05-11952-1
Gatunek: historia

Klasyczny tytuł w tematyce polskiego Bałtyku. Autor opisuje dzieje naszego ludu, narodu, kraju w kontekście Morza Bałtyckiego - jego perypetie, wzloty i upadki w ciągłych, nierzadko brutalnych zmaganiach o dostęp do morza i panowanie nad Pomorzem (acz nie tylko, bo rzecz traktuje także o Prusach, Kurlandii czy Inflantach), ukazując wysoce zmienne koleje losu. Książka płynie dość chronologicznie od czasów Mieszka I (acz są wzmianki o czasach wcześniejszych oraz o Wieletach i Obodrzycach) aż po skrót dekad PRL-owskich. Wydaje się, że najwięcej miejsca poświęcono czasom Jagiellonów, na drugim miejscu mniej więcej ex aequo zmaganiom z Krzyżakami (co wszak i tak zahacza o czasy jagiellońskie) i późniejszymi ze Szwedami. Reszta tematów jest dość okrojona - pytanie, czy przez ówczesny relatywny brak źródeł pierwotnych, czy też preferencje/specjalizację autora.

Za wadę książki na pewno można uznać chaotyczny sposób jej napisana. Temat brnie do przodu, ale jego chronologia została wyrzucona przez okno na rzecz "segmentowego" skupiania się na tematach. Raz mamy opis działań Komisji Morskiej, by zaraz potem przeskoczyć do swady z Gdańskiem (jednej z wielu), stronę potem czytamy o podaży śledzi, jeszcze dalej o budowie galeonu, wreszcie znów skok aby skupić się na wojowaniu z Duńczykami - w dodatku w miesiącach dziejących się przed wspomnianą swadą z Gdańskiem. Kompletny mętlik. Książka ta jest wręcz namacalnym przykładem, dlaczego kiedyś tak dużą wagę na uczelniach przykładano do fiszek i ostrożnego czytania.

Uczulam też czytelników na fakt, że książka została wydana za czasów słusznie minionych, a zatem przedmowa i niektóre jej fragmenty mają niekiedy wydźwięk pasujący do oględzin cenzora - niemniej jednak nie są to żadne hardkorowo komunistyczne przemowy czy coś podobnego... Ale już na przykład nie dowiecie się z "Dziejów Polski nad Bałtykiem" o tym, że przecież wojowaliśmy z Moskalami o Inflanty. Bo przyjaźń polsko-radziecka mogłaby tego nie przetrzymać.

Na pewno zaletą jest przekrojowe podejście do tematu przy jednoczesnym obfitym indeksie nazwisk i wykazie ważniejszych źródeł i opracowań (vel bibliografii). Razem stanowi to całkiem solidną podstawę - na moje oko mus dla każdego zainteresowanego historią Pomorza, Bałtyku; a już lektura obowiązkowa dla historyków.



Ocena: 6/10
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172