Zielarka wyszeptała słowa podziękowania i ściskając mocno garniec z drogocenną nalewką opuściła Gerwainę. Na ulicy dostrzegła Szemrzącego Strumienia. W samą porę. Musieli się spotkać i wymienić tym co zrobili. Jednak elf też nie wiedział wszystkiego, a ona sama wiedziała jeszcze mniej.
- Większość czasu pracowałam nad maścią, jest już prawie ukończona… mam nadzieję - odpowiedziała. Wcisnęła garniec z ostatnim składnikiem w ręce mężczyzny.
- Musimy wszystko omówić. Idźcie do mnie. Natomiast to - wskazała wzrokiem na naczynie - jest bezcenne. W środku jest brakujący składnik maści. Obecnie niemal niemożliwy do zdobycia. Zanieś garniec do domu, proszę. Ja muszę jeszcze sprawdzić co dzieje się u Emila. - Zniżyła głos patrząc elfowi w oczu. - I Gerwaina i Wirlie nie spały tej nocy. Dziwne, prawda?
Gdy podeszli do nich Wolfgang z Arvidem dodała.
- Zaraz wrócę do domu. Spotkamy się tam? I czy słyszeliście może co robiła przez noc Wirlie? Jeszcze nie nadszedł kolejny zachód słońca, a wydarzeń starczyłoby dla tej wioski na kilka lat.
Agatha zamierzała szybko zaglądnąć do Emila i sprawidzić jego stan. Przy okazji potwierdzić, że Gerwaina była tam na modlitwie przez całą noc i zapytać czy rodzina nie widziała staruszki Wirlie. Chciała wierzyć, że obie kobiety nie miały z tą sprawą nic wspólnego, ale od lat nic nie uchodziło w tej wiosce ich uwadze. Dlaczego więc teraz miałoby być inaczej? Coś musiały chociaż podejrzewać, ale żadna nie chciała się do niczego przyznać. Agathę przepełniał niepokój.
Po wizycie chciała równie szybko, o ile nogi pozwolą, wracać do swojego domu, aby usłyszeć najnowsze wieści, skończyć maść i ustalić z mężczyznami co dalej.