Kiedy zbudziła go służąca, otworzył oczy i praktycznie od razu oprzytomniał. Miał wrażenie jakby w ogóle nie spał. Sądził, że po takiej nocy padnie jak zabity i będzie potrzebował co najmniej dwunastu godzin na odpoczynek. Najwyraźniej nie docenił potęgi nerwów, które trzymały go w stanie zaalarmowania. Nertea była pierwszą myślą żołnierza, toteż po szybkim (i mocno spóźnionym) śniadaniu od razu zajął się zbieraniem dalszych informacji. "Duchy"... Czuł, że niebawem będzie musiał odwiedzić starego znajomego z akademii i powspominać dawne czasy. Bardziej jednak interesowały go te obecne.
Jadąc kabrioletem, Zere'el zastanawiał się na co mu ta zbytkowna fura i czemu do tej pory jej nie sprzedał. Potrafił latać, a mimo to postanowił wydać pieniądze na tę cholerną iluzję bogactwa. "Wyglądaj na bogatego, a staniesz się taki" - durne, motywacyjne hasełko przebiegło przez jego myśl. Coraz bardziej wątpił czy podejmował właściwe decyzje ekonomiczne i czuł wściekłość. Jednakże pojazd stanowił tylko pozorną przyczynę - prawdziwą była własna nieudolność. Oto jechał na spotkanie z komisarzem, być może w sprawie napadu, którego się dopuścił. Niewykluczone, że już czekał na niego oddział szybkiego reagowania ze specjalnymi kajdanami. On tymczasem nie zbliżył się ani o krok do znalezienia siostry!
Zatrzymał gwałtownie kabriolet, nie wierząc własnym oczom. Herianin... W miejscu zaginięcia Nertei!
Nie potrzebował już nic więcej. Opuścił pojazd, a tłumiona wściekłość dawała o sobie znać w postaci niewielkich wyładowań energetycznych, widocznych na ciele gwardzisty. Bez jakiegokolwiek ostrzeżenia, Zere'el wyciągnął ramię w stronę małego transportowca. Po sekundzie pocisk ki przeszył silnik maszyny.
- Wpadliście - wycedził wściekle przez zęby. Wiedział, że miał niesamowite szczęście natrafiając na herian. Nie był z tych, którzy lekkomyślnie tracili dobre okazje. Prędzej zdechnie, niż pozwoli im się oddalić.