Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2020, 07:56   #41
Ayoze
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację

Nie czekaliście, aż truposze wezmą was w dwa ognie, tylko ruszyliście do działania. Jane przycelowała ze swej kuszy, zwolniła cięciwę, a bełt z mlaśnięciem wbił się prosto w czoło zbliżającego się nieumarłego, ścinając go z nóg. W tym samym czasie Sam postanowił wlać w serce swoje i kompanów odwagę do działania, wygrywając osobliwą melodię na swojej lutni. Rita, z pieśnią na ustach natarła na kolejnego z truposzy, a ciężkie ostrze kapłanki bitewnej dosłownie zmiotło jego paskudny łeb z karku. Walczący nieopodal Nicodemus dopadł do swego przeciwnika - srebrne ostrze przecięło powietrze i odrąbało jedną z wyciągniętych rąk nieumarłego, który zdawał się tym faktem niezbyt przejmować. Tymczasem Enola postanowiła nieco się wycofać i będąc w odpowiedniej pozycji wycelowała ze swej kuszy i nacisnęła spust. Bełt wgryzł się w korpus truposza i spowolnił go jedynie na moment. Couryn wraz z Sheerą dołączyli do śledczej, a łowca wypowiadał już zaklęcie mające wzmocnić jego ostrzał.

Nieumarli natarli z niesamowitą zawziętością, choć ich powolne ataki w wielu przypadkach nie przyniosły powodzenia. Kilku jednak zadało wam obrażenia. Jeden z truposzy uderzył swą łapą w twarz Rity z niewiarygodną siłą, sprawiając, że kobieta usłyszała głośne piszczenie w uszach, a wzrok na moment rozmył się i zawirował. Kolejny trafił Couryna w klatkę piersiową, aż łowca stracił na moment dech w piersi. Ostatniemu udało się uderzyć Sama w lewe ramię, aż bard syknął z bólu. Było pewne, że będzie z tego niezły siniak.

Odgryźliście się już po chwili. Jane zaatakowała swym rapierem, trafiając umrzyka w prawe ramię. Rita, Nicodemus, Enola i Couryn zakończyli plugawy żywot kolejnych czterech nieumarłych. Mniej szczęścia miał Samwise, który nie trafił swoim atakiem. Moment później Enola oflankowała kolejnego z truposzy i wraz z Jane, działając w jedno tempo, zakończyły jego egzystencję. Rita natarła na kolejnego, zadając mu potężne obrażenia, ale truposz jakimś cudem ostał się jeszcze na nogach. Widząc to, Sam zaszarżował na niego i powalił jednym ciosem, uśmiechając się przy okazji do kapłanki. Nicodemus łatwo poradził sobie ze swoim przeciwnikiem, a Couryn z Sheerą rozprawili się z ostatnim nieumarłym i było po walce.

Widząc, że część z was została ranna, Nicodemus zaoferował pomoc. Używając swoich zdolności uleczył część obrażeń Rity i Couryna, a ramię Sama wyglądało, jakby nigdy nie zostało uderzone przez truposza. Rita i Enola zauważyły, że choć paladyn również był ranny, to nie użył na sobie swych mocy, co zastanowiło obie kobiety. Ledwo skończył, a znów usłyszeliście gdzieś w oddali, za swoimi plecami, wilcze wycie. Wyglądało na to, że zwierzęta nie miały zamiaru odpuścić i wciąż podążały waszym tropem. Ruszyliście szybko w dalszą drogę i po pół godzinie marszu dotarliście w końcu do wyjścia z lasu. Widok rozciągał się na sporą dolinę; po lewej teren przecinała rzeka, a leśna ścieżka wiodła wprost do jakiejś osady w oddali. Nad nią, na wzgórzu, górował zamek z czarnego kamienia, jakby majestatycznie patrzył na to, co dzieje się poniżej.




Ciemne, pękate chmury koloru ołowiu nie zwiastowały polepszenia pogody a mgła wciąż oblepiała wszystko wilgotnym oparem. Słysząc za sobą kolejne wycie wilków, ruszyliście wąską ścieżyną w stronę majaczącej w oddali wioski. Nie minęła godzina podróży, gdy błotnisty trakt ustąpił mokrym, śliskim kocim łbom. Brukowana droga wiodła przez otwartą, zardzewiałą, dwuskrzydłową bramę osadzoną w wysokiej, nadgryzionej zębem czasu palisadzie. Za nią znajdowały się piętrowe, przytulone do siebie domy wykonane z czarnego, niczym smoła drewna i kamienia. Z niektórych kominów unosił się dym.


Pierwsze, co rzuciło się wam w uszy po wejściu do wioski, była przejmująca cisza. Mimo iż był środek dnia, osada wyglądała na wymarłą. Nikt nie wyszedł wam na spotkanie, nikogo też po drodze nie spotkaliście, choć w niektórych oknach można było dostrzec łunę światła i jakiś ruch. Mieliście też nieodparte wrażenie, że pomimo tego pozornego spokoju, jesteście obserwowani. Drzwi domostw wyglądały, jakby zostały specjalnie wzmocnione, na framugach wisiały zaś jakieś zioła i czosnek. Większość domów wyglądała na stare i zaniedbane.

Przeszliście główną drogą i w końcu dotarliście do dużego, piętrowego budynku, w którym paliło się światło a wiszący nad drzwiami szyld głosił, iż jest to karczma o nazwie “Krew Winorośli”. Wiatr niósł stamtąd przyjemne zapachy pieczystego, zatem gospoda musiała pracować, choć gdy Couryn podszedł do drzwi i szarpnął za klamkę, te okazały się zamknięte.

Po przeciwnej stronie karczmy ujrzeliście równie spory dom, z okien którego sączyło się przyjemne, ciepłe światło. Na szyldzie wyczytaliście, iż był to sklep wielobranżowy niejakiego Bildratha. Gdy zastanawialiście się nad dalszymi działaniami, waszych uszu doszedł nagle przepełniony smutkiem, jękliwy szloch chwytający za serce. Zdawał się płynąć z miejsca znajdującego się gdzieś w głębi wioski, na pewno na północ. Gdzieś za domem Bildratha.


 
Ayoze jest offline