Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2020, 14:23   #337
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 49 - Kłopoty i dylematy

Pustkowia



Mervin i Marian



Strefowe czworonogi nie bardzo dały dwunogom czas na reakcję. Zwłaszcza Marianowi który biegł do sklepu jako drugi. Mervin zdołał wpaść do tego sklepu, przewrócić jakąś ladę i złapać za swój solidny pręt gdy do środka wbiegł Marian a zaraz za nim pierwszy pies. Czy zwierzaki skróciły na tyle odległość by przejść do ataku czy to ruchy i hałasy dwóch ludzi sprowokowały ich do tego ataku to w tej chwili nie było istotne. Pierwszy ze zwierzaków wbiegł do środka sklepu prawie na piętach Mariana. Ten ledwo zdążył zamknąć drzwi więc zwierzak zderzył się z nimi na chwilę się od nich odbijając. Zderzenie z drzwiami chyba na moment go zamroczyło bo potrząsał łbem i wydawał dziwne dźwięki podobne do skomlenia.





Ale drugi z psów wskoczył do środka przez rozwalone okno. Płynnie odbił się od lady jaką dopiero co przewrócił Mervin, minął go i wskoczył do wnętrza sklepu. Ruszył w kierunku Polaka który przytrzymywał sobą drzwi. To był hellhound. Teraz z bliska jak je widzieli byli już pewni, że to hellhound. A przynajmniej coś bardzo podobnego do tych hellhoundów co spotkali wcześniej. Pierwszy zaatakował Polaka. Drugi się już otrząsał od zderzenia z drzwiami i zaraz mógł do niego dołączyć. Trzeciego na razie nie było nigdzie widać.



Instytut



Sigrun



Szwedka gdy odprawiła chłopców na drogę sama mogła przysiąść nad ważniejszymi sprawami. Gdy na spokojnie obejrzała sobie zewnętrzne drzwi śluzy zorientowała się, że sprawa jest prosta. Albo skomplikowana. Zależy jaki efekt się chciało osiągnąć. Dostrzegła dwa problemy składowe jakie sumowały się na nieszczelność tych drzwi. Pierwsze to zawiasy drugie to uszczelki.





Zawiasy widocznie się zastały w jednej pozycji co sprawiało, że się drzwi się nie domykały a przy każdym ruchu skrzypiały i trzeszczały metalicznie. To można było rozwiązać na dwa sposoby. Prowizorycznie wystarczyło je naoliwić a samą oliwę znalazła w magazynie z częściami. I na razie na szybko można było poradzić tyle. Różnica powinna być odczuwalna gdy ta oliwa dotrze gdzie będzie mogła i wtedy się okaże. A na poważnie jakby to robić to trzeba by zdjąć te drzwi z zawiasów i wtedy je naoliwić, przeczyścić i tak dalej. Tylko zdejmowanie tych pancer drzwi na jedną osobę wydawało się mocno karkołomne. To już by się chociaż jeden kolega do pomocy przydał a nawet na trzy pary rąk to się zapowiadało sporo pracy i dźwigania. Niemniej to by mogło załatwić sprawę na dłuższe i częstsze używanie.

Druga sprawa to uszczelki. Guma czy inny elastyczny materiał z czasem po prostu skruszał. Co sprawiało, że robił się kruchy i tracił swoją elastyczność która w tym wypadku gwarantowała utrzymanie hermetyczności komory. Tu po prostu trzeba było wyciąć te stare uszczelki i założyć nowe. Technicznie nie była to trudna robota chociaż trochę czasochłonna. Na szczęście w magazynie znalazła worki z tymi uszczelkami i mogła je dociąć na wymiar i założyć. Więc ta sprawa też wydawała się załatwiona. Na razie drzwi nadal się nie domykały no ale trzeba było poczekać na efekt oliwienia czy to wystarczy czy trzeba będzie kombinować coś innego.

To jak musiała czekać na efekt swojej pracy i powrót kolegów to mogła się zająć to co ją interesowało. Czujnikami i kamerami. Musiała wrócić do sterówki.

Jak miała okazję przyjrzeć się wskaźnikom na monitorach na spokojnie to doszła do wniosku, że sam software jest raczej w porządku. Komputer działał bez zarzutu. Wyglądało na to, że to coś z samymi kamerami i czujnikami jest nie tak albo samym przekazywaniem sygnału przekaźnikami i kablami. Tego jednak ze schronu już nie dało się naprawić. Prawdopodobnie trzeba było wyjść i wymienić uszkodzone elementy na nowe jakie były w magazynie.



David i Koichi



Gdy zostawili swoją koleżankę w schronie obaj ruszyli w drogę powrotną na powierzchnię. Z początku pokonywali tą samą drogę co poprzednio w drodze na dół tylko w odwrotnej kolejności. Czyli śluza, niedomykające się drzwi zewnętrzne, krótki nieoświetlony korytarz i schody na górę jakie prowadziły do piwnicy. No i dopiero tu zaczęło się badanie nowego terenu bo wcześniej korzystali ze schodów prowadzących na parter a teraz ruszyli piwnicznym korytarzem badając instytut od spodu.





Przynajmniej nie było raczej obawy, że się zgubią. Przynajmniej póki nie zbaczali z tego głównego korytarza jaki pewnie prowadził wzdłuż głównej osi budynku. Wystrój wnętrz był raczej typowo piwniczny. Część drzwi była otwarta na ościerz, pół otwarta, niektóre leżały na ziemi a niektóre były zamknięte na głucho. Tam gdzie dało się zajrzeć widok jakoś nie porywał. Czas, pogoda, plądrowanie zrobiło swoje. Można było podobne obrazki oglądać i w ich świecie w jakichś porzuconych budowlach pozostawionych samych sobie. Przydawała się latarka Australijczyka bo przez niewielkie, piwniczne okienka do środka wpadało niewiele światła a korytarze i pomieszczenia w głębi to były skryte w pełnoprawnym mroku.

Ale nie natrafili na coś co by mogło wyglądać na serwerownię. Zwłaszcza działającą. W ogóle chyba tu niewiele rzeczy działało. Tam i tu natrafili na coś co może mogło być jakoś użyteczne ale na nic co by mogło być trzewiami Cleo. Natrafili za to na ślady walki. W niektórych okienkach piwnicznych wciąż były ułożone worki z piaskiem i ustawiona broń maszynowa. W jednej piwnicy znaleźli nawet trzy ciała żołnierzy. Leżeli porozrzucani po tej piwnicy jakby zginęli wszyscy jednocześnie. Dawno temu. Ciała były już częściowo zmumifikowane. Tak, broni i amunicji wojskowego pochodzenia też parę sztuk tam i tu znaleźli. Aż tak powolutku przeszli z jednego skrzydła, centrum do drugiego. I wtedy coś jakby się zmieniło.

Jedno z przejść było przesłonięte paskami folii. Jak na schodach prowadzących do piwnicy jakimi zeszli na dół gdy szli we trójkę do schronu. Za nimi był korytarz wyściełany folią. I przegrodzony odsuwanymi na suwak płachtami. Tak, że mogła stanowić śluzę powietrzną. No ale ta folia była popruta pociskami i zachlapana chyba krwią. Też starą. Po drugiej stronie korytarza były przymknięte drzwi. Ale stojąc z kilka sporych kroków od nich i przez tą zachlapaną i porwaną folię nie było widać co tam może być po drugiej stronie.

A po drugiej stronie było coś co wyglądało na centrum dowodzenia albo łączności. W każdym razie stały albo leżały rozkładane stoły a na nich laptopy i komputery, sprzęt do satelitarnej łączności. Prawie dało się wyczuć ten zgiełk rozmów i różnych kliknięć pracujących tu ludzi. No ale jednak to też musiało być dawno. Teraz wyglądało jakby ktoś tu się strzelał i pomieszczenie oberwało. Część stołów i sprzętu leżało na podłodze a wszystko było brudne, zakurzone, z zaciekami, poplamiona. I tam i tu zachlapane starą krwią.

I były kolejne drzwi. Otwarte na oścież. A za nimi było… Cholera, właściwie ani Japończyk ani Australijczyk nie wiedzieli na co patrzą. Nie spotkali się nigdy z czymś podobnym. “To” przypominało jakąś iglicę. Coś o wysokości jakichś 2 metrów. Ot, trochę wyższe od przeciętnego dorosłego. Ale dość wiotkie, u podstawy miało może udo dorosłego i stopniowo zwężało się aż do czubka znajdującego się całkiem blisko sufitu piwnicy. I nie była to jednolita bryła tylko taka ażurowa. Jakby jakaś nowoczesna rzeźba ze stalowych prętów ołożonych w finezyjne kształty. A te kształty były bardzo płynne, wcale nie przypominały wygiętych niezgrabnie prętów. Tylko sprawiały delikatne, finezyjne wrażenie, jakby to były jakieś druciki. Ale miało nieco płaskich zgrubień trochę jak nie do końca uformowane liście na jakiejś gałązce. No i chociaż to coś na środku, ta iglica stanowiła główny obiekt w tym niezbyt dużym pomieszczeniu to od niego odchodziły pomniejsze druty jakie niczym pajęczyna rozchodziły się po podłodze, oplatały ściany i sufit. Jakoś nie bardzo było widać gdzie dokładnie podstawa tego trzpienia przechodzi w te rozgałęzienia na podłodze. Więc wyglądało jakby od tego trzpienia rozrastały się te różne metaliczne nitki. Albo te metaliczne nitki w centrum formowały się w to zgrubienie centralne.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline