| Starcie z umarlakami poszło im całkiem szybko i sprawnie, ale zgniłki i tak zdołały zranić kilku towarzyszy. Z pomocą przyszedł Nicodemus, a Enola przyglądała się tylko z boku, jak używa swoich umiejętności. Zawsze ją fascynowało, gdy ktoś potrafił leczyć samym dotykiem dłoni. Rita chciała mu się odwdzięczyć, ale nie przyjął jej pomocy. Może po prostu chciał wyjść w jej oczach na twardego rycerza, dla którego takie obrażenia są niczym wielkim? A może chodziło o coś innego? Enola obiecała sobie, że w odpowiednim czasie zapyta go o to.
Nim wyruszyli, Rita stwierdziła, że warto spalić zwłoki umrzyków. No cóż, rozumiała jej podejście, ale sama jej pomagać z przeniesieniem ciał nie zamierzała. Wydobyła natomiast z plecaka butelkę oleju i podała kapłance, żeby ta nie miała problemów z podpaleniem stosiku. Żałowała trochę, że nie może odzyskać swojego bełtu, ale miała jeszcze solidny zapas, więc nie było nad czym rozpaczać. Przyglądała się chwilę płonącym zwłokom, a potem musieli szybko ruszyć w dalszą podróż, bo wilki znów dały o sobie znać. - Tak, jakby nas ponaglały do dalszej drogi, zauważyliście to?- powiedziała do towarzyszy.
W końcu las się przerzedził i ujrzeli w oddali wioskę oraz znajdujący się nad nią zamek na wzgórzu. Enola ucieszyła się, że w końcu dotarli do cywilizacji i będą mogli zapytać o przeróżne rzeczy, a przede wszystkim o to, jak odnaleźć drogę do Neverwinter. Chociaż podświadomie czuła, że to wszystko jest bardziej skomplikowane, niż na to wygląda. Mgła emanująca magią, nieumarli, krajobraz jak z koszmaru… coś tu zdecydowanie nie grało.
Tak samo, jak i wioska, do której weszli przez zardzewiałą bramę. Wszystkie domy pozamykane były na cztery spusty, choć Enola dałaby głowę, że w kilku oknach dostrzegła jakiś ruch. Jej uwagę zwróciły mocniejsze drzwi oraz zioła i czosnek do nich przyczepione. - Dokładnie, jakby czegoś lub kogoś się obawiali - odrzekła Courynowi. - Czosnek… czy to czasem nie on ma odstraszać wampiry? - zapytała, próbując przypomnieć sobie, co na ten temat mówiły książki w bibliotece ojca. - Coraz ciekawiej…
Pamiętała, co było napisane w liściku, który znaleźli przy zwłokach młodego chłopaka i wcale jej się to nie podobało. Jakby tego wszystkiego było mało, po dotarciu do gospody, okazało się, że ta również jest zamknięta, chociaż zapachy i światło dochodzące ze środka wskazywały na zupełnie coś innego. - Jaki gospodarz zamyka w ciągu dnia źródło swojego dochodu, by potencjalni goście nie mogli się w nim zatrzymać? - rzuciła retorycznym pytaniem. - Chyba tylko taki, który czegoś lub kogoś się obawia.
Odruchowo spojrzała na zamek na wzgórzu. - Kto wie, może zarządca tych ziem nie jest zbyt przyjemnym w odbiorze człowiekiem - powiedziała do pozostałych. - Albo wystarczająco dużo razy zgniłki chciały dostać się do karczmy na darmowe jedzonko. - Uśmiechnęła się półgębkiem.
Po Courynie sama miała zamiar dobijać się do drzwi gospody, gdy usłyszała nagle dojmujący szloch dochodzący gdzieś z oddali. Był wystarczająco rozpaczliwy, by poruszył odpowiednimi, emocjonalnymi strunami duszy Enoli. Na szczęście nie tylko jej, bo część kompanów też chciała sprawdzić, czy ktoś czasem nie potrzebuje pomocy. - Mam tylko nadzieję, że to nie jest jakaś pułapka - rzuciła, dobywając kuszy i nakładając bełt na łoże. Po chwili ruszyła by sprawdzić, skąd dochodził jęk i co było jego powodem. Gospoda chwilowo mogła poczekać.
Ostatnio edytowane przez Umbree : 25-10-2020 o 17:15.
|