Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2020, 20:47   #82
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nazwa karczmy, w której mieli szukać przewodnika, sugerowała, iż nie zbiera się tam towarzystwo z tak zwanej najwyższej półki. Dlatego też Harran, profilaktycznie, najpierw rzucił na siebie zbroję maga, a dopiero później zostawił pracującego kowala i przyglądającego mu się Wędrowca.
Przemierzywszy szybko uliczkę mag i rogata bardka skręcili zgodnie ze wskazówkami kowala i natrafili na rząd kilku szyldów. Jeden gorszy od drugiego. Każdy zniszczony i brudny, tak jak drzwi nad którymi wisiały. Miejsca których Harran nie chciał odwiedzać, a które niewątpliwie pasowały by ich niziołkowi. Tyle że szansa na to, że spotkają Kvasera była tu mała.
- To chyba ten.- Tanegris pierwsza wypatrzyła szyld do “Moczymordy”.
- Panowie przodem?- popchnęła Harran ku drzwiom, a gdy przeszedł weszła za nim.
Mag wywołał ciszę na przed chwilą głośnej sali. Był bowiem taki… czysty i ładniutki. Tutejsi tacy nie byli, większość była zarośnięta… brudna (nawet niewiasty), w postrzępionych łatanych skórzniach, zbrojach poskładanych z byle czego i zadbanym orężu schowanym w zużyte pochwy. Nawet siedzący przy jednym ze stoliku czarodziej w szpiczastej czapce wyglądał jak przeczołgał się przez błoto. I miał topór przy pasie.
Barman przy kontuarze był masywnym czarnoskóry diablęciem o jednym rogu na łysej głowie. Lewym. Prawy został kiedyś gdzieś odłamany i pozostał po nim jedynie mały kawałek.
Tanegris spojrzała przez ramię uśmiechając się łobuzersko do klienteli i szepnęła cicho młodzianowi do ucha.
- Tyyy… załatw sprawę przewodnika, ja tymczasem ich zajmę.-
Po czym wyszła zza maga, skłoniła się i dodała wesoło.
- Panowie i panie… pozwólcie, że jedyna i wyjątkowa Tanegris Marai ukoi wasze smutki i rozweseli dusze pieśnią.- sięgnęła po swoje banjo i bujając biodrami oraz rozdając uśmiechy na prawo i lewo zaczęła grać.
Harran stwierdził, nie na głos, oczywiście, że to Wędrowiec powinien pojawić się w tym miejscu i że ich kapitan wybrał sobie z pewnością mniej interesujące, ale za to bezpieczniejsze zajęcie.
Podszedł do stojącego za kontuarem diablęcia.
- Szukam Skirgleta - powiedział. - I piwo poproszę - dodał.
- To ten jednooki przy tamtym stoliku… ten obok czarnego jaszczura.- rzekł barman nalewając trunku podczas gdy grająca diabliczka ściągała spojrzenia, uszy, jak i dłonie próbujące klepnąć ją po zadku. Tym ostatnim uciekała z gracją i nawykami doświadczonego artysty.
Skirglet okazał się być jednookim niedogolonym niziołkiem o prezencji przydrożnego bandyty. Obok niego leżał spory dwunożny drapieżny dinozaur. Niziołek grał w kości w towarzystwie hobgoblina i dwóch koboldów.
Harran położył na ladzie sztukę srebra, zabrał piwo i ruszył we wskazanym kierunku.
- Skirglet? - upewnił się, zatrzymawszy się obok niziołka. - Hjalvdor mówił mi, że jesteś najlepszy. Jest interes do zrobienia.
- To lubię... od razu do rzeczy.- niziołek uśmiechnął drapieżnie nie przerywając gry. Syknął do jednego z koboldów. - Jeszcze raz podmienić spróbujesz kości to zrobię sobie naszyjnik z twoich palców.
Na co tamte dwa odpowiedziały obelgami w smoczym.
A następnie zwrócił się do maga.
- Więc… jaki interes i za ile?
- Zapłata do uzgodnienia, ale więcej, niż wygrasz tu w kości - odparł Harran. - A szczegóły... wolałbym omówić na osobności, by jacyś zawistnicy się nie wtrącili. Ogólnie biorąc, chodzi o małą wycieczkę statkiem.
- Pięćdziesiąt złotych monet.- stwierdził Skirglet po namyśle.- Zapłata za tą prywatną rozmowę i dowód, że masz coś więcej niż obietnice.
- No to zapraszam na zewnątrz, gdzie zaczniemy od dowodu - zaproponował zaklinacz.
- Tu… - wskazał palcem Skirglet na stół.- … jeśli boisz się położyć monety tutaj, to już będzie dla mnie dowód, że nie masz kolejnych monet do wydania. Skoro chcesz mi zapłacić o wiele więcej tooo… chyba się nie przejmiesz stratą paru teraz?
- Cóż za brak wiary... - Harran położył na stół garść złota. - Idziesz, czy nie jesteś tak dobry, jak mówiono?
- Idę idę…- niziołek zabrał monety i ruszył przodem. Jaszczur wstał i syknąwszy złowieszczo w kierunku Harrana ruszył za nim. Był duży, czarny i o złowieszczych szponach. A gdy oboje opuścili już karczmę i Harran się zjawił, niziołek spytał wprost.
- To o co chodzi? Jaka to robota?
- Widziałeś już nasz statek? - Zaklinacz wskazał w kierunku unoszącej się w powietrzu Destiny. - Mamy do załatwienia interes z Pozyskiwaczami, a że oni nie przybyli do miasta, musimy się wybrać do nich. Ty, jak słyszałem, jesteś przewodnikiem, więc znasz drogę. No a dzięki statkowi możemy się tam znaleźć w miarę szybko i zdecydowanie bezpieczniej, niż gdybyśmy skakali z sześcianu na sześcian.
- Nie… nie widziałem waszego statku. - niziołek zerknął w górę dodając sarkastycznie.
- Życie nie kręci się wokół latających okrętów.
Następnie wyjął fajkę, nabił ją tanim tytoniem milcząc. Po chwili starannego nabijania, zapalił go i dodał.
- Więc… taaa… mogę was doprowadzić do sześcianu Pozyskiwaczy, czemu nie? Nie wiem czy was do niego wpuszczą. Bo mnie by nie wpuścili, ale zakładam że to wasz problem... nie mój. Tak więc… hmm… tysiąc złotych monet i dziesiąta część tego co ewentualnie znajdziemy i zdobędziemy po drodze. I gwarantujecie mi bezpieczny powrót do Rigus po wszystkim.
- Negocjacje dokończymy na pokładzie - powiedział Harran, po czym, nie oglądając się na niziołka, ruszył w stronę statku.
- W takim razie… za dwie godziny. - Skirglet zwrócił się do pleców oddalającego się maga.
- Będziemy czekać - odparł Harran, przez ramię spoglądając na niziołka.
 
Kerm jest offline