Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2020, 18:34   #83
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Śmierdziało dymem, szczynami i kwaśnym piwem. Było głośno i ciasno. Było… znajomo.
Tego typu tawerny znajdowały się wszędzie, gdzie była cywilizacja. Niewiele światła wpadającego przez zabrudzone okienka nie pozwalały niziołkowi dobrze przyjrzeć się bywalcom, ale pomijając rogi, ogony, kolce… okazjonalne skrzydła… nie różnili się niczym od najemników jakich niziołek widział w swoim życiu. Zbroje składane ze zdobyczy. Broń może i niekoniecznie magiczna, ale z pewnością wiele razy umoczona we krwi. Blizny na twarzach.. dziewki wszeteczne na kolanach. Kvaser wchodząc do środka poczuł się niemal jak w domu. Od razu zauważył że kto w tej karczmie rozdaje karty. Było to trzech liderów.
Bugbear w czarnej płytowej zbroi z dużym mieczem. Kolczasty półnagi typek który właśnie w bolesnym siłowaniu się na rękę pokonał szaroskórego orka. No i krasnoludzki karczmarz… oczywiście.
- Mamy piwo… płaci się z góry. Trzy miedziaki za kufel. - rzekł wprost do wchodzącego niziołka nie bawiąc się w uprzejmości.
- Niech i będzie to - rzekł Kvaser wskazując energicznie na stołek przy barze, po chwili kładąc grosiwo na blacie - jakieś ciekawe mordy było tu widać?
Rzucił jednym ciągiem, dynamicznie, bez szczególnego zaciekawienia tak naprawdę, ot aby podtrzymać wymianę zdań z krasnoludem.
- To zależy czy roboty szukasz, czy w mordę… czy może bractwa do którego chcesz dołączyć. - odparł krasnolud zabierając w pośpiechu monety.
- Rozrywki… czyli w zasadzie albo pracy albo w mordę - stwierdził rozbawiony.
- Tu jej nie znajdziesz… pracy przynajmniej. Tej trzeba szukać w siedzibach Bractw. Zawsze mają jakieś delikatne zadania, które cóż… nie mogą powierzyć członkom z różnych powodów.- krasnolud spojrzał na tautaże.- A coś mi mówi, że w mordę potrafisz zebrać i bez moich sugestii.
Następnie zerknął na zgromadzonych tu ludzi i nieludzi.
- Zacznij psioczyć na Pięści Hextora lub Pułk Przeznaczonych…. to możesz mieć pewny łomot od jednych i… może pomoc od drugich.
- Co za różnica skurwysyn zwykły - Kvaser pociągnął spory łyk piwa, smakowało dokładnie tak jak spodziewał się, szczyny przyprawione chmielem dla niepoznaki. Pijał lepsze, pijał gorsze, chociaż w żadnym nie gustował - albo skurwysyn herbowy. Ale jakoś nie po drodze mi teraz nagła potrzeba bitki - uśmiechnął się wilczo - prędzej czy później tutaj i tak czekają kłopoty. Właśnie, co do kłopotów - tym razem niziołek ledwo zamoczył usta - jakieś niepospolite mordy z innego typu pracą były? Nie po drodze mi z organizacjami.
- Herbowy?- zaśmiał się chrapliwie barman.- Tu nie ma takich… chyba że mówisz o herbach które sobie sami namalują na tarczach.
- Jak prawdziwa szlachta - Kvaser wzruszył ramionami energicznie - pradziad namalował sobie herb na tarczy, a prawnuk szczyci się tradycją od pokoleń.
- U nas to akurat tak nie jest. - stwierdził krasnolud unosząc się rasową dumą. Po czym przesunął paluchami po brodzie i wzruszył ramionami dodając.
- To jest Rigus, to jest Zewnętrze. Niepospolite gęby są tu normalnością.
- Wasz lud - zwrócił się do krasnoluda w liczbie mnogiej - to inna rzecz - Kvaser stwierdził naturalnie, nie przypochlebiając się, po prostu wyrażając opinię - inny kręgosłup. Zresztą - Kvaser upił piwa, po tym starł kilka kropli trunku które padły na szkła nowo nabytych gogli, wiszących teraz na szyi, po krótkiej rozmowie z Wędrowcem na temat użyteczności przypadły ostatecznie zdolnemu wejść do małych i ciemnych miejsc niziołkowi.
- Właśnie widzę - stwierdził nie kończąc poprzedniej myśli, ale uśmiechając się z jakimś dziwnym, groźnym grymasie, może po prostu szalonym - dużo się będzie działo.
- Może tak, może nie… na razie mają rozejm. Dopóki ich generałowie siedzą na szczycie Rigus, nie powinni rzucić się sobie do gardła. - wyjaśnił krasnolud. - Przynajmniej nie bez dobrego powodu.
- Albo dobrej prowokacji - Kvaser rzucił pod nosem od niechcenia znowu upijając trochę piwa, bez grymaszenia.
- Dobra prowokacja, to też dobry powód.- odparł krasnolud.- Następne?
- Za chwilę - Kvaser spojrzał jeszcze w męty na dnie kufla lekko mieszając zawartość - piwo trzeba szanować - mruknął.
“Popijawa” trwała dalej i Kvaser mógł posłuchać marudzenia barmana na skąpych najemników i opowiedzieć o swoich doświadczeniach… aż do czasu, gdy ktoś wkroczył do karczmy. Ktoś znajomy… Imra wraz z półnagim mięśniakiem z kajdanami na rękach wkraczając do przybytku przyciągnęła zaciekawione spojrzenia obu stron. Co Kvasera nie dziwiło, Imra umiała robić wrażenie… dobre czy złe, to już była oddzielna kwestia.
- Imra - Kvaser odwrócił się bardziej w stronę wejścia głośno witając towarzyszkę z kuflem w dłoni - znalazłaś sobie kolejnego kochanka?
Imra wyłowiła w końcu kto do niej się odezwał. Zrobiła kwaśną minę.
- Kvaser - westchnęła i podeszłą do niego. - Mówisz jakbym jakiegoś zdążyła mieć odkąd się poznaliśmy… Już ci przeszła ochota pluć mi pod nogi?
- Pamiętliwa bestia - niziołek mruknął rozbawiony najpierw do nieznajomego mężczyzny, chwilo ignorując wojowniczkę - uważaj na to… - upił trochę piwa, dosłownie kilka mililitrów, mocząc usta i język, zwracając się do Imry - ...a co do nas, wyraziłem dezaprobatę. Po przyjacielsku, bo zwykle robię to trochę inaczej - stwierdził wesoło i energicznie. Widać w naturze niziołka nie było długie trwanie w urazie… Albo zręcznie chowanie przemyśleń na później.
“Niewolnik” zaś ignorując oboje próbował namówić na migi krasnoluda, co by mu nalał kufel piwa, czasami pomagając sobie frazami których Kvaser nie rozumiał, a Imra już nie rozumiała.
- Kto za niego płaci?- spytał się barman nie przejmując się łańcuchami na jego nadgarstkach.
- Pewnie kochanka - stwierdził niziołek pewnie w kierunku Imry. Ta wywróciła oczami.
- Nie - mruknęła i pociągnęła mężczyznę tak aby go odciągnąć od lady i szarpała się z nim siłując z niewolnikiem (choć trzeba przyznać że skutecznie). - Jemu się na razie nic nie należy. A wracając do właściwego tematu, tyle gadania o zaufaniu a kiedy reszta poszła coś robić ty chlasz w karczmie? - zapytała unosząc jedną brew w dezaprobacie.
- Nie chleję - Kvaser sprostował - nie mam przyjemności w zalewaniu się w trupa - a ty bratku chyba będziesz musiał zapracować - stwierdził do niewolnika rozbawiony szarpaniną z Imrą - zaufanie to nie to samo co odpowiedzialność… A i warto poznawać nowe miejsca. Otwiera to horyzonty - Kvaser dodał tonem który kompletnie nie pasował ani do jego aparycji, ani miejsca w którym byli, ani też do sytuacji.
- On cię nie zrozumie. Zna tylko język istot latających - kobieta pokręciłą głową. - Zapytałabym ciebie dlaczego taki jesteś, ale już mi to opowiedziałeś, a i tak dalej jest to dla mnie nie do pojęcia. Macie coś mocniejszego karczmarzu?
- Tylko jeśli orczy bimber nie wykręci buźki panience.- odparł krasnolud. - Albo nosa nie urwie. Bo śmierdzi to cholerstwo jak mocz chorego osła.
- Orczy? Ciekawe czy… dajcie go.
Barman wzruszył ramionami i sięgnął pod ladę. Wyjął zielonkawą i mocno zakorkowaną butelkę spod lady. Otworzył i smród uderzył w nozdrza całej trójki.
- Jeszcze panienka może się wycofać.- stwierdził krasnolud.
- Na piekła, to pachnie jak to świństwo które miałam okazję spróbować jak byłam w delegacji u orków kiedyś. Nalewajcie, ciekawe czy jest równie obrzydliwe i wykręca mordę na druga stronę - Imra zdawała się podekscytowana.
Niziołek kilka razy cyknął ustami w żartobliwej, przerysowanej dezaprobacie.
- Przypadkowi mężczyźni, mocne używki, co będzie dalej - zaśmiał się w głos swoim zwyczajem, wydobywając krótki, lecz intensywnie niosący się w okolicy śmiech. Poprawił usadowienie na stołku, znowu swoim zwyczajem wiercąc się.
Krasnolud nalał, Imra wypiła i… o tak… wspomnienia wróciły. Wraz ze smakiem gnojówki w ustach, ogniu w żołądku i mocnym uderzeniu alkoholu w czaszkę. Ale wytrzymała, mimo że całe ciało chciało zwrócić strzemiennego wprost na blat.
- Ugh… tak samo obrzydliwe. Ach ten stracony rok - pokręciła głową odstawiając kufel na ladę. Po chwili refleksji spojrzałą na Kvasera a potem na Cromharga i podsunęła obojgu pod nos z pytającym spojrzeniem, czy któryś się nie skusi.
Niziołek podziękował, po prostu dopijając resztki ze swego kufla. Nie był fanem alkoholu, chyba, że mowa o rumowych słodyczach.
Niewolnik zaś przyglądał się w poirytowaniu obojgu, sam oblizując wargi podczas gdy karczmarz cieszył się tym, że Imra nie zabrudziła mu kontuaru.
Nie widząc zainteresowania Imra dopiła do końca obrzydliwy alkohol i odstawiła kieliszek.
- Nie wiem czy tutejszy targ nadaje się na sprzedaż magicznych przedmiotów. Jestem pewna, że ten merkant mnie oskubał równo… może te zwykłe bronie, ale tu bardziej w niewolnikach gustują.
- Taka rola handlarzy - Kvaser stwierdził naturalnie - w karczmie też nowi płacą trochę więcej, taka kolej rzeczy, swojacy mają lepiej.
- Przyznaj się denerwujesz się tylko jeśli ktoś powie, że chce sobie zagarnąć więcej pieniędzy i nie walczy. Całą reszta świata jest dla ciebie obojętna - półelfka westchnęła.
- Po prostu nie mam zdolności dziwienia się światu właściwej dzieciom i wiejskim mądralom - Kvaser stwierdził żartobliwie - ale - zwrócił się do karczmarza - znacie jakieś dobre miejsce na upchnięcie szmelcu? Głównie mniej magiczne przedmioty. Któreś z Bractw daje dobre ceny przy zakupie bezpośrednim?
- Nie… w zasadzie to nie. Bractwa w większości nie zaopatrują swoich członków w magię. Jeno w zwykłą broń i pancerze. Niektóre skupują eliksiry, ale nic poza tym…- przyznał karczmarz.- Jeśli chodzi o magię, to każdy członek załatwia swoje potrzeby sam… najczęściej zdzierając ją z pokonanych.
- Czyli dupa z dobrą ceną - Kvaser stwierdził z lekką irytacją w głosie, chociaż nie wyglądał na szczególnie przejętego akurat tym faktem. Był raczej poirytowany ogólnie, jak to zwykle.
- Zawsze możemy zobaczyć jak jest w Sigil i tam to sprzedać. Z resztą martwienie się tym zostawiam pozostałym. Targowanie się nadwyręża moją cierpliwość - półelfka zerknęłą na niewolnika.
- A dajcie mu piwa. Niech mu będzie.
- Nie wiedziałem, że lubisz kajdanki - niziołek rzucił do Imry - mogę wam coś pożyczyć z mojej kajuty.
Krasnolud tymczasem nalał piwa i postawił przed niewolnikiem. Ten od razu wychylił kufel pijąc zachłannie.
Wojowniczka zmierzyła niejako smutnym spojrzeniem Kvasera.
- Po kimś kto chce zamachnąć się na bóstwo spodziewałam się odrobinę więcej idealizmu, a mniej przyziemności. Srodzę się zawiodłam.
- Nie wiem czemu dla ciebie te dwie postawy są sprzeczne - Kvaser odparł energicznie i szybko - każdy myśliciel to patałach i każdy pragmatyk to półgłówek? Cóż - Kvaser zamówił trzecie, ostatnie dziś piwo - to bardzo niebezpieczne kategorie. Ale - wyszczerzył się wilczo - bardzo wygodne gdy chce się kogoś wkurwić. Niestety, wkurw trzymam jak zrobi się gorąco z innych okazji.
- Nie, zupełnie nie o to mi chodziło - Imra pokręciła głową z dezaprobatą. - Po latach spędzonych pośród tych, którzy zostali okrzyknięci złem lub innym podobnym określeniem i walki z tymi, którzy według siebie stawali po słusznej stronie świata trafiam do nieznanego mi miejsca z nieznaną grupką ludzi. Słyszę jakie to niektórzy mają plany, jak mówią o słuszności postępowań… ale nie widzę różnicy w stosunku do tych z którymi pracowałam. Złość kiedy ktoś choćby pomyśli o ruszeniu ich dóbr materialnych i pewna obojętność względem losu innych istot. Spodziewałam się zmiany ale jestem dokładnie tam gdzie byłam.
- Chcąc dostrzegać gówno, będziesz je widzieć nawet na łące - Kvaser stwierdził dosadnie, mową ciała wyrażając emocje - biadolisz jak baba.
- Och, więc w końcu zauważyłeś, że mam cycki? Bystry jesteś.
Kvaser zaśmiał się, po czym śmiało przechylił kufel i wychłeptał połowę zwartości. Na koniec otarł brodę ręka szerokim, zamaszystym gestem.
- Ten półnagi facet mi przypomniał o tym - stwierdził serdecznie - walczysz jak mężczyzna, zachowujesz się jak mężczyzna, grozisz jak mężczyzna. To komplementy - dodał znowu dopijając, tradycyjnie, maleńki łyk piwa.
- Ależ dziękuję, czuję się prawdziwie zaszczycona - odpowiedź półelfki nasączona była sarkazmem - Jak już skończyłeś, wracamy na statek? Czy zamierzasz szukać guza?
- Mówisz tak jakbym zwykle szukał guza - niziołek wyszczerzył się szeroko - możemy iść.
- Twoje rozbiegane spojrzenie daje takie wrażenie - wojowniczka powiedziała zabierając niewolnika i siebie na zewnątrz.
Kvaser dopił resztę piwa i wyszedł za nimi szybkim, pełnym energii krokiem. Gdy znaleźli się na zewnątrz, niziołek podjął wątek.
- Całkiem możliwe, że w mieście będzie niebawem dość gorąco. Taka cisza przed burzą, generałowie obradują i jakaś iskra, prowokacja lub decyzja polityczne i będzie buuum - niziołek żywiołowo gestykulował rękami szeroko jo rozpościerając na znak wybuchu - trzeba w takim układzie nam dość szybko spieprzać. Po to chodzi się do karczm, Imra - wyszczerzył się i zaśmiał.
- Och oczywiście. Rigus jest tak przyjemnym miejscem, że na pewno reszta planowała tu zostać na dłużej i zrobić sobie wakacje - Imra zaczęła używać więcej sarkazmu widząc, że niziołek lepiej na niego reaguje. - Wędrowiec chce naprawić statek. To pewnie zajmie. Ja zaś dowiedziałam się, że topór podobny do tego co znaleźliśmy przy trupie miała jakiś githyanki? Głowę mu ucięli. Nie wiem co to. Ale ponoć jakaś konkretna odmiana krasnoludów te topory tworzy i używa. Tacy co się posługują nekromancją.
- W zasadzie całkiem tu przytulnie - Kvaser stwierdził bez poważnie - gdybym miał gdzieś zimować, tutaj nie jest źle. Jest robota, jest gdzie spać, łatwo odbić w inne miejsce podróży - wzruszył ramionami - ale proponuję się śpieszyć bardziej niż zwykle.
Imra kiwnęła głową. Akurat dla niej konflikt wojskowych oznaczał świetną okazję do wypracowania własnego miejsca w mieście.
- Zobaczmy co reszta na to powie. Wolę nie zakładać już żadnych reakcji, bo ewidentnie nie do końca mi to wychodzi.
Kvaser zaśmiał się na ten komentarz lekko i wesoło.
- A tego w łańcuchach to jak poznałaś?
- Wygrałam zakład z Dao. Uciekł im i go zmusiłam do poddania się. Nie byli specjalnie zadowoleni, ale teraz należy do mnie.
- Ciekawe jak masz zamiar go trzymać… i jak długo.
- To się zobaczy. Może nadarzy się inna okazja dzięki której go sprzedam. A to jak mam zamiar go trzymać… Ciekawi mnie czy Vaala będzie chciała się wprowadzić do pokoju po kózce, jak nie, to mam idealne miejsce dla niego. Jak tak, to znajdę jakieś inne na statku. Tak aby wam nie przeszkadzał.
- I aby nie narobił szkody - Kvaser stwierdził rzeczowo - niewolników trzyma się jak ma się obstawę albo prawo jest po twojej stronie i po ucieczce nic dobrego ich nie czeka. W innym przypadku może być różnie - niziołek chwilę pauzował aby nagle, dodać kolejne słowa szybszym tempem - a gdyby mnie poprosił rozerwać łańcuch to nawet bym się zastanowił. Niewola powstaje w głowie.
- Czy ty mnie naprawdę pouczasz jak sobie radzić z niewolnikami? - Imra spojrzała na Kvasera z czystym zaskoczeniem.
- Ostrzegam - głos niziołka był nieco bardziej ponury niż zamierzał - przebyłem podobną drogą. Całkiem możliwe też, że trochę więcej podróżowałem - stwierdził bez jakiejś pychy - samotnie lub w małych, niezdyscyplinowanych grupach. Wątpię aby ktokolwiek na statku chciałby go pilnować, a niektórzy to mogą się oburzyć.
- Znaczy byłeś niewolnikiem, czy posiadałeś niewolników? Czy oba? - wojowniczka dopytywała się dalej.
- Nie mniej wezmę pod uwagę twoje… ostrzeżenia.
Niziołek powoli, niby poprawiając fryzurę wskazał paluchem swój znak na czole.
- Wybraniec i niewolnik. Jednocześnie - wyjaśnił.
- Ach, to - Imra chwilę się zamyśliła. W jakimś niewyjaśnionym poczuciu obowiązku dodała jeszcze jedno - Cóż, to nie to samo, ale ta moja delegacia u orczych klanów nie wyszła najlepiej. Rok u nich przesiedziałam.
- Kiedyś tak mnie wziął jeden szlachciur do zamku - Kvaser zaśmiał się - honorowo, nie do lochu, ot na zamek do wyjaśnienia pewnych spraw. Jako, że sprawy wyjaśniały się długo, a nie chciałem psuć sobie opinii… Powiedzmy, że piłem, żarłem i ruchałem za dziesięciu, aż stwierdził, że mniejszą szkodą będzie jak najszybsze pchnięcie spraw ku wyjaśnieniu. Po wszystkim przytyłem, że bliżej było mi do krasnoluda - niziołek parsknął śmiechem do dobrych wspomnień.
Imra się uśmiechnęła na tę opowieść.
- Cóż ja poznałam Glazgora na tej delegacji. Małe, brzydkie i zielone, ale cholera tęsknię za nim.
- Goblin?
- Owszem. Trochę inny niż reszta jego rodzaju, ale tak bystrego spojrzenia to nawet pośród domniemanie inteligentniejszych ras nie widziałam.
- Psy też mądrze patrzą - Kvaser stwierdził bardziej do siebie, bez złych emocji w tonie głosu.
Na tę uwagę Imra wywróciła oczami.
- No już już. Nie bądź taki zazdrosny, bo jeszcze zacznę coś podejrzewać - powiedziała z przekąsem.
Niziołek zaśmiał się lekko, przyspieszając kroku. Jak kobieta zdążyła się zorientować, droga z Kvaserem nie była przyjemna ze względu na ciągłe zmiany tempa narzucane przez małego wojownika.
- Zazdrosny to mogę być o dobry miecz - stwierdził z szerokim uśmiechem - właśnie, widziałas jakiś ciekawyh kowali czy sami partacze?
- Nie rozglądałam się nawet za takimi rzeczami. Może ten, którego Wędrowiec poszedł odwiedzić będzie coś potrafił. Skoro kuzka go tak polecała.
- No trudno - niziołek stwierdził bez żalu.
- Ale jest jeden kupiec, który lubuje się w niezwykłych magicznych przedmiotach. Jest nawet chętny się nimi wymieniać więc jeśli by zainteresowało go coś co masz, to może udałoby ci się go namówić na wymianę.
- Teraz raczej nic takiego - niziołek stwierdził po chwili namysłu - nic za co dostałbym cokolwiek ciekawego. Zresztą - machnął ręką - lubię sam kunszt i ciekawy surowiec.
Imra spojrzała do góry jakby chcąc rozejrzeć się po mieście i być może zobaczyć cokolwiek za domami i murami kolejnych kręgów.
- Myślę, że w innym mieście znajdziesz lepszych kowali. Jeśli idzie o kunszt. Dla wojska raczej robi się na ilość. A może po prostu chcesz mieć dla siebie kowadło i piec hutniczy?
- Ten etap życia jest już za mną - Kvaser stwierdził naturalnie - ale zdziwiłabyś się ilu wojskowych klepaczy pancerzy potrafi być doskonałymi mistrzami swojej sztuki. Oczywiście, nigdy nie zdobędą sławy, ich dzieło jest brzydkie, pracują z nie najlepszym materiałem, naprawiają zużyty sprzęt… Ale gdy mistrz z gildii rozkłada ręce na podziurawionym pancerzem, kowal z obozu jeszcze coś na tygodnie czy miesiące wyciągnie z tego zbitka blachy - twarz niziołka, pod warstwą gniewnego grymasu i tatuaży zawierała jakieś zamyślenie, może wspomnienia pod wpływem których nagle urwał dalszą wypowiedź.
- Coś osobistego? Zechcesz powiedzieć więcej?
- Nic ciekawego, po prostu byłem kiedyś kowalem - niziołek wyjaśnił rzeczowo - aktualnie brakuje mi cierpliwości i skupienia aby wykonywać jakiekolwiek rzemiosło.
- Mhm. Nęcisz ciekawostką, a potem nie chcesz wejść w szczegóły. Dobrze zachowaj swoje sekrety dla siebie - Imra się uśmiechnęła się zdawkowo.
- Potem byłoby nudno - niziołek stwierdził tonem jakby ogłaszał, że słońce świeci - jeśli mamy w podróży spędzić dłuższy czas, a na to się zanosi.
- O ile mimo wszystko Harran nie podtrzyma swojego zdania. Byliście chętni się mnie pozbyć za same intencje, więc nie mam pojęcia co zamierzacie dalej - zauważyła ponuro Imra.
- Cóż - Kvaser wyszczerzył się - jeśli dalej będziesz się panoszyć z zamiarem okradania załogi, do tego w ewidentnie złe dla nas sytuacji, to ktoś ci po prostu odrąbie głowę. Zresztą - machnął ręką - to było kretyńskie. Jak potrzebujesz pieniędzy, to naprawdę statku i ogarnięcie załogi traktuj jak inwestycje. Łakomienie się na ochłapy nie patrząc, iż pozostawienie ich w dłuższej perspektywie jest czystym zyskiem, to jest skrajna głupota - fuknął poirytowany.
- Mam ograniczony czas na zebranie dość dużej ilości pieniędzy… poza tym gdybym naprawdę chciała wam zabrać te pieniądze to bym chyba nie powiedziała co planuję hm?
- No nie wiem - niziołek odparł zwalniając kroku - masz dar budzenia posłuchu. Możesz być równie dobrze przyzwyczajona, iż to co powiesz staje się rzeczywistością. Z tego co zrozumiałem, brałaś udział też w strukturach wojskowych, jako ktoś wyżej. To buduje pewne przyzwyczajenia.
Imra zwolniła i zatrzymała się. Ewidentnie nad czymś się zastanawiała. W końcu westchnęła.
- Ech, może i masz rację - widać było, że kbieta mało chętnie się do tego przyznaje. - Ale też nie widzę aby z drugiej strony to lepiej wyglądało. W pierwszej kolejności sięgneliście po groźby i obrazy, a potem od razu chcieliście się pozbyć. Jeśli ja mam jakoś się do was dostosować takie zachowanie temu nie pomoże.
- Jak widać nie wszyscy mają mentalność nieboszczyka mnicha - Kvaser popisał się czarnym humorem - może gdyby miał więcej wrzącej krwii, nie umarłby tak marnie.
- Nie mają. Mogę jednak liczyć, że jak znów zrobię coś co będzie nie po twojej myśli to najpierw spróbujesz mi to na spokojnie powiedzieć nim sięgniesz po miecz?
- Gdybym planował użyć miecza, wyglądałoby to inaczej od początku - niziołek stwierdził z dziwnym jak na siebie spokojem w głosie.
- Dobrze - Imra skapitulowała.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline